Choć bez kilku ważnych w ostatnich latach zawodników i bez sporego grona takich, którzy mają stać się jej nowymi liderami, ale Polacy i tak pewnie pokonali Argentynę w swoim pierwszym meczu tegorocznej Ligi Narodów. Podopieczni Nikoli Grbicia – notującego dziś debiut w roli trenera Biało-Czerwonych – nie oddali rywalom nawet jednego seta.
Spis treści
Nieobecni
Nikola Grbić – choć zabrał do Ottawy, gdzie Polacy grają swoje mecze kilku znanych dobrze z kadry zawodników – naprawdę może pokusić się o stwierdzenie, że kadrę Polski tworzy w pewnym sensie na nowo. W końcu po poprzednim sezonie reprezentacyjnym kariery w biało-czerwonych barwach zakończyło wielu do niedawna czołowych graczy, na czele z Michałem Kubiakiem czy Piotrem Nowakowskim. Sam Serb zdecydował z kolei, że nie chce korzystać z usług Fabiana Drzyzgi na rozegraniu. Do tego kontuzji doznali Wilfredo Leon i Norbert Huber, który zdawał się pewniakiem do gry na pozycji środkowego. Wreszcie, by dopełnić obrazu, zawodnicy, którzy niedawno wygrywali z ZAKSĄ Ligę Mistrzów, na razie odpoczywają po trudach sezonu – a to między innymi Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka czy Łukasz Kaczmarek. W Kanadzie nie znalazł się też Bartosz Kurek.
Na ten moment – tak się wydaje – pewniacy do odegrania kluczowych ról w układance Grbicia.
To wszystko sprawiło jednak, że Serb pozwolił sobie na powołania, które pomogą mu w procesie układania składu na mistrzostwa świata. Bo nie oszukujmy się – o to przede wszystkim się w Lidze Narodów rozchodzi. Owszem, zdobyć kolejny medal, może nawet wygrać te rozgrywki, będzie naprawdę miło. Kluczem jest jednak to, by po całych rozgrywkach Grbić miał już w głowie kilkunastu siatkarzy, którzy będą mieli wystąpić na polskich parkietach w walce o to, by po raz trzeci z rzędu zdobyć tytuł najlepszej drużyny globu.
Co nie oznacza jednak, że nie warto wygrywać tu i teraz. Więc Polacy wygrali.
Trzy pewne sety
Lepiej zaczęli Argentyńczycy – zresztą też osłabieni brakiem choćby Facundo Conte – którzy wyszli na kilka punktów prowadzenia. Polacy szybko się jednak ocknęli, przede wszystkim zaczęli świetnie pracować blokiem, gdzie rywali regularnie nękał Maciej Muzaj. W połączeniu z tym elementem, szybko rytm złapała również nasza defensywa, w dodatku zaczęła funkcjonować zagrywka – pierwszego asa dołożył Bartosz Kwolek, a Polacy prowadzili już 12:9. Od tego momentu nie dali się dogonić rywalom, spokojnie doprowadzając seta do końca. Wygrali 25:21.
W drugim secie utrzymali dobrą grę. Kwolek i Muzaj nadal świetnie radzili sobie na parkiecie, doskonale spisywał się Jakub Popiwczak, który będzie chciał powalczyć nawet o miano podstawowego libero reprezentacji. Swoje robili też ci mniej znani – Jan Firlej, rozgrywający AZS-u Olsztyn, chwalony za tegoroczne występy w PlusLidze, świetnie odnajdywał kolegów na parkiecie, a w trzecim secie sam potrafił dołożyć punkt skuteczną kiwką. Doskonale też blokował, często razem z Karolem Kłosem. Drugą partię Polacy wygrali 25:22.
W trzeciej obudzili się Argentyńczycy, którzy przez długą część seta prowadzili. Jednak gdy trzeba było utrzymać nerwy na wodzy, to Polacy poradzili sobie lepiej. Wygrali kilka długich wymian – w których brawa należały się w dużej mierze Popiwczakowi za pracę w defensywie – do tego znakomicie z ławki wprowadził się Karol Butryn, klubowy kolega Firleja. Między tą dwójką było zresztą widać zrozumienie, a Jan nie bał się wystawiać do gościa, który dopiero co wszedł na parkiet. Efekt był taki, że Butryn świetnymi atakami kilkukrotnie zaskoczył rywali.
A mecz zakończył… sam Firlej. Skuteczną zagrywką.
Wykonali założenia trenera
– Zwycięstwo zawsze będzie naszym celem, ale także to, żeby skupiać się na swojej grze. Właśnie to trener nam wpajał od początku. Przy tak krótkim okresie przygotowań i braku znajomości zespołów kadrowo, mamy się skupić na tym, co my mamy robić na boisku, wdrażać systemy, których nas uczy i walczyć – mówił Polsatowi Sport Firlej tuż przed wylotem do Kanady.
Faktycznie, zestawienie, w jakim Polacy przystąpili do tego meczu – a i w kolejnych pewnie będzie podobnie – to nowość. Nad zgraniem będą pewnie jeszcze długo pracować, do tej pory mieli na to niespełna miesiąc zgrupowania w Spale (a część zawodników dojechała tam później). Dlatego tak cenne są dla nich mecze Ligi Narodów, o stawkę i z mocnymi rywalami. Dziś zmierzyli się w końcu z rewelacją ostatnich igrzysk olimpijskich, jaką została Argentyna, a w najbliższym czasie czekają ich jeszcze starcia z Francją, Bułgarią i Włochami. To niezwykle cenne doświadczenia, które zaprocentują w dalszej przyszłości. Tego możemy być pewni.
A w przyszłości najbliższej, to już w nocy z czwartku na piątek Polacy pokuszą się o ogranie Włochów. Godzina jednak dla polskich kibiców będzie trudna – bo mecz rozpocznie się o 1:30.
Polska – Argentyna 3:0 (25:21, 25:22, 25:23)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o siatkówce: