Reklama

„Czerwone Diabły” wracają z piekła. Ograły u siebie Liverpool!

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

22 sierpnia 2022, 23:16 • 4 min czytania 46 komentarzy

Przed tą kolejką mówiło się o wielkim kryzysie Manchesteru United. Jednak w poniedziałkowy wieczór gospodarze ograli Liverpool. Erik ten Hag przechytrzył i zaskoczył Jurgena Kloppa. Idealnie trafił ze składem i planem na ten mecz. Marcus Rashford wyglądał jak prawdziwy lider. Okazuje się również, że istnieje życie bez Cristiano Ronaldo.

„Czerwone Diabły” wracają z piekła. Ograły u siebie Liverpool!

Manchester United zaczął sezon od dwóch porażek z Brighton (1:2) i Brentford (0:4). Dwie bardzo wstydliwe porażki. Wiele osób przewidywało, że Liverpool przyjedzie na Old Trafford i przejedzie się po gospodarzach. Jednak The Reds też nie są w dobrej formie. Są po dwóch remisach z Fulham (2:2) i Crystal Palace (1:1), a teraz przegrywają z drużyną, która wydawała się mieć większe problemy.

„Czerwone Diabły” zaskoczyły Liverpool.

Wiele osób zastanawiało się, na jaką wyjściową jedenastkę postawi Erik ten Hag, gdy jest świeżo po wstydliwej porażce z Brentfordem (0:4). Musiał coś zmienić. I zaskoczył. Nie posłuchał kibiców i dziennikarzy, dając kolejną szansę Lisandro Martinezowi. Na ławce posadził Cristiano Ronaldo, Harry’ego Maguire’a, Freda i Luke’a Shawa. Wydawałoby się, że są to kluczowe postacie Manchesteru United, a to z nich postanowił zrezygnować. Desygnował do pierwszego składu – Malacię, Varane’a, Elangę i McTominaya.

Holenderski szkoleniowiec w przedmeczowym wywiadzie z telewizją SkySports wypowiedział się na temat tych zmian: – Wiemy, że Liverpool jest mocnym zespołem i musimy odpowiednio ich pressować. Musimy to zrobić, więc potrzebujemy odpowiedniej energii. Właśnie dlatego postawiłem na Rashforda, Sancho oraz Elangę.

I to, co powiedział przed pierwszym gwizdkiem sędziego, miało odzwierciedlenie od pierwszych minut tego spotkania. Wyszli wysoko na Liverpool i dążyli do jak najszybszego przejęcia piłki jeszcze na połowie gości. Trójka ofensywna gospodarzy była bardzo dynamiczna i pełna energii. Pierwsze dwadzieścia minut było perfekcyjne w wykonaniu United, co też miało odzwierciedlenie w wyniku.

Reklama

Najpierw Elanga zmarnował stuprocentową sytuację do zdobycia gola – jego strzał odbił się od słupka. W 16. minucie Sancho zatańczył w polu karnym z Jamesem Milnerem, wkręcił go w ziemię i płaskim strzałem pokonał Alissona. Warto podkreślić, że Virgil van Dijk zasłonił brazylijskiego golkipera, który już leżał na ziemi przed strzałem Jadona Sancho. Gdy United wyszło na prowadzenie, to Liverpool ruszył odważniej do przodu i przejął inicjatywę. Jednak gospodarze skutecznie się bronili.

Para Raphael Varane – Lisandro Martinez wyglądała zaskakująco dobrze. Pierwszy raz ze sobą grali w tym układzie, a wyglądali, jakby znali się od lat. A sam Argentyńczyk dwukrotnie uchronił swoją drużynę przed stratą gola. Raz zablokował strzał Salaha, a później wybronił uderzenie… Bruno Fernandesa. Portugalczyk był bliski zdobycia kuriozalnego samobója, ale miał szczęście, że Lisandro Martinez stał na linii bramkowej i piłka trafiła go w klatkę piersiową.

United konsekwentnie grało swoje

Manchester United konsekwentnie grał swoje. Czyhali na błędy Liverpoolu i nastawiali się na szybkie ataki. W 54. minucie fatalne przyjęcie piłki Jordana Hendersona na połowie boiska, wykorzystał Anthony Martial (w przerwie zmienił Elangę), który wyprowadził skuteczny kontratak – zagrał do Marcusa Rashforda, a ten wpakował gola na 2:0. W końcu Anglik wyglądał tak jak kilka sezonów wstecz. To był Rashford, którego kibice United chcą oglądać co tydzień – energiczny, waleczny i skuteczny. Gdyby nie kapitalna interwencja Alissona, miałby na swoim koncie dublet.

Czy kluczem do dobrej gry ofensywnych piłkarzy United jest brak Cristiano Ronaldo w wyjściowym składzie? Nie ma portugalskiej gwiazdy na placu gry i od razu Rashford wygląda jak lider zespołu. W końcu Bruno Fernandes bierze więcej gry na siebie, a skrzydłowi byli przebojowi. Dawno nie widzieliśmy Sancho czy Martiala w tak dobrej dyspozycji. Panie Ronaldo widzi pan to? Może to czas, żeby zejść ze sceny i opuścić Old Trafford?

Z kolei Liverpool ewidentnie nie radził sobie z wysoką obroną United. W środku pola zarówno Milner jak i Henderson wyglądali bardzo niepewnie. Wystarczyło na nich mocniej nacisnąć i tracili piłki, po których szły kontry. Oni powinni dawać spokój całej drużynie – przytrzymać dłużej futbolówkę i napędzać atak pozycyjny, a byli najsłabszymi ogniwami. Klopp to widział i w pewnym momencie zdjął obu zawodników. Końcówka meczu wyglądała lepiej w ich wykonaniu. De Gea miał, co robić w bramce. Salah zdołał w 81. minucie wcisnąć gola na 1:2, ale na więcej nie było stać Liverpoolu. Mimo że mieli 70% posiadania piłki i oddali 17 strzałów (pięć celnych) na bramkę United.

Reklama

Manchester United – Liverpool 2:1 (1:0)

Sancho 16′, Rashford 54′ – Salah 82′

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Anglia

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

46 komentarzy

Loading...