Z jednej strony mają jakość i szerokość kadry, jakiej zazdrości im cały świat. Ale z drugiej strony – po trzech meczach w Lidze Narodów mają dwa punkty na koncie. Francja dzisiaj wyszarpała remis z Austrią, która za kadencji Ralfa Rangnicka sprawia wrażenie drużyny, z którą problemy może mieć każda europejska potęga.
Momentami ten mecz wyglądał jak starcie rugby. Ośmiu-dziewięciu piłkarzy tłoczyło się na przestrzeni kwadratu 15×15 metrów, walczyli o piłkę, machali nogami, próbując wygrać przebitkę. Francuzi starali się narzucić swój styl gry przez wymienianie wielu krótkich podań, przy tym szukali arytmii i rozrzucali piłki na skrzydła, gdzie Coman z Diabym próbowali ścigać się z rywalami. Z drugiej strony była Austria, która wręcz napastliwie rzucała się do pressingu w okolicach koła środkowego, a później w dzikim szale przepuszczała kontry.
Sporo działo się w środku, gdzie momentami dochodziło do chaosu i piłkarze wymieniali się piłką – dwa podania, strata Francji, próba wyjścia ryzykownymi podaniami Austriaków, strata. Wymowne były statystyki Griezmanna (swoją drogą – kompletnie beznadziejny mecz w jego wykonaniu), który średnio przy co czwartym kontakcie z piłką ją tracił.
Widać było, że Austriacy mieli plan na to starcie i konsekwentnie go realizowali. Nie zrażali się tym, ze piłkę mieli krótko i że długimi fragmentami musieli się uganiać za Francuzami z wywalonymi jęzorami ze zmęczenia. Byli trochę jak ten szczeniak, któremu nie brakuje sił przy lekcjach aportowania i raz za razem gonili za piłką.
Ale to się opłacało, bo goście mieli spore problemy z przeprowadzaniem konstruktywnych ataków. Jeśli już coś się działo, to za sprawą Comana, który po prostu wbiegł z piłką między dwóch-trzech przeciwników i próbował wygrać tę nierówną walkę. Czasem wychodziło, częściej nie. Najlepsza akcja Francji? Prezent od Pentza, który wypluł piłkę przed siebie i ta właściwie trafiła w Benzemę. W Realu Benzema z jednego takiego prezentu strzela dwa gole i robi asystę. Dziś jednak nie był sobą. Ledwo dzióbnął piłkę w stronę bramkarza, a ten zrehabilitował się fantastyczną interwencją na refleks.
Austriacy byli cierpliwi i co przechwyt uskuteczniali swoją taktykę. Akcja bramkowa była jakby żywcem wyjęta z nieistniejącego podręcznika Ralfa Rangnicka, czyli „przechwyć, w ciągu 5-6 sekund dojdź do pola karnego rywala i wykorzystaj jego dezorganizację po stracie”. Właśnie tak. Strata Griezmanna w środku pola, piłka do Arnautovicia, ten poczekał aż Laimer włączy się do akcji za jego plecami, pomocnik RB Lipsk dograł tuż przed bramkę do Weimanna, a ten dopełnił formalności.
Najbardziej w tym ataku podobało nam się nie tempo wyjścia z piłką do przodu (choć było imponujące), nie dośrodkowanie Laimera (choć było w punkt), a ten moment, gdy Arnautović trzymał piłkę pod stopą. Jak strateg, który właśnie rozgląda się nad optymalnym oflankowaniem rywala, a później poruszający pionkami na planszy.
Deschamps na każdej przebitce realizatora wyglądał na sfrustrowanego. Gra Francuzów się nie kleiła, choć na placu byli Benzema, Griezmann, Coman, Tchouameni czy Hernandez. Selekcjoner gości uznał, że skoro taktycznie i strategicznie ten mecz był przegrywany, to czas spróbować go wygrać czystą jakością. Wpuścił na boisko Mbappe i Nkunku. I dopiero wtedy gra Francuzów ruszyła.
Bramka dla nich padła w niemal identyczny sposób jak ta, którą zdobyli Austriacy. Czyli odbiór, pięć sekund, trzy-cztery podania i strzelec jest w sytuacji stuprocentowej. A główną rolę odegrali właśnie rezerwowi. Nkunku zobaczył, że Mbappe wrzuca szósty bieg, dograł mu prostopadle, ten odstawił Traunera jak nowe Porsche odstawia Tico na światłach i bombą pod poprzeczkę nie dał szans Pentzowi.
Pentz jednak był bohaterem Austriaków. Bo do zatrzymania setki Benzemy w końcówce spotkania dorzucił jeszcze dwie spektakularne interwencje. Najpierw huknął Mbappe, golkiper gospodarzy ręką (albo i biodrem?) zbił piłkę na poprzeczkę i później złapał ją w dłonie. A już w doliczonym czasie gry na linii bramkowej jakimś cudem zatrzymał strzał głową Guendouziego. I skończyło się na 1:1.
Trzy mecze Rangnicka w roli selekcjonera Austrii prowadzą nas do dwóch wniosków. Po pierwsze – to naprawdę nie jest to taki zły trener, jak próbowała przekonać nas do tego jego kadencja w Manchesterze United. Najpierw Austriacy rozwalcowali Chorwatów, później przegrali z Danią (choć przeważali i stworzyli sobie więcej okazji), a teraz podyktowali naprawdę trudne warunki Francuzom. Ale przede wszystkim grali tak, jak dziś chciałby prezentować się każdy światowy średniak z wyższej półki. A po drugie – widocznie wcale nie trzeba czterech lat pracy z reprezentacją, by nadać jej choćby zalążki stylu i tożsamości. Rangnickowi wystarczyło jedno zgrupowanie, kilka treningów i ten zespół już gra w określony sposób. Być może to też i jakaś nauczka dla nas?
Austria – Francja 1:1 (1:0)
- Adreas Weimann (37.)
- Kylian Mbappe (83.)
WIĘCEJ O LIDZE NARODÓW:
- Miała być gra o stawkę, jest turniej towarzyski? Ocena Ligi Narodów
- Hiszpania ciągle nie zachwyca, ale wreszcie wygrywa
fot. NewsPix