Hubert Hurkacz w ćwierćfinale turnieju w Halle nie miał łatwego zadania – po drugiej stronie siatki stanął bowiem Felix Auger-Aliassime, jego serdeczny kolega, ale i gość, z którym Polak mierzył się wcześniej dwukrotnie. I dwukrotnie przegrał. Felix to w dodatku jeden z tych tenisistów, którzy naprawdę dobrze czują się na trawie. Ale akurat to można napisać i o Hubercie. Czekaliśmy więc na wyrównane, pełne emocji starcie. I takie dostaliśmy. W dodatku – co cieszy nas najbardziej – ze zwycięstwem Hurkacza – 7:6(2), 7:6(4).
Dwaj przyjaciele z kortu
Przede wszystkim, podkreślmy to raz jeszcze, Hubert i Felix to bardzo dobrzy koledzy, którzy lubią grać ze sobą pewnie nawet bardziej niż przeciwko sobie. Tym bardziej, że taka wspólna gra w deblu przynosiła im już sukcesy – wygrali przecież wspólnie nawet imprezę rangi Masters 1000 w Paryżu w listopadzie 2020 roku. Gdy jednak trzeba stanąć po dwóch różnych stronach siatki, koleżeńskie relacje muszą choć na chwilę zostać usunięte w cień. Nawet jeśli chciałoby się, żeby ten mecz odbył się później.
– Felix to świetny facet. Życzę mu wszystkiego najlepszego w trakcie każdego turnieju. Wolałbym pewnie spotkać się z nim później, może w finale, ale to naprawdę wspaniały gość. Fajnie, że w tenisie są takie osoby – mówił Hubert po meczu. To jednak nie on miał do tej pory więcej powodów do zadowolenia po ich meczach. Spotkali się bowiem wcześniej dwukrotnie i Polak nie ugrał nawet seta. Przegrał w Miami w 2019 roku i w poprzednim sezonie w… Halle. Dokładnie tam, gdzie grali dziś.
Hurkacz z pewnością liczył więc na to, że do trzech razy sztuka. I tym razem kolegę ogra.
Bitwa serwisów
Można się było spodziewać, że o wyniku dzisiejszego spotkania zadecyduje przede wszystkim dyspozycja serwisowa obu zawodników. Bo i Hubert, i Felix w dużej mierze polegają właśnie na podaniu, którym ustawiają sobie wymiany, a dopiero potem na grze z głębi kortu. I serwisy faktycznie okazały się niezwykle istotne. Obaj nawzajem się nimi bombardowali. Lepszy na przestrzeni meczu był pod tym względem Kanadyjczyk – choćby dlatego, że zaserwował więcej asów.
Ale też nigdy nie był przy własnym podaniu zagrożony. A Hubert musiał bronić break pointa w pierwszym secie, ale zrobił to bardzo dobrze. Kilka razy było też 0:30 z perspektywy Polaka, jednak za każdym razem wychodził on z takich sytuacji obronną ręką.
– Pewnie w niczym nie byłem dziś na korcie lepszy. Felix grał bardzo dobrze. Miał więcej szans w trakcie seta. Byłem pewny siebie przy serwisie, może to nie był mój najlepszy mecz pod tym względem, ale utrzymywałem podanie. Przy jego serwisie nie miałem za to szans. Nie byłem w stanie odczytać kierunków. Zgadywałem. Opierałem się nawet na zegarze odliczającym czas na serwis – jeśli liczba na nim była nieparzysta, to szedłem w lewo, parzysta – szedłem w prawo. Niewiele to jednak dało. Czekałem na tie-breaki – mówił Hurkacz po meczu.
I trzeba przyznać, że to naprawdę uczciwa ocena tego spotkania. Faktycznie, gdy serwował Kanadyjczyk, Hubert z rzadka łapał się na grę. Szczególnie, że Felix umiejętnie rozgrywał też punkty z przebitych przez Polaka piłek. Z kolei Hurkacz przy swoim podaniu miewał problemy z regularnością, czasem zawodził go pierwszy serwis. Auger-Aliassime potrafił z tego skorzystać, doskonale returnując. Ostatecznie jednak Polak zawsze potrafił się uratować. Czasem w widowiskowy, wręcz cyrkowy sposób – choćby rzucając się przy siatce, jak kiedyś Boris Becker.
Hubert był bardziej odporny
Ostatecznie zadecydowało to, czego Felixowi często brakuje – odporność psychiczna w kluczowych momentach. Nie bez powodu to gość, który przegrał swoich osiem pierwszych finałów w cyklu ATP (bilans 1-8). Po prostu gdy dochodzi presja związana z końcówką seta czy meczu, to Kanadyjczyk nie zawsze potrafi utrzymać nerwy na wodzy. I tak też było dziś – o ile jego serwis funkcjonował bez zarzutu do stanu 6:6, o tyle w tie-breaku to Hurkacz zyskiwał przy nim przewagę i zapisywał na swoim koncie mini breaki.
W pierwszym tie-breaku od stanu 2:2 Hubert wygrał pięć kolejnych piłek. W drugim po dwóch małych przełamaniach prowadził już 4:1, ale Felix jeszcze powalczył. Tyle tylko, że znów zawalił sprawę, gdy sam serwował. A w ostatniej piłce – przy serwisie Hurkacza – wyłącznie biegał za świetnymi zagraniami Huberta, który wszystko wykończył spokojnym wolejem przy siatce. I awansował do półfinału. A tam… czeka na niego kolejna serwisowa maszyna w osobie Nicka Kyrgiosa.
https://twitter.com/atptour/status/1537849526639370240
– Kyrgios to świetny zawodnik. Ma znakomity serwis, doskonale gra, jest nieprzewidywalny. Będzie naprawdę trudno. Będę musiał utrzymywać swój serwis, to przede wszystkim – mówił Hubert po meczu. I tak, “nieprzewidywalny” to chyba najlepsze słowo na opisanie Kyrgiosa. Z jednej strony to gość gotowy zapracować sobie nawet na karę przegrania meczu przez swoje zachowania. Z drugiej potrafi grać doskonale – jak dziś w ćwierćfinale, gdy nie dał żadnych szans Pablo Carreno-Buście.
Przed Hubertem więc trudne zadanie. Ale w Halle Polak gra w tym roku znakomicie. I liczymy, że pokaże to po raz kolejny.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie: