Trzeba powiedzieć wprost – jeżeli piłkarze Lecha Poznań myślą o awansie do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy, muszą porządnie punktować właśnie w takich spotkaniach, jak dzisiejsze. Wprawdzie przed tygodniem ekipa “Kolejorza” pozytywnie zaskoczyła swoją postawą w starciu z Villarrealem, ale koniec końców została przez Hiszpanów pokonana. W dzisiejszej konfrontacji z Austrią Wiedeń poznaniacy powinni zatem potwierdzić zwyżkę formy nie tylko solidną postawą na boisku, ale i korzystnym rezultatem.
Domowy mecz z Austriakami – przynajmniej na papierze – stanowi wyzwanie o najniższym poziomie trudności, jeśli chodzi o grupowe zmagania Lecha w LKE.
Najgorsze już za Lechem?
Oczywiście z optymistycznym podejściem do meczu nie ma co przeginać, ostatecznie mistrzowie Polski udowodnili już w sezonie 2022/23, że potrafią się spektakularnie wyłożyć nawet na przeciwniku z bardzo niskiej półki. Ale nie sposób też nie zauważyć, że w ostatnich tygodniach podopieczni Johna van den Broma nie notują już wcale zawstydzających wpadek. Cofnijmy się do 14 sierpnia, gdy ekipa ze stolicy Wielkopolski poległa przed własną publicznością w meczu ze Śląskiem Wrocław. Bilans holenderskiego szkoleniowca prezentował się wówczas zatrważająco – jedenaście spotkań w roli trenera Lecha, sześć porażek, dwa remisy i ledwie trzy zwycięstwa, w tym jedno po dogrywce. Katastrofa. Można się było zastanawiać, czy van den Brom dotrwa w ogóle na stołku do końca wakacji.
Miesiąc później atmosfera wokół zespołu jest już jednak zgoła inna.
Spośród siedmiu kolejnych spotkań lechici przegrali tylko jedno – wspomniane starcie z Villarrealem (3:4), które ujmy im na pewno nie przyniosło. Poza tym mieliśmy wygrany dwumecz z Dudelange, triumfy nad Piastem, Lechią oraz Widzewem, a także remis z Pogonią. Zresztą w tym ostatnim spotkaniu “Kolejorz” również mocno zapracował na wywalczenie kompletu punktów, lecz Barry Douglas z sobie tylko znanych przyczyn wyciągnął do oponentów pomocną dłoń.
Efekt? Po dziewięciu ligowych kolejkach Lech plasuje się już w środku tabeli i (mając o jeden mecz rozegrany mniej) traci tylko sześć punktów do Wisły Płock, Pogoni oraz Legii, które w tym momencie przewodzą stawce. Nie zanosi się zatem na powtórkę z sezonu 2020/21, gdy łączący ligę z pucharami “Kolejorz” nie tylko poniósł klęskę w fazie grupowej Ligi Europy, ale również przedwcześnie wypisał się z rywalizacji o najwyższe lokaty w Ekstraklasie. W dzisiejszym meczu z Austrią Wiedeń ekipa van den Broma może ostatecznie udowodnić, że udało jej się wskoczyć na właściwe tory. To jest odpowiednia chwila, by pokazać klasę.
Problemy Austrii Wiedeń
Tym bardziej że wiedeńczyków naprawdę nie należy się obawiać. To drużyna pozbawiona gwiazd, będąca tylko cieniem dawnej potęgi austriackiego futbolu. W poprzednim sezonie ligowym “Fioletowi” uplasowali się wprawdzie na trzecim miejscu w lidze, ale stracili przeszło dwadzieścia punktów do mistrzów kraju z Red Bulla Salzburg, a także osiem oczek do Sturmu Graz. Nie brakowało zresztą głosów, że osiągnęli wynik ponad stan, korzystając na kryzysie paru mocniejszych kadrowo klubów. Co poniekąd potwierdza się w bieżącej kampanii ligowej. Austria zanotowała jak dotąd ledwie trzy zwycięstwa w ośmiu występach w Bundeslidze. Sytuację dzisiejszych rywali Lecha dodatkowo komplikuje fakt, że władze ligi odjęły im trzy punkty za pogwałcenie procesu licencyjnego.
Zadłużenie Austrii Wiedeń szacowane jest na około 60 milionów euro.
Jak to się zatem stało, że pogrążony w takich kłopotach klub w ogóle zdołał dostać się do fazy grupowej Ligi Konferencji? Cóż, sekret tkwi w magicznym współczynniku UEFA. Red Bull Salzburg wywindował bowiem ligę austriacką do czołowej dziesiątki rankingu krajowego. W efekcie “Fioletowi” pucharowe zmagania w tym sezonie zaczęli od ostatniej rundy kwalifikacyjnej Ligi Europy. Tam dostali w czapkę od Fenerbahce, no i wylądowali w LKE.
W pierwszym meczu fazy grupowej Austria zremisowała u siebie 0:0 z Hapoelem Beer Szewa. – Jeżeli chcemy walczyć o drugie miejsce w grupie, to musimy zdobywać punkty. Zdajemy sobie sprawę, że i Lech będzie walczył o zwycięstwo. Spodziewam się, że zagra tak, jak w meczu z Villarrealem, czyli wysokim pressingiem, ale też obroną strefową i szybkim przechodzeniem do ataku. My postaramy się być elastyczni, mamy warianty by zagrać z czwórką obrońców lub trójką stoperów. […] Obejrzałem tyle meczów Lecha, ile się dało. Mogę powiedzieć, że największe wrażenie wywarł na mnie Mikael Ishak. To napastnik z jednej strony mocny fizycznie, ale też doskonale wie, w którym miejscu stoi bramka. Na pewno zwrócimy na niego uwagę, by uniemożliwić mu zdobycie gola. Uważam, że to Lech jest faworytem, a my musimy wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, by mu dorównać – przyznał trener Manfred Schmid.
Rozpędzony Ishak
Zupełnie nas nie dziwi, że szkoleniowiec wiedeńskiego zespołu najbardziej obawia się właśnie Ishaka. Reprezentant Szwecji złapał ostatnio niesamowity gaz. Gol z Dudelange, z Widzewem, dublet z Villarrealem, trafienie z Pogonią… Kapitan “Kolejorza” się nie zatrzymuje, a przecież jego rola w taktycznej układance van den Broma nie sprowadza się wyłącznie do zdobywania bramek. Generalnie skuteczność Ishaka w europejskich pucharach jest imponująca.
Rozpiszmy:
- Liga Europy 2020/21
- dwa gole z Valmierą
- gol z Apollonem Limassol
- dwa gole z Benficą
- trzy gole ze Standardem Liege
- Liga Mistrzów i Liga Konferencji 2022/23
- gol z Karabachem
- gol z Dinamo Batumi
- gol z Vikingurem
- gol z Dudelange
- dwa gole z Villarrealem
W sumie – osiemnaście pucharowych występów, czternaście zdobytych bramek. Absolutnie spektakularny dorobek, do którego dochodzą także asysty oraz kluczowe podania. No i nikt nie może zarzucić Ishakowi, żeby nabił sobie liczby na starciach z ogórkami. Valmiera czy Dinamo Batumi to rzeczywiście dość ciency przeciwnicy, ale Szwed równie dobrze radzi sobie w meczach z Benficą, Villarrealem, Standardem Liege czy Karabachem. Jest po prostu gwarantem jakości.
Oby zatem zapewnił dziś Lechowi zwycięstwo. Niech pucharowa przygoda “Kolejorza” się na dobre rozkręci.
CZYTAJ WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Michał Skóraś przedłużył umowę z Lechem Poznań
- Lech obiecujący, choć przegrany. Van den Brom zażegnał kryzys?
- Ile znaczy rok w piłce – przykładem rozwój Michała Skórasia
- Najtrudniejsza jesień w historii Lecha Poznań. Czy uda się oszukać przeznaczenie?
fot. NewsPix.pl