Jakub Rzeźniczak udzielił pierwszego wywiadu po śmierci swojego synka, Oliwiera, który chorował na rzadką odmianę nowotworu wątroby.
– Chcę, mimo wszystko, podchodzić do życia pozytywnie. Myślę, że tylko w ten sposób można jakoś układać przyszłość. Na to, co już się stało, nie mamy wpływu. Ten wrodzony optymizm jakoś pozwala mi w tym czasie funkcjonować. Ale są cięższe momenty – przyznał Rzeźniczak na łamach portalu Sport.pl. – Gdy choroba jest tak blisko, spada na twoje dziecko, gdy nadchodzą ostatnie chwile… Ja czułem się jak w filmie. Pojechałem ostatni raz do Izraela, a później musieliśmy przetransportować ciało Oliwiera do Polski. Nic nie jest w stanie przygotować cię na coś takiego. Do końca wierzysz. Do ostatnich chwil nie dopuszczasz, że to się może skończyć tragicznie. Zawsze wierzysz, że dziecko wyzdrowieje. Znasz rokowanie, ale jest szok. Ogromny.
Rzeźniczak wyznał, że jego sposobem na radzenie sobie z traumą jest zatopienie się w treningach piłkarskich, a także chęć dalszego zaangażowania w pomoc chorym dzieciom. – Bardzo bym chciał. Myślę, że jestem w stanie. Mam wręcz wrażenie, że chciałbym pomagać jeszcze więcej niż dotychczas. Nie wiem, czemu tak jest. Po prostu tak czuję. Ale na razie, gdy widzę w telewizji jakąś reklamę zbiórki pieniędzy na chore dziecko, zbiera mi się na płacz. Chorobie towarzyszą ogromne emocje, czasami trudno nad nimi zapanować. Najważniejsze, żeby rodzice i wszystkie bliskie osoby się wspierały i szły przez to razem. To tak duża tragedia, że łatwiej ją znieść, trzymając się razem. I jeszcze jedno: ufajcie lekarzom. Dostawałem bardzo dużo wiadomości, że tutaj ktoś leczy takimi metodami, że tam jest wybitny specjalista, a jeszcze gdzie indziej mają najnowszą technologię. Desperacja sprawia, że ludzie przestają wierzyć lekarzom.
Syn Magdaleny Stępień i Jakuba Rzeźniczaka zmarł 28 lipca tego roku.
CZYTAJ WIĘCEJ O JAKUBIE RZEŹNICZAKU:
- My o futbolu, a życie toczy się gdzieś obok
- Oficjalnie: Jakub Rzeźniczak przedłużył kontrakt z Wisłą Płock
fot. NewsPix.pl