– Jesteśmy piłkarzami-wojownikami. Pokażemy agresywną, dobrą grę. Piłkarze muszą czuć, że fani i media im wierzą. Wtedy jesteśmy najsilniejsi – powiedział trener Karabachu, Gurban Gurbanow. No więc, wypadałoby, żeby Lech stanął na wysokości zadania i również pokazał, że w swojej ekipie ma wojowników. Albo bokserów, takich wytrawnych, którzy nie potrzebują nokautu, żeby wygrać ze swoim rywalem.
Na nokaut się raczej nie zanosi, a na pewno nie ze strony poznaniaków, których czeka arcytrudne spotkanie. Przecież mecz na własnym stadionie miał w sobie domieszkę szczęścia. Boisko potwierdziło, że Karabach jest naprawdę dobrą drużyną, którą trudno będzie wyeliminować. Jak jednak zobaczyliśmy, to nie jest mission impossible.
Karabach – Lech Poznań. Zapowiedź meczu
Mecz na stadionie Azerów to już jednak będzie inna bajka. Nie dość, że wieczorem Karabach może wesprzeć aż 30 tys. kibiców, to jeszcze piłkarze Lecha będą musieli zmierzyć się z bardzo wysoką temperaturą, swego rodzaju kąpielą słoneczną, w której zawodnicy Gurbanowa czują się jak ryba w wodzie. Żeby utrzymać wynik 1:0 z Poznania, będzie trzeba pokonać jeszcze trudniejsze przeszkody. To będzie piekło.
Na dodatek Lech zagra rewanż w trochę osłabionym składzie. Trener Kolejorza dał do zrozumienia, że do gry nie będą dostępni Adriel Ba Loua, Afonso Sousa i Dani Ramirez. Na szczęście nasi rywale również mają swoje problemy. Wątpliwy jest bowiem występ jednego z kluczowych zawodników Karabachu, Gara Garajewa.
Nie patrzmy jednak na personalia, bo wydaje się, że nie one będą dzisiaj najważniejsze. Przed Lechem ogromne wyzwanie, które w każdej chwili może zakończyć się katastrofą. Tak jak rok temu dla Śląska Wrocław, który wygrał u siebie 2:1 z Hapoelem Beer Szewa, natomiast w rewanżu dostał dwa szybkie gongi w 2. i 7. minucie spotkania. Czegoś takiego poznaniacy muszą się wystrzegać, jeśli chcą dalej marzyć o Lidze Mistrzów.
Ważne będzie nastawienie tuż po pierwszym gwizdku. Trudno sobie wyobrazić, żeby Lech zaproponował Karabachowi otwartą grę. To byłoby samobójstwo. Z drugiej strony ekipa Johna van den Broma nie może postawić zasieków przed polem karnym i czekać na uśmiech od losu przez 90 minut w postaci czystego konta. To też prosta droga do sprawienia sobie dużych kłopotów. Powinniśmy oczekiwać od Lecha, żeby ten atakował w odpowiednich momentach, absolutnie bez kompleksów. Fajnie by było, gdyby udało się szybko ustawić mecz, strzelając gola np. w pierwszym kwadransie. Potem stosować metodę “czekaj, uderz”. Nie jest to gwarancja sukcesu, ale na pewno lepsze to niż skrajna obrona Częstochowy, która w zdecydowanej większości przypadków nie kończy się happy endem.
Karabach – Lech Poznań. Podtrzymać dobrą passę w Baku
Dla Lecha ten mecz będzie wyjątkowym testem dojrzałości. Historia stoi po jego stronie, bo do tej pory radził sobie w Azerbejdżanie wyśmienicie. Trzy zwycięstwa i jeden remis – w kontekście dzisiejszego starcia to brzmi obiecująco, choć istnieje jedno “ale”. To nie były rewanże. W tym momencie kibic Kolejorza mógłby się lekko zmartwić, ale spokojnie. Nie można być zakładnikiem historii. Tu i teraz mistrz Polski ma wystarczającą jakość, żeby spróbować sprawienia niespodzianki. Co prawda jednobramkowa zaliczka jest bardzo krucha, lecz lepszy rydz niż nic. Nie mieliśmy prawa spodziewać się fajerwerków.
Na własnym stadionie zdecydowanym faworytem jest Karabach, który nie przywykł do przegrywania spotkań z niżej notowanym rywalem. Ale, cóż, pozostaje nam wierzyć, że się uda. Niech Kolejorz wcieli się w dojrzałego, wytrawnego boksera, który po dwunastu ciężkich rundach i kilkudziesięciu klinczach wyjdzie z tego pojedynku z ręką skierowaną ku górze.
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Afonso Sousa – jak gra diamencik Lecha Poznań?
- Jak grały zespoły van den Broma? Analiza taktyczna nowego trenera Lecha
- Relacja z meczu Lech – Karabach
Fot. Newspix