Reklama

Najwięksi nieobecni mistrzostw świata w Eugene

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

15 lipca 2022, 09:20 • 8 min czytania 0 komentarzy

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata rangą oczywiście znacznie ustępują igrzyskom, ale nawet w roku poolimpijskim regularnie przyciągają największe gwiazdy dyscypliny. Obsada nadchodzącej imprezy w Eugene nie będzie ustępować tej w Tokio. Kilku mistrzów olimpijskich, a także zawodników, którzy wyjątkowo przyciągaliby kibiców na trybuny, biletu do Stanów Zjednoczonych jednak nie wykupiło.

Najwięksi nieobecni mistrzostw świata w Eugene

Johannes Vetter

Niemiec jest jednym z zawodników, po których – gdyby był w wysokiej formie – moglibyśmy spodziewać się największych fajerwerków. W końcu to człowiek, który oszczepem potrafi rzucać jak mało kto. Ba, gdy dwa lata temu był w życiowej formie, niebezpiecznie zbliżył się do granicy… 100 metrów. Osiągnął 97.76 – lepszym wynikiem w jego konkurencji może pochwalić się tylko legendarny Jan Železný, trzykrotny mistrz olimpijski.

Vetter, choć na MŚ radził sobie świetnie, akurat medalu igrzysk z najcenniejszego kruszcu nie posmakował. Jak to już w życiu oszczepnika bywa – niejednokrotnie w drogę wchodziły mu problemy zdrowotne. Tak jest i w przypadku tegoroczonych mistrzostw świata – bo w Eugene nie pojawi się z powodu kontuzji ramienia. Co jednak ciekawe – rok temu w Tokio był zdrowy (choć to pojęcie względne wśród oszczepników), a tak i nie sięgnął po medal. Podobnie jak Marcin Krukowski – narzekał na nawierzchnię na stadionie, która utrudniała oddawanie dalekich rzutów.

Jak już jesteśmy przy Krukowskim – jego również w Eugene nie zobaczymy. To jednak dłuższa historia – raz, że Polak jest w konflikcie z PZLA, dwa, że zwyczajnie nie ma takiej formy jak parę lat temu i nie rzuca na oczekiwanym poziomie.

Reklama

Sha’Carri Richardson

Amerykankę miłośnicy lekkiej atletyki kojarzą tak naprawdę od nieco ponad roku, a już jest to jedna z najpopularniejszych i najbardziej polaryzujących postaci „Królowej Sportu”. Wszystko zaczęło się spokojnie – w kwietniu 2021 roku Sha’Carri osiągnęła szósty czas w historii w biegu na 100 metrów kobiet. No i z racji, że miała wówczas ledwie 21 lat, natychmiast zrobiło się o niej głośno. Tym bardziej, że wyrosła na kandydatkę do medalu olimpijskiego. Richardson nie pozwoliła jednak na to, żebyśmy kojarzyli ją tylko z tego, że jest szybka.

Po pierwsze – wygląd. Sha’Carri od zawsze uwielbiała wyrażać siebie poprzez kolor włosów, długie paznokcie czy doczepiane rzęsy. W oczy rzucała się już za czasów uniwersyteckich – kiedy biegała w barwach uczelni LSU.  Z biegiem czasu zaczęła jednak coraz bardziej eksperymentować, jeśli chodzi o to, jak prezentowała się na bieżni. I cóż, z tym akurat niewielu miało problem.

Wiele mówiło się jednak również o tym, jak wygadana jest Richardson. Pytana o rywalizację z Shelly-Ann Fraser Pryce odpowiadała, że to rozmowa o niej, a nie o Jamajce. Kiedy Usain Bolt upominał ją w mediach, żeby skupiła się na pracy, a nie na gadaniu, zauważała, że ludzie chcą mówić o niej, ale nigdy w cztery oczy, tylko na forum.

Jeśli chodzi o budowanie swojej marki, wzbudzanie zainteresowania – to wszystko działało. Zapewne na palcach jednej ręki możemy policzyć lekkoatletów, którzy mają więcej obserwujących na social mediach od Sha’Carri Richardson. To celebrytka pełną gębą, zapewne jedna z „największych” sportsmenek w Stanach Zjednoczonych. Dlatego też umieściliśmy ją w tym zestawieniu.

Ale jeśli chodzi o faktyczne wyniki sportowe… mamy pustkę. Sha’Carri nie wystąpiła na igrzyskach, bo została „przyłapana” na paleniu marihuany. A na mistrzostwach świata też nie wystąpi, w międzyczasie bowiem kompletnie straciła formę. 12 czerwca biegała bardzo dobre 10.85 na 100 metrów. 23 czerwca, podczas krajowych kwalifikacji, zaledwie 11.31. Niespotykana klapa.

Reklama

Anita Włodarczyk

Tak na dobrą sprawę – Polka jest prawdopodobnie najbardziej utytułowaną zawodniczką ze wszystkich lekkoatletów i lekkoatletek, którzy mogliby się tam pojawić, a których nie zobaczymy w Eugene. To w końcu trzykrotna mistrzyni olimpijska, która też czterokrotnie zdobywała tytuł mistrzyni świata. Szkoda, że nie przyjdzie jej sięgnąć po piąte złoto, bo dołączyłaby do elitarnego grona, w którym znajdują się Lars Riedel, Allyson Felix i Natasha Hastings, LaShawn Merritt oraz Siergiej Bubka (pięć albo więcej medali MŚ z najcenniejszego kruszcu w tej samej konkurencji).

Powód absencji zawodniczki Grupy Sportowej ORLEN jest oczywiście doskonale znany. Nasza lekkoatletka, będąc w Warszawie, ruszyła w pościg za złodziejem, który próbował ukraść jej samochód. Dorwała go, a potem przekazała w ręce policji. Ten bohaterski czyn miał jednak swoje negatywne skutki – bo Włodarczyk doznała poważnej kontuzji mięśnia dwugłowego uda, która wykluczyła ją z miejsca nie tylko z MŚ, ale w ogóle całego sezonu (a zatem też późniejszych mistrzostw Europy).

Nie ma wątpliwości – Polka znajdowała się w na tyle wysokiej formie, że w Eugene mogłaby nie mieć sobie równych, albo przynajmniej stanęłaby na podium. Ale rzut młotem i tak powinien przynieść nam sporo powodów do radości. Faworytem do złota w tej konkurencji jest Wojciech Nowicki, którego zaskoczyć będzie próbował Paweł Fajdek, faworyt do srebra. A u pań wciąż mamy Malwinę Kopron – czyli brązową medalistkę olimpijską.

Gdybyśmy w każdej konkurencji mieli takie bogactwo talentów…

Steven Gardiner

Po fatalnej w skutkach kontuzji Wayde’a Van Niekerka, to właśnie lekkoatleta z Bahamy stał się najbardziej dominującym czterystumetrowcem na świecie. Gardiner to mistrz olimpijski z Tokio, który ma w kolekcji również złoto z MŚ. To także bardzo wszechstronny sprinter, bo znakomicie potrafił radzić sobie też na 200 metrów (choć tego dystansu nigdy nie wybierał podczas najważniejszych imprez) – jego życiówka wynosi 19.75 s!

O klasie Gardinera świadczy też fakt, że ostatni bieg na 400 metrów (który ukończył) przegrał… w 2017 roku. Wtedy został „zaledwie” wicemistrzem świata w biegu na jedno okrążenie z MŚ w Londynie. Lepszy od niego okazał się właśnie wspomniany Van Niekerk.

Od tamtego czasu zawodnik z Bahamów jednak kompletnie nie dawał się rywalom. Tytułu mistrza świata jednak nie obroni. Powód? Zapalenie ścięgna. – Kolejna międzynarodowa rywalizacja, ale zamiast założenia kolców, doradzono mi, żebym założył ortezę – przekazał swoim fanom za pośrednictwem mediów społecznościowych Gardiner. Po czym zaznaczył, że jest wdzięczny za ostatnie lata kariery i teraz skupi się na odzyskaniu stuprocentowej sprawności. Nie zapomniał też życzyć swoim rywalom powodzenia w Eugene.

Kto wykorzysta nieobecność Gardinera? Faworytem do triumfu w biegu na 400 metrów jest Amerykanin Michael Norman, który ostatnio biegał na poziomie, jakiego nie powstydziłby się Bahamczyk (43.56 oraz 43.6o). Rywalizować z nim będzie próbować inny sprinter ze Stanów, czyli Michael Cherry (w tym roku 44.28). W Eugene zobaczymy też bardzo głośne nazwiska – wreszcie zdrowego Van Niekerka (44.58) oraz Kiraniego Jamesa (44.02). Obaj przy dobrym wiatrach też mogą zameldować się na podium. Szczególnie że nie przyjdzie im rywalizować z Gardinerem.

Maria Łasickiene

U tej lekkoatletki sprawa jest prosta – Łasickiene, mistrzyni olimpijska w skoku wzwyż, reprezentuje Rosję. A ten kraj, podobnie jak Białoruś, nie może wysyłać swoich zawodników na międzynarodowe imprezy.

O ile oczywiście uważamy decyzję World Athletics za słuszną, Łasickiene jest zawodniczką, która może czuć się bezsilna, bo to kolejna wielka impreza, na której jej zabraknie – po igrzyskach w Rio. Trudno też nazywać ją „typowym rosyjskim sportowcem”.

W marcu jako jedna z zaledwie dwóch sportsmenek odrzuciła zaproszenie ministra sportu w Rosji, kiedy ten zwołał spotkanie w sprawie przeciwdziałania skutkom sankcji nałożonych na rosyjski sport. Od lat też stała w opozycji do władz sportu w swoim kraju. Szczególnie ostro wypowiadała się, jeśli chodzi o kwestie dopingu: – Jestem zmęczona bałaganem, który miał miejsce przez pięć ostatnich lat. Jestem zmęczona bezkarnością i bezczynnością rosyjskiego kierownictwa sportu. Nie robią nic, by starać się chronić czystych zawodników – mówiła.

Ba, można powiedzieć, że skoczkini wzwyż momentami wręcz imponowała odwagą w swoich wypowiedziach. – Jedyne jednak, co mnie drażni to fakt, że tylko my sportowcy walczymy o to, żeby sytuacja się poprawiła. A działacze? Tylko ładnie mówią, ale w ogóle nas nie bronią. To nie Zachód atakuje Rosję, to wy – działacze – zdradziliście nas sportowców – komentowała, pytana o występy pod neutralną flagą.

O żadnych wyjątkach, jeśli chodzi o udział w mistrzostwach świata w Eugene, nie mogło być jednak mowy. Łasickiene na lekkoatletycznej scenie oglądać nie będziemy. I słusznie, bo Rosjanka pokazała ostatnio, że jednak pewnych spraw nie rozumie.

Orlen baner

Wystosowała bowiem list otwarty do prezydenta MKOlu Thomasa Bacha, w którym krytykowała jego decyzję o niedopuszczaniu do występów rosyjskich lekkoatletów. Zamiast o „wojnie w Ukrainie”, wspominała o „wydarzeniach w Ukrainie”. Wyraziła kuriozalną opinię, że według niej areny sportowe powinny być kompletnie pozbawione flag oraz hymnów państw. A także zaznaczyła, że większość jej najbliższych koleżanek po fachu to Ukrainki. Tak jakby sugerując, że ma z nimi znakomity kontakt i na pewno jej współczują.

Pech chciał, że w komentarz pod postem Łasickiene zamieściła jedna z jej „przyjaciółek”. To słowa Julii Lewczenko: – Wierzysz, że sport jest ważniejszy niż prawo do życia? Myślisz, że nie pozwalają ci startować, bo jesteś Rosjanką? A my jesteśmy zabijani, tylko dlatego, że jesteśmy Ukraińcami! – napisała Ukrainka, choć zaznaczmy, że oryginalny komentarzy był pełen „caps locka” oraz wykrzykników. Tu możecie go przeczytać w całości.

Maria Łasickiene jest znakomitą lekkoatletką i owszem, będzie jedną z największych nieobecnych MŚ w Eugene. Ale jej akurat nie ma co żałować.

Fot. Newspix.pl

Czytaj też: 

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
0
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Inne sporty

Lekkoatletyka

Gdzie leży limit ludzkiego organizmu? „Ktoś przebiegnie maraton w godzinę i 55 minut”

Jakub Radomski
8
Gdzie leży limit ludzkiego organizmu? „Ktoś przebiegnie maraton w godzinę i 55 minut”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...