Reklama

Jak największe gwiazdy radziły sobie w MLS?

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

28 czerwca 2022, 11:45 • 10 min czytania 8 komentarzy

Nie Premier League, nie Walia a Major League Soccer. Gareth Bale podjął decyzję, że będzie kontynuował karierę w Stanach Zjednoczonych. 32-latek jest kolejną wielką gwiazdą futbolu, która wybrała odcinanie kuponów za oceanem. A jak radzili sobie pozostali znani i lubiani, którzy trafili na amerykańskie boiska?

Jak największe gwiazdy radziły sobie w MLS?

Major League Soccer już dawno powinna przestać być traktowana jak liga emerytów, choć przed laty rzeczywiście trochę tak było. Właściciele klubów w Stanach Zjednoczonych płacili sporo, a bardzo potrzebowali gwiazd, aby nieco wypromować piłkę nożną wśród Amerykanów, interesujących się głównie baseballem, futbolem amerykańskim i koszykówką. Dlatego na wyjazd za ocean zdecydowało się sporo największych gwiazd, które najlepsze lata miały za sobą. Jak wyglądał ich amerykański sen?

David Beckham (LA Galaxy)

David Beckham

To absolutnie największa ikona Major League Soccer. Beckham był zawodnikiem, który przetarł szlaki dla całej reszty i rozpoczął trend przenoszenia się największych gwiazd za ocean. Pomimo tego, że Anglik najlepsze lata miał już za sobą, dostał absolutnie gwiazdorski kontrakt, zapewniający mu pensję w wysokości 6,5 miliona dolarów rocznie. W tej lidze nikt wcześniej nie widział takich pieniędzy.

Reklama

Przy zdecydowanie niższym poziomie niż na europejskich boiskach Beckham radził sobie całkiem nieźle. Był oczywiście niekwestionowaną gwiazdą zespołu, która przez sześć lat pobytu w Kalifornii sięgnęła po dwa mistrzostwa i rozegrała 124 spotkania, w których zdobyła 20 bramek i zaliczyła 42 asysty. Oczywiście z małymi przerwami, ponieważ w międzyczasie Anglik dwukrotnie udawał się na wypożyczenie do Milanu.

Beckham miał zdecydowanie największy wpływ na rozwój i wzrost popularności MLS spośród wszystkich zawodników w tym zestawieniu. Przychodził jako znany celebryta, doskonale odnajdujący się w amerykańskich realiach. Dzięki temu zapewnił też swojemu klubowi chociażby gigantyczny jak na tamte realia kontrakt telewizyjny z Time Warner Cable o wartości 55 milionów dolarów! Na koniec klub z LA odwdzięczył się pomnikiem pod stadionem.

Kiedy David Beckham przybył do naszej ligi, rozpoczął nowy rozdział w jej historii. Nie ma wątpliwości, że MLS jest teraz o wiele bardziej popularna. Ogląda się ją również za granicą. David osiągnął wiele na boiskach amerykańskich i poza nimi. Stał się częścią naszej historii. Wierzymy, że czeka nas jeszcze wiele lat owocnej współpracy – mówił kilka lat temu komisarz MLS, Don Garber.

Marina Granowskaja. Najlepsze ruchy transferowe „Królowej Chelsea”

Thierry Henry (New York Red Bulls)

Reklama
Thierry Henry

– Kiedy pierwszy raz przyjechałem, nie miałem żadnych oczekiwań. Nie wiedziałem, o co chodzi w lidze ani nic. Chciałem tylko, żeby chłopacy mnie zaakceptowali – mówił o swoich początkach w USA Thierry Henry w rozmowie z Bleacher Report. Francuz był drugim wielkim gwiazdorem po Davidzie Beckhamie, który pojawił się w MLS i w pewnym momencie przebił nawet Anglika pod względem zarobków.

Szefowie Red Bulla, którzy przejęli klub cztery lata wcześniej przygotowywali się do otwarcia nowego stadionu – Red Bull Arena, ale musieli znaleźć kogoś, kto pomoże zapełnić trybuny. Henry wydawał się więc idealny, a że jego czas w FC Barcelonie się kończył, to z chęcią skorzystał z okazji. Od samego początku rozkochał w sobie Nowy Jork i podobnie jak David Beckham, popisywał się nieprzeciętnymi umiejętnościami.

W międzyczasie przeniósł się jeszcze na krótko do Arsenalu w ramach wypożyczenia, ale w sumie spędził w Stanach Zjednoczonych pięć lat. W tym czasie rozegrał 135 spotkań, w których zdobył 52 bramki i zaliczył 42 asysty. Jednak w przeciwieństwie do Beckhama nie udało mu się osiągnąć żadnego sukcesu z drużyną.

Alessandro Nesta (Montreal Impact)

Alessandro Nesta

To prawdopodobnie najbardziej bezbarwny pobyt w MLS spośród wszystkich wielkich gwiazd, które się tam znalazły. W ogóle cała końcówka kariery Alessandro Nesty była dość niestandardowa. Przed przeprowadzką do Montrealu, Włoch był już raczej myślami przy swojej karierze trenerskiej, a jego pobyt był od samego początku właśnie na to ukierunkowany. Przetrwał tam zaledwie półtora roku, zaliczając tylko 23 spotkania i zdecydował się na przerwę od futbolu.

Po krótkim odpoczynku dołączył do sztabu szkoleniowego Montreal Impact jako analityk wideo, ale zrezygnował z tej funkcji, aby… wznowić karierę piłkarską w indyjskim Chennaiyin FC. Trenerem drużyny był jego kolega z reprezentacji Włoch Marco Materazzi i to właśnie on namówił Nestę na powrót. Ten wytrzymał jednak tylko trzy spotkania i definitywnie zakończył swoją boiskową przygodę.

Kaka (Orlando City SC)

Kaka

Zdobywca Złotej Piłki z 2007 roku przenosił się do Stanów Zjednoczonych mocno poobijany niezbyt udaną drugą przygodą z Milanem. W jego przypadku powtórzył się ten sam scenariusz co w przypadku Beckhama i Henry’ego. Właściciele Orlando SC chcieli wielką gwiazdę, aby wypromować swój klub, który dopiero co wszedł do MLS. Kaka był już po drugiej stronie rzeki, ale jego nazwisko wciąż rozgrzewało cały świat. Dlatego ten transfer odbił się szerokim echem.

Na weryfikację Brazylijczyka trzeba było trochę poczekać, bo kilka dni po prezentacji w Orlando został wypożyczony do FC Sao Paulo, gdzie rozpoczynał karierę. Kaka wrócił na początku 2015 roku i zaczął czarować amerykańskich fanów. Z lekką nadwagą, ale przede wszystkim z niezwykłym luzem popisywał się przed trybunami i sam zakochał się w miejscu, w którym przyszło mu grać na koniec kariery. Nie przewidywał tego, ale został na Florydzie aż trzy lata i żegnał się ze łzami w oczach. Jego bilans to 78 spotkań, 25 bramek i 19 asyst. Sukcesów drużynowych brak, ale kibice i tak zapamiętają go na długie lata.

Niepasujący do naszych czasów. 29-latek zakończył karierę

David Villa (New York City FC)

David Villa

To z kolei prawdopodobnie jedna z najbardziej udanych przygód w MLS, choć zakończona niemałym skandalem. Pomimo tego, że Hiszpan miał za sobą niezbyt udany sezon w Atletico Madryt, to jego transfer za ocen był dość zaskakujący. Napastnik miał wtedy dopiero 32-lata, więc spokojnie mógł jeszcze próbować swoich sił na najwyższym poziomie. Zdecydował jednak inaczej i został twarzą nowopowstałego projektu właścicieli Manchesteru City.

Z perspektywy czasu trzeba przyznać, że była to bardzo dobra decyzja, bo Hiszpan odżył i stał się wielką gwiazdą MLS. I to nie tylko dzięki samemu nazwisku, bo Villa spisywał się fantastycznie na boisku i zdobywał sporo bramek. W sezonie 2015/2016 został nawet wybrany na MVP rozgrywek i choć przez pięć lat nie udało mu się osiągnąć żadnego sukcesu z drużyną, to pobyt w Stanach Zjednoczonych mógł uważać za udany. W końcu w 126 spotkaniach rozegranych dla zespołu z Nowego Jorku zdobył 80 bramek i zaliczył 21 asyst.

Niestety później zmieniła się trochę perspektywa jeżeli chodzi o pobyt Villi za oceanem. W 2020 roku jedna z pracownic New York City FC oskarżyła publicznie Hiszpana o molestowanie seksualne. – Myślałam, że dostaję szansę życia, gdy otrzymałam ten staż. Dostałam to, że David Villa dotykał mnie każdego dnia, a moi szefowie myśleli, że to świetny materiał komediowy. Kobiety na tyle odważne, by opowiadać swoje historie tak głośno, są moimi bohaterkami – wspominała na Twitterze rzeczona kobieta, ukrywająca się pod pseudonimem Skylar B.

W związku z pojawieniem się tych informacji w przestrzeni publicznej, klub postanowił wszcząć postępowanie przeciwko byłemu piłkarzowi. Villa zaprzeczył wszelkim oskarżeniom, ale sprawa nie zakończyła się do dziś.

Andrea Pirlo (New York City FC)

Andrea Pirlo

Ten transfer był jeszcze bardziej zaskakujący niż ten Davida Villi, ponieważ Pirlo przenosił się za ocean po fantastycznym sezonie w Juventusie, zakończonym przegranym finałem Ligi Mistrzów z Barceloną. Włoch był głównym filarem drużyny Massimiliano Allegrego, ale zdecydował, że nie ma już dla niego przyszłości na najwyższym poziomie.

W 2015 roku Pirlo znalazł się w gronie zawodników nominowanych do Złotej Piłki i trafił do jedenastki roku FIFA. Stało się to oczywiście dzięki jego występom w Juventusie, ale jako że był już wtedy zawodnikiem New York City FC, to stał się pierwszym zawodnikiem w historii MLS, którego spotkał taki zaszczyt. Jego przygoda w Stanach Zjednoczonych była jednak dość dyskretna, podobnie jak ta Alessandro Nesty. Pomocnik miał przebłyski, ale doskwierały mu urazy. Ostatecznie udało mu się rozegrać tam 62 spotkania.

Frank Lampard (New York City FC)

Frank Lampard

To ostatni zawodnik z wielkiej trójki, która przez krótki czas stanowiła o sile drużyny z Nowego Jorku. Anglik dołączył do Davida Villi rok wcześniej niż Pirlo, ale został jeszcze wypożyczony do Manchesteru City. Od 2015 roku wszyscy trzej gwiazdorzy grali już razem i… sprawili ogromny zawód. Fani spodziewali się po takich postaciach, że doprowadzą drużynę przynajmniej do play-offów, ale nawet to się nie udało. Spadła więc na nich ogromna krytyka, która prawdopodobnie zaważyła na ich dalszych poczynaniach.

Nie licząc historii z molestowaniem, najlepiej z całej trójki poradził sobie Villa, bo Lampard i Pirlo więcej czasu spędzili w gabinetach lekarskich. Były gwiazdor Chelsea ulotnił się z klubu po angielsku, choć 15 bramek w 30 spotkaniach nie jest złym wynikiem. Wątpliwe jednak aby nowojorscy kibice go długo wspominali.

Steven Gerrard (LA Galaxy)

Steven Gerrard

Legendarny piłkarz Liverpoolu długo się przed tym wzbraniał, ale w końcu postanowił spróbować swoich sił poza Anfield. Wybrał sobie bardzo trudny kierunek, bo Los Angeles, gdzie wciąż było czuć ducha Davida Beckhama. Rodak Gerrarda był w Kalifornii wciąż wspominany jako bohater, który sięgnął po dwa mistrzostwa. Porównania do Becksa były więc nieuniknione.

No właśnie, trzeba przyznać, że Gerrard nie udźwignął tego ciężaru. Dziennikarz “Guardiana” Gerard Ruthven pisał po zakończeniu przygody Anglika z Galaxy, że ten był “lepszym turystą niż zawodnikiem”. To oczywiście była trochę przesada, ale niestety Anglik właśnie tak zostanie zapamiętany w Kalifornii. Pięć bramek i 15 asyst w 36 spotkaniach to podobnie jak w przypadku Lamparda, nie jest zły wynik, ale nie to było dla kibiców najważniejsze.

Od Gerrarda oczekiwano tego, co dał Beckham kilka lat wcześniej, czyli triumfu w MLS. A Galaxy z Gerrardem dwukrotnie odpadło bardzo szybko z play-offów. Anglik z kolei zawsze zawodził w kluczowych momentach. Na koniec wycieczki do Ameryki nie miał sobie jednak nic do zarzucenia. – Kiedy opuściłem Liverpool, przyjechałem do Los Angeles, aby pomóc Galaxy podnieść kolejny Puchar MLS. Oczywiście jestem rozczarowany, że nie osiągnąłem tego celu, ale mogę z dumą spoglądać wstecz na swój czas w klubie – pisał w pożegnaniu z kibicami były gwiazdor Liverpoolu.

To dla nich najbliższy sezon La Liga będzie kluczowy

Didier Drogba (Montreal Impact)

Didier Drogba

Klub z Kanady nie ma szczęścia do wielkich gwiazd. Po niezbyt udanej przygodzie z Alessandro Nestą, kolejnym wielkim nazwiskiem, jakie pojawiło się w klubie był Didier Drogba. Początki Iworyjczyka w Montrealu były bardzo obiecujące, ale im dalej w las, tym robiło sie coraz gorzej. Z racji wieku były gwiazdor Chelsea coraz częściej narzekał na kontuzje. Jego dyspozycja stawała się coraz gorsza, przez co w końcu zaczęło dochodzić do zgrzytów.

Za kadencji trenera Marcelo Biello Iworyjczyk kilkukrotnie odmawiał gry, tłumacząć się urazami, ale z relacji szkoleniowca wynikało, że tak naprawdę obrażał się za niewystawianie go w pierwszym składzie. Jego dyspozycja strzelecka utrzymywała się na dość wysokim poziomie, ale drugiego kontraktu już nie podpisał. Drogba zakończył swoją przygodę z Montrealem w 2017 roku po zdobyciu 23 bramek w 41 meczach. Później grał jeszcze w klubach spoza MLS – Arizona United i Phoenix Rising FC.

Zlatan Ibrahimović (LA Galaxy)

Zlatan Ibrahimović

Na koniec ostatnia postać tego największego formatu, która grała w Major League Soccer. Jeżeli gdzieś pojawia się Zlatan Ibrahimović, to nie może być nudno. Szwed w zasadzie juz od pierwszego dnia pokazał Amerykanom swoje “ja”, witając się z Los Angeles w dość oryginalny sposób. Wyupił bowiem reklamę na całą stronę w lokalnym dzienniku “Los Angeles Times”, gdzie napisał “Drogie Los Angeles, nie ma za co”. Kiedy już przyjechał do Kalifornii, witały go tłumy.

Fantastycznie przywitał się także na boisku, bo już w swoim debiucie i to w derbowym meczu z LAFC zdobył dwie bramki. To oczywiście nie wszystko, bo jego druga bramka w tym spotkaniu była zdobyta z 40 metrów i dała zwycięstwo 4:3. Później było równie dobrze i Szwed przez kolejne dwa lata był absolutnie największą gwiazdą całej ligi. Mistrzostwa nie udało mu się zdobyć, ale jego statystyki były fantastyczne – 53 bramki i 15 asyst w 58 meczach.

Pożegnał się również w swoim stylu. – Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. Dziękuję Los Angeles Galaxy za przywrócenie do życia. Do kibiców – chcieliście Zlatana, dałem wam Zlatana. Historia trwa… Teraz znowu możecie oglądać baseball – napisał Szwed w specjalnym wpisie na Twitterze. Rzeczywiście – jedyny w swoim rodzaju.

Czytaj więcej o zagranicznej piłce:

Fot. Newspix

 

 

 

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...