Lech Poznań zdecydował się na brawurowy wariant gry z Rakowem Częstochowa. Zagrał po raz pierwszy od kwietnia zeszłego roku na trójkę obrońców i chciał nałożyć system na system, by zneutralizować atuty ekipy Marka Papszuna. W teorii mogłoby to wypalić. Ale tylko wtedy, gdy teoria zakłada, że Raków wcale nie szlifuje tego systemu od sześciu lat i wcale nie było tak, że Kolejorz pracował nad nowym ustawieniem dosłownie przez jeden dzień.
![Kosa chciała być kamieniem. Dlaczego Lech znów przegrał z Rakowem? [ANALIZA]](https://static.weszlo.com/2022/10/20221030_PF_PJ043-960x540.jpg)
Kibicom nie do końca rozumiejącym procesy rządzące futbolem może się wydawać, że Raków zdołał błyskawicznie wejść do ligowego topu dzięki temu, że grał i gra inaczej niż wszyscy. Wydaje im się, że Papszun postawił na trójkę w tyłach, gra na dwie dziesiątki za silnym napastnikiem, kazał grać wysoki pressingiem i to wystarczyło, by rywalizować z klubami o większych możliwościach. Ale szkopuł nie tkwi w tym, że Raków gra inaczej. Tajemnica sukcesu Rakowa polega na tym, że perfekcyjnie opanował grę w swoim własnym stylu.
Lech Poznań – Raków Częstochowa. Raków silny opanowaniem systemu, a nie innością taktyki
I to nie jest tak, że Raków jako jedyny w Ekstraklasie gra na trzech stoperów – przecież w podobny sposób swoich zawodników ustawia Dawid Szulczek w Warcie Poznań, Janusz Niedźwiedź w Widzewie Łódź, próbuje tego Kosta Runjaić w Legii Warszawa, robi to Maciej Stolarczyk w Jagiellonii Białystok. Każdy z tych trenerów próbuje w ten sposób wyeksponować atuty kadry, jaką dysponuje, by jednocześnie zamaskować niedostatki swoich zespołów.
Raków jest jednak specyficzny o tyle, że robi to najdłużej, najbardziej konsekwentnie i na przestrzeni lat wymienia tylko klocki w tej maszynie na coraz lepsze. Dlatego eksperyment Lecha Poznań trzeba nazwać wprost brawurowym. Kolejorz od wielu lat gra w ustawieniu 4-2-3-1 z różnymi wariacjami tego modelu – czasem role zawodników bardziej przypominają ustawienie 4-4-1-1, czasem 4-3-3, czasem skrzydłowi grają nieco węziej, czasem boczni obrońcy mają mniej swobody. Ostatecznie wszystko rozbija się i tak o zadania piłkarzy oraz ich specyfikę.
John van den Brom uznał jednak, że warto to przemodelować na to konkretne 90 minut. – Chcieliśmy im maksymalnie utrudnić grę, bo doskonale wiedzieliśmy w jakiej strukturze zagrają. Zmieniliśmy nasz system gry. Ile trenowaliśmy taki wariant? Tak naprawdę tylko wczoraj. Poświęciliśmy też trochę rozmów i to sprawiło, że nasz pomysł na mecz się wykrystalizował – mówił Denny Landzaat, gdy zapytałem go o to na konferencji prasowej. Słowa asystenta van den Broma potwierdził też Michał Skóraś, który mówił o jednej jednostce treningowej.
Lech miał zatem kilka godzin na to, by przygotować wariant gry na Raków. Tymczasem Raków miał na to ponad sześć lat i ponad 260 meczów, by wyszlifować to, jak powinien grać zespół. Mówimy przecież o całej kadencji Marka Papszuna w Częstochowie.
Co ciekawe – w maju o ustawianiu się „pod Raków” mówił nam Maciej Kędziorek. Były asystent Papszuna, w maju asystent Macieja Skorży w Lechu, obecnie asystent Johna van den Broma. Pytaliśmy o to, czy Lech planuje – wobec patentu Rakowa na poznaniaków – zmienić coś w swoim ustawieniu na finał Pucharu Polski.
– Gdy pracowałem w Rakowie, to najbardziej lubiliśmy sytuacje, w których rywal zmieniał system specjalnie pod nas. Dlaczego? Tydzień ma siedem dni. W poniedziałek regeneracja, we wtorek wprowadzenie do treningu. W środę i czwartek możesz na treningu przepracować z zespołem nowe ustawienie. Dwa, może trzy dni pracy pod – tak jak w tym przypadku – grę na trzech stoperów. I teraz ja zapytam ciebie – kto zagra lepiej w takim systemie? Raków, który gra tak od kilku lat? Czy może rywal, który trenował tak tylko w środę i czwartek? – pytał wówczas Kędziorek i nakreślał pełen mikrocykl przygotowań pod potencjalny mecz rywala z Rakowem. W poprzednim tygodniu Lech miał ledwie namiastkę takiego mikrocyklu.
Lech Poznań – Raków Częstochowa. Jak to wyszło w praniu?
Kolejorz na rozpisce przedmeczowej, którą opublikował w mediach społecznościowych i którą przekazał dziennikarzom, był ustawiony w normalnym dla siebie ustawieniu z czwórką w tyłach. Milić z Dagerstalem jako stoperzy, Czerwiński na lewej obronie, Satka na prawej. Miało to sens, wszak wobec kontuzji Barry’ego Douglasa i słabej formy Pedro Rebocho tylko Czerwiński był alternatywą na lewej stronie defensywy, z kolei Słowak w przeszłości grał już na prawej obronie.
Lech też celowo rozgrzewał się tak, by swoim ustawieniem na boisku nie zdradzać rywalom docelowego ustawienia. Wszystko po to, by zachować element zaskoczenia do ostatniej chwili. Marek Papszun stał przy kole środkowym i regularnie zerkał w stronę rozgrzewających się zawodników gospodarzy, ale ci ani przez moment nie ustawili się w formacji, którą za moment mieli pokazać na boisku.
– Byłem zaskoczony. I to bardzo – powiedział już po meczu Papszun: – Nie spodziewałem się, że Lech jest w stanie zaadoptować się do nas. Może to nie tak, że się cieszymy, gdy ktoś ustawia się „pod nas”. Lech ma bardzo dobrych piłkarzy, którzy w każdym systemie są w stanie zagrać udany mecz. W drugiej połowie widzieliśmy jednak, że były takie momenty bez kontroli po stronie Lecha na boisku. W moim mniemaniu kontrola meczu polega na tym, że w danym momencie zespół wie, co robić. I my wiedzieliśmy co robić.
Lech wyszedł faktycznie na trójkę stoperów, ze Skórasiem na lewym wahadle i Czerwińskim na prawym, trójkąt w środku tworzyli Sousa-Karlstroem-Murawski, a Szymczak z Ishakiem grali płasko obok siebie. To nie jest wierne odwzorowanie tego, jak gra Raków, ale struktura była bardzo podobna.
Ciekawa była rola Sousy, by wydawało się, że będzie orbitował wyżej, jako ofensywny pomocnik. Tymczasem wraz z upływającym czasem musiał obniżyć swoją pozycję i przenieść się bliżej lewej flanki. Tam bowiem przeciekała defensywa Kolejorza. Gdy Skóraś cofał się za Sorescu lub wbiegającym w jego strefę Lopezem, wówczas tworzyły się ogromne połacie przestrzeni dla Tudora, który inteligentnie potrafił wykorzystać miejsce na boisku oraz swoje doświadczenie z gry na wahadle.
Raków pokazywał siłę w szybkich atakach. Jeśli ktoś zastanawia się na czym polega fenomen częstochowian w fazach przejściowych, to powinien zobaczyć tych kilka kontr wyprowadzonych przez ekipę Papszuna. Od siedmiu do dziesięciu sekund potrzebowali goście, by przedrzeć się pod bramkę Kolejorza w niektórych atakach.
Trzy podania, dziesięć sekund i Raków jest w sytuacji 3v4 w polu karnym i 2v3 w świetle bramki. Można to nazwać „strzelaniem goli z niczego”, bo takie akcje bramkowe to reguła w ekstraklasowym Rakowie. Ale skoro jest w tym elemencie powtarzalność na przestrzeni wielu miesięcy, wówczas trudno nazwać to „golami z niczego” czy „bramkami z przypadku”. Raczej efektem planu i dopracowania tych mechanizmów tak, by działały jak automat.
Lech tak bardzo próbował imitować Raków, że w pierwszych dwóch kwadransach miał zaledwie 46% posiadania piłki. Czyli robił to, co często pasuje Rakowowi – ekipa Papszuna oddaje piłkę rywalowi, pozwala mu grać i czyha na kontrataki. Problem polegał jednak na tym, że poznaniacy mieli problem z rozegraniem kontr i utrzymaniem się przy piłce po wygranym przez Ishaka pojedynku. Choć Szwed dwoił się i troił, stawiał opór agresywnie atakującym go obrońcom (40% wygranych pojedynków, 11 na 27 wygranych), to z rzadka lechici docierali pod pole karne po zgraniach piłki przez swojego napastnika.

Dopiero w ostatnim kwadransie przed przerwą mistrzowie Polski zdołali przejąć kontrolę nad spotkaniem, ale i tak nie wynikało z tego wiele sytuacji strzeleckich. Pasywnie grali obaj wahadłowi, Sousa miał problem z odnalezieniem się w półprzestrzeniach między wahadłowymi a stoperami Rakowa. Wyłom stworzył się tak naprawdę raz (i to na dodatek w okresie, gdy Lech rzadziej był przy piłce) – dzięki odważnemu zagraniu Milicia między pomocnikami gości i inteligentnemu ruchowi Szymczaka, który ostatecznie bardzo dobrze obsłużył Ishaka, ale ten przegrał pojedynek z Kovaceviciem.
Lech Poznań – Raków Częstochowa. Korekta w przerwie, a później zmiany
W przerwie w szatni Lecha pokazano piłkarzom analizę kilku fragmentów pierwszej połowy i naniesiono poprawki na grę lechitów. – Początek drugiej połowy nie był w naszym wykonaniu zły, graliśmy lepiej, bo w przerwie rozmawialiśmy o tym, co nie poszło po naszej myśli wcześniej. Chociażby to, że wahadłowi mogliby grać wyżej lub w środku pola gracz gości pozostaje bez krycia – tłumaczył Landzaat na pomeczowej konferencji.
To jednak Raków wyszedł na prowadzenie po akcji… iście rakowowej. Zresztą minuta poprzedzająca gola na 1:0 pokazuje różnicę w jakości wyjścia spod pressingu obu ekip. Z jednej strony Raków, który dwoma podaniami minął pięciu pressujących zawodników Lecha.
Z drugiej strony Lech właściwie na każdym etapie akcji zakończonej stratą (i ostatecznie golem) miał problem z tym, by wyjść spod pressingu. Zabrakło ucieczki piłkarzy przed linię piłki, dania opcji do rozszerzenia akcji, zawodnicy gości dobrze odcinali linie podań, a ostatecznie błąd przy decyzji Szymczaka zakończył się stratą na rzecz Gutkovskisa, zagraniem do Nowaka i golem Kuna.
Takie małe rzeczy, detale, decydowały o tym, że to Raków tworzył sobie więcej sytuacji strzeleckich. Wymowną statystyką jest fakt, że Lech przez ponad 90 minut gry oddał zaledwie jeden strzał z pola karnego (sam na sam Ishaka). Z kolei wszystkie dziewięć strzałów Rakowa padło z szesnastki. Raków oddawał strzały ze średniej odległości 13 metrów od bramki, natomiast w przypadku Lecha była to odległości ponad 24 metrów. Kolejorz średnio ma 30 ataków pozycyjnych na mecz w tym sezonie i 28% kończy strzałem, w tym meczu miał takich akcji 21 i tylko cztery kończyły się oddaniem uderzenia.
Lech Poznań – Raków Częstochowa. Fiasko eksperymentu, patent podtrzymany
Choć samo założenie tego, by Lech był bardziej wielowymiarowy i elastyczny jest słuszne, to trzeba tutaj postawić sprawę jasno: eksperyment ze zmianą systemu gry na mecz z Rakowem się nie udał. Zresztą sam fakt, że w przerwie trzeba było piłkarzom wkładać do głowy tak fundamentalne zasady dla tego ustawienia, jak ofensywne włączanie się jednego ze stoperów do ataku (w tej roli Dagerstal) pokazuje, że Lech nie był gotowy pod względem przygotowania taktycznego.
Sam Raków nie został też zmuszony w tym starciu do niewyobrażalnego wysiłku. Miał dwukrotnie wyższe PPDA (podania, na które pozwolił rywalowi podczas posiadania przez niego piłki) niż średnio w tym sezonie, co świadczy o tym, że goście nie biegali jak szaleni za futbolówką, gdy posiadał ją Kolejorz. Bardzo ciekawą statystyką są gole oczekiwane z tego starcia – według WyScouta xG Lecha wyniosło 0,5. Rakowa – 2,01 xG. To dopiero czwarty raz w tym sezonie, gdy Lech ma niższe xG niż 0,5. Wcześniej było tak w meczach z Cracovią, Karabachem oraz… właśnie z Rakowem w Superpucharze Polski.
Lech nie wygrał żadnego z ostatnich ośmiu spotkań z Rakowem. Przegrał sześć z nich – w tym spotkania o trofea w postaci Pucharu i Superpucharu Polski. Ostatnią porażkę w starciu z Lechem pamięta tylko dwóch zawodników z obecnej drużyny Papszuna – Tudor oraz Petrasek. Od tego czasu model gry Rakowa nie uległ zmianom, ale poprawiła się jakość zawodników – zamiast Szczepańskiego jest Nowak, zamiast Babenko gra Lopez, za Bartla wskoczył Kun, a za Mikołajewskiego gra Svarnas. A gdy Lech wpuszczał na boisko Velde, Sobiecha czy Marchwińskiego, wówczas Raków mógł odpowiedzieć Piaseckim, Ledermanem czy Wdowiakiem. Poziom gry Rakowa rósł, Lecha spadał.
„Medaliki” zbliżyły się do Lecha jakością wyjściowej jedenastki, co pozwala im na bicie przeciwnika aspektami taktycznymi. A gdy Lech chciał wejść z Rakowem w tańce na zasadach taktyki Rakowa, to został wybity z parkietu doświadczeniem i znajomością kroków.
WIĘCEJ O LECHU I RAKOWIE:
- Raków znów lepszy, Lech może skupić się na pucharach
- Stratos Svarnas strzałem w dziesiątkę Rakowa. „Był bardzo blisko nas już zimą”
- Papszun: Siłą Lecha jest to, że zespół za bardzo się nie zmienił
- Van den Brom nauczył Lecha łączenia ligi z pucharami? To najlepszy taki sezon od lat
- Szkoła komplikowania sobie życia. Darmowy wykład od Lecha Poznań
- Lech kontra Raków, czyli kto ma lepszy skład? Porównanie jedenastek
Rakow to potega i sila ktora nalezy szanowac. Po gwalcie na warszawskim przegrywie zaorali Poznan. Otwierajcie szampany, idzie nowy mistrz i selekcjoner
Ten Warszawski przegryw jest wiceliderem i wciąż gra w Pucharze Polski.
Póki co to Raków jeszcze nic nie wygrał więc trochę za szybko obrosłeś w piórka leszczyku. No chyba że się szczycisz Pucharem Polski. Tylko napisz jeszcze ile razy Legia go zdobyła.
Ike razy ulegla go zdobyla bez pomocy sedziow? Zero razy
Debil. Ciebie zrobiono przy pomocy sędziów…
Yyy…0:4 mowi ci to cos?
Jeden mecz chamie ze wsi. Sraków i tak wypierdoli się na ostatniej prostej
Czyżby już sędziowie zalatwieni słoiku?
Szczycisz sie byciem wiceliderem, gra w PP i zaraz kwestionujesz zdobycie PP przez Rakow, by znowu zaorac siebue jarajac iloscia pucharow leglej. Jestes normalny czy masz po prostu kompleksy…a 0:4 i tyle w temacie
Twój wroniecki przegryw przegrał 5 finałów pucharu z rzędu, zdobywa mistrzostwo raz na kila lat, dostaliście wpierdol w 1 rundzie elim LM, a później przepchaliście z ogórami fazę grupową pucharu trzeciego sortu. W pucharze krajowym już was nie ma a Raków dyma was przy każdej możliwej okazji. Robicie z tej okazji szaliki AntyRaków takie już macie kompleksy. Jebał ciebie pies mieszkańcu Obornika Wielkopolskiego
Co to za Mistrz Polski co w 14 meczach strzela 15 goli?
W tym 3 z Lechią i 2 z Pogonią czyli w 12 kolejkach strzelili 10goli….dramat
Raków jest w formie,jest konsekwentny taktycznie,waleczny . Potrzebują bramkostrzelnego napastnika i są głównym kandydatem do tytułu.Legia zagrała bardzo dobrze w Białymstoku.Pytanie czy złapała jakość i dobrze czuje się w tym schemacie taktycznym i liderzy zespołu ustabilizowali formę czy był to tylko jednostkowy wyskok.Lech będzie miał niebawem możliwość odpoczynku po maratonie spotkań.Jesli odpadnie z LKE to będzie miał tylko jeden cel-gonic czołówkę i jeśli nie wymięknie mentalnie to może mieć szansę.
Przecież Piasecki i Łotysz są lepsi od Carlitosa orazRosolka o Mucim nie wspomnę. Różnica klas to mało plus Ivi i starczy, by orac legła 0:4
Oj fredziu fredziu… Tak się wsydzisz karabangu, że teraz kibica Rakowa udajesz? Wypierdalaj wroniecka kurwo, przegrywie w dupę jebany, cwelu bez honoru!!!
Mecz innych drużyn, ale jełop jeden z drugim musi o Legii. Życie macie smutne, jak opcje Polaka w wyborach.
Dlaczego znow przegral? Przeciez to jest niemalze pytanie retoryczne.
Czemu Lech przegrał? Jak można w najważniejszym meczu rundy zagrać ustawieniem, które się trenowało raz? Jak można przy remisie zdejmować swojego najlepszego piłkarza ( jedynego, który cokolwiek gra) i lidera swojej lini obrony? Lech robił wszystko jak nigdy, żeby zatrzymać Raków a wyszło jak zawsze. W finale pucharu Polski zastosowali taktykę,, gramy bez kibiców” przejebane, w superpucharze ,, gramy drugim składem, bo nasz pierwszy nie jest gotowy grać 2 razy w tygodniu” przejebane, wczoraj postawili na strategie z ustawieniem, które trenowali tylko raz i co? I znowu przejebane. Spokojnie, włodarze Lecha jak co rok latem będą pierdolić, że będą grube transfery i wtedy już Lech na bank ogra Raków.
Czy nie uważacie, że te „wystawne” nagrobki na polskich cmentarzach to przejaw kompleksów? Przeciętny Janusz nic w życiu nie osiągnął, poza dorobieniem się starego Passata po Niemcu i zawału po pracy w Januszeksie, więc się chce wyróżnić pośmiertnym łóżkiem z chińskiego granitu. Jeszcze za życia każe dzieciom takowe zrobić za 10 000 zł – 15 000 zł.
A czego dorobili się Twoi rodzice? Zjeba, które pod każdym postem wstawia jakieś gówno warte wycinki. Zadam Ci jedno proste pytanie, co zachód, co pomniki mają wspólnego z tym, że Lech znowu dostał w pape od Rakowa?
Ciekawe czy on faktycznie ma ta schizofrenie czy to jednak wyzszy poziom trollowania.
Gdzieś chyba czytałem jak jego ojciec coś o tym pisał. Wiadomo choroba nie wybiera, sam żyje z autystą, ale czy tak jest? Widząc pod każdym komentarzem obojętnie czy to Lecha czy też nie to pierdo lamento wydaje mi się, że wstawia to smutny troll, dla którego ten śmieszny portal jest całym życiem
Tematyka społeczna jest zawsze godna poruszania. Jako Sebastiany z produkcji macie po prostu wąskie horyzonty poznawcze.
Twój tata wie, że leki odstawiłeś?
Pierdze
I na taką tematykę jest miejsce synu ciecia ale na pewno nie pod artykułem o meczu piłki nożnej
Pomocy, zarabiam 15k netto, pomocy, ja już kruwa nie mogę, ratunku pomocy kutwa
Tadek To nie ta sprawa
Kurwa weź se barana w ścianę pierdolnij. Bo nie wierzę, że w pokoju bez klamek by ci dali dostęp do internetu..
Jest! Jest! Moja ulubiona zabawka na pół godziny między północą, a w pół do pierwszej. Graj brzydki cyganie! Zabawiaj mnie! Wybrałem cię ponieważ mogłem. Ale przede wszystkim dlatego, że wszelkie dysfunkcje mózgu zawsze były dla mnie interesujące.
Kłamałem:)
Ale przecież wasze komentarze dokładnie są tym, co ten trol chce osiągnąć. I poniekąd potwierdzacie tylko jego wpisy. Jeśli kogokolwiek te posty potrafią rozsierdzić, to tylko pokazuje jak zakompleksionymi ludźmi jesteście. Mnie kompletnie wisi ten człowiek, nie reaguję na jego prowokacje. Ale widać duża ilość z was ma jednak kompleksy narodowościowe, stąd taki reakcje. Może i czasami leci typ po bandzie, ale to bardzo dobrze, bo największe zażenowanie wzbudzają we mnie jednak odpowiedzi ludzi, których jedynym osiągnięciem jest fakt przypadkowego urodzenia się w danym miejscu na świecie. To nie on, tylko wy powinniście się wstydzić, kompleksiarze, bo gdybyście nimi nie byli, to dawno już tego gościa by na tym portalu nie było.
Normalnie. Z wczorajszą jakością gry, Lech wygrałby z każdym rywalem w Polsce oprócz Rakowa. Z Legią i Widzewem zagrał wyraźnie gorzej, a ugrał 0:0 (dominując) i 2:0. Raków to silna ekipa, trener jest naprawdę świetnym taktykiem, Lech mając spiętrzenie meczów i kłopotów kadrowo-kondycyjnych i tak wyglądał na ich tle lepiej niż się wszyscy spodziewali.
Czyli tak jak napisałem, grali jak nigdy przegrali jak zawsze
Albo nowy mistrz albo selekcjoner. Oba równie możliwe i oba wykluczające się nawzajem.
wbrew pozorom jako tako to funkcjonowało, gdyby nie nieporadność kilku piłkarzy i fatalne straty (Szymczak przy 1 golu, Marchwinski przy 2) mogło to się nawet udać. Plus obnażenie braków Bednarka, który tylko potwierdził, że nie umie grać na przedpolu i jego atutem jest refleks i gra na linii. Oczywiście to klasyczne gdybanie, bo z przodu było jeszcze gorzej, poza jedną stuprocentową sytuacją Ishaka Lech nie wykreował zupełnie nic pod bramką Rakowa. Gdy jeszcze siły były to lechici biegali, ale ostatni kwadrans to już zdychanie i prośba o łagodny wymiar kary, fizycznie Raków Lecha zjadł i wysrał. Można szukać częściowego usprawiedliwienia w maratonie meczowym (Kallstrem dosłownie słaniał się na nogach pod koniec), ale przecież Raków obija w podobny sposób Lecha od kilku sezonów, nawet w mistrzowskim i bez pucharów.
W sedno, niestety
Ishak w 1 połowie wykorzystuje sam na sam i cały tekst można wyrzucić do kosza.
nie sądzę, oczywiście to znowu „gdyby”, ale Lech jakiś cudem wyrównał i co? I nic, Raków ich puknął jak chciał wciskając gaz na ostatnie 20 minut. Więc nie wiem co by gol Ishaka zmienił, gdy do grania było jeszcze ponad godzinę? Problem jest głębszy, go kolejne wypierdole w takim samym stylu to nie przypadek
Po 1. Co by zmienił gol Ishaka? To, że Raków, jak każda polska drużyna, włącznie z Lechem, nie umie odwracać wyników. W tym sezonie gdy Raków pierwszy tracił bramkę, to nigdy nie udało mu się nawet zremisować.
Po 2. To nie Raków wrzucił gaz, tylko van den Brom zaciągnął hamulec, wpuszczając Marchwinskiego i Velde, gdy Lech się rozkręcał, ciezko wygrac z Rakowem grajac w 9.
Po 3. „Puknął jak chciał” strzelając bramkę w 93 minucie. Jasne. Taki właśnie mieli plan w Częstochowie.
Problem jest na pewno głębszy, ale ten tekst go nie wyjaśnia, bo problem w każdym meczu problem jest inny.
Tym razem m.in. fatalne zmiany, wyliczanka jest długa: Kvekve dużo za późno, Marchwiński bezużyteczny z przodu, a z tyłu 2 głupie faule, jeden prawie bramka (reka Piaseckiego), drugi wylądował już w siatce, zdjęcie Dagerstala którego zabrakło przy obu w/w wolnych, bezproduktywny Velde i wprowadzenie Sobiecha(???) o którym wiadomo że z 5m nie potrafi do bramki trafić.
Dziwaczny pomysł posadzenia na ławce Joela Pereiry na cały mecz z głównym pretendentem do tytułu.
Brakowało tylko wstawienia Rudki na bramkę, żeby Lechowi już trzeci front zawalił jakimś babolem..
odstaw proszki lub bierz połowę – 1) Raków na półmetku prawie sezonu ma raptem dwie porażki w lidze (Górnik 0:1 i mająca dzień konia Cracovia 0:3), więc nie pierdol o jakimś odwracaniu wyniku, Raków niestety zdmuchuje z boisk większość zespołów 2)co do zmian można dyskutować (ale poza 15-20 minutami, gdy Raków na własnych warunkach się wycofał mając 1:0 nie można mówić, że Lech się rozkręcał – gol Skórasia to raczej wypadek przy pracy niż efekt koronkowej akcji i rozkręcania się Lecha – zaraz potem była obrona 1:1 rozpaczliwa – poprzeczka Kuna i pudło Piaseckiego w dobitce, nieuznany gol po ręce i finalny babol Marchewy, wolny i wiadomo co) 3)przy czolganiu się w ostatnich 15 minutach gol był kwestią czasu (czytaj powyżej – te sytuacje Raków stworzył w kilkanaście minut). Można się łudzić, bo owszem może udałoby się dociągnąć te 1:1, ale co to zmienia? 10 oczek zamiast 13? Cztery porażki zamiast pięciu Rakowa w pozostałych meczach, przy założeniu, że Lech wygra wszystko? Science fiction i pierdolenie, że Lech jest w grze o tytuł to zaklinanie rzeczywistosci. Pozostaje gonić pozycje 2-3 (to realne, pod warunkiem ugrania minimum 4 oczek do konca jesieni).
Czyli po golu Ishaka sędzia zakończyłby mecz?
I co? Myślisz że Raków by nam nie wtlukł 2 goli potem??
Raków wygrał bo:
1. Grał lepiej w piłkę,
2. Na ławce trenerskiej ma Dowódcę, który nie wyeliminował się z kluczowego pojedynku debilnym zachowaniem,
3. Drużyna była budowana przez 7 lat, bez żadnej presji i w takich meczach to wychodzi,
4. Od piłkarzy Rakowa biła pewność siebie, natomiast Lech może łącznie przez 5 minut wyglądał jak Mistrz Polski, który gra u siebie mecz o zdefiniowanie celów na ten sezon (czytaj – zesrali się w gacie),
5. W składzie Lecha pojawił się zawodnik, o którym Rząsa po meczu powiedział, że potrzebuje pół roku, aby chociaż dwa razy kopnąć w piłkę z korzyścią dla zespołu,
6. Zawodnicy Lecha grali ze świadomością, że porażka, to wiadro pomyj na głowę od swoich kibiców,
7. Doliczone czasy gry można już śmiało nazwać klątwą Lecha – nie wiem kto nań je rzucił.
Piszesz jakby Raków zdominował Lecha w stylu Karabachu latem, a zupełnie tak nie było. Przewaga RCZ zarysowała się tak naprawdę od 60-65. minuty, to na nie pewno nie jest 'zesranie się w gacie’.
Z tą definicją celów na sezon to też dziennikarski bait na całego – nie jesteśmy nawet na półmetku rozgrywek, ogłaszanie końca walki Lecha o MP to dość dziwaczny żart. Zwłaszcza że Raków w większości swoich meczów wygląda mniej solidnie niż wczoraj.
„Raków przygotowywał się do tego meczu 6 lat, Lech kilka godzin” Złote myśli Smyka. Ale uplastycznił.
To debil jest bez szkoły
Kurwa już nie wiemy gdzie mamy dzwonić żeby ten Raków ojebać
Jedyny ratunek w Czesławie.
Nigdzie. W zeszłym sezonie przegraliśmy 2 razy + 1 remis, a i tak na końcu byliśmy wygranymi sezonu. Jeden mecz na tle całego roku nic nie znaczy.
Mistrz Polski wypisał się w październiku z walki o trofea. Duże osiągnięcie. 5 przegranych u siebie. Jeden napastnik, jeden skrzydłowy, pół bramkarza i brak dziesiątki w przyzwoitej formie. (Marchewa, Amaral i Sousa – żaden aktualnie nie nadaje się do grania) Velde, Gio, Balua natychmiast odsunąć od drużyny, ale broń Boże nie do rezerw, bo jak nic spuszczą ich do 3 ligi. Na wiosnę walka o puchar wielkopolski, która nikogo nie interesuje. Pusty stadion. Komitet transferowy może udać się na sen zimowy, a wiosną wrócić do rozmów z klubem Helika lub kogoś podobnego, kto nie ma zamiaru tu przyjść, ale będzie alibi, że na poważne transfery nie było czasu. No nie, przepraszam, sprowadzili Rudko, Żukowskiego i Gio (jak skiksował to nawet strzelił gola), a więc wszystko w porządku. Ostatni udany transfer skrzydłowego to 2012 i Gergo Lovrencic. Nie szkodzi. Karawana jedzie dalej.
Wyjaśnienie jest banalnie proste. zachodnio-germański podczłowieczy gen klęski jest wiecznie żywy. Dziękuję, dobranoc
Sprawa jest prosta – z jednej strony profesjonalisci ktorzy maja swiadomosc swoich mozliwosci i je bezlitosnie wykorzystuja juz ktorys tam mecz z rzedu, z drugiej – romantyczni donkiszoci, jezdzcy bez glowy, ktorzy licza na nute szalenstwa. cos jak Rosja i Polska u schylku XVIIIw. tylko Lech mocniejszy, niz Polska wtedy. Efekt oplakany.
Raków zakończy sezon z podwójną koroną w gablocie. Drugie miejsce dowiezie Legia. O trzecie będzie walka do końca pomiędzy Lechem i Widzewem. I to będą nasi reprezentanci w przyszłym sezonie w pucharach.
Zagramy jak Raków będziemy jak Raków,kupimy licencję Amiki,będziemy dalej jak Lech ,weźmiemy od PZPN mistrza, będziemy mieli jednego majstra więcej .Jakie to poznańskie. Zero honoru.i ambicji.