Reklama

Genialny Zmarzlik to za mało – Motor Lublin żużlowym mistrzem Polski!

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

25 września 2022, 22:20 • 7 min czytania 11 komentarzy

Pierwszy mecz finałów PGE Ekstraligi był tak nudny, że wyzwaniem dla kibiców było to, by nie usnąć podczas jego oglądania. Ale spotkanie zakończyło się rezultatem, który stworzył spore emocje w rewanżu. W końcu Motor Lublin, faworyt do mistrzowskiego tytułu, musiał dziś odrobić aż 12 punktów, bo taką przewagę na własnym torze wypracowała sobie Moje Bermudy Stal Gorzów Wielkopolski. Na szczęście rewanż wynagrodził nam całe zło pierwszego meczu. Tu było wszystko – wynik do końca trzymający w napięciu, znakomite ściganie, dramaty poszczególnych zawodników. Ostatecznie losy mistrzowskiego tytułu rozstrzygnęły się dopiero w biegach nominowanych, a kibice oglądający spotkanie stali się świadkami historycznego wydarzenia. Motor Lublin został Drużynowym Mistrzem Polski po raz pierwszy w historii! I dokonał tej sztuki całkowicie zasłużenie, wygrywając 53:37.

Genialny Zmarzlik to za mało – Motor Lublin żużlowym mistrzem Polski!

FAWORYCI W TRUDNYM POŁOŻENIU

Gospodarze ostatniego spotkania PGE Ekstraligi w sezonie 2022 musieli dziś wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności i wykrzesać ze swoich maszyn najlepsze, co te miały do zaoferowania. Sama porażka, którą Motor Lublin poniósł dwa tygodnie temu na stadionie Moje Bermudy Stali Gorzów, może nie była sensacyjna. Ale jej rozmiary (Stal wygrała 51:39) powodowały, że będący faworytami do mistrzowskiego tytułu lublinianie musieli się sprężyć, żeby odrobić straty.

Kibice Koziołków, którzy szczelnie zapełnili stadion przy Alejach Zygmuntowskich, zapewne pocieszali się że w fazie zasadniczej Ekstraligi ich ulubieńcy poskromili u siebie gorzowian aż 59:31. Stąd miejscowi mieli ogromne nadzieje na to, że dzisiejszego wieczoru będą światkami historycznego wydarzenia. Pierwszego tytułu Drużynowego Mistrza Polski na żużlu, który powędruje do stolicy województwa lubelskiego.

Orlen baner

Jednak okoliczności tamtego zwycięskiego spotkania były nieco inne. Wówczas Stal wystąpiła bez Martina Vaculika. W pełni sił znajdował się też Mikkel Michelsen. Ale na początku września Duńczyk doznał złamania kostki w stopie. Dopiero kilka dni temu lider Motoru przekazał, że stopa nie sprawia mu już problemów. W zasadniczej części sezonu o wiele lepiej spisywał się również Maksym Drabik, który z Gorzowem u siebie zdobył 11 punktów i 3 bonusy. Dla porównania dodajmy, że w ostatnich trzech spotkaniach Maks wywalczył 11 oczek i 2 punkty bonusowe.

Reklama

Zarówno dla Michelsena jak i Drabika był to pożegnalny mecz w barwach Motoru. Obaj po sezonie przenoszą się do Częstochowy, chociaż Polak powraca do rodzinnego miasta w o wiele mniej przyjemnych okolicznościach. W ostatnich tygodniach kolejny raz eskalował jego konflikt z ojcem, Sławomirem.

Popularny Slammer, legenda Włókniarza, pełnił w klubie funkcję trenera młodzików. Jednak początkiem września klub zdecydował się zakończyć współpracę z Drabikiem seniorem. Choć władze Włókniarza zarzekały się w oświadczeniu, że stary Drabik sam podjął decyzję o odejściu, to w kuluarach aż huczy od plotek, jakoby młody postawił warunek, że w klubie jest miejsce tylko dla jednego Drabika. Tego, który jeszcze będzie przywoził punkty dla drużyny. Mało tego, po tym jak ojciec w wywiadzie dla Interii powiedział, że nie rozumie zachowania syna, młodszy z rodziny Drabików wydał kuriozalnie napisane oświadczenie, w którym wylał mnóstwo żalu w stronę ojca. Nie będziemy wam cytować tego tekstu – jeżeli chcecie, możecie przeczytać go w tym miejscu. Ale ostrzegamy, że to bardzo niezrozumiały bełkot, który można nazwać mocną odklejką Maksyma. Na ile całe zamieszanie wpływało na jego obecną formę? Parafrazując klasyka – nie wiemy, choć się domyślamy.

Dodajmy do tego, że w fazie pucharowej swoje loty obniżył również Wiktor Lampart, a przecież para juniorów była w tym sezonie jednym z największych atutów Lublina, to wszystko zapowiadało ciekawe widowisko. Zwłaszcza, że w białych i żółtych kaskach śmigali Martin Vaculik, Szymon Woźniak i przede wszystkim Bartosz Zmarzlik. Świeżo upieczony trzykrotny mistrz świata, który przecież w następnym sezonie będzie jeździł w barwach Motoru Lublin. Jednak swoją postawą na torze w pierwszym meczu udowodnił, że przyszły pracodawca nie może liczyć u Zmarzlika na żadną taryfę ulgową. Żywa legenda Stali Gorzów pragnęła pożegnać się z macierzystym klubem w najlepszy z możliwych sposobów. Zapewniając mu mistrzostwo Polski.

PRZEBUDZENIE DRABIKA

Już pierwsza seria startów pokazała, że dziś w Lublinie mogliśmy liczyć na niezłe ściganie. I bardzo dobrze, bo w pierwszym meczu, na nudnym jak flaki z olejem gorzowskim owalu działo się tyle, co nic. W Lublinie już od premierowego biegu mieliśmy akcje na trasie, a wewnętrzna część toru szybko się odsypywała.

A bohaterem pierwszej serii startów był nie kto inny, jak… Maksym Drabik. Jak wspomnieliśmy, wychowanek Włókniarza Częstochowa zawodził w fazie pucharowej Ekstraligi. Ale zawodnik Koziołków przed rewanżem włożył sporo pracy w to, by jak najlepiej spasować się z domowym torem. Dzięki temu w pierwszym starcie przywiózł dwa punkty, przegrywając tylko z Vaculikiem. W wyniku stosowania zastępstw zawodników w obu zespołach, żużlowcy spotkali się ponownie już w biegu numer 3. I Polak zrewanżował się Słowakowi, a lublinianie wygrali ów bieg 4:2.

Reklama

W następnym wyścigu Para Dominik Kubera-Mateusz Cierniak zaskoczyła na starcie Bartosza Zmarzlika. Motor ponownie wygrał 4:2, a trybuny oszalały z radości. Do pełni szczęścia, czyli odrobienia 12 punktów straty z pierwszego meczu, było jeszcze daleko. Ale gospodarze zaliczyli świetny start.

ZMARZLIK KONTRA GOSPODARZE

Trzykrotny mistrz świata już w następnym biegu zyskał okazję do rehabilitacji, bo trener Stanisław Chomski desygnował go do jazdy w ramach zastępstwa zawodnika za Andresa Thomsena. Zawodnik ORLEN Team wywiązał się z zadania i wygrał bieg.

Jednak problem gości polegał na tym, że tylko Zmarzlik nawiązywał skuteczną walkę z liderami Motoru. Gospodarze w dwóch następnych biegach wygrali po 5:1. I tak na półmetku zawodów gorzowianom zostały zaledwie dwa punkty zaliczki.

Taki scenariusz oznaczał, że Bartek wyjedzie dziś aż do siedmiu biegów. On sam, chociaż wygrywał, szukał optymalnych ustawień. Czuł, że nawet w jego maszynach nie wszystko funkcjonowało idealnie. Jednak więcej uwagi należało poświęcić jego kolegom z zespołu. W końcu mistrz mógł dwoić się i troić. Kiedy spasował się z torem, nie pozostawił złudzeń parze parze Kubera-Hampel – zdawałoby się, że najsilniejszej u gospodarzy.

Ale bez punktów pozostałych żużlowców Stali mistrzostwo powoli wymykało się z rąk. Szymon Woźniak po czterech startach posiadał na swoim koncie marne dwa punkty. Juniorzy gości byli na torze statystami, a jedyne oczka zdobyli po tym, jak sędzia zawodów wykluczył Mateusza Cierniaka. Tu ktoś jeszcze musiał zacząć punktować.

DRAMAT VACULIKA, ZASŁUŻONA WYGRANA MOTORU

Ktoś taki, jak Martin Vaculik. Postawa drugiego z liderów Stali po trzech startach była wielką niewiadomą – zdobywał odpowiednio 3, 2 i 1 punkt. Przełamanie Słowaka w kolejnym starcie oznaczało, że Gorzów utrzyma się w grze. A zadanie miał ciężkie, bo trener Jacek Ziółkowski do 10 biegu desygnował Dominika Kuberę oraz Maksyma Drabika. Ale Martin poradził sobie świetnie. Ze startu wystrzelił jak z katapulty. Pewnie prowadził przez cały bieg, widać było, że jego maszyna w końcu ciągnie. Wtedy nastąpił dramat Słowaka, którego motor zdefektował na ostatnim łuku. Z pewnych 3 punktów dla Stali, zrobiło się 5:1 dla Motoru i 36:24 w spotkaniu, a Słowak mógł tylko w poczuciu bezradności unosić ręce ku niebiosom.

Taka przewaga gospodarzy utrzymała się do decydujących biegów nominowanych. Wiadomo było, że w ostatnim z nich ze strony Stali Gorzów zobaczymy parę Zmarzlik-Vaculik, ale kluczowy był bieg numer 14. W nim gości reprezentowała para Woźniak-Hansen – zawodnicy, którzy łącznie wywalczyli 3 punkty w zawodach. Tymczasem jeden z nich musiał zająć przynajmniej drugie miejsce.

Tym kimś miał być Szymon Woźniak, któremu Bartosz Zmarzlik pożyczył maszynę. Czyli prawdziwą rakietę. Ale taki sprzęt trzeba umieć utrzymać. Woźniak to doświadczony i po prostu dobry żużlowiec, ale chyba nawet on nie był gotowy na moc, którą dysponował pod siedzeniem. Polak walczył z przeciwnikami, ale też starał się opanować motocykl, miotając się po całej szerokości drugiego łuku. Kiedy wyniósł się za szeroko, pod jego łokieć podjechał Michelsen, którego hak motocyklu zniszczył szprychy w przednim kole Woźniaka. Gorzowianin upadł, słusznie został wykluczony i w ten sposób zakończyły się emocje. Hansen zupełnie nie poradził sobie z rywalami, a 5:1 dla Motoru oznaczało, że mistrzostwo Polski pierwszy raz zawędrowało do Lublina!

Ostatni bieg był tylko formalnością. W dobrym stylu wygrał go Bartosz Zmarzlik – zdecydowanie najlepszy zawodnik spotkania, który wywalczył aż 19 punktów. Ale złota Stali Gorzów to nie dało. Ku uciesze kibiców z Lublina, którzy w następnym sezonie będą mogli przyjąć trzykrotnego indywidualnego mistrza świata na żużlu słowami „witaj w drużynie aktualnego mistrza Polski”.

Motor Lublin: 53
9. Jarosław Hampel (1*,2,3,1*,3,2) 12+2
10. Fraser Bowes – nie startował
11. Maksym Drabik (2,3,0,2*,2,1*) 10+2
12. Zastępstwo zawodnika
13. Mikkel Michelsen (1,3,0,1,W,2*) 7+1
14. Mateusz Cierniak (W,1,2) 3
15. Wiktor Lampart (3,2*,1*) 6+2
16. Dominik Kubera (3,2*,2,3,2,3) 15+1

Moje Bermudy Stal Gorzów: 37
1. Szymon Woźniak (0,1,1,0,0,W) 2
2. Patrick Hansen (0,1,0,1) 2
3. Anders Thomsen – zastępstwo zawodnika
4. Bartosz Zmarzlik (2,3,3,3,2,3,3) 19
5. Martin Vaculik (3,2,1,0,3,1,0) 10
6. Oskar Paluch (2,0,0,1) 3
7. Mateusz Bartkowiak (1,0) 1
8. Wiktor Jasiński – nie startował

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
7
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
46
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Inne sporty

Komentarze

11 komentarzy

Loading...