Reklama

Max Verstappen po raz trzynasty. Holender wyrównał rekord F1

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

24 października 2022, 01:08 • 4 min czytania 7 komentarzy

Rywalizację kierowców Formuły 1 w Teksasie z bliska (bo w jednym z boksów) obserwował Brad Pitt, który przygotowuje się do roli w filmie traktującym o świecie najsłynniejszej serii wyścigowej. I na pewno nie był rozczarowany, bo choć sezon 2022 w pewnym stopniu został już rozstrzygnięty (znamy mistrza świata), dzisiejsze Grand Prix dostarczyło sporo emocji. Pod jego koniec – jak za dobrych, „starych” czasów – byliśmy świadkami pojedynku Maxa Verstappena i Lewisa Hamiltona. Obaj ścigali… rekord Michaela Schumachera.

Max Verstappen po raz trzynasty. Holender wyrównał rekord F1

Ostatecznie górą z tej walki wyszedł Holender. I dorównał legendarnemu Niemcowi (a także Sebastianowi Vettelowi) w liczbie wygranych wyścigów w trakcie jednego sezonu F1. Po dzisiejszej rywalizacji ma ich trzynaście. A co dokładnie stracił Hamilton, który w końcówce Grand Prix miał zwyczajnie wolniejszy bolid od Maxa? On mógł odnieść zwycięstwo w szesnastym sezonie F1 z rzędu (w piętnastu z rzędu wygrywał tylko on i Michael).

Tak więc – to były główne historie ścigania w USA. Ale na teksańskim torze działo się dziś znacznie więcej.

Pechowi Hiszpanie

Wystarczy wspomnieć o początku wyścigu. Carlos Sainz miał naprawdę udaną sobotę – wygrał kwalifikacje, wywalczył pole position. Mógł myśleć o tym, że kolejnego dnia powalczy o drugie w tym sezonie zwycięstwo. Ale jego nadzieje prysły dziś naprawdę szybko. Wszystko przez kolizję, tuż po starcie, która miała miejsce z winy George’a Russella. Kierowca Mercedesa otrzymał potem karę pięciu sekund (choć według nas zasłużył na więcej, trudno było uwierzyć w jego linię obrony – mówił, że Sainz „wyjechał przed niego”).

Tak więc – Sainz szybko znalazł się poza wyścigiem. Z czasem dołączył do niego Valtteri Bottas z Alfa Romeo F1 Team ORLEN. Fin wypadł na pobocze, a jego pojazd doznał uszkodzeń, który nie pozwoliły mu kontynuować ścigania. Co ciekawe, to wydarzenie pomogło Charlesowi Leclerowi. Za sprawą zarządzonej neutralizacji mógł skorzystać z „darmowego” pit-stopu (był to jego pierwszy w wyścigu). A potem zaczął szybko wspinać się w klasyfikacji i walczyć o podium (kiedy na początku rywalizacji znajdował się pod koniec pierwszej dziesiątki).

Reklama

Orlen baner

Nie musieliśmy długo czekać, aż na torze po raz kolejny pojawił się samochód bezpieczeństwa. Tym razem za sprawą niebezpiecznego wypadku, w którym wzięli udział Fernando Alonso oraz Lance Stroll. Kierowcom na szczęście nic się nie stało. Ale drugi z nich Grand Prix dokończyć nie mógł.

Rzadka wpadka Red Bulla

Przez długi czas w Grand Prix USA nie zmieniało się jedno – na prowadzeniu, po wypadnięciu z gry Sainza, znajdował się Max Verstappen. Z racji, że w tym sezonie oglądamy totalną dominację już dwukrotnego mistrza świata, nie spodziewaliśmy się, że ktoś mu zagrozi. Ale wtedy Holendrowi… przeszkodzili jego mechanicy. Pit-stop, na który zjechał, potrwał aż jedenaście sekund. Czyli wiele za dużo. Po powrocie na tor Verstappen przegrywał z Hamiltonem oraz Leclerkiem.

To wywołało nadzieję w szeregach kibiców utytułowanego Brytyjczyka. Hamilton utrzymywał prowadzenie, a do końca wyścigu pozostawało tylko kilka okrążeń. Verstappen jednak konsekwentnie odrabiał stratę. Tracił do Hamiltona tylko dwie sekundy. Potem półtorej. Aż dosłownie „siedział mu na ogonie”. No i cóż, na 50. okrążeniu nie dał szans swojemu wielkiemu rywalowi. Tempo bolidu Red Bulla było po prostu miażdżące dla kierowcy Mercedesa. Nie miał szans się obronić.

W ten sposób Max Verstappen sięgnął po trzynaste zwycięstwo w sezonie Formuły 1, tak jak w 2004 roku Schumacher i w 2013 roku Vettel. Ale z racji, że do końca tegorocznej rywalizacji pozostały jeszcze trzy Grand Prix (Meksyk, Brazylia, Abu Zabi), powinien tę dwójkę wyprzedzić. I w pojedynkę dzierżyć jeden z najbardziej prestiżowych rekordów w Formule 1.

Reklama

Wracając jeszcze do Grand Prix USA – warto docenić kolejny dobry wyścig Sebastiana Vettela, który w świetnym stylu żegna się z kibicami (dzisiaj był ósmy, po sezonie zakończy karierę). A także innych kierowców, którzy wywalczyli dziś podium. Charles Leclerc zajął trzecie miejsce i wyprzedził w generalce Sergio Pereza. A Hamilton dzięki dzisiejszemu podium wciąż ma szansę nawet na TOP4 w klasyfikacji na koniec sezonu.

Ale ostatnie miesiące należą oczywiście do Maxa Verstappena. Holender jest już mistrzem świata, a teraz tylko potwierdza swoją klasę.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Formuła 1

Komentarze

7 komentarzy

Loading...