Trudno było wierzyć, że Lechia przywiezie dobry wynik z Wiednia. Skoro Wisła Płock wsadziła jej trójkę, skoro Akademija Pandew potrafiła sobie stwarzać sytuacje i miała nieco pecha w dwumeczu, to tym bardziej Rapid trzeba było stawiać w roli faworyta. A jednak! Ekipa Kaczmarka wywalczyła w Austrii niezły rezultat, bo tak trzeba odbierać bezbramkowy remis.
Czy Rapid miał przewagę? No miał, częściej trzymał piłkę, stworzył sobie więcej sytuacji. Ale czy była to jakaś wielka kanonada, a Lechia może dziękować szczęściu, że nic nie wpadło? Bez przesady. 0:0 to po prostu sprawiedliwy wynik.
Gospodarze mieli swoje okazje, niemniej Kuciak nie był jakoś specjalnie zapracowany. W pierwszej połowie odbił strzał z dystansu, który zmierzał do siatki przy słupku, po przerwie pomógł mu Nalepa, kiedy wybił piłkę z linii. No i Kuciak może też dziękować kolegom, że naprawili jego błąd, gdy wyszedł na grzyby, minął się z piłką i Kuhn miał pustą bramkę, ale nie wykazał się specjalnym przekonaniem i obrońcy Lechii zdążyli się wrócić.
W sumie więc Rapid oddał trzy celne strzały, parę razy zakotłowało się w polu karnym Kuciaka, ale szczerze? Zestawiając obronę Lechii i markę Rapidu (w zeszłym sezonie faza grupowa Ligi Europy i zwycięstwo u siebie z Dinamem Zagrzeb), spodziewaliśmy się innego scenariusza.
A to Lechia miała w tym meczu najgroźniejszą sytuację. Urwał się z lewej strony Durmus, wrzucił do Paixao, a ten z pięciu metrów trafił głową w lewą nogę bramkarza. Trafił, a nie „golkiper obronił”, bo tam właściwie nie było czasu na reakcję. Portugalczyk musi uderzyć lepiej – zresztą to aż dziwne, że akurat on nie trafił. Ponadto Lechiści obili jeszcze górną część poprzeczki, kiedy Tobers walczył o piłkę w powietrzu z rywalem, a futbolówka odbiła się od pleców przeciwnika i pocałowała aluminium.
Lechia miała na ten mecz plan i go realizowała. Raczej oddać piłkę, ale też wychodzić z kontrami i zagrażać gospodarzom. Czasem brakowało wykończenia, jak wtedy, kiedy Paixao się podpalił i puścił od razu długą piłkę do Terrazzino, zamiast zagrać przez środek. Niemniej – miało to wszystko ręce i nogi.
Działała też defensywa, skoro – jak wspomnieliśmy – Rapid niespecjalnie mógł się przedrzeć. Kaczmarek zaskoczył, wystawił Tobersa w środku pola i to wypaliło. Łotysz szybko obejrzał żółtą kartkę, ale potem się opamiętał i zadbał o zasieki w swojej strefie boiska.
Rapid na pewno nie miał łatwo i każde wejście w swoją tercję ofensywą kosztowało go sporo.
Co wiemy? Austriaków można przejść. Nie taki diabeł straszny, jak go malowano, na przestrzeni dwóch meczów Lechia ma prawo być lepsza. Wynik jest dobry, przed nami rewanż u siebie z – mamy nadzieję – pozytywnym dopingiem. Szansa na awans jest naprawdę spora i żal byłoby z niej nie skorzystać.
Rapid – Lechia 0:0
WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK:
Fot. Newspix