Trzy tygodnie w porywach do miesiąca. Tyle będzie pauzował Ruben Hoogenhout z Resovii po faulu w meczu z Wisłą Kraków. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Holendra wyciął kolega z zespołu.
Wyciął, dodajmy, w wyjątkowo paskudny sposób. Jeśli ktoś widział tę sytuację, to musiał „poczuć” wejście Bartosza Kwietnia w nogi Hoogenhouta. Wejście, po którym holenderskiemu obrońcy od razu spadł but, a w miejscu, w które trafił pomocnik Resovii, getra przybrała rubinowy kolor. Polała się krew.
Ruben Hoogenhout sfaulowany przez kolegę z zespołu
Pierwsza liga to jednak stan umysłu 🙆🏼♂️
🎬 Polsat Sport #RESWIS pic.twitter.com/ZfZZcGNz21
— Mateusz Stańczyk (@mati_stanczyk) July 22, 2022
Noga stopera po widocznym wyżej spotkaniu z Bartoszem Kwietniem wyglądała dramatycznie. Rozcięcie stopy jest głębokie i Ruben Hoogenhout prędko do gry nie wróci. Z naszych ustaleń wynika, że zawodnika czeka szycie stopy. Widzieliśmy, jak wygląda ona z bliska, ale jest to obrazek, którego wolelibyście nie oglądać, więc odpuścimy publikowanie go. Po sieci krąży za to inny obrazek — pokazujący zawodnika Resovii w szatni.
Makabra pic.twitter.com/p30lbaz7NG
— Grzegorz Lipiec (@grzegorzlipiec) July 23, 2022
Z naszych ustaleń wynika, że pauza Rubena Hoogenhouta może potrwać jeszcze przez trzy tygodnie. Bartosz Kwiecień osłabił więc własny zespół.
Bartosz Kwiecień? Brutal niebezpieczny dla otoczenia
– Bitki, zadymy, race. To mnie kręci. Od zawsze. Nie mogę wykluczyć, że zaangażuję się po zakończeniu przygody z piłką. Brakuje mi adrenaliny. Może tam ją znajdę? – mówił dwa lata temu Bartosz Kwiecień w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Co do tego, że defensywny pomocnik lubi bitki, nie mamy wątpliwości. Wystarczy spojrzeć na statystyki jego kariery. 148 meczów, 10 bramek i asyst, 51 żółtych kartek. Sędziowie napominali go średnio w co trzecim spotkaniu, a przecież nie zawsze były to występy w pełnym wymiarze czasowym. Kwiecień łapał kartkę średnio co 170 minut, jego ostatnia przygoda w Ekstraklasie to żółtko co 88 minut.
Rozumiemy, że nie każdy pomocnik (fakt, że Kwiecień grał też na środku obrony), to Andrea Pirlo, ale jego statystyki są przerażające. Zawodnik, który wykręcił prawie setkę meczów w najwyższej lidze w Polsce, najczęściej wyróżniał się w niej tym, że był czołowym rzeźnikiem całych rozgrywek.
- 2018/2019 – 3,92 faule/90 minut; 1. miejsce w lidze
- 2020/2021 – 3,03 faule/90 minut; 4. miejsce w lidze
- 2017/2018 – 2,7 fauli/90 minut; 9. miejsce w lidze
Osiem fauli w meczu ze Śląskiem Wrocław, siedem przeciwko Pogoni Szczecin, sześć z Cracovią, Wisłą Płock czy Sandecją Nowy Sącz. To rekordy kariery Kwietnia. Smutny obraz jego mizerności, przeciętniactwa, braku atutów. A także potwierdzenie, że przypadek Rubena Hoogenhouta to nie było zdarzenie losowe, pecha wynikającego z walki na boisku. Grając w ten sposób Kwiecień sprawia, że ryzyko uszkodzenia kogokolwiek — czy to rywala, czy kolegi z zespołu — jest zbyt duże, żeby mówić o przypadku.
W meczu z Wisłą Kraków, o którym rozmawiamy, Bartosz Kwiecień zanotował sześć fauli w 61 minut. Blisko połowa wszystkich przewinień Resovii to właśnie jego wejścia. Już po kwadransie pomocnik rzeszowian miał na koncie trzy przewinienia, w tym ostre wejście w nogi Jelticia Balty. 120 sekund później paskudnie wyciął młodego Kacpra Dudę. Wejście, które zakończyło się rozcięciem stopy kolegi z zespołu też wyglądało raczej jak chamskie sanki niż próba pójścia do końca na ambicji.
Skoro Kwiecień chce chodzić na ustawki, to niech na nie chodzi. I da sobie spokój z piłką
– Nie–na–wi–dzę, kiedy cierpią niewinni ludzie. Lecz jeśli dorośli faceci kibice umawiają się na bitkę w lesie, czy gdzieś, to nie mam z tym kłopotu. Jeżdżą dorosłe chłopy. Nie niszczą aut, trybun stadionu, wiedzą, co im grozi, na co się piszą – to kolejny cytat z rozmowy Kwietnia z „Przeglądem Sportowym”. Kariera pomocnika faktycznie pikuje tak szybko, że mógł nie zauważyć, że jednak nadal jest na boisku, a nie w lesie na ustawce kiboli. Warto mu jednak o tym przypomnieć, bo przed nami jeszcze 32 spotkania obecnego sezonu, w których „jazda na dupie” typowego walczaka może uszkodzić jeszcze kilku zawodników, którzy mają nieco większe pojęcie o futbolu.
Apelowaliśmy po sytuacji z Bartoszem Śpiączką: nie udawajmy, że wszystko jest okej, gdy ktoś gra w taki sposób, bo „taki ma styl”. Apelujemy i teraz, ze zdwojoną siłą: jeśli „taki styl” oznacza wysyłanie do szpitala nawet kolegów z zespołu, to czas przestać ten styl tolerować. I może, skoro Kwiecień tak bardzo rwie się do bitek w lesie, pozwolić mu na samorealizację, spełnianie marzeń. Z daleka od boiska, gdzie niewinni ludzie faktycznie cierpią. Z jego powodu.
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- TOP 10 – najciekawsze nazwiska na zapleczu Ekstraklasy
- Dyrektor sportowy Chojniczanki: Chciałbym mieć 380 tysięcy miesięcznie na zawodników
- Beniaminek Ekstraklasy czy 1. ligi – kto ma trudniejsze zadanie?
- Skrzypczak: Podpuszczaliśmy się: daj mu za kołnierz. To dałem
SZYMON JANCZYK