Przedostatni mecz fazy zasadniczej Ligi Narodów już za Polakami. Nasi reprezentanci w trzech setach poradzili sobie z Holandią i wrócili na pozycję lidera tabeli. W dodatku zrobili to wszystko w nieco przemieszanym składzie – Nikola Grbić dał dziś okazję do zaprezentowania się siatkarzom takim jak Karol Butryn czy Tomasz Fornal. A ci poradzili sobie znakomicie.
Spis treści
Rywalizacja trwa
I nie chodzi nam wcale o rywalizację z przeciwnikami po drugiej stronie siatki, a o tę wewnątrz polskiego składu. Całe rozgrywki fazy zasadniczej Ligi Narodów – których jedenaście kolejek już za nami – Nikola Grbić traktuje bowiem jako okazję do eksperymentów. I dziś nie było inaczej. Dlatego właśnie od początku spotkanie z Holandią zaczął Karol Butryn, który znakomicie zaprezentował się na ataku w pierwszym turnieju LN w Ottawie, dlatego też w wyjściowej szóstce znalazł się Bartosz Bednorz, którego do tej pory męczyły urazy i wystąpił tylko w przegranym starciu z Iranem.
Obaj pokazali, że mogą dać te kadrze naprawdę wiele.
Podobnie Tomasz Fornal, który na boisko wszedł w dalszej fazie meczu i od razu znakomicie się odnalazł, wspomagając zespół i niezłym przyjęciem, i świetnymi atakami. Zawodnik Jastrzębskiego Węgla wyrasta w tej chwili na jednego z kandydatów do pełnienia roli ósmego-dziewiątego zawodnika w kadrze. Takiego, którego wejście z ławki może odmienić zespół i dać mu nową energię na dłuższym dystansie, ale może też po prostu służyć rozbiciu rywali kilkoma atakami czy serwisami. Fornal, gdy pojawia się na parkiecie, jest bowiem niesamowicie pewny w swoich poczynaniach.
Ale pewny jest też Butryn, który przed grą w kadrze nie czuje żadnych kompleksów. Pokazywał to już w meczach w Kanadzie, pokazał i dziś przeciwko Holendrom. Nawet gdy miewał momenty gorszej gry, zupełnie się nimi nie przejmował i po chwili mocnymi atakami rozbijał defensywę rywali. Mieć takiego gościa na ławce to skarb, a Karol wyraźnie pracuje na to, by Nikola Grbić pomyślał o zabraniu go na mistrzostwa świata (zapewne kosztem Łukasza Kaczmarka, bo pierwszym wyborem w ataku niezmiennie pozostaje Bartosz Kurek). A przecież jeszcze kilka miesięcy temu zawodnik AZS-u Olsztyn był co najwyżej wyróżniającym się ligowcem.
Teraz to już reprezentant pełną gębą.
Trzy podobne sety
Jak wyglądało samo spotkanie? Właściwie powtarzał się jeden schemat – Holendrzy dobrze zaczynali, ale im dalej w seta, tym lepiej grali Polacy i w końcówce nie pozostawiali rywalom nic do powiedzenia. Ci zresztą byli w stanie grać dobrze tak długo, jak długo na swoim poziomie poczynał sobie Nimir Abdel-Aziz, ich niekwestionowany lider, który dziś szczególnie – czego można się było spodziewać – karcił Polaków zagrywką. To on zaczął zresztą od serwisu całe spotkanie i Holendrzy zdobyli przy nim trzy punkty z rzędu.
Polakom początkowo brakowało nieco płynności i tempa w akcjach. Z czasem je jednak złapali, a coraz lepiej na rozegraniu poczynał sobie Marcin Janusz, za czym poszła dobra gra jego kolegów – wspomnianego Butryna, Bartosza Bednorza czy Olka Śliwki. Ten ostatni zresztą w pierwszym secie zaliczył świetną serię na zagrywce – od stanu 16:16 zrobiło się wtedy 21:16 dla Polaków i właściwie pewne było już, że to Biało-Czerwoni wygrają tę partię. A że potem znakomity blok dołożył Karol Kłos, świetnie w obronie spisywał się Paweł Zatorski, a drugi z naszych środkowych – Mateusz Bieniek – zaatakował, gdy tylko dostał ku temu okazję, to nawet minimalnie udało się przewagę powiększyć. I pierwszą partię wygrać do 16.
W drugiej partii Polacy odskoczyli dużo szybciej, bo trzypunktowe prowadzenie zyskali już przy stanie 7:4. Później doszło jeszcze kilka niezłych zagrywek, kolejny blok Kłosa (znakomicie radził sobie dziś w tym elemencie) i zrobiło się 15:11. Wtedy jednak Holendrzy się obudzili, sami zaczęli szaleć w polu zagrywki i po kilku minutach doprowadzili do remisu. Było 17:17, wydawało się, że czeka nas zacięta końcówka, ale w polu zagrywki stanął Karol Butryn i kilkoma serwisami odbudował przewagę Polaków. I choć rywale jeszcze zmniejszyli straty, to nasi zawodnicy spokojnie zamknęli seta wynikiem 25:23. A ostatni punkty zdobył sam Butryn.
Przed trzecim setem Nikola Grbić zamieszał – zmienił przyjmujących i na parkiecie w miejsce Aleksandra Śliwki i Bartosza Bednorza pojawili się Tomasz Fornal (bohater meczu z Chinami) oraz Kamil Semeniuk. Obraz gry zmianie jednak nie uległ. To Polacy przeważali, a za sprawą zagrywek Fornala zbudowali sobie przewagę już na samym początku partii. Znakomicie też spisywał się Semeniuk, który raz za razem, nawet z najtrudniejszych pozycji, kończył ataki, nękając w ten sposób Holendrów. Gdy potem na parkiet – w miejsce Butryna – wszedł jeszcze Bartosz Kurek, rywale nie mieli właściwie nic do powiedzenia. Doszło nawet do tego, że sytuacyjną piłkę na prawym skrzydle kończył… Karol Kłos. I to skutecznie.
Polacy po prostu nie mieli prawa przegrać tego meczu. Bo grali na to zdecydowanie za dobrze.
Pozostać liderem
Po meczu z Holandią Polacy wskoczyli na pierwsze miejsce w tabeli fazy zasadniczej Ligi Narodów, co oznacza, że jeśli je utrzymają, to przed fazą finałową będą rozstawieni z… “2”. A to dlatego, że jedynka przypada Włochom, gospodarzom turnieju finałowego. Tak czy siak jednak o jak najwyższe rozstawienie warto powalczyć, bo oznacza ono teoretycznie łatwiejszego rywala w ćwierćfinale, od którego zaczynają się finały. Choć gdyby spojrzeć na tabelę w tym momencie, Polska trafiłaby na… Iran, z którym niedawno przegrała. Ale w finałach podejście do takiego spotkania byłoby już zupełnie inne.
Polacy, żeby utrzymać swoją pozycję, muszą po prostu wygrać ostatnie spotkanie w grupie. Tyle że to może okazać się trudne. Naprzeciw nim stanie bowiem Słowenia. I owszem, Słoweńcy zajmują aktualnie 10. miejsce w tabeli i mają minimalne już szanse na awans do fazy finałowej, ale w ostatnich latach są naszym przekleństwem i niezmiennie gra nam się z nimi niewygodnie. W ubiegłorocznej Lidze Narodów przegraliśmy zresztą z nimi w fazie zasadniczej (1:3), ale wygraliśmy w półfinale (3:0).
SPONSOREM POLSKIEJ SIATKÓWKI JEST PKN ORLEN
Jak będzie w tym roku przekonamy się już jutro o 20, gdy Polacy zaczną w Gdańsku swój ostatni mecz fazy zasadniczej Ligi Narodów. Może też okazać się, że zwycięstwo ze Słowenią nie będzie nam do niczego potrzebne – wcześniej swoje mecze grają bowiem Japończycy, Amerykanie i Francuzi, czyli trzy ekipy, które mogą nam jeszcze zagrozić w walce o rozstawienie z “2” (z pozycji lidera mogą nas też zepchnąć Włosi, ale oni i tak skończą z “1”, więc to niczego nie zmieni).
Zobaczymy więc, z jakim nastawieniem będą mogli podejść do ostatniego meczu nasi reprezentanci. Choć na własnym terenie z pewnością będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony.
Polska – Holandia 3:0 (25:19, 25:23, 25:22)
Fot. Newspix