Ten mecz miał swoje momenty. Bywało, że cuda na boisku robiła Olivia Różański, a Magda Stysiak wygrywała w pojedynku siatkarskich “armat” z Ebrar Karakurt. Ale niestety – czasami dobra gra nie wystarcza na odniesienie zwycięstwa. Tak właśnie było dzisiaj. Polki po tie-breaku musiały uznać wyższość faworyzowanych Turczynek. To druga porażka zespołu Stefano Lavariniego na mistrzostwach świata.
Turcja już przed siatkarskim mundialem została nakreślona jako najsilniejsza drużyna w polskiej grupie. Ostatnie mecze raczej tej opinii nie zmieniły – wciąż uważaliśmy, że zespół prowadzony przez Giovanniego Guidetti jest szczególnie mocny. Inna sprawa, że Turczynki zdążyły sensacyjnie przegrać z Tajlandią, a także potrzebowały aż pięciu setów, aby pokonać Dominikanę. To pokazywało, że nietykalne nie są. I na tym bazowaliśmy nasze nadzieje przed dzisiejszym spotkaniem.
Piękny comeback, ale rywalki też pokazały charakter
Początek meczu należał w stu procentach do Turcji, która szybko wypracowała aż pięć punktów przewagi, a potem je przez dłuższy czas utrzymywała. W końcu Polki się jednak obudziły i od stanu 6:11 zaczęły gonić rywalki. Chwilę później zapas Turczynek wynosił już tylko trzy oczka. Aż wreszcie, w dużej mierze dzięki mocnej zagrywce Olivii Różański, to nasze siatkarki wyszły na prowadzenie. Kapitalnie w tamtym momencie spotkania grała Agnieszka Korneluk, skuteczna była Magda Stysiak, a Joanna Wołosz szalała nie tylko w rozegraniu, ale i obronie. Nasze rywalki tymczasem kompletnie się posypały – i efekt tego mógł być tylko jeden – pierwszy set trafił do Polski!
W kolejnej partii podopieczne Stefano Lavariniego kontynuowały dobrą grę. Wciąż świetnie wyglądał duet Korneluk-Różański. Tymczasem Turczynki nie potrafiły ustabilizować serwisu i oddawały nam punkty za darmo. Ich strata nie była jednak na tyle duża, żeby w końcówce nie mogły powalczyć o zwycięstwo. I faktycznie, broni nie złożyły. Wygrały zaciętą akcję przy stanie 21:22 (punkt po dopiero czwartym ataku!), potem też zatrzymały blokiem Różanski oraz Monikę Gałkowską (która zmieniła Stysiak). No i wyrwały drugiego seta.
Było blisko…
Cieszyć nas mogło, że Polki znacznie lepiej odpowiedziały na przegranie drugiego seta niż przedwczoraj z Dominikaną. Nie obniżyły bowiem swojego poziomu gry i wciąż grały punkt za punkt z faworytkami. W końcówce jednak namnożyły się błędy naszych siatkarek. Stysiak dwukrotnie atakowała w aut, a Wołosz nietypowo dla siebie nie zgrała się ze środkową, co skończyło się przerzuceniem piłki na stronę Turcji. Kluczowy był też as serwisowy Hande Baladin przy stanie 21:19 (ta siatkarka zdobyła zresztą trzy punkty z rzędu). To wszystko musiało złożyć się w kolejną partię wygraną przez Turczynki.
Jak na taki obrót sprawy odpowiedziały Polki? Najlepiej, jak tylko mogły. Czwarty set to był ich koncert. Od początku kontrolowały wydarzenia na boisku, w dużej mierze za sprawą świetnego serwisu. Turczynki co prawda zdołały odrobić parę punktów straty i przegrywały “tylko” 17:19. Nic więcej nie zdołały jednak wyczarować, nie znalazły recepty na szalejące Różański oraz Stysiak. Polki wyrównały stan rywalizacji i czekał nas tie-break.
Ten był pełen kontrowersji sędziowskich. Najpierw arbiter zasygnalizował punkt dla Turcji, kiedy Olivia Różanski zaatakowała w aut po bloku (Lavarini poprosił o challenge, ale ten okazał się nieskuteczny, bo Włoch chciał sprawdzić, czy… piłka wylądowała w boisku). A potem nie zauważył, że piłka po ataku Stysiak dotknęła palców Turczynek (tu akurat challenge zadziałał jak powinien). Koniec końców Polkom zabrakło jednak po prostu skuteczności, więc trudno było wracać do tamtych sytuacji. Wielu ataków nie skończyła Stysiak, a rolę ofensywnej liderki niespodziewanie przejęła… Zuzanna Górecka, która we wcześniejszych fragmentach meczu była kompletnie niewidoczna.
Turczynki natomiast też nie grały rewelacyjnie, ale na tyle dobrze, aby wyrwać decydującego seta. No i trudno się temu dziwić – zespół Guidettiego tego typu meczów stoczył dziesiątki. A ekipa Lavariniego – w obecnym składzie personalnym – dopiero uczy się rywalizacji na najważniejszych turniejach. Dzisiaj Turcja nam zatem uciekła. Choć na dobrą sprawę nie tylko dzisiaj, bo ostatni raz te rywalki pokonaliśmy… w 2015 roku.
A co dalej z rywalizacją na mistrzostwach świata? Biało-Czerwone ostatecznie zajęły w pierwszej fazie grupowej czwarte miejsce (najniższe premiowane awansem). W kolejnej zmierzą się z zespołami z grupy C (Serbia, Stany Zjednoczone, Kanada i Niemcy).
Polska – Turcja 2:3 (25:22, 23:25, 22:25, 25:18, 11:15)
Fot. Newspix.pl