Reklama

Nie odczarowywać bojów z Austrią Wiedeń

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

27 października 2022, 11:41 • 3 min czytania 31 komentarzy

Pucharowe boje Lecha Poznań z Austrią Wiedeń mają w sobie wszystko, żeby zapisać się złotymi zgłoskami w historii nadwiślańskiej piłki klubowej. Pokręcicie głowami: przesadzacie. Skrzywicie się: niepotrzebny patos. Cóż, może to oznaka naszego wyposzczenia, ale jeśli polski klub regularnie leje zasłużoną austriacką organizację i ma poważne szanse na zapewnienie sobie tym samym dalszego ciągu przygody w europejskich pucharach, to wiedz, że coś się dzieje i nawet nie próbuj z tym polemizować. 

Nie odczarowywać bojów z Austrią Wiedeń

Sprawa jest prosta. Jeśli Lech wygra z Austrią, znajdzie się cholernie blisko fazy pucharowej Ligi Konferencji. Ba, istnieje duże prawdopodobieństwo, że po prostu – bez żadnego „cholernie blisko” – zapewni sobie europucharową wiosnę. Niby nie wszystko zależy od mistrza Polski, bo równocześnie Hapoel Beer Szewa mierzyć się będzie z Villarrealem, który z jednej strony jest już pewny awansu, ale też z drugiej mańki świeżutko po zmianie trenera, więc – bla, bla, bla – nie powinno w hiszpańskich szeregach zabraknąć motywacji, żeby nie przegrać z wyraźnie słabszym rywalem. Krótka piłka: Lech zwycięży, Hapoel dostanie w beret – scenariusz na wyciągnięcie ręki, żadne science-fiction, bierzemy w ciemno, raj na ziemi. Tym bardziej, że wszelkie inne układy i konstelacje brzmią mniej atrakcyjne, więc tego się trzymajmy, po co zapeszać?

Magia meczów z Austrią Wiedeń

Pucharowe boje Lecha Poznań z Austrią Wiedeń urastają do rangi meczów kultowych. Głównie za sprawą pewnego październikowego wieczoru w Pucharze UEFA. Hernan Rengifo na 1:0. Milenko Acimović na 1:1. Sławomir Peszko na 2:1. Robert Lewandowski na 3:1. Matthias Hattenberger na 3:2. Sama końcówka, na chwilę, na stan obecny do następnej rundy przechodzi Austria. Ostatnia minuta meczu, Peszko wrzuca, zamieszanie, piłkę trąca Arboleda, Murawski wali po ziemi sprzed pola karnego…

4:2!

Dreszczowiec.

Reklama

Thriller.

Rollercoaster.

Lubimy do tego wracać. Sympatyczne momenty rodzimego futbolu ze wciąż trwającej ery, w czasie której wszelkie zwycięstwa na scenie międzynarodowej bierze się niemal w ciemno. Ostatni mecz Lecha z Austrią był już inny. Kolejorz wygrał w podobnym wymiarze, 4:1, też się działo, bo choćby Filip Bednarek obronił karnego Manfreda Fischera, ale serca nie palpitowały, sportowy zawał się nie zbliżał. Na stadionie przy Bułgarskiej wygrała drużyna zdecydowanie lepsza. Koniec i kropka.

Lech jest faworytem

Lech jest faworytem. I to zdecydowanym. Widzieliśmy, jak partaczyć potrafi defensywa Austrii, jak wolni są stoperzy tego zespołu, co jest dość istotne i straceńcze, gdy trener Manfred Schmid każe ustawiać obronę wysoko. Mistrz Polski bywa ostatnio pragmatyczny, nie strzela dużo goli, tylko raz w ostatnich ośmiu meczach wbił rywalom więcej niż jedną bramkę, ale nie znaczy to, że nie ma kim straszyć z przodu, bo jest wprost przeciwnie.

Prawda jest taka, że z tą Austrią Wiedeń trzeba wygrać. Austrią, która ostatnie mistrzostwo kraju zdobyła w 2013 roku. Austrią, która nie potrafi nawiązać równorzędnej walki nie tylko z Red Bullem Salzburg, ale też z Rapidem Wiedeń czy LASK-iem, a coraz częściej nawet z Wolfsbergerem czy Sturmem Graz. Austrią, która rokrocznie zbiera cięgi w europejskich pucharach. Austrią, która już nie dostarcza gwiazdeczek reprezentacji. Austrią, która traci sponsorów. Austrią, która boryka się sześćdziesięciomilionowym zadłużeniem. Austrią, która nagminnie ma problem z uzyskaniem licencji na grę w Bundeslidze. Austrią, która do nowego sezonu ligowego przystępowała z trzema ujemnymi punktami.

Reklama

Lech nie ma takich problemów.

Lech znajduje się w zupełnie innym momencie historii.

Lepszym, ciekawszym, bardziej obiecującym.

Wypadałoby więc trochę jeszcze tę cierpiącą i skręcającą się z bólu Austrię pomęczyć i zapewnić sobie awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji. Bo tego właśnie potrzebuje piłkarska Polska.

Czytaj więcej o Lechu Poznań:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

31 komentarzy

Loading...