Reklama

Grać swoje i oglądać się na rywalki. Polki zaczynają walkę o ćwierćfinał MŚ

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

04 października 2022, 12:47 • 9 min czytania 3 komentarze

Dziś rusza druga faza siatkarskich mistrzostw świata kobiet. Szesnaście zespołów zostało równo rozdzielonych do grup E i F, a do ćwierćfinałów awansują cztery najlepsze z każdej z nich. Na wstępie tej rywalizacji, Polki w swojej grupie zajmują szóste miejsce. Jakie szanse na awans do najlepszej ósemki mają Biało-Czerwone? Które mecze okażą się kluczowe w wykonaniu naszych siatkarek? I dlaczego drużyna prowadzona przez Stafano Lavariniego musi liczyć na to, że faworytki w grupie F nie będą traciły punktów? O tym wszystkim dowiecie się z poniższego tekstu.

Grać swoje i oglądać się na rywalki. Polki zaczynają walkę o ćwierćfinał MŚ

JAK WYGLĄDA SYTUACJA W TABELI?

Podczas tegorocznych mistrzostw świata siatkarek Polki wykonały plan minimum, jakim było wyjście z pierwszej fazy grupowej. Sam ten wyczyn nie stanowił wielkiego problemu. Pech naszych siatkarek polegał na tym, że ich grupa okazała się najbardziej wyrównaną spośród wszystkich czterech. Dlatego, pomimo trzech wygranych i dziesięciu zdobytych punktów, Biało-Czerwone zajęły w tabeli dopiero czwarte miejsce. Czyli ostatnie, które było premiowane awansem.

Wobec takiego obrotu spraw, polskie siatkarki czeka niełatwe zadanie w następnej fazie grupowej. W niej drużyny zostały podzielone na dwie grupy – E oraz F. Każda z nich liczy po osiem zespołów, z których po cztery przechodzą do ćwierćfinałów turnieju. W grupie E sytuacja w walce o awans jest nieco bardziej klarowna. Niepokonane Włoszki mają na koncie 5 wygranych spotkań oraz 15 punktów. Zaraz za nimi znajdują się cztery reprezentacje z dwunastoma oczkami i czterema wygranymi na koncie. To – w kolejności w tabeli – Chiny, Belgia, Japonia oraz Brazylia. I zapewne pomiędzy tymi krajami rozstrzygną się losy pozostałych trzech miejsc dających awans do ćwierćfinałów.

W przypadku polskiej grupy F, sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana. Rzućmy okiem na tabelę.

Reklama

Zapewne co niektórzy z was mogą się w tym momencie zdziwić i zapytać, jak to możliwe, że posiadająca 10 punktów Tajlandia jest wyżej w tabeli, niż Dominikana, która ma 11 oczek? W tym miejscu po raz kolejny dochodzimy do regulaminowych wariacji siatkarskich w imprezach rangi mistrzowskiej.

Przypomnijmy, że punktacja w siatkówce wygląda następująco: za wygraną 3:0 lub 3:1 zespół dopisuje do tabeli 3 duże oczka. Zwycięstwo 3:2 daje 2 punkty, przegrana 2:3 – 1 punkt, a porażka 1:3 lub 0:3 nie zwiększa zdobyczy punktowej. Ale musicie wiedzieć, że o kolejności w tabeli decyduje najpierw liczba zwycięstw, a dopiero później liczba uzyskanych dużych punktów. I tak Dominikana, która trzykrotnie zwyciężyła za 3 punkty, ale też przegrała dwa razy po tie-breaku – czyli za 1 punkt – znajduje się za Tajlandią, która odniosła cztery zwycięstwa. Chociaż ten drugi zespół ma na koncie mniej punktów.

Jako ciekawostkę dodajmy, że organizatorzy nie wpadli na to, by w ćwierćfinale zestawić ze sobą drużyny z grup E oraz F. Tam pary wyglądają w ten sposób, że zwycięzca grupy E zagra z zespołem, który zajął w niej czwarte miejsce, zaś drugi zespół tej grupy powalczy o półfinał z trzecim. Analogicznie będzie to wyglądać wśród reprezentacji, które awansują z grupy F. Przez tę wspaniałą decyzję już na początku fazy pucharowej zobaczymy mecze, które będą powtórką starć z poprzednich etapów. Bardzo prawdopodobny jest scenariusz, w którym Serbia lub USA w ćwierćfinale ponownie spotkają się z Turcją. Chociaż za chwilę zagrają ze sobą w grupie F. Mało tego, Serbki i Amerykanki mogą trafić na siebie również w półfinale – a przecież obie ekipy zaczynały turniej w jednej grupie.

PIERWSZE MECZE GRUPY F? CHRZEST BOJOWY

W poprzedniej fazie grupowej większość kibiców i ekspertów zakładała, że w grupie B – czyli tej z Polską – podział ról będzie bardziej klarowny. Turcja, szósta reprezentacja w rankingu FIVB, miała lać kogo popadnie. W tym jedne z gospodyń turnieju, czyli Polki. Tymczasem okazało się, że nie taki diabeł straszny. Wprawdzie Turczynki pokonały Polskę, ale po tie-breaku i bardzo wyrównanym meczu. To było miłe zaskoczenie w porównaniu do poprzedniego starcia obu ekip w Neapolu. Tam, w ostatnim turnieju kontrolnym przed MŚ, Turcja wygrała 3:1, ale przewaga tej ekipy nad naszymi siatkarkami była znacząca. Dość powiedzieć, że podopieczne Stefano Lavariniego w pierwszym secie ugrały zaledwie dziesięć punktów.

Orlen baner

Reklama

Jednak po ogólnej postawie siatkarek z Turcji możemy stwierdzić, że to po prostu nie jest ich turniej. Podobnie jak Polska, Turczynkom dwa sety urwała też Dominikana. A Tajlandia z nimi sensacyjnie wygrała. Taka postawa faworytek spowodowała, że pozostałe trzy zespoły z grupy B po starciach z nimi dopisały sobie dość nieoczekiwane oczka.

Ma to swoje dobre i złe strony. W grupie F, Polska zagra z drużynami z grupy C, czyli kolejno Serbią, USA, Kanadą oraz Niemcami. Wyrównane wyniki w poprzedniej fazie grupowej sprawiły, że chociaż Polki weszły z czwartego miejsca, to i tak mają na koncie odpowiednio 2 i 3 punkty więcej od Kanady i Niemiec. Zatem nasze siatkarki znajdują się w korzystnym położeniu względem dwóch bezpośrednich rywalek do awansu. Jednak taki scenariusz ma też wadę. Siłą rzeczy Polska – poza własną dobrą grą – musi liczyć na potknięcia Turcji, Tajlandii i Dominikany. Awans naszych siatkarek zależy od gry przeciwniczek – i to tych, z którymi już mierzyliśmy się na tym turnieju. Nie jest to do końca komfortowa sytuacja.

Na samym początku Polska mierzy się z Serbią – to spotkanie odbędzie się dziś o godzinie 20:30. Serbki bronią tytułu mistrzyń świata i zakończyły zmagania w poprzedniej fazie z kompletem pięciu zwycięstw. Z kolei w środę nasze siatkarki podejmą reprezentację USA. Reprezentantki Stanów Zjednoczonych to mistrzynie olimpijskie, które przegrały w grupie C wyłącznie z Serbkami.

Śmiało możemy powiedzieć, że taki początek rywalizacji w grupie F będzie dla Polek prawdziwym chrztem bojowym. Serbia oraz USA to zdecydowanie lepsze ekipy. Wygrana Polski w jednym z tych spotkań byłaby ogromną niespodzianką. Wszak nasze reprezentantki ostatni raz pokonały Serbię 7 lat temu. Z kolei na zwycięstwo z Amerykankami czekamy aż od 2010 roku! Zakładanie że Polska drużyna, która cały czas ma status projektu w fazie budowy, przełamie się z tymi rywalkami, zakrawa o huraoptymizm. Tak naprawdę, już porażki za jeden punkt z oboma zespołami będą zadowalającymi wynikami.

DALEJ BĘDZIE ŁATWIEJ. W TEORII

Kolejne dwa mecze powinny – przynajmniej w teorii – stanowić dla Polek mniejsze wyzwanie. Kluczowe może okazać się trzecie spotkanie z Kanadą, która wcześniej zagra z Tajlandią oraz Turcją. Całkiem możliwe że reprezentantki Kanady będą grały z nami o wszystko. Jednak po dwóch prawdopodobnych porażkach, Polki również będą w takiej sytuacji. Z tym, że Kanada to zespół który po prostu pasuje reprezentacji Polski. W czerwcu tego roku Biało-Czerwone wygrały z zawodniczkami z Kraju Klonowego Liścia w Lidze Narodów – 3:1 w setach.

Zmagania w grupie F zakończymy grą z Niemkami, prowadzonymi przez dobrze nam znanego Vitala Heynena. Belgijski szkoleniowiec, który w 2018 roku poprowadził kadrę naszych siatkarzy do obrony tytułu mistrza świata, przekonuje się na własnej skórze o specyfice żeńskiej siatkówki względem męskiej odmiany tego sportu. Niemiecki związek zapewne liczył na to, że zatrudnienie tej klasy fachowca pozwoli nawiązać ich reprezentacji do sukcesów sprzed dekady, kiedy to żeńska drużyna naszych zachodnich sąsiadów była czołową ekipą Starego Kontynentu. Ale na razie to odległe plany.

Wprawdzie w Lidze Narodów Niemcy zajęły wyższe miejsce od Polski, lecz odniosły taką samą liczbę zwycięstw – 4. W dodatku w bezpośrednim starciu obu drużyn to Biało-Czerwone były górą, wygrały 3:2 w setach.

Podopieczne Vitala Heynena nieźle zaczęły rozgrywki w Holandii i Polsce – odniosły dwa zwycięstwa z Kazachstanem oraz Bułgarią. Ale następnie przegrały z Serbią, USA i Kanadą – przy czym ta ostatnia porażka musiała boleć najbardziej. Mało tego, w pierwszym meczu zmagań w grupie F Niemcy zagrają z Turcją, czyli najmocniejszą ekipą spośród swoich rywalek. Przynajmniej na papierze. Na koncie mają raptem siedem oczek i dwa zwycięstwa. Potencjalna porażka obniża ich szanse na awans do minimum. Zatem bardzo możliwe, że w ostatniej kolejce siatkarki zza naszej zachodniej granicy nie będą już walczyć o nic więcej, jak o honorowe pożegnanie się z zawodami.

LICZĄC NA POTKNIĘCIA RYWALEK

– Co do mistrzostw świata – byłoby wspaniale wyjść z grupy i znaleźć się w najlepszej ósemce. Patrząc racjonalnie, jest na to szansa i wydaje mi się, że musimy postawić sobie to za cel minimalny. Gra przed swoją publicznością powinna dać nam kopa. Ale jeszcze raz podkreślam – najważniejsze jest to, by od początku kreować nasz zespół i wypracować sobie wizję gry – mówiła w rozmowie z nami kapitan reprezentacji Joanna Wołosz. Jakie są na to szanse?

Cóż, powiedzielibyśmy, że połowiczne. Całkiem realnym scenariuszem wydaje się ten, w którym Polki ukończyłyby zmagania w grupie F mając na koncie 5 zwycięstw oraz 16 punktów. Czyli wygrałyby za 3 punkty z Kanadą i Niemcami. Nie mamy wątpliwości, że ostatnie dwa mecze w grupie F będą kluczowe, i w nich Polska nie może pozwolić sobie na wpadkę. Lecz jak wspomnieliśmy, Biało-Czerwone za każdym razem będą musiały obserwować poczynania swoich rywalek. W szczególności Dominikany oraz Tajlandii, gdyż prawdopodobnie pomiędzy tymi reprezentacjami rozstrzygnie się bój o ostatnie miejsce premiowane awansem do ćwierćfinału.

Z tego też względu musimy liczyć na to, że zespoły z Dominikany oraz Tajlandii będą się mylić w tej części zawodów. Zostawmy już Turczynki. Owszem, one zawodzą jak na swój potencjał, jednak wciąż znajdują się w najkorzystniejszej sytuacji spośród zespołów z byłej grupy B. W dodatku na początek zagrają z Niemcami i Kanadą. Jeżeli zwyciężą w tych meczach, z sześcioma wygranymi łącznie będą w zasadzie pewne awansu do ćwierćfinału zawodów.

Co musi zrobić Polska by awansować? Jak wspomnieliśmy, kluczowym warunkiem jest ogranie Kanady i Niemiec – i to najlepiej za 3 punkty. Poza tym, musimy trzymać kciuki za faworytki. Liczyć na to, że mocne zespoły z USA i Serbii nie pozostawią złudzeń Dominikanie oraz Tajlandii i ograją te drużyny 3:0 bądź 3:1. A to wcale nie jest takie oczywiste. Tajki zagrają z najmocniejszymi ekipami dopiero w trzecim oraz czwartym meczu. Czyli wtedy, kiedy faworytki będą już raczej pewne awansu. To może wprowadzić rozluźnienie w ich szeregach.

Tajlandia, niedoceniana ze względu na brak sukcesów oraz to, że nie kojarzy się jako typowo siatkarska nacja, może to wykorzystać i ugrać nawet ceny punkt. W końcu w poprzedniej fazie grupowej ta sztuka udała się Bułgarii, która przegrała z Serbią po tie-breaku. Same Tajki, które w tym roku awansowały do turnieju finałowego Ligi Narodów, a na MŚ ograły Turcję, udowadniają, że ich wyniki nie są dziełem przypadku. Jeżeli jednak reprezentacja Tajlandii utrzyma swoją dobrą dyspozycję, droga Polski do ćwierćfinału może zostać szybko zamknięta. Dziś zespół z Azji zainauguruje zmagania w grupie F meczem z Kanadą, a jutro zagra z Niemcami. Wygrana Tajek w obu spotkaniach spowoduje, że Polkom do awansu potrzebne będą trzy zwycięstwa. A o taki scenariusz będzie już bardzo ciężko.

Dominikanę spotkał podobny los, co Polskę – pierwszymi rywalkami tego zespołu będą Amerykanki i Serbki. Siatkarki z Karaibów mają na swoim koncie zaledwie punkt więcej od Polek. To wynik do odrobienia, wystarczy że Dominikana wygra dwa mecze, z czego jeden za 2, nie za 3 punkty. Stąd w przypadku korespondencyjnej rywalizacji z nimi, będzie liczył się każdy set. W poprzedniej fazie mistrzostw Dominikana pokonała Polskę 3:1. Na szczęście dla Biało-Czerwonych, wynik bezpośredniego meczu pomiędzy obiema drużynami jest ostatnim czynnikiem branym pod uwagę w przypadku awansu. Po liczbie zwycięstw oraz dużych punktów, o awansie decydować będzie stosunek wygranych i przegranych setów, a następnie liczba małych punktów. Stąd nie będzie przesadą napisanie, że każda akcja Polek w meczach grupy F może być piłką zagraną na wagę awansu.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o siatkówce:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kolejne ważne decyzje w Białymstoku. Podstawowy obrońca z nową umową

Bartosz Lodko
1
Kolejne ważne decyzje w Białymstoku. Podstawowy obrońca z nową umową

Inne sporty

Polecane

Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Jakub Radomski
28
Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”
Siatkówka

Ruszyła Liga Mistrzów siatkarzy! Czeka nas sezon sukcesów polskich zespołów?

Kacper Marciniak
1
Ruszyła Liga Mistrzów siatkarzy! Czeka nas sezon sukcesów polskich zespołów?
Polecane

Grał z dziewczynami, oglądał siatkówkę w dziecięcym wózku. Teraz jest rewelacją PlusLigi

Kacper Marciniak
0
Grał z dziewczynami, oglądał siatkówkę w dziecięcym wózku. Teraz jest rewelacją PlusLigi
Polecane

„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk

Jakub Radomski
5
„Miał szklaną psychikę, a dziś to mentalny tytan”. Bartłomiej Bołądź i jego droga po srebro igrzysk

Komentarze

3 komentarze

Loading...