20 czerwca Fabrizio Romano napisał tweeta, w którym przekazał informację o rychłym transferze Afonso Sousy z portugalskiego Belenenses do Lecha Poznań. Transfer doszedł do skutku, co wprawiło w osłupienie część polskiego środowiska dziennikarstwa sportowego, wszak jakim cudem do „Kolejorza” trafił obecny młodzieżowy reprezentant Portugalii? Odpowiedź jest bardzo złożona i, oczywiście, wymaga wskazania błędu. Romano pomylił ze sobą dwa kluby, które jeszcze cztery i pół roku temu stanowiły jeden.
Betlejemscy
Do wyjaśnienia całej sytuacji przydatny będzie rys historyczny Belenenses, ze szczególnym wyróżnieniem boisk i stadionów na których grali. To właśnie kwestia stadionu jest bezpośrednią przyczyną sytuacji w której znajduje się obecnie klub.
Os Belenenses powstał na gruzach Sportu Uniäo Belenense w 1919 roku w lizbońskiej dzielnicy Belém (dosłownie: Betlejem), od której pochodzi nazwa obu klubów. Przez pierwsze lata istnienia klub zmieniał miejsca rozgrywania meczów domowych często i gęsto. Początkowo grano na Terras do Desamargador, które było wtedy jednocześnie placem targowym dzielnicy, potem wraz ze wzrostem zainteresowania meczami przeniesiono się na Campo do Pau de Fio. Kiedy wreszcie i to miejsce okazało się dla klubu zbyt ciasne, przeniósł się on na Estadio do Lumiar, wypożyczanego od lizbońskiego okręgowego związku piłkarskiego.
W 1926 roku, pod naciskiem klubów posiadających już wtedy własne obiekty, ten sam związek ustalił, że każdy klub powinien być właścicielem własnego obiektu. Ze znaczną pomocą portugalskiego Ministerstwa Finansów, Belenenses wybudowało więc własny stadion, Salésias, nie wykupując jednak gruntów, na których został on postawiony od miasta. W związku z długami klubu wynikającymi z niepłacenia czynszu za grunt, miasto przejęło stadion, za wynajem którego Belenenses musiało płacić dodatkową sumę. W tym samym czasie Salésias zostało też domowym stadionem reprezentacji Portugalii.
Do czasu założenia w Portugalii rozgrywek ligowych w 1938 roku, Belenenses zwyciężyło w rozgrywkach krajowego pucharu (wtedy jeszcze nazywanego „mistrzostwami Portugalii”) trzykrotnie, co czyni ich, razem z Benfiką, Sportingiem i FC Porto, częścią „Wielkiej Czwórki”.
W sezonie 1945/1946 klub osiągnął swój największy sukces, wygrywając rodzime rozgrywki ligowe wyprzedzając Benfikę jednym punktem. Było to jedne z dwóch mistrzostw Portugalii wygranych przez klub niebędący częścią „Wielkiej Trójki” (Benfica, Sporting, FC Porto), przy czym to drugie zdobyła dopiero w sezonie 2000/2001 Boavista.
Równolegle ze zdobyciem mistrzostwa, klub skierował do rady miejskiej wniosek o zezwolenie na modernizację Salésias. Odpowiedź nigdy nie trafiła do Belenenses bezpośrednio. 17 czerwca 1947 roku w gazecie miejskiej ukazało się zarządzenie rady, w którym obwieszczono, że klub może korzystać ze stadionu przez maksymalnie sześć kolejnych lat z powodu planów budowy mieszkań. W zamian za to, miasto postanowiło wybudować klubowi nowy, własnościowy stadion na terenie wyeksploatowanego kamieniołomu. To właśnie tam, czyli na Estadio do Restelo, Belenenses gra do dziś, natomiast Salésias… Salésias dalej stoi, a w kwietniu 2019 roku klub rozegrał tam ligowy mecz domowy z okazji stulecia istnienia klubu.
Belenenses jest więc jednym z pięciu mistrzów i zaledwie jedenastu medalistów ligi portugalskiej. Dodając do tego kolejne trzy Puchary Portugalii, „Ciasteczka”, jak są pieszczotliwie nazywani przez swoich sympatyków, są piątym najbardziej utytułowanym portugalskim klubem w historii za „Wielką Trójką” i Boavistą, a w tabeli wszechczasów ligi zajmuje tę samą lokatę.
W czasach, kiedy największe sukcesy Belenenses rezonowały jeszcze dość głośno, a klub cieszył się znacznie większym poważaniem niż dziś, Real Madryt zdecydował się zagrać swój inauguracyjny mecz na Santiago Bernabeu właśnie przeciwko Belenenses, gdzie Portugalczycy z gospodarzami 3:1. W późniejszych czasach w klubie występował też przyszły trener „Królewskich” José Mourinho.
Anonimowa Spółka Sportowa
W reakcji na słabą sytuację finansową zawodowych klubów piłkarskich w kraju i kierując się przykładem postawionym trzy lata wcześniej przez Hiszpanię, 3 kwietnia 1997 roku portugalski parlament przegłosował ustawę nakazującą klubom założenie tzw. Anonimowych Spółek Sportowych (SAD) do końca roku 1999.
O ile w Hiszpanii nielicznym klubom (Barcelonie, Realowi Madryt, Osasunie i Athleticowi Bilbao), które przez pięć lat poprzedzających wprowadzenie ustawy pozwolono na tradycyjny model właścicielski (posiadanie akcji klubu przez socios), w Portugalii na nowy model musieli przejść wszyscy. Warto też wspomnieć, że zarządzanie przez SAD dotyczy wyłącznie pierwszej drużyny.
Spółki te pierwotnie są w całości w posiadaniu klubu zarządzanego przez socios, jednakże umożliwia to generowanie funduszy poprzez sprzedawanie udziałów. Z przejścia z tradycyjnego modelu na nowy miało na dłuższą metę wyniknąć zdrowsze zarządzanie pieniędzmi klubów, ale tak jak i w Hiszpanii, nie gwarantowało to uniknięcia niegospodarności, które kończyło się sprzedażą udziałów większościowych spółek w ręce prywatne, by zniwelować powstałe na przestrzeni lat długi. Taki los spotkał też i drugoligowych wtedy Belenenses, których spółkę pod koniec 2012 roku kupiła firma Codecity Sports Management. W ramach umowy zostały zawarte porozumienia, które zezwalały klubowi-córce na jednostronne odkupienie udziałów w spółce-matce po ustalonej cenie i w ustalonych terminach (jedna w 2014, druga w 2017) oraz protokół dokładnie regulujący stosunki między klubem a spółką. Kwota sprzedaży akcji wynosiła 520 euro, co zresztą wyszło dopiero wraz z załamaniem relacji między klubem Belenenses, a spółką Belenenses SAD.
Droga ku rozdziałowi
Po przejęciu spółki przez Codecity, Belenenses w fenomenalnym stylu awansowało na najwyższy poziom rozrywkowy, zdobywając 94 punkty i wygrywając całe drugoligowe rozgrywki. Dwa lata po awansie klubowi udało się zająć 6. miejsce, premiowane grą w Lidze Europy i wydawało się, że „Niebiescy z Restelo”, jako pierwszy portugalski klub, który zagrał w Pucharze UEFA, po latach posuchy powrócili na należne im miejsce. Niestety, atmosfera wokół klubu już wtedy zaczęła zalatywać lekką stęchlizną, a następne lata przyniosły stały spadek wyników sportowych oraz wcześniej wspomniane załamanie relacji między klubem a spółką.
Pierwsze problemy rozpoczęły się już w marcu 2014, kiedy SAD nie zezwolił na wykorzystanie części umowy zezwalającej klubowi na odkupienie udziałów zasłaniając się brakiem stabilności finansowej klubu, łamiąc tym samym umowę o sprzedaży spółki. W czerwcu 2016 roku sąd pierwszej instancji przyznał rację SAD w sprawie złamania tej umowy, co skłania prezesa spółki Rui Pedro Soaresa do pełnego odpięcia wrotek i jazdy na pełnej.
Parę tygodni później z wypożyczenia do saudyjskiego Al-Faisaly wraca wychowanek klubu, Abel Camara. Nie pokazywał się na boisku z dobrej strony, a dezaprobatę kibiców wobec jego gry… nie, nie zignorował jej, ani nie zmotywowała go ona do lepszej gry, poprosił za to swoich znajomych, by grozili kibicom bronią palną i nożami. Niesamowicie zaskakujące jest to, że Camara został po tym absolutnie zgnojony przez fanów klubu, ale całą sytuację przebił prezes Soares, który razem z piłkarzem bezpardonowo zarzucili kibicom rasizm na specjalnie zorganizowanej z tej okazji konferencji prasowej. Camara odszedł krótko później do cypryjskiego Pafos bez odstępnego.
Po tej całej sytuacji prezes wypowiedział kibicom otwartą wojnę i zabronił wnoszenia na stadion opraw, flag i pirotechniki. Pikanterii dodaje fakt, że Soares jest przy tym cały czas aktywnym fanem FC Porto, a w 2009 socios tego klubu przyznali mu nawet nagrodę „Złotego Smoka” dla najlepszego kibica.
W międzyczasie wychodzą na jaw wałki finansowe prezesa, który oprócz kibicowania z Porto ma również powiązania z Benfiką. Na początku 2015 roku wychowanek Belenenses, Fredy, przechodzi do angolskiego Recreativo do Libolo za kwotę 200 tysięcy euro. W sprawozdaniu finansowym połowa tej kwoty widnieje jako przekazana Benfice, mimo kompletnego braku powiązania między klubem a piłkarzem. Pół roku później inny wychowanek, Dalcio, przechodzi do Benfiki, po czym następnego dnia zostaje wypożyczony z powrotem na jedną rundę za 15% kwoty transferu. Ludzie związani z klubem do dziś opowiadają o innych podejrzanych transakcjach, takich jak okrutnie przepłacony zakup Deyversona z Benfiki B.
Soares nie robi sobie wrogów tylko z kibiców klubu którym zarządza. 18 października 2017 roku klub odmawia przełożenia meczu ligowego z Tondelą pomimo próśb płynących od własnego klubu, Tondeli, a także od władz ligi. Tamtego lata cały kontynent nawiedziła susza, a w samej Portugalii w weekend poprzedzający kolejkę ligową pożary lasów spowodowały śmierć ponad 40 ludzi. Sama Tondela była zresztą zadymiona do tego stopnia, że szkoły w całym mieście kategorycznie zabraniały dzieciom wychodzić na dwór. Jak można sobie wyobrazić, nie są to też idealne warunki do zawodowego trenowania sportu.
W listopadzie 2017 roku przychodzi przełom. Sąd apelacyjny w Lizbonie przyznaje racje klubowi w sprawie złamania umowy przez spółkę w 2014 roku.
Rozdział
Na walnym zjeździe socios klubu 1 lutego 2018 roku przegłosowano formalne przerwanie umowy między klubem Belenenses a spółką Belenenses SAD, złamanej przez tą drugą w 2014 roku. Od tego dnia nie ma między nimi żadnych związków formalnych. Cały klub – stadion, akademia, inne sekcje sportowe, takie jak odnoszące sukcesy drużyny szczypiorniaka i futsalu – odłączył się od spółki, której pozostała jedynie pierwsza drużyna, jej kontrakty oraz licencja na granie na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Dzień później klub ogłasza plany wystawienia nowej, amatorskiej pierwszej drużyny na siódmym poziomie rozgrywkowym w sezonie 2018/19. Wraz z końcem czerwca 2018 skończył się też ostatni związek biznesowy łączący Belenenses i SAD – licencja na korzystanie z Estadio do Restelo. SAD nie chciał jej zresztą przedłużyć i przeniósł się na stary Estadio Nacional, który do 2003 zastępował stary stadion Belenenses, Salésias, jako domowy stadion reprezentacji Portugalii.
W tym momencie, formalnie, dokonał się podział na dzisiejsze Belenenses i B SAD. To z tego drugiego do Lecha przyszedł Afonso Sousa.
Belenenses, zgodnie z zapowiedziami, rozpoczęło sezon 2018/19 na 7. poziomie rozgrywkowym, wygrywając 24 z 26 meczów i strzelając 121 bramek. W następnym sezonie, podczas którego rozgrywany był wspomniany dużo wcześniej mecz jubileuszowy na Salésias, awansowało z 6. ligi. Na 5. poziomie rozgrywkowym też spędzili tylko jeden sezon, a jeśli możemy nazwać ukoronowaniem go awansem na 4. poziom, to perłą w tej koronie byłby mecz z klubem-feniksem Estrela da Amadora, który zgromadził 8 tysięcy widzów, czyli trzy razy więcej niż rozgrywany równolegle mecz B SADu z Vitorią Setubal. W minionym sezonie Belenenses wywalczyło czwarty awans z rzędu w sposób godny pełnej szaleństwa portugalskiej ligi – przy zielonym stoliku, po tym jak Cova da Piedade, która wywalczyła awans na boisku, nie otrzymała licencji z powodu zaprzestania utrzymywania drużyn młodzieżowych i zamiast awansować do trzeciej ligi, została relegowana do szóstej. Klub zacznie sezon 2022/23 w 3. lidze i pozostaje życzyć im powodzenia w dotarciu do celu, którym jest portugalska ekstraklasa.
A co z B SADem?
Pierwszy sezon zakończyli lepiej niż dwa poprzednie, ostatecznie plasując się na 9. miejscu. W trakcie tego sezonu dokonuje się oficjalna zmiana nazwy na B SAD, wskutek wyroku sądowego zakazującego używania nazwy i symboli klubu Belenenses. Na koniec sezonu klub powołując się na ten wyrok poinformał federację i ligę, że nie upoważnia swojej byłej spółki do korzystania z nich.
Potem przyszło utrzymanie o włos, a istniejące rozprawy między Belenenses a B SADem miały być zakończone dzięki mediacji portugalskiego związku piłkarskiego. Nie okazało się to być trwałe, ponieważ podczas następnego sezonu zakończonego kolejnym finiszem w środku tabeli, B SAD występuje z prośbą do lizbońskiego sądu ds. własności intelektualnej o odwrócenie wyroku w sprawie nazwy i symboli klubu.
Wreszcie nadszedł ostatni sezon.
30 października Belenenses wygrywa rozprawę przed trybunałem ds. handlu w Lizbonie, który stwierdza że między obydwoma klubami nastąpił pełen rozdział i zezwolił oryginałowi na grę na poziomie zawodowym (do którego właśnie awansowali) pod warunkiem założenia nowego SAD. Wyrok ten został uprawomocniony przez sąd apelacyjny w kwietniu tego roku.
27 listopada przychodzi dotychczasowy najniższy punkt w krótkiej historii B SAD. Prezes Rui Soares postanawia przekładać testy na koronawirusa aż do ostatniego możliwego momentu, który nadszedł 90 minut przed rozpoczęciem meczu ligowego z Benfiką. Testy wykazały 13 zarażeń COVIDem wśród piłkarzy, które później okazały się pierwszymi przypadkami wariantu omikron w Portugalii, najprawdopodobniej przywiezionego przez Thibanga Phete ze zgrupowania kadry południowoafrykańskiej. Prezes nie zdecydował się wnioskować o przełożenie meczu. W związku z tym, gospodarze wyszli na ten mecz w… dziewiątkę. Z czego siódemka to juniorzy debiutujący wtedy w lidze. Przy czym jeden z dwóch bramkarzy musiał grać jako zawodnik z pola. Do przerwy Benfica strzeliła 7 bramek. Całkowitym zrządzeniem losu, po przerwie B SAD wyszedł na boisko tylko siedmioma zawodnikami, a od razu po wznowieniu gry od środka jeden z piłkarzy położył się na boisku, powołując się na kontuzję. W związku ze spadkiem liczby zawodników jednej z drużyn do mniej niż siedmiu, sędzia zmuszony był zakończyć spotkanie.
Nie był to koniec degrengolady, ponieważ prezes Soares tygodniami gardłował o chęci powtórzenia meczu powołując się przy tym na zasady ligowe, które nakazywały powtórzenie meczu, gdy sędzia zakończy go przed czasem. Meczu oczywiście nie powtórzono.
Nie był to też pierwszy taki przypadek w lidze portugalskiej. 29 kwietnia 2012 roku UD Leiria z Janem Oblakiem na bramce zagrało w ósemkę przeciwko Feirense, po tym jak 16 piłkarzy złożyło wypowiedzenie tuż przed samym meczem z powodu nieotrzymywania pensji od czterech miesięcy. Oblakowi udało się zresztą zachować do przerwy czyste konto, ale w drugiej połowie wyciągał piłkę z siatki czterokrotnie.
Wracając do B-SADu, w minionym sezonie zajęli ostatnie miejsce w lidze, oczywiście spadając na drugi poziom rozgrywkowy. Nie wiadomo, co dalej stanie się z klubem. Od miesięcy mówiło się, że klub przeniesie się z Lizbony na Estadio Seixas w Malveirze, jednak od połowy czerwca klub sonduje też możliwość przeprowadzki na Estadio de Leiria w Leirii. 2 lipca w wywiadzie dla Recordu, prezes Soares wyraził chęć zmiany nazwy klubu i odcięcia się całkowicie od przeszłości. Pojawiają się przy tym spekulacje, czy w nowym sezonie klub w ogóle przystąpi do rozgrywek.
A gdzie w tym Afonso Sousa? Jest on wychowankiem FC Porto, ukochanego klubu Soaresa, które otrzymało gwarancję otrzymania 50% kwoty od transferu z B-SADu. Ot, cała zagwozdka.
Hubert Krzywonos
Czytaj więcej:
- Ucieczka z cienia. Afonso Sousa w pogoni za dziadkiem i ojcem
- Afonso Sousa – jak gra diamencik Lecha Poznań?
Fot. Newspix