Katarzyna Zdziebło zdobyła sensacyjny srebrny medal w chodzie na 20 kilometrów. Polka jednak jeszcze nie zakończyła występu w lekkoatletycznych MŚ w Eugene. W piątek może sięgnąć po kolejny krążek! Tym razem na dystansie 35 kilometrów. – Robert Korzeniowski mówił, że będzie dobrze. A skoro on tak mówił, to musi być – opowiada nam Marzena Kulig, trenerka, która pracowała ze Zdziebło przez piętnaście lat, do października 2021 roku.
KACPER MARCINIAK: Specjalnością polskiego chodu stało się zdobywanie sensacyjnych medali. Mało kto spodziewał się sukcesu Dawida Tomali [złoto olimpijskie w Tokio – przyp. red.], a teraz Kasi Zdziebło.
MARZENA KULIG: Powiem tak – to kibice się nie spodziewali, bo my się spodziewaliśmy. (śmiech) Choć tak, bardziej liczyliśmy na medal na dłuższym dystansie. Wiedziałam, że Kasia jest dobrze przygotowana. Rozmawiałam z nią przed wylotem do Eugene. Ostatni miesiąc była na obozie, który intensywnie przepracowała, i mówiła, że wszystko jest na rewelacyjnym poziomie. Osiągała życiowe czasy. Dlatego byłam spokojna o jej występ. Co najwyżej mogłam bać się o zdrowie, bo u sportowca jest ono najważniejsze.
Czuła się pewnie i chyba dlatego w ogóle zdecydowała się na start na 20 kilometrów.
Tak, to była wyłącznie jej decyzja, żeby wystartować na dwóch dystansach. Kolejny, na 35 kilometrów, będzie miał miejsce za niespełna tydzień.
Rozmawiałam też wczoraj z Robertem Korzeniowskim, moim serdecznym przyjacielem, który oczywiście zadzwonił. Pomagał Kasi ostatnio swoim doświadczeniem, w tym w bezpośrednim przygotowaniu startowym. I mówił, że w piątek będzie dobrze. A skoro on tak mówił, to musi być dobrze.
Czyli będzie drugi medal?
Życzę jej tego jak nikt na świecie. Oczywiście nie popadajmy w hurraoptymizm. My, trenerzy, jesteśmy optymistami, ale jednak oceniamy start po zawodach. Dlatego nie pompujmy balonika, ale wierzmy mocno w medal i trzymajmy kciuki. Myślę, że Kasia da z siebie wszystko. 35 kilometrów jest dla niej – jak mówiłam – lepszym dystansem.
Po wczorajszym występie nie będzie miała problemów z regeneracją?
Przerwa jest wystarczająca. Będzie miała chyba sześć dni odpoczynku. Jest to optymalne. Gdyby było odwrotnie i musiałaby przystąpić do dwudziestki po starcie na trzydzieści pięć, byłoby gorzej. Bo jednak po dłuższym chodzie zakwaszenie mięśni jest zdecydowanie wyższe. To w końcu niemal dwukrotnie dłuższy dystans. Więc w takiej hipotetycznej sytuacji nie byłaby w stanie przystąpić do startu na 20 kilometrów.
Ale na szczęście zrobiono ukłon w kierunku zawodniczek i zawodników. Najpierw mieliśmy 20 kilometrów, potem będzie 35, a między nimi kilkudniowy odstęp. Więc to taka sama sytuacja, jaka była u Roberta Korzeniowskiego, który na igrzyskach poszedł dwudziestkę, a potem zdobył kolejny złoty medal na pięćdziesiątkę.
Organizm jest w stanie tolerować taki wysiłek po prawie tygodniowej przerwie na regenerację.
A gdyby Kasia miała przejść pięćdziesiątkę zamiast trzydziestu pięciu kilometrów?
Pięćdziesiątki ona nigdy by nie przeszła. Nigdy nie była do niej przygotowywana. Do października pracowała jeszcze ze mną i w ogóle o tym dystansie nie myśleliśmy. Przerażała ją liczba kilometrów. Ale w momencie, gdy World Athletics zmniejszyło dystans w tej konkurencji, po prostu zaryzykowała. I okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. W październiku „poszła na żywca”, zaliczyła debiutancki start z bardzo dobrym wynikiem. Świetnie toleruje wysiłek na trzydzieści pięć kilometrów.
Zatem to jest chyba jej dystans, ale po wczorajszym występie zastanawiam się, czy jedyny. (śmiech) Powiem szczerze, jestem pod wielkim wrażeniem. Spodziewałam się, że pobije rekord Polski. Ale o półtorej minuty? To jest olbrzymi postęp.
CZYTAJ: MAMY MEDAL MŚ! KATARZYNA ZDZIEBŁO ZE SREBREM
Powiedziała pani, że pracowała z nią do października. Przez ile lat?
Piętnaście. Od czwartej klasy szkoły podstawowej. Dlatego, nieskromnie powiem, czuję się dalej jej trenerką. Właściwie to Grzesiek Tomala, który jest moim dobrym znajomym, dostał diamencik i go oszlifował. Miał w rękach gotowca, materiał, z którego można stworzyć coś wspaniałego. Życzę temu duetowi jak najlepiej. Zawsze będę ich wspierać, choćby nie wiem co. Nigdy nie miałam pretensji do Kasi, że zakończyłyśmy współpracę.
Po prostu mam w klubie grupę młodszych od niej kolegów i koleżanek. Nie jestem w stanie zostawić siedemnastu młodych chłopaków i dziewczyn dla jednej zawodniczki, choćby to była mistrzyni olimpijska czy wicemistrzyni świata. Kasia dziś startuje, ale za parę lat skończy karierę, no i reszty wtedy nie będzie. Chyba rozumiemy, o co chodzi.
Grzegorz Tomala powiedział, żeby nie przypisywać mu tego sukcesu, bo pracuje z Kasią od roku.
Nie można powiedzieć, że to nie jest jego sukces. Bo naprawdę jest. Grzegorz to bardzo skromny człowiek. Szanujemy się nawzajem. I powiem, że cieszę się, iż to akurat on trenuje Kasię. Nie przeżyłabym, gdyby to był ktokolwiek inny w Polsce. Zwyczajnie ufam Grzegorzowi. Przeszedł wiele trudnych chwil ze swoim synem. Ich droga do złota olimpijskiego nie zawsze była usłana różami. Wielokrotnie Polski Związek stawiał im jakieś przeszkody. Dali jednak radę i teraz mogą robić wszystko. Jak jest się mistrzem olimpijskim, to nie ma żadnych spraw na „nie”. A Grzegorz dołożył jeszcze medal mistrzostw świata z Kasią.
A Kasia poradziłaby sobie chyba teraz z każdym trenerem. Jest ukształtowaną i niesamowicie utalentowaną zawodniczką, a także mądrym człowiekiem. Nie ukrywajmy: to pani doktor. Ukończyła medycynę. Zdołała połączyć sport wyczynowy i przygotowanie do igrzysk ze studiami. Nie każdy by sobie w takiej sytuacji poradził.
Przeze mnie była prowadzona bardzo spokojnie. Nie mieliśmy ciśnienia na wielkie wyniki w wieku juniorskim. Wiadomo, chciałoby się mieć medale młodzieżowych mistrzostw świata czy Europy. Ale stwierdziłyśmy, że najważniejsze są igrzyska. Naszym głównym celem było dostanie się na imprezę w Tokio i zdobycie krążka w Paryżu. Myślę, że jest na dobrej drodze.
Po wczorajszym występie zaznaczyła właśnie, że spełniła marzenie. Ale jej kolejne i największe to złoto olimpijskie.
Tak, wszystko kręci się wokół Paryża. Każdy zawodnik powie to samo: wszystkie medale mistrzostw świata odda za jeden z igrzysk olimpijskich. Życzę jej z całego serca, żeby dopięła swego. Bo zasługuje na to. Pracowała ciężko, miała sporo wyrzeczeń. Nie zawsze było dobrze, czasem coś przeszkadzało. Ale dawała radę. I da dalej radę. To jest twarda dziewczyna.
Fot. Newspix.pl
Czytaj też:
- Szybcy i wściekli. Amerykanie i Jamajczycy powalczą o sprinterskie laury
- Sprinterskie fajerwerki? Co w Eugene pokażą najszybsze kobiety świata?
- Jak bardzo USA zdominuje mistrzostwa świata?
- Eugene 2022, czyli mistrzostwa przejściowe. Polska lekkoatletyka wchodzi w fazę przemian
- Najwięksi nieobecni MŚ w Eugene
- Paweł Fajdek V? Polak w USA może przejść do historii
- Pokojowe klitki, kwadratowa bieżnia. MŚ w Eugene zaliczyły falstart