Do tej pory chwaliliśmy Widzew za grę, ale za wyniki już znacznie mniej. Dziś długo w wykonaniu beniaminka z Łodzi nie było ani dobrej gry, ani dobrego wyniku. Dopiero druga połowa chwilami pokazywała, że gospodarze są w stanie nawiązać jakąś walkę. Generalnie jednak kibice Widzewa mają prawo zacząć się niepokoić.
Ich piłkarze na przykład znów stracili gola po strzale zza pola karnego. Uderzający Johansson i dwóch innych zawodników stojących przed linią „szesnastki” pozostawało zupełnie bez krycia. Dwaj kolejni piłkarze Legii, którzy biegli za ich plecami – również. Najwięcej zastrzeżeń można mieć do poruszania się Juliana Shehu, który dotychczas prezentował się dobrze, a w tym spotkaniu nie ogarniał swojej roli. Przy pierwszej bramce dał się wciągnąć w pole karne, a potrzebny był gdzie indziej. Przy drugim golu był jednym z tych, których grą bez piłki oszukał wbiegający Bartosz Kapustka. Nic dziwnego, że Janusz Niedźwiedź od razu po zmianie stron podziękował Albańczykowi.
Widzew – Legia 1:2. Gospodarze bez sztycha do przerwy
Legię atmosfera spotkania i gorąca otoczka najwyraźniej tylko nakręciła. Już w 13. sekundzie dość groźnie po błędzie Dominika Kuna uderzał Makana Baku. Podopieczni Kosty Runjaica trzymali Widzew na dystans od własnej bramki i cierpliwie atakowali, szukając luk na skrzydłach. W końcu znaleźli je po stronie, którą zabezpieczać mieli Letniowski z Nunesem. Dwie bardzo składne akcje, dwa przytomne podania Muciego i piłka lądowała w siatce po uderzeniach Johanssona i Kapustki.
Łodzianie upierali się na rozgrywanie od własnej bramki, lecz próby te były nieudolne. Rywale wysoko podchodzili dużą liczbą zawodników, co przeważnie kończyło się szybką stratą beniaminka. Będący na „dziewiątce” Pawłowski został wyłączony z gry, Terpiłowski nie istniał. Kilka razy dobrze w tłoku pograł Letniowski, ale to było za mało. Legia całkowicie kontrolowała przebieg wydarzeń.
Jak to jednak często u Runjaica bywa, zaczęło się trzymanie wyniku. „Wojskowi” w drugiej połowie totalnie spuścili z tonu w ofensywie, za to Widzew po wejściach Sancheza i Lipskiego nabrał wreszcie trochę rozmachu z przodu. Kacper Tobiasz nie miał wiele pracy, ale i tak utrudniał sobie życie, a to nabijając atakującego go Sancheza, a to niepewnie interweniując na przedpolu.
Awaryjne momenty zaczął także mieć Lindsay Rose. Jego kiks przy próbie wybicia piłki zakończył się… kiksem Sancheza, który nie skorzystał z okazji. To też Rose nie popisał się przy kryciu w ostatniej akcji, gdy po kapitalnym przerzucie Hansena i dośrodkowaniu Danielaka głowę dostawił Lipski. Były pomocnik Piasta, Lechii i Ruchu Chorzów dał bardzo dobrą zmianę. Wcześniej miałby ładną asystę, gdy nie kilka centymetrów, które zrobiły różnicę i decydowały o tym, że bramka Patryka Stępińskiego po długiej analizie spalonego nie została uznana.
Josue prawdziwym kapitanem
Po łódzkiej stronie będą się toczyły długie rozmowy o dotykającym piłki ręką Josue w akcji na 0:1. W myśl przepisów nie nadawało się to jednak do odgwizdania, bo nie było tu żadnej celowości, a Portugalczyk nie był asystentem lub strzelcem gola, co zmieniałoby postać rzeczy. Mało idzie to ze słynnym duchem gry, ale co zrobić.
Co do Josue, dziś w kluczowych momentach był dla swojej drużyny prawdziwym kapitanem. Brał piłkę, trzymał ją, doprowadzał rywali do furii. Raz nawet przesadził, gdy wręcz szyderczo obśmiał próby zabrania mu futbolówki przez Serafina Szotę. No i ten no look pass z 30. minuty. Klasa.
Nie siła, lecz technika robi z Ciebie zawodnika 🤩 Przepięknie przymierzył Mattias Johansson 🔥 I ten no-look pass Josue 🔝
💻 Mecz Widzewa z Legią trwa w CANAL+ SPORT i CANAL+ online -> https://t.co/VXFvVxuOFP pic.twitter.com/iYpVlFWIYQ
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 12, 2022
Legia mogła zamknąć mecz, gdy Czorbadżijski stracił piłkę, a Josue dograł do Wszołka. Ten nie wykorzystał sytuacji sam na sam, piłka po interwencji Ravasa odbiła się od górnej części poprzeczki i wyszła poza boisko. Dzięki temu Widzew jeszcze złapał kontakt w dziesiątej doliczonej minucie, ale na coś więcej było za późno.
Zespół Janusza Niedźwiedzia po pięciu kolejkach ma na koncie zaledwie cztery punkty, a teraz czekają go mecze z zawsze nieprzyjemną Wartą Poznań, Wisłą Płock, Lechem Poznań, Cracovią, rewelacyjną na razie Stalą Mielec i Rakowem. Jeżeli Widzew nie nauczy się punktować z większą premedytacją, może być naprawdę ciężko. Legia rozegrała drugie z rzędu dobre spotkanie, mimo że do wydarzeń po przerwie można się przyczepiać. Runjaic na wielu pozycjach wreszcie znalazł odpowiedzi. Jeszcze tylko porządny napastnik (Muci właśnie kręci nosem) i będzie skład gotowy walczyć o czołówkę.
Fot. FotoPyK