Gdyby zorganizować mistrzostwa świata w losowaniu, mielibyśmy duże szanse na medal. W ostatnim czasie szczęście naprawdę nam dopisuje, zaczęło się to chyba przy okazji Euro 2012, od tego momentu kulki nam raczej sprzyjają (inna sprawa, jak potrafimy to wykorzystać). Dzisiaj też wierzyliśmy, że będzie dla nas miło, ale żeby aż tak?! Napiszmy to jasno: brak awansu będzie kompromitacją. Musimy jechać na Euro 2024.
Uniknęliśmy Francuzów, Anglików, Norwegów, Szwedów czy Serbów. Los nie chciał nam nawet dokuczyć Słowakami z piątego koszyka, żeby podkręcić emocje związane z zeszłorocznym Euro. Nie ma co prawda żadnych amatorów w stylu San Marino czy Gibraltaru, ale są ekipy bardzo przeciętne. Jest to więc grupa tak letnia, jaka tylko może być. Jeśli ktoś nie jest Polakiem i na nią patrzy, stwierdza: „rany, ale nuda” i omija szerokim łukiem. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, bo to najpewniej najsłabsze zestawienie w całych eliminacjach.
No to tak: z drugiego koszyka trafiliśmy na Czechów, z którymi mogliśmy się mierzyć całkiem niedawno – w finale baraży o mundial. Nasi sąsiedzi nie poradzili sobie jednak ze Szwedami, przegrywając 0:1 po dogrywce. No i generalnie ten rok mają słaby, gdyż wygrali zaledwie jeden mecz, ze Szwajcarią w Lidze Narodów. Natomiast przygoda w Dywizji A była dla nich niezwykle przykra, bo zdecydowanie odstawali od solidnej Szwajcarii i potentatów: Hiszpanii oraz Portugalii. Czesi zdobyli cztery punkty, spadli, do utrzymania brakowało im aż pięć oczek. Przepaść.
Nie jesteśmy więc specjalnie przerażeni, choć oczywiście trzeba pamiętać, że jeszcze na zeszłorocznym Euro to Czesi poradzili sobie lepiej niż my. Wyszli z grupy, potem pokonali Holendrów i ulegli dopiero rewelacyjnym Duńczykom. Nie ma ich więc co lekceważyć, absolutnie, ale żeby się bać, tak jak można było się bać Francuzów czy Anglików z tego samego koszyka? No nie.
Zawodników pokroju Schicka, Coufala, Soucka czy Baraka należy docenić, ale sami Czesi na pewno by przyznali, że to nie jest ich największa generacja. Dobrzy zawodnicy, natomiast przecież nie Baros z Nedvedem.
Koszyk trzeci to też sympatyczne losowanie, bo wpadła nam Albania. Tę ogrywał nawet Paulo Sousa, który miał wielki problem z wygrywaniem jakichkolwiek meczów, więc powinno być dobrze. A poważnie: u siebie zwyciężyliśmy wtedy 4:1, na wyjeździe 1:0, natomiast to drugie spotkanie podobało nam się bardziej. Kontrolowaliśmy mecz, nie dopuszczaliśmy rywali pod swoje pole karne i w końcu coś wcisnęliśmy. U siebie? Trochę gierka podwórkowa, kiedy wynik mógł pójść w każdą ze stron, ale zdecydował – oczywiście – Lewandowski.
No i znów: jeśli wtedy graliśmy na Narodowym źle i wygraliśmy tak wysoko, to czemu mielibyśmy się w ogóle martwić? A może Albańczycy urośli? Hm… W tym roku bez zwycięstwa, mimo że mierzyli się z Gruzją czy Estonią. A z kolei w okrojonej grupie LN nie spadli tylko dlatego, bo wiadomo kto i za co został wykluczony.
A dalej… Wyspy Owcze i Mołdawia. Pierwsi to drużyna z Dywizji C Ligi Narodów, która skończyła w tabeli za Luksemburgiem. Drudzy to z kolei ekipa z Dywizji D, która nie potrafiła awansować, przegrywając rywalizację gorszym bilansem z Łotwą. Z Łotwą! Tu nie ma co analizować, tu trzeba sięgnąć po 12 punktów i tyle.
Powtórzmy: jeśli nie wyjdziemy z tej grupy, będzie to największa kompromitacja od czasów… Cholera, może od kampanii Beenhakkera, który wyprzedził jedynie San Marino? Natomiast dobra, nie ma co zakładać takich scenariuszy – my z tej grupy wyjdziemy. Kwestia, czy z pierwszego, czy z drugiego miejsca. Jeśli mamy być poważni: musimy wyjść z pierwszego.
GRUPA E: Polska, Czechy, Albania, Wyspy Owcze, Mołdawia
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Reprezentacja Polski vs silniejsi rywale. Jest gorzej, niż myślałem || Roki wyjaśnia #72
- Analiza obrazu, polski „InStat”, sztuczna inteligencja szukająca juniorów. PZPN otwiera się na innowacje
- 10 szerszych wniosków po zgrupowaniu reprezentacji Polski
fot. FotoPyk