Ten mecz był ciekawy do połowy pierwszego seta. Czyli… o połowę seta dłużej, niż mogliśmy oczekiwać przed spotkaniem. W końcu Meksyk to kopciuszek poważnej siatkówki, zaś Polacy liczą na obronę tytułu mistrzów świata. Takie mecze to dla Biało-Czerwonych formalność. Pierwszą partię nasz zespół grał jeszcze w głównym składzie, natomiast kolejne już rezerwami. I bez problemu ograł rywali w trzech setach.
Kibice obawiają się Meksyku, ale nie w siatkę
Trudno było emocjonować się tym spotkaniem nawet wtedy, kiedy do jego rozpoczęcia pozostawało mniej niż dwie godziny. Meksyk w rankingu w FIVB znajduje się na dopiero osiemnastej pozycji. To co prawda wyżej niż Bułgaria (która jest dwudziesta), ale przed rozpoczęciem turnieju to nie ona, a właśnie ekipa z Ameryki Północnej była skazywana przez wszystkich na pożarcie.
Inne zwycięstwo Polski niż do zera musiało być zatem traktowane w kategoriach niemiłej niespodzianki. Nawet jeśli selekcjoner Nikola Grbić wystawiłby na Meksyk drugi garnitur. Na to się zresztą zapowiadało, choć Polacy wyszli ostatecznie pierwszym składem. A trybuny w katowickim Spodku, co warto podkreślić, zapełniły się do ostatniego krzesełka. Mimo tego, że wiele wskazywało na to, że polscy kibice obejrzą dość nudne, jednostronne widowisko.
Fani Biało-Czerwonych udowadniają, że wspierają reprezentację niezależnie od klasy rywala. Kiedy pytaliśmy kibiców o wynik, dobrze wiedzieli na jakiego typu mecz się wybrali. Ale nikomu to nie przeszkadzało. Serio, nasi siatkarze dorobili się tak wiernej grupy fanów, że naprzeciwko nich zamiast reprezentacji Meksyku mogłoby stanąć sześciu pierwszych lepszych hombres, wyciągniętych z baru w Juarez, którzy w życiu nie grali w siatkówkę. Polskim kibicom nie zrobiłoby to wielkiej różnicy – i tak przyszyliby dopingować swoich pupili. I byliby tak samo pewni ich zwycięstwa.
– Gładkie 3:0, Meksyk to nie jest nasz poziom – mówi krótko Kuba z Rudy Śląskiej, kiedy pytamy o przewidywany wynik.
Karolina z Opola:- Przede wszystkim, żeby nie było kontuzji. Szkoda byłoby się osłabić w takim łatwym meczu, bo mam nadzieję, że jeszcze trochę meczów przed nami. Już wystarczy nam, że gramy bez Wilfredo Leona.
– Jesteś z Weszło? No to powiem ci, czego się obawiam. Że tu będzie gładkie 3:0 dla nas, ale Meksyk nam się zrewanżuje na mistrzostwach świata w piłce nożnej. I tam to oni nas ograją do zera – śmieje się Rafał z Katowic.
Istotnie, dziś często dane nam było usłyszeć ten tekst, że Meksyku będziemy mogli się obawiać w listopadzie w Katarze, kiedy zagramy w nimi w grupie piłkarskiego mundialu. Ale nie w siatkówkę. A już tym bardziej nie na własnym parkiecie.
Meksykańska piniata na imprezie w Spodku
Na samym początku mogliśmy się nieco zdziwić. Meksykanie wyszli na boisko w bojowym nastawieniu. Tak jakby przed meczem trener Jorge Azair przez cały dzień wmawiał im, że skoro i tak nikt nie stawia na nich złamanego peso, to przecież nie mają nic do stracenia. I rzeczywiście, żaden z nich nie miał zamiaru położyć się przed potężnymi Polakami. Meksyk grał odważnie, mądrze i co w siatkówce najważniejsze – skutecznie.
Od początku widać było różnicę w umiejętności na korzyść Biało-Czerwonych, jednak przeciwnicy po prostu unikali głupich błędów. No może poza zagrywką, której po prostu nie mieli. Ale jeżeli przed którymś z zawodników ekipy z Meksyku wyrastał polski blok, to ten nie panikował, tylko omijał lub obijał ręce naszych siatkarzy.
To wszystko dobrze świadczyło o naszych rywalach, jednak nie mogło zniwelować różnicy podstawowej. Czyli umiejętności. Bo parafrazując Franza Maurera z Psów – panie Azair, gra na takim poziomie to dla Polaków rutyna, a dla pańskich chłopców z ambicjami to szczyt możliwości. Bo mamy Bartosza Kurka, który sadzi takie piły, że nawet przy drobnym błędzie w przyjęciu Meksykanie nie mogli ich odebrać. Bo Kamil Semeniuk jest w świetnej formie i dysponuje tak wszechstronnym arsenałem zagrań, że przeciwnicy nawet nie wiedzieli, czego mogą się spodziewać. Z kolei Jakub Kochanowski i Mateusz Bieniek to jedna z najlepszych par środkowych na świecie.
Kiedy Polacy włączyli wyższy bieg, z przeciwników nie było czego zbierać. Pierwszego seta Biało-Czerwoni ostatecznie wygrali lekko, gładko i przyjemnie. W drugim selekcjoner Grbić dał szansę rezerwowym graczom. Tak jakby doszedł do wniosku, że w tym spotkaniu nie ma prawa stać się nam nic złego. Na boisku pojawili się Karol Kłos, Tomasz Fornal, Łukasz Kaczmarek, a na libero wchodził Jakub Popiwczak. Ale obraz gry nie uległ żadnej zmianie. A jeśli już, to na jeszcze większy plus dla Polski.
Nasi siatkarze czytali każdy każde zagranie przeciwników niczym otwartą książkę. Nasz blok był dla Meksyku murem nie do sforsowania. Sami Meksykanie na tym etapie meczu zdawali się być przygnieceni całą sytuacją. Znakomitym poziomem rywali, atmosferą w Katowickim Spodku, rangą spotkania. I tak zaczęli się gubić. Drugi set to już była masakra dokonywana przez Polaków, którzy wygrali go do 14. Następna partia niby była bardziej wyrównana, ale dajcie spokój – gdyby Polacy chcieli i musieli, wygraliby go do 10. A że chcieli pograć kapkę dłużej, na większym luzie, to zwyciężyli do 19. Nie ma co się nad tym setem dłużej rozpisywać.
Dlatego napiszmy nieco o atmosferze. Ktoś może powiedzieć, że kibic siatkówki to kibic sukcesu, który chce oglądać zwycięstwa Polaków. Ale serio, niewiele znamy przykładów fanów, którzy byliby tak bardzo zaangażowani w tak jednostronne widowisko. Tymczasem katowicki Spodek od początku do końca żył każdą akcją meczu. Oczywiście Polacy wygrali za sprawą swoich umiejętności. Jednak fani również mieli udział w rozmiarach tego zwycięstwa. Widać było, że Meksykanie po prostu nie grają w takiej hali, nie są przyzwyczajeni do takich warunków. A klimat był kapitalny. Hymn a capella, chóralne śpiewy, słynny „monster block”. Wszystko się zgadzało. Fanem, który zrobił największe show, został niejaki Mateusz, który brał udział w jednym z konkursów, które zorganizowano dla fanów. Kiedy spiker zapytał Mateusza dlaczego ten ma taką chrypę (zapewne licząc na odpowiedź, że kibic zdzierał gardło dopingując Polaków), usłyszał szczere:- Wczoraj były dożynki!
Liczymy, że w kolejnych meczach, z lepszym rywalem i o większą stawkę, kibice będą zdzierać gardła już wyłącznie z powodu gry naszych siatkarzy.
Powiedzieli po meczu:
Bartosz Kurek:- Wiedzieliśmy, że jeżeli wyjdziemy na mecz skoncentrowani, to będziemy mieli dużą przewagę. Fajnie, że każdy mógł poczuć ten parkiet i atmosferę. Czy ja wiem, czy trzeba chwalić naszych rywali? Myślę, że łatwiej jest grać przy takiej atmosferze przeciwko mistrzom świata i nie mieć nic do stracenia.
Grzegorz Łomacz:- Rozegraliśmy dwa spotkania, dwie wygrane po 3:0 – taki był plan. Cieszymy się, że mamy awans i dalej idziemy krok po kroku. Dopiero teraz będziemy skupiać się na USA [Polacy zagrają z Amerykanami we wtorek – dop. red]. […] Każdy z nas chce poczuć jak najwięcej boiska i pomóc drużynie.
– Cieszymy się z tego zwycięstwa, bo osiągnęliśmy je w bardzo dobrym stylu. Teraz odpoczywamy i zbieramy siły na Stany Zjednoczone. Kibice niezmiennie nam imponują. Niezależnie od tego, czy gramy z Bułgarią, Meksykiem czy reprezentacjami z topu, oni zawsze są z nami, wypełniają halę. To coś niesamowitego. […] Cieszymy się z każdej chwili na boisku. Każdy, kto ma okazję wejść, chce się zaprezentować z jak najlepszej strony. W tych dwóch meczach to się udało – powiedział Łukasz Kaczmarek, który podkreślił też, że mecz z USA będzie o wiele większym wyzwaniem:- To rywale zupełnie innej klasy, jeden z faworytów do mistrzostwa. To będzie dla nas bardzo dobry sprawdzian byśmy zobaczyli w jakim miejscu jesteśmy.
-Fajnie było zaprezentować się w Spodku. Jednak jest w tym miejscu coś magicznego, rewelacyjnie się tutaj gra – stwierdził Tomasz Fornal – Wydaje mi się, że dziś każdy z chłopaków który wchodził na parkiet, zagrał fajne spotkanie. Możemy być zadowoleni, że troszkę odciążyliśmy kolegów z pierwszej drużyny.
Polska-Meksyk 3:0 (25:17, 25:14, 25:19)
Fot. Newspix
Czytaj także: