Przez jakiś czas, wiele topowych klubów grało bezpiecznie na rynku transferowym i nie porywało się na wielomilionowe ruchy, od których mogliśmy się już nieco odzwyczaić. Teraz karuzela transferowa wraca na przedpandemiczne obroty. Znów w kontekście przenosin piłkarskich łakomych kąsków, regularnie pojawiają się imponujące kwoty transferowe. Kilka dni temu Real Madryt ogłosił zakontraktowanie Aureliena Tchouameniego z AS Monaco za 80 milionów euro. Nie szczędzono grosza na francuskiego pomocnika, ale jego cena nie wzięła się z powietrza, choć nie jest jeszcze tak popularnym piłkarzem, jak wielu jego kolegów z kadry. Wychodzimy naprzeciw osobom, które chcą lepiej poznać tego zawodnika i zrozumieć, dlaczego Florentino Perez wyłożył za niego 80 milionów euro + bonusy. Jaka była droga Francuza do drużyny ze stolicy Hiszpanii? Dlaczego Real Madryt zapłacił za niego tak duże pieniądze? Co sprawia, że jest wyjątkowy? Czego należy się po nim spodziewać?
Dla wielu osób, które nie śledzą na co dzień francuskiej piłki, Tchouameni nadal jest postacią anonimową. Część wyzłośliwia się i sugeruje, że to przyszły flop i spektakularna pomyłka Realu Madryt. Łatwo jest dzielić skórę na niedźwiedziu, zwłaszcza na takim, którego się nie zna. Natomiast tego typu oceny są poparte wyłącznie brakiem znajomości zawodnika i konfuzją po zobaczeniu kwoty transferowej. Nie można patrzeć wyłącznie na pieniądze, których Real ma przecież pod dostatkiem i zainwestował sporą ich część w tego gracza. Florentino Perez odkładał środki na kontrakt dla Kyliana Mbappe, ale gwiazdor PSG zdecydował się pozostać w Paryżu. To oznacza, że Królewscy mają spore zapasy gotówki. A skoro my to wiemy, to i kluby, które mogą pozwolić sobie na agresywniejsze negocjacje z Perezem i jego współpracownikami.
Aurelien Tchouameni – kim jest nowy piłkarz Realu Madryt?
Teraźniejszość i przyszłość francuskiej piłki
Zasoby Realu to tylko jedna z wielu składowych, które przełożyły się na cenę Tchouameniego – ok. 80 milionów euro + zmienne. Drugą kwestią jest to, że zainteresowanie tym graczem wyrażał Liverpool, pytało o niego również PSG. Nikt nie miał zamiaru łatwo odpuścić, a gdy tak duzi gracze siadają do stołu, kończy się zabawa. Tym bardziej Monaco nie miało ciśnienia, by przystać na pierwszą, lepszą ofertę. Mocna pozycja negocjacyjna sprawiła, że było wybredne i sprawdzało, kto ile może zaoferować.
No dobrze, zaczęliśmy od pieniędzy, ale skupmy się na samym graczu, którego celem od początku była gra w Madrycie. Mamy niewątpliwie do czynienia z wielkim talentem, który zapracował na przenosiny do topowego klubu. Tchouameni nie jest piłkarzem jednym z wielu. Bez dwóch zdań wyróżniał się w Ligue 1, dzięki czemu wywalczył miejsce w składzie reprezentacji Francji. Zwłaszcza druga kwestia działa na wyobraźnię. Kadra Les Bleus jest bardzo mocna i wbić się do tej plejady gwiazd nie jest łatwo, a wychowankowi Girondins Bordeaux się to udało.
Gdy po raz pierwszy otrzymał zaproszenie na kadrę, jego ówczesny trener klubowy nie mógł się go nachwalić: – Aurelien jest bardzo inteligentny. Jest bardzo silny mentalnie i bardzo dojrzały. Kiedy jesteś na szczycie, musisz wiedzieć, jak zachować pokorę i on to potrafi – mówił Niko Kovac. Słowa Chorwata znalazły pokrycie w rzeczywistości. Tchouameni piął się stopniowo w strukturach juniorskich kadr Francji i był gotowy na występy u boku najzdolniejszych rodaków. Awansował szczebel po szczeblu od kadry do lat 15, aż do pierwszej reprezentacji i dziś jest jej stałym bywalcem.
Ba, od momentu pierwszego powołania do reprezentacji A, nie zagrał w niej tylko raz (mecz z RPA). W czerwcowych spotkaniach kadry trzykrotnie wychodził w pierwszym składzie i tylko w meczu z Chorwacją meldował się na murawie po przerwie. Co prawda, wyniki w tych spotkaniach pozostawiały wiele do życzenia ze względu na duże rotacje w składzie, ale Tchouameni był jednym z nielicznych, którzy stanowili trzon drużyny Deschampsa podczas czerwcowego zgrupowania. Nie grał w tych meczach wybitnie, ale poza gorszym fragmentem w meczu z Austrią, to ciężko się do czegoś przyczepić.
Selekcjoner reprezentacji Francji wypowiedział się o zawodniku, na którego liczy w następujący sposób:
– Jest młodym zawodnikiem, który jest w momencie podjęcia bardzo ważnej decyzji dla przyszłości swojej kariery. Ale jest solidny i konsekwentny. Myślę, że lepiej spisywał się w marcowych meczach, ale i tak imponował konsekwencją w grze. Trzeba pamiętać, że nie jest robotem.
Ale czego się po nim spodziewać w Realu?
Od razu uprzedzamy, że Tchouameni nie jest wirtuozem z piłką na miarę największych legend w historii tej dyscypliny. Nie minie w efektowny sposób trzech piłkarzy za jednym zamachem, nie połączy tego z elastico i z krzyżakiem na nos Karima Benzemy. Po prostu cechy piłkarskie ma na zadowalającym poziomie. I ciężko w tym względzie doszukać się słabych punktów. Jeszcze gdy występował w Bordeaux, piłka potrafiła go z lekka parzyć, natomiast już po przenosinach do Monaco, bardzo poprawił się pod względem techniki użytkowej. Zazwyczaj stara się grać do przodu i w miarę możliwości unika gry wszerz. To jego cecha charakterystyczna. Warto zwrócić uwagę na jego przerzuty i długie piłki posyłane w punkt. Takimi zagraniami potrafi wyręczać środkowych obrońców lub po prostu uporządkować i uspokoić grę.
To jest istotne, bo z jednej strony potrafi dać chwilę oddechu swojej drużynie, ale z drugiej bez większych problemów zabiega rywali. Bazuje na fenomenalnym przygotowaniu fizycznym. W każdym meczu dosłownie połyka przestrzeń i nie jest to tylko sztuka dla sztuki. Francuz zalicza mnóstwo odbiorów i często pojawia się znikąd, przez co rywal nawet nie wie kiedy, co się właśnie stało. Patrz w lusterka – Tchouemani jest wszędzie.
Tchouameni jest mokrym snem trenera, który chce podkręcić intensywność w swoim zespole. Mecz nie idzie, bo brakuje ruchu? Ok, dawać mi nowego Francuza. Z tego względu powinien przydać się Realowi. Należy pamiętać, że Kroos i Modrić (Casemiro jest nieco młodszym ale w poprzednim sezonie rozegrał wiele kiepskich spotkań) nie są już piłkarzami pierwszej młodości, dlatego były zawodnik Monaco powinien się przydać w zasadzie od zaraz. Sytuacja jego starszych kolegów jest jasna. Chorwat przedłużył umowę tylko o rok. Kontrakt Kroosa również upływa wraz z końcem rozgrywek 2022/23, więc Florentino Perez już teraz poczynił kroki, by zabezpieczyć środek pola Realu na kolejne lata. To prawda, że ma jeszcze w drużynie Valverde, Camavingę i Ceballosa (odgrywa najmniejszą rolę), ale lepiej mieć problem bogactwa i przeprowadzać selekcję, niż później decydować się na desperackie ruchy w przypadku różnych absencji.
Nie chcemy zostać posądzeni o herezje. Tchouameni nie zastąpi jeden do jednego nikogo z tercetu CMK, ale jest w stanie wnieść coś nowego, świeżego. W podobnym kontekście pisaliśmy o Camavindze, ale to jeszcze inna para kaloszy. Nowy piłkarz Realu Madryt może zagrać jako defensywny pomocnik, z powodzeniem występować również piętro wyżej. Odnajdzie się w różnych ustawieniach i taka uniwersalność powinna pozytywnie wpłynąć na ocenę jego przydatności i w konsekwencji czas spędzony na boisku.
Jedno jest jednak pewne – gra Realu Madryt też powinna ewoluować w następnych latach. W minionym sezonie Los Blancos dużo ugrali końcówkami. Zapewne zostaną podjęte próby sprawienia, by mecze szybciej rozstrzygali na swoją korzyść. Do tego właśnie może przydać się nowy Francuz, który nie musi od razu grać wszystkiego od dechy do dechy i będzie miał chwilę na dostosowanie się do nowych realiów.
W Realu Madryt mamy teraz do czynienia z dwoma generacjami piłkarzy środka pola. Radę starszych stanowią: Modrić, Kroos i Casemiro. Drugą fale będą tworzyć: Valverde, Camavinga i Tchouameni. Gdzieś z boku tego jest Dani Ceballos, który prawdopodobnie będzie musiał poszukać sobie nowego klubu, choć w końcówce sezonu zaprezentował kilka przebłysków. Dużo teraz zależy od młodszej generacji. To oni swoją grą mogą wymuszać pewne ruchy i wytyczać kierunki zmian.
Wyświetl ten post na Instagramie
Zawsze warto śledzić nastroje kibiców. Powstała ciekawa grafika przedstawiająca Tchouameniego jako następcę Redondo, Khediry, Makelele i Casemiro. Czy te projekcje sprawdzą się w rzeczywistości? Czas pokaże, ale są podstawy, by w to wierzyć
Judo, szpica i poszukiwanie własnej ścieżki
Niektórzy widzą w nim niektóre cechy piłkarskie Paula Pogby, a przecież 29-latek od wielu lat był łączony z przenosinami na Estadio Santiago Bernabeu. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Przyszedł nowszy, ale mimo wszystko inny model, bardziej skupiony na piłce i mający szersze horyzonty.
Pierwszym sportem, jaki trenował nowy piłkarz Realu, było judo. Jest posiadaczem żółtego pasa. Wielokrotnie żartował, że dzięki tej dyscyplinie sportu nauczył się przechwytów. Okazuje się, że ojciec Tchouameniego nie chciał, by syn został zawodowym piłkarzem. Z tego względu wskazywał mu inne sporty, ale Aurelien podążał za głosem serca i postawił na futbol.
Rozpoczynał przygodę z piłką od gry na pozycji napastnika. Zresztą podobnie jak Antonio Rudiger, który również w ostatnim czasie związał się z madryckim klubem. Francuz grał na szpicy jeszcze w drużynie do lat 15, ale z czasem zaczęto go wycofywać piętro po piętrze.
– Byłem napastnikiem i szczerze mówiąc, byłem niesamowity! Pamiętam, że było wiele turniejów, w których wygrywałem wyścig o koronę króla strzelców. Pewnego dnia, trener powiedział mi, że od teraz gram na „dziesiątce”. Wolałem tę pozycję, ponieważ miałem więcej piłki i większy wpływ na grę – przyznał sam zainteresowany w rozmowie dla Francuskiej Federacji Piłkarskiej.
W ostatnich latach instynkt strzelecki francuskiego piłkarza przeszedł w stan spoczynku. Jest to kwestia nad którą powinien popracować. Skoro seryjnie zdobywał gole w zespołach juniorskich, powinien choć w większym stopniu do tego nawiązywać. Oczywiście od piłkarza, który gra w centrum boiska nie należy wymagać gradu bramek, ale tych 5-8 na sezon już można. W minionym sezonie Ligue 1 zaliczył trzy trafienia (z czego dwa w meczu z Lille), rok wcześniej tylko dwa. Bez szału, więc pora coś z tym zrobić.
Takiej gry należy spodziewać się po Tchouaménim🇫🇷.pic.twitter.com/ylgzvRGrnd
— Paweł Ożóg (@Pawel_Ozog) June 13, 2022
Bystry, skupiony na doskonaleniu
Ojciec Aureliena pracował w branży farmaceutycznej, matka w edukacyjnej. Zapewniali synowi odpowiednie warunki do rozwoju pod każdym względem. Być może ze względu na niezłe warunki bytowe i dział, którym zajmowała się jego matka, jest poukładaną osobą, z którą nigdy nie było problemów wychowawczych. Zawsze był otwarty na rozwój poszczególnych cech i obranie ścieżki opartej na opóźnionej gratyfikacji i ciężkiej pracy.
W wolnym czasie czyta mnóstwo książek biograficznych, szuka w nich inspiracji i zapisuje najciekawsze fragmenty w swoim zeszycie, z którym się nie rozstaje. Prowadzi też pamiętnik, w którym gromadzi wspomnienia. W ten sposób Tchouameni programuje się na sukces. Przy okazji podąża z duchem czasu i otacza się różnej maści specjalistami. Jeszcze w Bordeaux podjął współpracę z psychologiem, z którym pracuje nad sobą do dziś. Sesje z tym specjalistą są bezpośrednio związane z fazą sezonu i dobrane pod przeciwników.
Etosem pracy może do pewnego stopnia przypominać Marcosa Llorente. Restrykcyjna dieta, mnóstwo dodatkowych jednostek treningowych i dbałość o regenerację.
Wszystko kręci się wokół spraw boiskowych i pełnego profesjonalizmu. Pierwszy posiłek spożywa, dopiero gdy w stu procentach wykona swoje poranne założenia treningowe. W domu ma siłownię, na której odbywa wiele jednostek treningowych. W akademii Bordeaux opiekunowie kontrolowali pokoje swoich piłkarzy, by sprawdzić, czy ci nie kitrają gdzieś słodyczy. Młodzi Żyrondyści często podjadali na noc Nutellę, która była dla nich owocem zakazanym. Tchouameni różnił się od kolegów tym, że zamiast wsuwania tradycyjnych słodkości, wypijał soki.
Uwielbia rywalizację i według relacji wielu jego kolegów, nie potrafi przegrywać. Jules Kounde wspominał, że nie raz pożarli się podczas wspólnej gry na konsoli, ale Tchouameni swoją złość przelewa na ciężką boiskową harówkę, której owoce widzimy w ostatnich sezonach. To nie jest przypadek, że ten piłkarz trafił na salony. Jest świadomy własnej wartości i drogi, którą podąża. Wielokrotnie podkreślał, że udział w mistrzostwach świata będzie uczciwą nagrodą za wykonaną przez niego pracę. Tak samo należy traktować jego transfer do Madrytu, gdzie z czasem powinien jeszcze rozwinąć skrzydła.
O to nie powinno być specjalnie trudno. Trafia do fenomenalnej grupy piłkarzy, od których może się jeszcze wiele nauczyć. Będzie pracował z trenerem, który łatwo nawiązuje kontakt ze swoimi podopiecznymi i lubi wchodzić z nimi w interakcje. Jasne, walka o skład nie będzie dla Francuza łatwa i nie raz będzie musiał przyjąć pokorną postawę, ale gra jest warta świeczki. W Monaco też nie od razu był pierwszoplanową postacią, ale z czasem stał się liderem drugiej linii.
W Madrycie zapewne zakłada podobny scenariusz. Najpierw nauka, cierpliwość i aklimatyzacja. Potem może przyjść nagroda. Na papierze wszystko wygląda to obiecująco. Piłkarsko powinien się obronić i w szatni też nie powinien podpierać ścian. Włada językiem francuskim oraz językiem angielskim. Można sądzić, że szybko opanuje język hiszpański, ale zanim do tego dojdzie, będzie mógł się bez problemu dogadać tym najbardziej uniwersalnym – piłkarskim.
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
- Gavi, filar reprezentacji i lepszy piłkarz niż w klubie
- Najsłabszy z ulubieńców Luisa Enrique
- Pacheta z coraz większymi sukcesami w Hiszpanii. „Był priorytetem dla Ronaldo w Valladolid”
- Antonio Rudiger i jego droga do Realu Madryt
- Jak FC Andorra zmienia się za sprawą Gerarda Pique?
- Andaluzyjska wersja demo Manchesteru City
Fot. Newspix