Stal Mielec po raz pierwszy w tym sezonie nie wygrała meczu, w którym objęła prowadzenie, choć zabrakło jej naprawdę niewiele. Trzeba jednak przyznać, że Wisła Płock wyrównała w pełni zasłużenie, a gdyby nie Bartosz Mrozek, pewnie wywiozłaby komplet punktów, mimo że Pavol Stano przesadził z eksperymentami w składzie.
Jeżeli nie ma tu żadnego drugiego dna, to słowacki szkoleniowiec naprawdę mocno zamieszał, tłumacząc się potrzebą rotacji i dawania szans innym piłkarzom. W wyjściowej jedenastce zadebiutowali Igor Drapiński i Miroslav Gono, na ławce usiedli Davo i Jakub Rzeźniczak, a zupełnie poza kadrą znaleźli się Damian Rasak i Marko Kolar. Z kolei Anton Krywociuk wystąpił na prawej obronie, co być może wcześniej w karierze mu się nie zdarzyło.
Stal Mielec – Wisła Płock 1:1. Mrozek trzymał gospodarzy przy życiu
O ile zmiany w szeregach “Nafciarzy” były głównie pomysłem trenera, o tyle Adam Majewski nie miał wyjścia i musiał kombinować. Nie mogli zagrać Mateusz Matras i Arkadiusz Kasperkiewicz, więc konieczna była przebudowa defensywy. Stanęło na tym, że na pozycję stopera cofnięty został Piotr Wlazło (co nie jest dla niego nowością), a środek pola wypełnili Maciej Wolski i Paweł Żyra.
Dość długo pomysły Majewskiego zdawały egzamin. Stal nic sobie nie robiła z osłabień i rozgrywała mecz na swoich warunkach. Wisła chwilami mogła dłużej rozgrywać, ale koniec końców było to walenie głową w mur. Wyjątek przed przerwą stanowił moment, w którym Żyra stracił piłkę, a Furman prostopadłym podaniem uruchomił Mateusza Lewandowskiego, który jednak przegrał pojedynek z Mrozkiem.
Bramkarz Stali w końcówce zaliczył jeszcze dwie ratunkowe interwencje. W obu przypadkach zatrzymywał Damiana Warchoła – najpierw odbijając nogą jego mocny strzał, a później jakimś cudem zatrzymując uderzenie z najbliższej odległości (kolejne błyskotliwe dogranie Furmana). Dopiero w doliczonym czasie Mrozek nic nie mógł zrobić po pięknej główce Warchoła, któremu dośrodkował inny rezerwowy – Łukasz Sekulski. Sprawę pokpił Krystian Getinger, który dwukrotnie mógł tę akcję przerwać i tego nie zrobił.
Furman grał dobrze i… sprokurował karnego
Stano zapewne szybko poczuł, że jego pomysł na wyjściowy skład nie wypalił, ale na zmiany poczekał do 54. minuty, gdy od razu wpuścił trzech zawodników. I od tej pory “Nafciarze” zaczęli się prezentować znacznie lepiej. Stal natomiast najwyraźniej opadała z sił i przestała kontrolować boiskowe wydarzenia. Do pewnego momentu wyjątkowo osamotniony Said Hamulić starał się nękać obrońców, chwilami przetrzymywał piłkę i raz nawet oddał strzał głową, który sprawił nieco kłopotów Krzysztofowi Kamińskiemu. Gdy jednak Hamulić zszedł, gospodarze nie potrafili już oddalić gry od swojego pola karnego. Słabo w tym względzie wypadli rezerwowi, zwłaszcza Mikołaj Lebedyński.
Stal objęła prowadzenie po rzucie karnym wykonanym przez Wlazłę. Sędzia po analizie VAR przyznał go za kopnięcie w nogę Flisa przez Furmana. Sytuacyjny faul, pomocnik gości szybko cofnął nogę, ale decyzja inna być nie mogła. Mimo sprokurowania jedenastki Furman należał do najlepszych w swoim zespole. Gdyby Lewandowski i Warchoł byli skuteczniejsi, miałby na koncie dwie asysty. Do tego potrafił groźnie uderzyć z dystansu i przytomnie rozciągać grę.
Mielczanie mogli więcej wycisnąć z pierwszej połowy. Na samym początku Kamiński odbił mocny strzał Domańskiego, zaś tuż przed przerwą do większego wysiłku zmusił go aktywny Adam Ratajczyk, który uprzednio ograł dwóch rywali.
Koniec końców jednak ten remis to dla Stali dobry wynik. Wisła pewnie też nie będzie przesadnie narzekała. Obie ekipy nadal są bardzo wysoko w tabeli.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- 18 twarzy Kosty. Historia Runjaica w Pogoni
- Stratos Svarnas strzałem w dziesiątkę Rakowa. „Był bardzo blisko nas już zimą”
Fot. Newspix