Reklama

Hurkacz pewnie awansował do półfinału Moselle Open

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

23 września 2022, 18:05 • 5 min czytania 3 komentarze

Tak powinien wyglądać mecz faworyta z outsiderem – zawodnikiem solidnym, ale jednak takim, który na papierze jest skazany na porażkę. Rzecz w tym, że Hubert Hurkacz często w podobnych przypadkach zawodził. Rozpraszał się. Do tego stopnia, że sam przysparzał sobie niepotrzebnych kłopotów, lub nawet przegrywał mecze, których przegrać nie miał prawa. Na szczęście dziś w ćwierćfinale Moselle Open nic takiego nie miało miejsca. Faworyt z Polski pewnie pokonał Arthura Rinderknecha 6:3, 6:2 i awansował do półfinału imprezy. Tam zmierzy się z numerem 65 rankingu ATP – Lorenzo Sonego.

Hurkacz pewnie awansował do półfinału Moselle Open

Gdybyśmy mieli ocenić obecny sezon w wykonaniu Huberta Hurkacza, to w skali szkolnej wystawilibyśmy Polakowi trójkę z plusem. W końcu nie był to tragiczny rok Hubiego, jednak na każdy spory sukces Polaka w jednym turnieju, przypada równie wielkie rozczarowanie w innych zawodach.

W czerwcu pokonał Daniiła Miedwiediewa na trawie w Halle. Jednak w tym samym miesiącu zupełnie rozczarował, odpadając w pierwszej rundzie Wimbledonu. Nadspodziewanie dobrze poradził sobie we French Open, gdzie dotarł do czwartej rundy, chociaż mączka nie jest jego nawierzchnią. Ale już wielkoszlemowe zmagania na kortach twardych – Australian Open i US Open – zakończył na drugiej rundzie zawodów. A w końcu mówimy o zawodniku z pierwszej dziesiątki rankingu ATP.

Orlen baner

W przypadku zawodów w USA, przeżyliśmy powtórkę z kortów trawiastych. Hubi przed turniejem w Nowym Jorku znakomicie poradził sobie w Montrealu, gdzie doszedł do finału imprezy. Wprawdzie był to jego pierwszy finał turnieju ATP w którym został pokonany, ale sam występ narobił polskim kibicom nadziei na to, że Hurkacz namiesza w US Open. Skończyło się jak zwykle – szybkim odpadnięciem z wielkoszlemowych zawodów.

Reklama

Tym razem wyniki z poprzednich występów stały po stronie Polaka. Hubert zwyciężył poprzednią edycję Moselle Open, wygrywając w finale z Pablo Carreno-Bustą. Wprawdzie to tylko zawody z serii ATP 250, jednak wzięło w nim udział kilka ciekawych nazwisk, jak wspomniany już Miedwiediew, Dominic Thiem czy Stan Wawrinka. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że ostatnia dwójka może straszyć już głównie nazwiskami, ale czasami potrafią jeszcze zaskoczyć. I tak, o ile Hurkacz w poprzedniej rundzie nie miał problemów z pokonaniem Thiema, to weteran Wawrinka utarł nosa Rosjaninowi, który przecież na początku tego roku był liderem rankingu ATP.

Wreszcie, turniej we Francji wcale nie był dla Hurkacza zawodami na poprawę humoru czy podtrzymanie formy. Polak ma realne szanse na udział w zawodach ATP Finals, do których przystąpi pierwsza ósemka rankingu. Aktualnie Hubert znajduje się w nim na dziesiątej pozycji i ma na koncie 3355 punktów. Ósmy Cameron Norrie posiada równo 200 oczek więcej. Ósme miejsce jest w zasięgu naszego rodaka, ale czeka go pracowity czas w tourze. Po Metz jest zgłoszony również go gry w zawodach w Sofii, Astanie, Antwerpii, Wiedniu i Paryżu. Te ostatnie zawody to turniej z cyklu Masters.

AWANS W BARDZO DOBRYM STYLU

Dziś na drodze Hurkacza do półfinału imprezy stanął Arthur Rinderknech. Żadna z niego wielka gwiazda tenisa – obecnie zajmuje sześćdziesiątą pozycję w rankingu ATP. Wprawdzie zdarzało mu się wygrywać zawody, w tym trzykrotnie w hali, jednak były to turnieje z cyklu Challenger. W porównaniu do Huberta, największym atutem Francuza było to, że zawody były rozgrywane w jego kraju, stąd mógł czuć większą sympatię publiczności. No, może jeszcze występowała ta odrobina niepewności, że jeżeli Hubert źle rozpocznie spotkanie, w jego poczynania wkradną się nerwy. A wtedy nawet teoretycznie słabszy rywal może sprawić mu niemałe trudności.

Jednak w piątek nic podobnego nie miało miejsca. Hurkacz rozpoczął mecz jak na gościa z czołowej dziesiątki rankingu ATP przystało. Był lepszy w zasadzie w każdym elemencie, bardziej pewny siebie. Wrażenie robił w szczególności drugi serwis Polaka. W końcu wielokrotnie zdarza się, że tenisiści przy drugim podaniu zagrywają nieco bardziej asekuracyjnie. Tymczasem Hurkacz wolał popełnić podwójny błąd, niż zmienić styl posyłania piłek, który ustawiał mu grę, jeżeli tylko nimi trafiał. A trafiał dość często, wobec czego Rinderknech nie miał za wiele do powiedzenia. Firmową akcją pierwszego seta może być ostatnia piłka w siódmym gemie. Hubi najpierw poczęstował rywala bardzo mocnym serwisem, a kiedy Francuz z trudem odebrał piłkę i w ciemno pobiegł na drugą stronę kortu, Polak załatwił go natychmiastowym podejściem do siatki i znakomitym skrótem.

Dodajmy do tego, że Hubert nieźle radził sobie na returnie i tak oglądaliśmy bardzo jednostronne widowisko. I bardzo dobrze, bo tak powinien wyglądać mecz gościa z czołówki z zawodnikiem wyłącznie solidnym.

Reklama

Owszem, Rinderknech miał momenty w tym spotkaniu. W szczególności na początku drugiego seta, gdzie lepiej zaczął grać własnym serwisem. W dodatku przy drugim gemie który Polak zaczynał, napędził Hubertowi stracha doprowadzając do możliwości przełamania. Ale to by było na tyle. Hurkacz był lepszy, skuteczniejszy, bardziej panował nad nerwami. Nawet w tym, jak się później okazało, najbardziej wyrównanym gemie spotkania, potrafił pokazać wyższą jakość, czy to serwując asa, czy przeganiając przeciwnika po korcie w dłuższych wymianach.

Kiedy zwyciężył w tym newralgicznym momencie, z Francuza zeszła cała nadzieja na dobry wynik i odwrócenie losów meczu. Przegrał swoje następne podanie, a w ostatnich trzech gemach nie ugrał nawet punktu.

– Arthur jest dobrym graczem, ma świetny serwis, ale dziś byłem bardzo skoncentrowany. W kluczowych momentach udawało mi się wygrywać wymiany – powiedział Hurkacz na gorąco po meczu:- Grałem bardzo solidnie, agresywnie, wykorzystywałem swoje momenty i starałem się nie wypuścić inicjatywy z ręki.

Tym sposobem, po bardzo dobrej grze, Hurkacz zameldował się w półfinale turnieju w Metz, który zagra jutro. W nim zmierzy się z Włochem Lorenzo Sonego. Tenisistą porównywalnym poziomem do dzisiejszego przeciwnika Polaka. To oznacza, że awans do finału i obrona wywalczonego rok temu tytułu jest w wykonaniu Hurkacza bardzo prawdopodobna.

Hubert Hurkacz-Arthur Rinderknech 2:0 (6:3, 6,2)

Fot. Newspix

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Tenis

Komentarze

3 komentarze

Loading...