Liverpool udanie wszedł w nowy sezon, ogrywając Manchester City 3:1 w meczu o Tarczę Wspólnoty, Pep Guardiola zwracał uwagę, że na dziś The Reds są z przodu, jeśli chodzi o przygotowania do długiej kampanii. Wydawało się więc, że Fulham niezbyt przyjemnie przywita się z elitą i owszem, powalczy, ale ostatecznie będzie musiało uznać wyższość ekipy Kloppa. A tu proszę – nic bardziej mylnego! Beniaminek zrobił jeszcze więcej i sprawił ogromną niespodziankę, remisując z Liverpoolem 2:2, a był blisko sensacji i zwycięstwa.
Nie było tak, że Fulham stało dupą we własnym polu karnym i o ten remis się modliło. Oczywiście siłą rzeczy beniaminek rzadziej dysponował futbolówką niż The Reds, ale wypady pod bramkę Alissona były naprawdę groźne. Zespół z Londynu miał łatwość w zgarnianiu drugich piłek, był odważny i konkretny. Czasem brakowało niewiele, goście w ostatniej chwili blokowali strzały albo na przykład Mitrović mijał się z podaniem o centymetry. Niemniej – w końcu wpadło.
Fulham – Liverpool: Brazylijskiego bramkarza ratował słupek
Wrzutka z prawej strony została jeszcze delikatnie podbita przez Robertsona i spadła idealnie na głowę Mitrovicia, który nie dał szans w powietrznym starciu Aleksandrowi-Arnoldowi. Golkiper Liverpoolu miał ten strzał na rękach jednak Serb uderzał z tak bliskiej odległości, że trudno było mu cokolwiek zrobić. Fulham złapało naprawdę duży luz, czasem aż za duży, bo bywało, że dane podanie dało się wykonać spokojniej i dokładniej, a gracze beniaminka sili się na piętki. Natomiast w polu karnym Liverpoolu i tak się kotłowało, dość powiedzieć, że Alissona w jednej sytuacji uratował słupek po strzale Kebano.
Ale drugi gol dla Fulham i tak padł – po rzucie karnym. No i tutaj mamy zagwozdkę, bo też komentatorzy są podzieleni – sędzia słusznie wskazał na wapno, czy nie? Van Dijk nie trafił w piłkę, ale też kontakt z Mitroviciem był dość delikatny. Naszym zdaniem arbiter miał mimo wszystko podstawy do takiej decyzji, dochodzi do kontaktu między kolanami Mitrovicia i Van Dijka. Ponadto, sorry, ale obrońca o takiej klasie jak Holender nie może się nabrać na równie pokraczny zwód jak ten napastnika. Wówczas nie byłoby całej dyskusji. A tak Mitrović jedenastkę pewnie zamienił na gola.
Fulham – Liverpool. Debiutancki gol Nuneza
Liverpool na każdą z tych bramek odpowiadał, ale długo nie mógł złapać odpowiedniego tempa. Pomogło mu z pewnością wejście Nuneza, co widać po suchych liczbach – gol i asysta. W presezonie piłkarz nie zachwycał, marnował proste okazje, ale jak to się ładnie mówi: nikt nie oceniał Pavarottiego za to, jak śpiewał pod prysznicem. Wiadomo, że jego konkrety w tym meczu też są skomplikowane, bo bramkę po ekwilibrystycznym uderzeniu można zapisać jako samobój (ostatecznie jest to gol Nuneza), a asysta do Salaha to po prostu złe przyjęcie. Jednak to właśnie po pojawieniu się tego piłkarza na boisku Liverpool złapał wiatr w żagle i przestał być tak schematyczny.
A w końcówce mógł jeszcze wygrać to spotkanie, jednak uderzenie Hendersona skończyło na poprzeczce (z kolei w pierwszej części gry Luis Diaz walnął w słupek). Natomiast czy zwycięstwo Liverpoolu byłoby w tym meczu sprawiedliwe? No nie – Fulham zaprezentowało się z naprawdę dobrej strony i wygląda na to, że przyjazd na Craven Cottage nie będzie dla nikogo przyjemny.
Fulham – Liverpool 2:2
Mitrović 32′ 72′ Nunez 64′ Salah 80′
Fot. Newspix