Reklama

Alvarez-Gołowkin III: Kazach udowodnił, że ta walka nie miała żadnego sensu

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

18 września 2022, 07:59 • 4 min czytania 7 komentarzy

Chyba wbrew jakiejkolwiek logice obiecywaliśmy sobie po tym pojedynku tego, czego dostarczyły nam dwie poprzednie walki. Szalonego tempa, emocji, dobrych wymian. Jakby zagłuszając własny rozum, powtarzający, że ta walka odbywa się o cztery lata za późno. Że Giennadij Gołowkin (42-2-1, 37 KO) przechodzi do wyższej wagi, ma czterdziestkę na karku. Saul Alvarez (58-2-2, 39 KO) miał dziś łatwą i przyjemną robotę do wykonania. Wyszedł, poobijał weterana i to by było na tyle. Gołowkin jest zadowolony, bo dotrwał do ostatniego gongu. Alvarez jest zadowolony, bo łatwo opędzlował rywala. Tylko kibice zapewne są niepocieszeni, gdyż dopiero podczas pojedynku zorientowali się jak wielkim nieporozumieniem było zestawienie tych pięściarzy w 2022 roku.

Alvarez-Gołowkin III: Kazach udowodnił, że ta walka nie miała żadnego sensu

SERCE KONTRA ROZUM

Zdecydowana większość ekspertów i analityków boksu przed trzecim pojedynkiem Saula AlvarezaGiennadijem Gołowkinem  uważała, że pod względem sportowym ma on niewiele sensu. Dość powiedzieć, że w ankiecie magazynu „The Ring”, każda z dwudziestu osobistości bokserskich zapytanych o wynik walki, wskazała zwycięstwo Canelo. To miał być jego wieczór. Pierwszy krok w powrocie na sam wierzchołek bokserskiej góry lodowej.

Z drugiej strony, przed ich trzecim pojedynkiem trudno było nie dać się ponieść tej nutce pięściarskiego romantyzmu. Bo przecież Gołowkin wygrał ich pierwsze starcie, choć sędziowie widzieli tam remis. Bo porażka Kazacha w drugiej walce również wzbudziła kontrowersje. Wreszcie – bo zwieńczenie trylogii nastąpiło kilka lat za późno, kiedy mistrz z Karagandy jest już po czterdziestce. Trudno było nie dojść do wniosku, że Alvarez postanowił walczyć z Gołowkinem trzeci raz, gdyż uważa go za wygodnego rywala, a walka się sprzeda. Z powyższych względów wielu kibiców trzymało kciuki za GGG. Chociaż – podkreślmy to wyraźnie – niewiele czysto sportowych argumentów za nim przemawiało.

Orlen baner

ŻAL BYŁO OGLĄDAĆ TAKIEGO GOŁOWKINA

Być może wielu fanów szermierki na pięści życzyło sobie zwycięstwa Kazacha, jednak z pewnością niewielu z nich znajdowało się w T-Mobile Arenie w Las Vegas. W końcu to niemalże terytorium Saula Alvareza. Walka jak zwykle zgromadziła na trybunach całą rzeszę meksykańskich kibiców. I jak zwykle stworzyli oni niesamowitą atmosferę.

Reklama

Saul Alvarez zapowiadał, że wychodzi do ringu po nokaut na Gołowkinie. I rzeczywiście to nie był Canelo wyczekujący dobrego momentu na kontratak, jak to miał w zwyczaju robić w poprzednich walkach. Tym razem Saul chciał inicjować ataki, zaś Kazach wyczekiwał ruchu rywala.

Pierwsze rundy przebiegły typowo na wybadanie rywala, a akcjami najbardziej wartymi uwagi były wymiany lewy na lewy. Ale z każdym kolejnym starciem Alvarez zaczynał się rozkręcać. Nieśmiało uderzał z różnych płaszczyzn, i wiele z tych ciosów dochodziło do celu. A Gołowkin na to… no właśnie tu był problem. Bo Kazach nijak nie reagował, tylko się cofał i był coraz bardziej poobijany.

Doprawdy, smutno się oglądało takiego Gołowkina. On nawet za bardzo nie odpowiadał na ciosy. Tylko inkasował co jego i uciekał z linii ognia Alvareza. Ale Meksykanin zaraz po chwili go dopadał. Wybijała już ósma runda, ale przebieg walki nie ulegał żadnej zmianie. Serio, czy GGG miał jakikolwiek pomysł na tę walkę? Na co on lub jego obóz liczył? Na szczęśliwy cios? A może dzień przed walką wraz z trenerem Johnathonem Banksem obejrzeli pierwszego „Rocky’ego” , po czym obaj stwierdzili, że zbieranie oklepu przez praktycznie całą walkę to dobry plan, bo w ostatniej będzie można czymś zaskoczyć przeciwnika? Szkoda tylko, że nie przewidzieli, że do tego momentu pojedynku Kazach będzie zupełnie rozbity.

Pretendent do unifikacji pasów rozkręcił się nieco dopiero w dziewiątej rundzie. Pytanie tylko, na ile było to spowodowane zachowaniem Alvareza, który chyba nastawiał się na bitkę cios za cios, tymczasem wyprowadzał uderzenia, ale nic ku swojemu zaskoczeniu nie otrzymywał niczego w zamian. Być może Gołowkin chciał nieco zmęczyć mistrza. Zastosować fortel niczym Muhammad Ali, który w słynnym Rumble in the Jungle zamęczył George’a Foremana dając mu się wystrzelać, po czym posłał go na deski.

Jednak dziś w Las Vegas nic podobnego nie mogło mieć miejsca. Gołowkin nie ryzykował, wyszedł tylko po to, by dotrwać do ostatniego gongu. I brawo, udało się. W ostatnich rundach Alvarez już nawet odpuścił odważniejsze ataki. Nie miały one żadnego sensu, skoro wyraźnie wygrywał walkę, a rywal nie kwapił się nawet do tego by zaryzykować chociaż odrobinę odważniejszy boks. Nie, Kazach wyszedł po grubą wypłatę, którą chciał zgarnąć bez uszczerbku na zdrowiu. Udało mu się. Teraz chyba czas na emeryturę. Dalsze walki w takim stylu nie mają sensu.

Reklama

Na koniec tego marnego widowiska sędziowie punktowi musieli wprowadzić element komedii. Dave Moretti Punktował 116:112, zaś David Sutherland i Steve Weisfeld po 115:113 na korzyść Alvareza. Zwycięzca walki tym razem został wybrany poprawnie. Ale karty punktowe zupełnie nie oddają tego, co działo się dziś na ringu. Bezradny i nie podejmujący ryzyka Gołowkin ugrał maksymalnie dwie rundy, a tak ciasny wynik jest chyba tylko wyrazem sympatii do Kazacha. Niestety, punktowanie walk bokserskich powinno opierać się na nieco innych, bardziej przejrzystych zasadach…

Fot. Newspix

Czytaj więcej o boksie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Boks

Boks

Pierwsza obrona pasa. Różański zmierzy się z… pogromcą Polaków

Kacper Marciniak
3
Pierwsza obrona pasa. Różański zmierzy się z… pogromcą Polaków
Boks

Mina Fury’ego mówiła wszystko. Joshua znokautował Ngannou w 2. rundzie!

Szymon Szczepanik
2
Mina Fury’ego mówiła wszystko. Joshua znokautował Ngannou w 2. rundzie!
Boks

Knockout Chaos. Dziś w Rijadzie Joshua zmierzy się z Ngannou

Szymon Szczepanik
5
Knockout Chaos. Dziś w Rijadzie Joshua zmierzy się z Ngannou
Boks

Giennadij Gołowkin. O człowieku z Karagandy, który stał się legendą boksu

Szymon Szczepanik
2
Giennadij Gołowkin. O człowieku z Karagandy, który stał się legendą boksu

Komentarze

7 komentarzy

Loading...