Reklama

Jak Villarreal zbroi się do nowego sezonu?

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

26 lipca 2022, 13:15 • 8 min czytania 3 komentarze

Manu Trigueros ostatnio powiedział, że dla piłkarzy Villarrealu Liga Mistrzów była jak wejście do Disneylandu. Nie da się ukryć, że ta drużyna mogła się podobać, bowiem utarła nosa kilku na papierze mocniejszym ekipom. Choć dotarła aż do półfinału tych rozgrywek, ligę zakończyła na siódmym miejscu, które daje przepustkę tylko do Ligi Konferencji. Poprzedni sezon pokazał, że nawet tam można doświadczyć interesujących spotkań, więc głowa do góry, a kto nie jak Unai Emery jest łasy na europejskie trofea. Przyjrzyjmy się więc przygotowaniu Żółtej Łodzi Podwodnej do nadchodzącego sezonu.

Jak Villarreal zbroi się do nowego sezonu?

Niektórzy obawiali się, że Villarreal w letnim oknie transferowym stanie się ofiarą własnego sukcesu i na Estadio de la Ceramica rozpocznie się hurtowa wyprzedaż. Prawdą jest, że tego scenariusza raczej nie zakładano w klubie i zgodnie z planem nie zostanie zrealizowany. Villarreal chce się rozwijać, więc rozbiórka zespołu byłaby strzałem w kolano. Ma następować organiczny rozwój, bez żadnych pochopnych ruchów.

Jak Villarreal zbroi się do nowego sezonu?

Dochodzi też aspekt tego, że tak naprawdę w Lidze Mistrzów osiągnięto wynik ponad stan. Emery stworzył genialny zespół, który jeśli chodzi o personalia, nie jest szczególnie mocny. W drużynie nie brakuje ważnych postaci, ale w większości są to po prostu solidni piłkarze, którzy na Estadio de la Ceramica dostali nowe życie. Nie ma szczególnie wielu zawodników, o których zabijają się piłkarskie potęgi i nie jest też tak, że jak ktoś kopnie tam dwa razy prosto piłkę, to od razu ustawia się za nim kolejka chętnych. Tak Villarreal nie działa.

Villarreal funkcjonuje bardziej w myśl hasła popularnego wśród Navy Sealsów: Wolno to płynnie, płynnie to szybko. Dlatego polityka transferowa jest zrównoważona. Może i nawet wydawać nudna. W tym oknie ewidentnie postawiono na weteranów, co postaramy się wam przekazać.

Reklama

Pepe Reina

To sentymentalny powrót byłego reprezentanta Hiszpanii. To właśnie w Villarrealu wypłynął na szerokie wody. Dokładnie 20 lat temu został po raz pierwszy piłkarzem El Submarino Amarillo. Wówczas urodzonemu w Madrycie bramkarzowi dobrze zrobiła przeprowadzka z FC Barcelony. W Dumie Katalonii obwiniano go za wszelkie nieszczęścia, nie zważając na to, że problem tkwił w zespole.

Udowodnił to na El Madrigal (dawna nazwa Estadio de la Ceramica) i pokazał, że niesłusznie przypięto mu łatkę elektrycznego golkipera. Świetnie spisywał się zwłaszcza w Pucharze UEFA 2003/04. Wówczas Villarreal został zatrzymany dopiero na etapie półfinału przez Valencię Rafy Beniteza, z którym w niedalekiej przyszłości przyszło Reinie pracować.

Hiszpan spędził siedemnaście lat w innych klubach i objazdami przez Liverpool, Neapol, Monachium, Mediolan, Birmingham i Rzym zameldował się ponownie w prowincji Castellon. Ostatni sezon nie był szczególnie udany, bo po kilku klopsach w Seria A, stracił miejsce w bramce Lazio, ale wciąż jest gościem, który może bronić na wysokim poziomie.

Sentymenty, sentymentami, ale czy sprowadzenie Reiny miało również inne podstawy? Oczywiście, bowiem Geronimo Rulli, choć w wielu spotkaniach bronił bardzo dobrze, to zbyt często przytrafiają mu się poważne błędy. Do tego beznadziejnie gra nogami, więc bywa tykającą bombą zegarową. Do tego dochodzi fakt, że klub opuścił też Sergio Asenjo, który odszedł do Realu Valladolid. To oznacza, że nawet jeśli Unai Emery uzna Rulliego za lepszego bramkarza, to w postaci Reiny będzie miał solidnego zmiennika.

Reina jest tylko opcją krótkoterminową, ale bardzo solidną. Villarreal powoli powinien rozglądać się za młodszym bramkarzem, który przez lata nie odda miejsca w bramce, ale na ten moment władze klubu kupiły sobie czas i zagrały bezpiecznie.

Reklama

Jose Luis Morales

Sprowadzenie El Comendante to bardzo ciekawy ruch. Powiecie zapewne, że kolejny weteran, że spadł z Levante, że ma już bliżej niż dalej do zakończenia kariery, ale… No właśnie, to piłkarz, za którego nie trzeba było płacić, stanowi zabezpieczenie na wypadek urazów i posiada duże umiejętności.

Był uwielbiany przez fanów Levante, ale na koniec trochę im podpadł. Zapowiadał, że zostanie pomimo spadku, ale zmienił plany. Później tłumaczył się, że drużynie występującej w pucharach się nie odmawia. Tym razem przedłożył dobro swoje nad dobro klubu z Walencji, ale pewnie prędko zostanie mu to wybaczone, bo jego zasługi dla Granotas są nie do podważenia.

W ostatnim sezonie rozegrał 35 ligowych spotkań, uzbierał 13 bramek i 7 asyst. Zróbmy małe podsumowanie, jak wypadł na tle wszystkich piłkarzy ligi hiszpańskiej (dane FBREF):

  • 8. miejsce w klasyfikacji strzelców,
  • 8. miejsce w klasyfikacji asystentów,
  • 4. miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej,
  • 4. miejsce pod względem współczynnika xG
  • 5. miejsce pod względem liczby bramek skorygowanych o xG,
  • 7. miejsce pod względem liczby strzałów w światło bramki.

I na tym nie kończą się jego zalety. Z pewnością nie jest kłodą, która stoi i tylko czeka na podania. To bardzo dobry piłkarz zwłaszcza w ostatniej, decydującej tercji boiska. Tam czuje się jak ryba w wodzie. Dobrze czyta grę, przedrybluje, wykreuje sytuację koledze lub uderzy. Z powodzeniem może też występować na lewym skrzydle. Mówiąc wprost – dobry piłkarz, który wie, co ma robić.

Jego przybycie jest odpowiedzią na to, co działo się z napastnikami Villarrealu w minionym sezonie. Personalnie sytuacja wyglądała w porządku, ale rzeczywistość pokazała, że nie było tak różowo. Paco Alcacer miewał problemy ze zdrowiem, cóż za zaskoczenie, i nawet jak grał, to niewiele wnosił do gry. Teraz szukają dla niego nowego miejsca i jest szansa, że odejdzie do Celty, która potrzebuje napastnika ze względu na problemy z prawem Santiego Miny.

Wypychany z klubu jest też Boulaye Dia, który miał momenty, ale to tyle. Zabrakło konkretów. Najlepiej grał tuż przed wyjazdem na Puchar Narodów Afryki, ale wrócił totalnie rozregulowany i w drugiej części sezonu nie dał zbyt wielu argumentów, by regularnie na niego stawiać.

A nie zapominajmy, że problemy zdrowotne w poprzednich rozgrywkach miał też Gerard Moreno. Z tego względu nie był w stanie zaprezentować pełni potencjału. Tak więc, jak sami widzicie. Choć było kilku na papierze solidnych graczy, którzy mogli grać w ataku, to koniec końców niekiedy z konieczności musiał tam grać wypożyczony Giovanni Lo Celso, więc nikogo nie powinno dziwić, że Villarreal szukał i szuka wzmocnień.

Edinson Cavani? Na wyciągnięcie ręki

Pojawiały się plotki, że Urugwajczyk jest już po słowie z władzami klubu i kwestią czasu jest podpisanie kontraktu, ale wciąż do tego nie doszło. Cavani ma parcie na to, by pozostać w Europie, by właściwie przygotować się do mundialu. Wcześniej pojawiały się doniesienia o zainteresowaniu ze strony Realu Sociedad, ale na temat ucichł.

Ostatnie sezony w jego wykonaniu zaburzyły liczne urazy. W rozgrywkach 21/22 rozegrał tylko 15 spotkań w Premier Leagu, 4 w Lidze Mistrzów i jedno w krajowym pucharze. To przełożyło się na nieco ponad 900 minut, dwa gole i asystę. Niewiele, ale nie powinno mu się odbierać szansy, bo piłkarzem jest genialnym.

Czy przydałby się Villarealowi? Jasne, czemu nie, tym bardziej że zna się dobrze z Unaiem Emerym. U tego trenera prezentował się wyśmienicie w PSG – 98 meczów, 89 bramek i 20 asyst. Czas nie jest z gumy, ale są przesłanki ku temu, by wierzyć, że Emery odbuduje Cavaniego. Bask może nie ma łatwego charakteru, ale ze starszych napastników (ale nie tylko z nich) potrafi zrobić świetnych zadaniowców. Przykładem był Carlos Bacca w sezonie 2020/21, który grywał rzadko, ale bardzo przydał się w drodze do triumfu w Lidze Europy.

Na ten moment jednak Cavani musi czekać aż klub opuści Dia lub Alcacer.

A co z odejściami?

Wspominaliśmy, że klub opuścił rezerwowy bramkarz, Sergio Asensjo, ale jego odejście ciężko nazwać osłabieniem. Do drugiej drużyny przesunięto Fera Nino, który przestał się rozwijać, a wydawało się, że ma papiery, by w przyszłości regularnie występować w Primera Division. A tak poza tym zdjęto kilka nazwisk z listy płac. Odeszli Serge Aurier (przyszedł za darmo, ale się nie sprawdził), Ruben Pena (odszedł do Osasuny), Xavi Quintilla (do Santa Clara) i Alex Millan (do Famalicao).

Widać czarno na białym, że nie ma osłabień i raczej nie należy oczekiwać, że miałoby się coś w tej kwestii zmienić. Sugerowano, że ciężko będzie zatrzymać Arnaud Danjumę, ale do klubu nie wpłynęły satysfakcjonujące oferty. Nawet jeśli ostatecznie pojawi się takowa, to Villarreal ma przygotowany plan B i nastawia się na wykupienie Giovaniego Lo Celso. Nie będzie to podmianka jeden do jednego, ale Argentyńczyk sprawdził się na wypożyczeniu. To oznacza, że ryzyko takiego ruchu jest w zasadzie żadne.

W niedalekiej przyszłości klub zapewne opuści Pau Torres, ale teraz nie chce wystawiać się na zbędne ryzyko przed mundialem i w tym oknie transferowym wielu środkowych obrońców zmieniło już klubowe barwy, co ma pośredni wpływ na brak transferu Hiszpana. W takiej sytuacji tym bardziej nie powinien się spieszyć, a klub nie ma zamiaru oddawać go za bezcen.

Wieje pozytywną nudą

O ile wiele hiszpańskich wstrzymuje się z transferami ze względu na zasady finansowego fair-play, o tyle Villarreal jest w nieco innej sytuacji. Nie wymaga drastycznych wzmocnień i działa w myśl swojej filozofii. Dodatkowe pieniądze otworzyłyby kilka furtek, ale nikt nie zamierza zaburzać ustalonego porządku. Skoro coś funkcjonuje, to nie ma sensu naruszać konstrukcji i wjeżdżać z ciężkim sprzętem.

Można się lekko przyczepić do tego, że zespół ten jest już dość wiekowy. W kadrze pierwszej drużyny znajdziemy kilku piłkarzy po 34. roku życia – Iborra, Capoue, Albiol, Reina i Morales. Kolejna liczna grupa oscyluje w okolicach trzydziestki, ale nie jest tak, że Villarreal kompletnie nie jest przygotowany na zmianę pokoleniową. Szkolenie w tym klubie jest na dobrym poziomie i zapewne jeszcze kilka młodych królików zostanie wyciągniętych z kapelusza, gdy zajdzie taka potrzeba.

Celem Villarrealu na ten sezon jest zbliżenie się do pierwszej czwórki w Hiszpanii i próba zwojowania Ligi Konferencji. Oba cele są przyziemne. W klubie wszystko się zgadza. Jest wypłacalny, prowadzony z rozwagą, zapewnia odpowiednie warunki do rozwoju. Piłkarze nie mają prawa narzekać na pensje i wybrano właściwą osobę na stanowisko trenera. Morał z tego taki. Piłkarzu, chcesz mieć możliwość rozwoju i grać w dobrym zespole? Przyjdź do Villarrealu.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. FotoPyk/Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Hiszpania

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

3 komentarze

Loading...