Reklama

Koniec boiskowych inwazji. Anglicy znów biorą się za kibiców

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

19 czerwca 2022, 17:26 • 8 min czytania 49 komentarzy

Kiedy na początku lat 90. brytyjski futbol przechodził rewolucję, nikt się nie spodziewał, że jeszcze kiedyś znajdzie się w takim miejscu, jak dziś. Kryzys sportowy udało się zażegnać, ponieważ Premier League stała się najsilniejszą i najbogatszą ligą na świecie. Gorzej wygląda sytuacja na trybunach, która znów zaczyna się wymykać spod kontroli. 

Koniec boiskowych inwazji. Anglicy znów biorą się za kibiców

Kiedy zapytamy się brytyjskich kibiców piłkarskich o najbardziej znienawidzoną przez nich osobę, to z pewnością spora część z nich wskazałaby Margaret Thatcher. Była premier Wielkiej Brytanii, która kompletnie nie znała się na futbolu, stała się symbolem walki z chuligaństwem na trybunach. Żelazna Dama nie miała zresztą pojęcia w ogóle o żadnym sporcie, nie tylko o piłce, ale prawdopodobnie właśnie dlatego była idealną osobą do tego zadania.

Margaret Thatcher – wróg numer jeden

Krytycznych momentów w brytyjskim futbolu było sporo – zamieszki w Luton, pożar na stadionie w Bradford, tragedia na Heysel, ale miarka przebrała się dopiero w po wydarzeniach z Hillsborough z 1989 roku. Śmierć poniosło wtedy 96 kibiców Liverpoolu, którzy zostali zaduszeni i zadeptani na przepełnionej trybunie. Policja zrzuciła oczywiście winę na pijanych fanów, w co Thatcher uwierzyła. Prawda wyszła na jaw dopiero kilka lat temu. Zdecydowanie za późno.

Reklama
Margaret Thatcher

Po wydarzeniach w Sheffield brytyjski rząd wymusił na klubach przebudowę stadionów i wprowadził takie przepisy, które miały raz na zawsze wyeliminować chuligaństwo z trybun. Kary nawet za najmniejsze występki były niezwykle surowe. Mowa tutaj nie tylko o grzywnach, ale przede wszystkim o zakazach stadionowych. Sytuacja szybko się poprawiła, a angielscy fani stali się potulni jak baranki. Demony wstępowały w nich, dopiero kiedy opuszczali Wielką Brytanię i udawali się na mecze wyjazdowe.

To właśnie po tamtych zmianach w Polsce przyjął się znany frazes mówiący, że „na Zachodzie sobie poradzili”. I rzeczywiście przez jakiś czas tak było. Brytyjskie stadiony zaskakiwały porządkiem, jaki na nich panował. Z przyjemnością patrzyło się na mecze Premier League, gdzie kibice siedzieli niezwykle blisko murawy i emocjonowali się tym, co się na niej dzieje.

W latach 90. okazało się nawet, że bliskość trybun sprawia większe zagrożenie dla kibiców niż dla piłkarzy. Wszyscy pamiętają bowiem wydarzenia z meczu Crystal Palace – Manchester United z 1995 roku, kiedy to Eric Cantona popisał się słynnym kopnięciem kung-fu. Ucierpiał wtedy jeden z fanów Orłów, który według relacji Francuza miał go dosyć dotkliwie obrazić.

Wybuchł skandal na skalę europejską. Oburzeni byli wszyscy, na czele z trenerem Czerwonych Diabłów Sir Alexem Fergusonem. Ale Cantona ani przez chwilę nie żałował swojego zachowania. – Żałuję, że nie zrobiłem tego wystarczająco mocno. Powinienem go uderzyć jeszcze mocniej – mówił Francuz w jednym z wywiadów sprzed kilku lat.

Reklama

Niespodziewany zwrot akcji

Od zmian w brytyjskim futbolu i powstania Premier League minęło już 30 lat i w tym czasie na trybunach angielskich stadionów było względnie spokojnie. W dodatku znacznie wzrósł poziom i kluby z Wysp Brytyjskich znów dołączyły do ścisłej europejskiej czołówki. Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że Manchester City czy Liverpool to w tej chwili jedne z najlepszych drużyn na świecie, o ile nie najlepsze. Do tego należy z pewnością dołączyć jeszcze Chelsea, która rok temu triumfowała w Lidze Mistrzów.

No właśnie, ale nie wszystko wygląda tak kolorowo, jak gra anielskich drużyn. Poziom piłkarski wzrósł, ale znacznie pogorszyła się sytuacja na trybunach. Trzeba oczywiście podkreślić, że nie dotyczy to tylko Anglii, ponieważ problemy z kibicami ma też chociażby Francja. Tam wydaje się być jeszcze gorzej, ale pomimo tego nie podjęto nadal żadnych konkretnych kroków.

Pierwsze symptomy zmian w zachowaniu fanów pojawiły się na Euro 2020. Wszyscy doskonale pamiętają haniebne sceny z Londynu, który był dosłownie demolowany i zaśmiecany przez kibiców gospodarzy. Pijaństwo, bójki, niszczenie mienia to coś, co wstrząsnęło europejską opinią publiczną. Takie obrazki dawno nie były widziane na wielkich turniejach, więc zdziwienie było ogromne. Szczególnie że ostatnie mistrzostwa Europy odbywały się w kilku krajach i nigdzie nie działo się aż tak źle.

Leicester Square przed finałem Euro 2020

Zwieńczeniem były sceny sprzed finału Euro, kiedy to angielscy kibice bez biletów przeskakiwali przez bramki i uciekali ochronie. Do tego na stadionie znów dochodziło do bójek. Sceny były identyczne, jak te z tegorocznego finału Ligi Mistrzów. Na Stade de France jednak ewidentnie zawiedli organizatorzy, który o mały włos nie doprowadzili do tragedii podobnej, jak ta z Hillsborough.

Na Euro 2020 się nie zakończyło, choć wybryki angielskich fanów przybrały nieco inny charakter. Zaczęło się od wbiegania na boisko pojedynczych osób, które albo chciały sobie zrobić zdjęcie z idolem, albo na przykład przypiąć się do słupka w geście protestu. To było jednak względnie niegroźne w porównaniu do tego, co działo się już pod koniec sezonu.

Boiskowe inwazje

Wtedy pojawiła się prawdziwa plaga tzw. boiskowych inwazji, czyli po prostu wbiegania na murawę nie pojedynczych kibiców, ale całych sektorów. I znów trzeba zaznaczyć, że to nie tylko przypadłość brytyjska, bo Francuzi też się nie popisali w tej kwestii. Szczególnie fatalnie wyglądały sceny z Saint-Etienne, gdzie kibice dosłownie zaatakowali własnych piłkarzy, po tym jak ci przegrali baraż o pozostanie w Ligue 1.

Zdaje się jednak, że to na Wyspach Brytyjskich było więcej takich przypadków, a co najmniej kilka mogło skończyć się bardzo źle. Najgorzej wyglądał atak jednego z kibiców Sheffield United na piłkarza swojej drużyny – Billy’ego Sharpa. 36-letni napastnik został mocno uderzony głową, co z pewnością było bardzo bolesne. Agresywny fan został zatrzymany i przez jakiś czas z pewnością będzie oglądał świat zza krat. Możliwe też, że nie obejrzy już nigdy żadnego meczu w swoim kraju.

Niestety nie był to odosobniony przypadek. Kibice wtargnęli na boisko także m.in. na Goodison Park po meczu z Crystal Palace, w którym to Everton zapewnił sobie utrzymanie w Premier League. Mało brakowało, a ucierpiałby tam trener gości Patrick Vieira, który jednak szybko przypomniał sobie czasy słynnej utarczki z Royem Keanem i odmachnął się obrażającemu go kibicowi. Był za to zresztą krytykowany, choć chyba niesłusznie, bo każdy w sytuacji zagrożenia może stracić nerwy.

Nie popisali się także kibice Manchesteru City, którzy wpadli na murawę Etihad Stadium po meczu z Aston Villą, który był dla nich prawdziwym thrillerem. Niestety, zamiast cieszyć się po prostu z kolejnego mistrzostwa, postanowili poszarpać świetnie dysponowanego tamtego dnia bramkarza drużyny z Birmingham Robina Olsena. Takich przykładów było sporo i to na każdym poziomie rozgrywkowym. Nie tylko w Premier League czy Championship.

Brytyjskie władze jak i FA mają teraz twardy orzech do zgryzienia. Po raz pierwszy od 30 lat stoją znów przed ogromnym wyzwaniem, jakim jest próba okiełznania kibiców piłkarskich. Na szczęście zapowiedziane zostało już podjęcie odpowiednich kroków i to jeszcze przed rozpoczęciem nowego sezonu. Premier League już podjęła decyzję, że klub będą musiały sobie pomagać nawzajem i zapewnić dodatkowych stewardów na mecze wyjazdowe.

To oczywiście nie koniec. – W ramach specjalnych prac wprowadzone zostaną ostrzejsze sankcje, ale ich proporcjonalność musi zostać ustalona najpierw z klubami.  Z naszej strony będziemy musieli omówić, jakie dalsze środki można wprowadzić od nowego sezonu. Chodzi tu o potencjalne wykorzystanie ograniczania pojemności, kar finansowych lub innych podobnych środków – napisał w specjalnym liście otwartym szef EFL Trevor Birsh.

W angielskich mediach pojawiają się pogłoski nawet o możliwym wprowadzeniu dożywotnich zakazów stadionowych za jakiekolwiek przekroczenie granic boiska każdej osoby, która nie jest do tego uprawniona. To są zdecydowanie najcięższe działa, jakie mogą zostać wytoczone przeciwko chuliganom, ale brytyjskie władze chyba nie mają innego wyjścia. Ewidentnie widać, że te czasowe zakazy, czy też kary finansowe przestały robić wrażenie.

Dlaczego?

No właśnie, ale w tym momencie dochodzimy do tego kluczowego pytania: dlaczego nagle przestały robić wrażenie? Teorii na ten temat jest wiele od tak absurdalnych jak to, że w Wielkiej Brytanii znacznie wzrosła ostatnio liczba osób zażywających kokainę, aż po prostu do znacznej poprawy kondycji finansowej społeczeństwa.

Najbardziej prawdopodobna wydaje się być inna teoria forsowana przez brytyjskich uczonych. Zwracają oni uwagę na to, że miniony sezon był pierwszym po pandemii Covid-19, który rozegrano przy pełnych trybunach. Mówi się tutaj o pewnym aspekcie psychologicznym, który po prostu wskazuje na chęć „uwolnienia się” kibiców, którzy przez długi czas nie tylko nie mogli oglądać meczów na żywo, ale w trakcie lockdownu nie mogli nawet wychodzić z domów.

Właśnie przez lockdown znacznemu pogorszeniu uległy relacje obywateli z władzami, stąd coraz częstsze starcia z policją i chęć zaprotestowania. Niemal całkowicie zniknął strach przed stróżami prawa. W ten sam sposób, tłumaczone jest zachowanie fanów podczas Euro 2020.

Zapewne nie da się jednoznacznie stwierdzić, skąd nagle taka zmiana w zachowaniu kibiców piłki nożnej. Jednak bez względu na to, jakie są tego prawdziwe przyczyny, trzeba coś z tym zrobić. W Anglii dość szybko zdali sobie z tego sprawę i już toczą się dyskusje na temat sankcji, które zostaną wprowadzone w najbliższym czasie. Zobaczymy, czy pójdą za tym także inne kraje.

Czytaj więcej o angielskiej piłce:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
4
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Anglia

Anglia

Dwóch młodych piłkarzy Premier League oskarżonych o udział w gwałcie

Bartek Wylęgała
6
Dwóch młodych piłkarzy Premier League oskarżonych o udział w gwałcie
Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
13
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Komentarze

49 komentarzy

Loading...