Stal Mielec spróbuje znów poczarować, tym razem w starciu z Wisłą Płock. Kosta Runjaić postara się rozczytać i ograć swój były klub. Natomiast Raków Częstochowa powalczy o umocnienie się na fotelu lidera i pogrążenie Korony Kielce jeszcze głębiej w kryzysie. Co tu dużo mówić – zanosi się na naprawdę ciekawą sobotę z Ekstraklasą.
Stal Mielec – Wisła Płock. Kto wyhamuje?
Zmagania w Pucharze Polski sprawiły, że na głowy piłkarzy Stali Mielec i Wisły Płock spadł… no, może nie lodowaty, ale z pewnością dość chłodny prysznic. Ci pierwsi polegli w starciu z Piastem Gliwice, drudzy dostali pokonani przez Legię Warszawa. Co jednak nie zmienia faktu, że w Ekstraklasie zarówno mielczanie, jak i “Nafciarze” spisują się rewelacyjnie. Wprawdzie podopiecznym Adama Majewskiego przytrafiło się już w tym sezonie kilka dotkliwych klęsk, lecz trzy zwycięstwa z rzędu pozwoliły im wedrzeć się do ligowej czołówki, co stanowi niebagatelne osiągnięcie, biorąc pod uwagę ograniczone możliwości tego klubu. Wisła po nieco chudszym okresie także powróciła na właściwe tory dzięki zwycięstwom z Piastem i Legią oraz remisowi z Jagiellonią.
Kluczowym aspektem z perspektywy płocczan wydaje się powstrzymanie Saida Hamulicia, który w Ekstraklasie zdobył już siedem goli. Aczkolwiek trener Pavol Stano raczej nie chce się przeszkadzaniu w grze przeciwnikom. – W ostatnim okresie zespół Stali ma bardzo fajną dyspozycję i zbierają punkty. Są na górze w tabeli, także pewnie nie czeka nas nic lekkiego. Będziemy się starać zagrać swoje, my tak aż za dużo nie zmieniamy w tej swojej grze. Chcemy być aktywni, chcemy być na piłce, kreować sytuacje. Taka właśnie jest piłka, że musimy przeciwstawić się przeciwnikowi – stwierdził Stano.
Hamulić: – Nie doceniali mnie, a w Holandii byłem dziesięć razy lepszy od innych
Sytuacja mielczan staje się coraz bardziej komfortowa. Ich przewaga nad strefą spadkową już teraz wynosi dziesięć punktów. Jest wszakże mocno wątpliwie, by miało to uśpić czujność tego zespołu. – Jesteśmy po analizie przeciwnika. Wiemy doskonale, jak gra Wisła Płock – jest to trudny rywal, który jest w tym sezonie zespołem czołowym. Mamy plan, nawet nie do końca skomplikowany. Będzie bardzo ważna komunikacja między zawodnikami i mam nadzieję, że to wypali. Presja w piłce nożnej jest nieunikniona, ja akurat jestem spokojnym człowiekiem i nie mam z tym problemu. Na chłodno i analitycznie podchodzę do każdego spotkania. Im trudniejsza sytuacja, tym bardziej się mobilizuje. Tak będzie i teraz, mamy przygotowany plan i chcemy go zrealizować – zapowiedział Majewski.
Legia Warszawa – Pogoń Szczecin. Kto udowodni swoją klasę?
Raków Częstochowa? 0:4, potężne baty. Wisła Płock? Też w plecy, w tym przypadku 1:2. Lech Poznań? Bezbramkowy remis. Co tu dużo mówić – Legii Warszawa pod wodzą Kosty Runjaica nie wychodziły jak dotąd najlepiej ligowe mecze na szczycie. Naturalnie “Wojskowi” w sezonie 2022/23 pokonali już dwie ekipy z czołówki, udało im się bowiem zgarnąć komplet punktów w starciach ze Stalą Mielec oraz Widzewem Łódź, no ale akurat obecność tych dwóch drużyn w okolicach podium Ekstraklasy jest sporego kalibru niespodzianką, zatem to stołeczny zespół podchodził do spotkań ze Stalą i Widzewem jako zdecydowany faworyt.
Co tu dużo mówić, brakuje Legii jakiegoś przekonującego triumfu nad wysoko notowanym oponentem.
Ten problem dostrzegł Runjaic podczas konferencji prasowej. Z oczywistych względów konfrontacja z Pogonią Szczecin to dla trenera Legii mecz szczególny. – Jeśli chodzi o emocje, to nie miałem dużo czasu, aby się nimi zajmować – przyznał szkoleniowiec. – Teraz przechodzimy do sobotniej gry, która z jednego względu na pewno będzie wyjątkowa i specjalna – mamy szansę wygrać z drużyną zaliczającą się do czołówki. Do tej pory prezentowaliśmy się dobrze, poprawnie, ale brakowało zwycięstw w rywalizacjach z bezpośrednimi konkurentami. Chcielibyśmy to osiągnąć. […] Jako trener “Portowców”, mierzyłem się z Legią jedenastokrotnie. Pogoń to tak naprawdę ta sama drużyna, zaszło w niej mało zmian. Pozostały schematy takie, jakie pamiętam.
Coś w tym ostatnim spostrzeżeniu jest, ponieważ szczecinianie w sezonie 2022/23… także nie błyszczą w meczach z czołówką. Przegrali z Rakowem, zremisowali z Wisłą oraz Lechem, oberwali też od Stali. Kiepściutki bilans. Dzisiejsza konfrontacja stanowi zatem wymarzoną okazję nie tylko dla Runjaica, ale i dla Jensa Gustafssona, by udowodnić swoją klasę i przypomnieć konkurencji o swoich ambicjach. Tym bardziej że w ostatnich tygodniach “Portowcy” notowali rozczarowujące rezultaty – kilka remisów w Ekstraklasie, wspomniana porażka ze Stalą, do tego męczarnie w Pucharze Polski. Czas się obudzić.
Raków Częstochowa – Korona Kielce. Czy to jest ten moment?
Raków Częstochowa regularnie wygrywa. Raków Częstochowa nie traci goli. Wreszcie – Raków Częstochowa potrafi deklasować swoich przeciwników, tak jak w niedawnym starciu z Lechią Gdańsk, ale umie również wyszarpać zwycięstwo dzięki bramce w ostatnich sekundach, jak choćby ostatnio w Pucharze Polski. Wydaje się, że podopieczni Marka Papszuna mają obecnie w ręku wszelkie argumenty, by umocnić się na pierwszym miejscu w tabeli i uzyskać pełną kontrolę nad sytuacją w wyścigu o mistrzowski tytuł. To jest ten moment sezonu, gdy Rakowowi nie wolno się zachwiać. Przeciwnie – właśnie teraz należy naprężyć muskuły.
A warunki do utrzymania wysokiego tempa są wręcz wymarzone, skoro wicemistrzom kraju przyjdzie się zmierzyć z Koroną Kielce. Podsumowanie ostatnich tygodni w wykonaniu ekipy Leszka Ojrzyńskiego jest dość brutalne:
- 1:2 z Pogonią Szczecin
- 2:2 z Miedzią Legnica
- 1:2 z Górnikiem Zabrze
- 1:4 z Jagiellonią Białystok
- 1:1 z Zagłębiem Lubin
- 0:2 ze Stalą Mielec
- 0:1 z Górnikiem Łęczna w Pucharze Polski
Od czasu triumfu nad Radomiakiem kielczanie prezentują się albo słabo, albo beznadziejnie. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać. – Spodziewamy się twardej gry. Potrafimy dostosować się do każdego przeciwnika; czy bardziej technicznego, czy bardziej agresywnego, broniącego nisko lub wysoko. Drużyna jest już na takim poziomie – ocenił bez fałszywej skromności Papszun. – Życie się szybko toczy. Dopiero co były emocje pucharowe, a teraz wracamy do rozgrywek ligowych. Z dobrą energią i atmosferą, bo wygraliśmy kolejny mecz. Chcemy tę passę kontynuować. Zwłaszcza że wrócili kolejni zawodnicy po kontuzjach.
Ojrzyński również starał się podczas konferencji prasowej przemawiać w optymistycznym tonie. Choć nie ma co ukrywać, że stołek pod nim staje się coraz gorętszy. – Musimy się pozbierać jako Korona. Nastawienie musi być pozytywne, bo jak tego nie robisz, nie nadajesz się do sportu. Trzeba walczyć o swoje i szukać niespodzianki. Sytuacja jest trudna, ale nie tragiczna. Ja w tej pracy jestem nie od dzisiaj. Przecież tu doświadczyłem zwolnienia po trzeciej kolejce, co jest chorym zjawiskiem. Teraz jesteśmy po trzynastu spotkaniach, jesteśmy w strefie spadkowej i zawsze trzeba spodziewać się wszystkiego. Nie można sobie jednak tym zaprzątać głowy, bo można zwariować. W dobie Internetu, domysłów może być bardzo dużo. Z krytyką trzeba się zmierzyć i robić swoje. Trzeba wierzyć w to co się robi i ja w to wierzę. W tej trudnej sytuacji na pewno nie podniosę rąk i nie będę chciał się poddać. Wręcz przeciwnie. Chcę z niej wyjść.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Bramka Pawłowskiego przyćmiła debiut Mokrego. Widzew z kompletem punktów
- Młodzieżowcy w Ekstraklasie: Zagłębie już ma spokój, Raków chyba pogodzony z karą
- Biegański: Nadal nie wiem, dlaczego trener Kaczmarek nie dał mi szansy
- Przyszły kapitan Legii. Historia Kacpra Tobiasza
fot. FotoPyk