Gdy Iga Świątek ogłosiła, że do sezonu przygotowuje się z Tomaszem Wiktorowskim, wielu ekspertów podkreślało jego klasę, ale opinia publiczna nakreśliła go przede wszystkim jako “byłego trenera Radwańskiej”. Początkowo nie było nawet wiadomo, czy ta współpraca nie będzie wyłącznie tymczasowa, dopóki Polka nie znajdzie szkoleniowca z jeszcze większym nazwiskiem, może nawet kogoś z zagranicy. Teraz już wiemy, że Wiktorowski i Świątek złapali wspólny język i przekroczyli wszelkie oczekiwania.
To już odległa przeszłość, ale końcówka ubiegłego sezonu nie była udana w wykonaniu najlepszej polskiej tenisistki. Co prawda udało jej się wywalczyć awans do WTA Finals (który przez długi czas wcale nie był pewny), ale turniej w Guadalajarze zupełnie nie poszedł po myśli Igi. Już po dwóch pierwszych meczach w grupie stało się jasne, że Polka z niej nie wyjdzie. Szerokim echem odbiły się również łzy naszej tenisistki, która rozkleiła się pod koniec meczu z Marią Sakkari.
Nie daje rady mentalnie, jest zbyt miękka, zbyt rozchwiana – takie głosy krytyki pojawiały się wokół Świątek. Nie wszystkim podobała się też jej współpraca z Darią Abramowicz. To, że psycholog odgrywa tak znaczącą rolę w teamie Igi, jeździ z nią na niemal wszystkie turnieje. Nie było to bowiem rozwiązanie, z którego korzystały wszystkie tenisistki w tourze. W końcu do mediów przedostała się też niespodziewana informacja – Polka zakończyła współpracę z Piotrem Sierzputowskim. Trenerem roku 2020 według WTA.
“Tymczasowym” szkoleniowcem Igi niedługo później został właśnie Wiktorowski. Miał popracować przez jakiś czas z Polką, dać się poznać jej oraz reszcie zespołu. Szybko okazało się jednak, że współpraca Tomasza ze Świątek potrwa dłużej. To ten trener miał przygotować najlepszą polską tenisistkę do Australian Open.
Wątpliwości oczywiście były. Najbardziej złośliwi twierdzili, że Wiktorowski uczyni z Igi “przebijaczkę”, skoro jego była podopieczna, Agnieszka Radwańska, prezentowała defensywny styl gry. Szybko stało się jednak jasne, że jest szkoleniowcem uniwersalnym, który jeśli ma zawodniczkę potrafiącą przejmować inicjatywę, dominować na korcie, to będzie w takim kierunku ją rozwijał. Już początek sezonu 2022 był w wykonaniu naszej tenisistki obiecujący. A co było dalej, doskonale wiemy.
Świątek zaczęła przekraczać wszelkie oczekiwania. Wygrywać turniej za turniejem. Obserwowaliśmy jej triumf w Roland Garros, awans na pierwszą pozycję w światowym rankingu, serię 37 meczów bez porażki. A teraz Polka obaliła być może ostatni stereotyp – że nie radzi sobie tak dobrze na szybkich kortach. Bo wygrana w US Open mówi sama za siebie.
Chwilo, trwaj!
Wiktorowski, który na co dzień raczej nie pojawia się w nagłówkach, nie udziela wywiadów, wypowiedział się po wczorajszym meczu: – Co czuję? Ogromne szczęście – mówił przed kamerami Eurosportu. – Staramy się robić swoje. Odcinamy się od mediów. Nie czytamy, nie przeglądamy tego, co się dzieje. Ewentualnie jedna osoba z teamu to robi, żebyśmy byli na bieżąco. Skupiamy się na tym, żeby rozwiązywać problemy, które stawia przed nami tenisowe życie, i w ogóle życie.
Gratulacje Wiktorowskiemu mogliśmy składać już kilka miesięcy temu, ale teraz nikt nie ma wątpliwości, że udało mu się stworzyć tenisowego potwora. To nie najładniejsze określenie, ale warto podkreślić, z kim świat tenisa ma do czynienia. I prawdopodobnie będzie miał przez najbliższe kilka, a może kilkanaście lat. Absolutną dominatorką.
A przecież współpraca na linii Wiktorowski-Świątek wciąż nie miała swojej rocznicy. Ten duet odpalił po prostu błyskawicznie. A o tym, jak trudne bywają początki współpracy z nowym trenerem, świadczy choćby przykład Emmy Raducanu. Zawodniczka, która błyskawicznie (być może zbyt wcześnie), została okrzyknięta nowym megatalentem tenisa, ma za sobą trudne kilka miesięcy. A wszystko, co złe, rozpoczęło się od momentu, gdy zakończyła współpracę z Andrew Richardsonem, człowiekiem, pod okiem którego wygrała US Open.
Potem pracowała z Torbenem Beltzem czy Ianem Batesem, a obecnie opiekuje się nią Dmitrij Tursunow. Pod okiem żadnego z nich nie zdołała jednak odbudować wysokiej formy. Zmiana szkoleniowca nie pomogła też Anett Kontaveit, która miała kapitalną drugą połowę 2021 roku. Ale od czerwca, kiedy zakończyła współpracę z poprzednim trenerem, jest w kompletnym dołku.
Oczywiście – możemy powiedzieć, że Iga ma zwyczajnie znacznie większy talent od Kontaveit i Raducanu. Bo to prawda. Ale tenisowy diament też trzeba umieć oszlifować. Wiktorowskiemu się to udało. Wspólnie z Abramowicz oraz Maciejem Ryszczukiem.
I oby jego współpraca z Igą jak najdłużej dawała takie właśnie efekty.
Fot. Newspix.pl
Czytaj też: