Motor Lublin fatalnie zaczął sezon w II lidze i doszło w nim do zmiany trenera. Stery przejął Goncalo Feio, który do niedawna był asystentem Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa. Portugalczyk nie gryzie się w język na temat problemów swojego nowego pracodawcy.
Pod wodzą Feio Motor w trzech meczach zdobył pięć punktów i opuścił ostatnie miejsce w tabeli. Nadal jednak znajduje się w strefie spadkowej. Po spotkaniu z Radunią Stężyca młody szkoleniowiec został zapytany, co odpowiedziałby kibicowi chcącemu wiedzieć, dlaczego najbogatszy klub II ligi znajduje się w tak fatalnej sytuacji.
Feio poddał w wątpliwość postrzeganie Motoru jako drugoligowego krezusa. – Po pierwsze. Mówimy o najbogatszym klubie, ale nie wiem, czy gdybyśmy porównali wysokość kontraktów z innymi klubami, to faktycznie tak by wyszło. Po drugie. Klub sportowy musi mieć stabilizację. Motor Lublin był pewnym projektem w poprzednim sezonie, który dostał się do baraży o I ligę, ale w nich odpadł. Latem właściwie rozpoczęto zupełnie nowy projekt. Lepiej, gorzej… Nie wiem, co mieli na myśli ludzie przede mną, nie mogę się za nich wypowiadać. Nie chcę ich krytykować. Może mieli pomysł, który po prostu nie wyszedł, przynajmniej pod kątem wyników – zaczął.
– Z tą drużyną i z prezesem Tomczykiem pracujemy od trzech tygodni nad tym, żeby zbudować nowy Motor. Nie tylko na boisku, ale również poza nim. Motor potrzebuje rozbudowy struktury klubu. W Motorze pracowały cztery osoby, które spędzały w klubie czas od rana do nocy, ale ot nie wystarczy. Jeżeli chcesz mieć mocną drużynę, musisz też mieć mocny klub. Nad tym pracy do zrobienia jest dużo więcej niż z samym zespołem. Powiedziałem kibicom, żeby uwierzyli w ten zespół. Dwóch ostatnich meczów nie wygraliśmy, jednak będąc z chłopakami na co dzień, widzę symptomy poprawy. Prędzej czy później zaczniemy wygrywać – dodał.
I zaczął wymieniać bardzo przyziemne niedostatki w zarządzaniu klubem. – Motor niewątpliwie ma bardzo mocne zaplecze kibicowskie, jest marką jak na tę ligę, ale to, co mówi się o klubie z punktu widzenia bogactwa, wysokości budżetu, to są legendy. Oczywiście jest tu człowiek gotowy wspierać klub, natomiast trzeba to robić. Żeby klub się rozwijał, należy rozbudować jego strukturę. Co my zastaliśmy? 3-4 osoby oddające serce za klub, bez większego wsparcia. Pustynia. Nic. Okej, boiska treningowe mamy dobre, ale wsparcie drużyny w sprzęcie do treningu, rzeczach do regeneracji, praniu… Gdybyśmy nie mieli kierownika mega zaangażowanego, który siedem dni w tygodniu na okrągło pracuje, to mielibyśmy problem z praniem strojów. Kibice muszą to wiedzieć. Nie wiem, czy o tym wiedzieli, czy pan Jakubas wiedział, ale w tym klubie zastaliśmy spaloną ziemię, jak to prezes określił na konferencji. I tyle. Minęły trzy tygodnie, wiele rzeczy udało się wywalczyć, lecz nadal daleka droga przed nami – grzmiał Feio.
WIĘCEJ O MOTORZE LUBLIN:
- Dlaczego Motor Lublin wciąż tkwi w II lidze?
- Saganowski: „No limits” to bajka. W Motorze Lublin nie było różowo [WYWIAD]
Fot. Newspix