W miniony weekend LOTTO 3×3 Team rozegrał ostatnie w tym sezonie zawody rangi Challenger. To dobra pora na analizy i podsumowania występów Polaków. Przyjrzyjmy się zatem temu, jak nasz zespół zastąpił zawodnika, który jeszcze niedawno był najbardziej wyróżniającym się graczem basketu 3×3 w Polsce. Czyli Michaela Hicksa.
W 2019 roku nikt nie wyobrażał sobie polskiego zespołu bez naturalizowanego Amerykanina. Hicks – choć nie dało się też nie docenić Przemka Zamojskiego – pełnił rolę lidera zespołu. Oddawał najwięcej rzutów, zdobywał najwięcej punktów, miał momenty, w których błyszczał też w kreacji gry. No i przede wszystkim: w końcówkach spotkań to zawsze w jego rękach lądowała piłka. „Money in the bank” był specjalistą od zamykania meczów.
Świadkami tego byliśmy choćby podczas pamiętnych mistrzostw świata w 2019 roku, kiedy Hicks, będąc faulowanym i opadając na parkiet, trafił rzut za dwa, który dał Polakom zwycięstwo nad Serbami. A w konsekwencji brązowy medal tamtego turnieju. Co tu dużo gadać – w tamtym momencie nikt nie wyobrażał sobie naszej drużyny bez tego koszykarza.
Magia prysła jednak w roku olimpijskim. Hicks podczas najważniejszych zawodów czterolecia nie był sobą. O ile przeszłości błyszczał skutecznością właśnie w najważniejszych fragmentach spotkań, o tyle w Tokio pudłował rzut za rzutem, kiedy na tablicy wyników pozostawało niewiele czasu. Grał też bardzo indywidualnie, co oczywiście było dla niego charakterystyczne. Kiedy jednak popisy Hicksa w grze jeden na jednego przestały przynosić punkty, jego styl gry szczególnie rzucał się w oczy i zmuszał do krytyki.
Partnerem tytularnym polskiej koszykówki 3×3 jest Totalizator Sportowy
Trener Biało-Czerwonych, Piotr Renkiel, nie zamierzał kontynuować współpracy z Hicksem. Po igrzyskach Michael powołania do kadry już nie dostał, przestał także występować w światowych turniejach z LOTTO 3×3 Team. To jednak początkowo na postawę polskiej ekipy wpłynęło naprawdę pozytywnie.
Zamoj w roli lidera
Po „odejściu” Hicksa naturalnie rolę lidera zespołu w ataku przejął Przemek Zamojski. Ten zawodnik, który w przeszłości osiągał znakomite wyniki w tradycyjnej koszykówce (grał w reprezentacji, zdobył dziesięć mistrzostw Polski), wokalną jedynką w zespole był już wcześniej. Ale jednak to nie on oddawał najważniejsze rzuty. To miało się zmienić, i zmieniło. Podczas – mających miejsce już po igrzyskach – mistrzostw Europy w 2021 roku Zamojski grał jak natchniony i poprowadził kadrę do brązowego medalu.
Wówczas – obok właśnie „Zamoja”, Pawła Pawłowskiego i Szymona Rducha – w polskim zespole oglądaliśmy Łukasza Diduszko. To ten zawodnik został „naznaczony” jako następca Hicksa. Choć następca to może niewłaściwe słowo – bo w drużynie pełnił jednak rolę zadaniową. – Miał początkowo problem z przestawieniem się z tradycyjnej koszykówki, ale w końcu to zrobił. Bo 3×3 mu się bardzo podobało. On jest dosyć dobrym obrońcą, świetnie zbiera piłki. Ma nietypowy rzut, ale potrafi zdobywać punkty z dystansu. Ma też odpowiedni wzrost do koszykówki 3×3, bo najlepiej mierzyć pomiędzy 1.90 m a 2 metrami – opowiadał nam o nim Mirosław Noculak, były trener kadry 3×3.
Z czasem Diduszko podjął też ważną decyzję, kończąc karierę zawodnika w koszykówce 5×5. W lipcu opuścił swój ostatni klub, 1. ligowy GKS Tychy. Poszedł tym samym w ślady Zamojskiego, Rducha i Pawłowskiego, którzy również w pełni poświęcili się basketowi 3×3. Pozwoliło im na to choćby wsparcie Totalizatora Sportowego, który na początku 2022 roku nawiązał współpracę z polską drużyną.
W każdym razie: Diduszko zadomowił się w LOTTO 3×3 Team na dłużej, a Zamojski niezmiennie błyszczał. Według wielu był jednym z czołowych koszykarzy 3×3 na świecie. Doceniał go także Mirosław Noculak: – W mojej opinii jest najlepszym zawodnikiem 3×3 na świecie, jeśli akurat nie gra Robbie Hummel, czyli amerykański koszykarz, który ma za sobą przeszłość w NBA. Obecnie jednak jest komentatorem w ESPN, więc nie zawsze może jeździć po turniejach.
Wraz z upływem sezonu w polskiej drużynie 3×3 dochodziło jednak do roszad. Jeszcze na mistrzostwach świata (w których Polacy odpadli w ćwierćfinale) oglądaliśmy w akcji czwórkę Zamojski, Rduch, Diduszko, Pawłowski. Ale potem urazu doznał ostatni z nich. W ten sposób w zespole pojawił się Mateusz Bierwagen. To gracz, który z zawodnikami LOTTO 3×3 Team regularnie trenował już wcześniej, ale okoliczności pozwoliły mu wziąć udział w paru zawodach w drugiej części sezonu 2022, zaczynając od Challengera w Kanadzie.
Co można jeszcze powiedzieć o tym graczu? Ma bardzo dobre warunki fizyczne (196 cm wzrostu, mocna sylwetka), które potrafi wykorzystywać w obronie czy w przedostawaniu się pod kosz. To nie on jednak był częścią zespołu podczas wrześniowych mistrzostw Europy. Zamiast Bierwagena w zastępstwie Pawłowskiego pojawił się Krzysztof Sulima. Doświadczony gracz, świetnie radzący sobie też w tradycyjnym baskecie. I mający charakterystykę idealnego zadaniowca – bo skupiający się na obronie, zbiórkach i „czarnej robocie”.
Trener Renkiel zaskoczył wówczas też innym ruchem. Zamiast Łukasza Diduszko postawił na Marcela Ponitkę. Młodszego brata Mateusza, na co dzień grającego w mocnej lidze w Hiszpanii. Ale z drugiej strony – gracza stosunkowo nieogranego w tej bardziej ulicznej odmianie basketu.
Jak to będzie wyglądać na dłuższą metę?
Nie tylko Zamojski, Rduch i Pawłowski, ale też Bierwagen, Diduszko, Sulima i Ponitka. Takich zawodników zobaczyliśmy zatem w składzie LOTTO 3×3 Team w sezonie 2022. Możemy zatem odnieść wrażenie, że nie wyłonił się jeszcze jeden gracz, który na sto procent przejmie miejsce w drużynie Michaela Hicksa. Mimo tego, że oczywiście Diduszko ze wspomnianej czwórki grał zdecydowanie najwięcej. Brak wyjazdu na ME pokazał jednak, że trener Renkiel jest otwarty na inne rozwiązania.
Ostatnie gorsze turnieje Challenger w wykonaniu LOTTO 3×3 Team sprawiły, że Polaków nie zobaczymy w 2022 roku już wiele razy na parkiecie. Nasi koszykarze mają jeszcze zaplanowany występ w imprezie rangi SuperQuest na początku listopada w Arabii Saudyjskiej.
Można odnieść wrażenie, że w składzie po raz kolejny zobaczymy Bierwagena, który w październiku był z drużyną już w Sacheon oraz Tainan City (Pawłowski wrócił do zdrowia, Diduszko pozostaje poza drużyną). Co jednak przyniesie przyszłość? Na pewno Piotr Renkiel będzie miał w czym wybierać, ma szeroką pulę zawodników, szczególnie pamiętając o tym, że koszykarze U-23 zdobyli niedawno MŚ. Celem jest zbudowanie drużyny, która będzie regularnie przywoziła podium ważnych imprez. A w ostatnich miesiącach wychodziło to średnio.
Fot. Newspix.pl