Reklama

Dlaczego najlepszy siatkarz świata przestał wygrywać?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

16 maja 2022, 13:35 • 9 min czytania 12 komentarzy

W latach 2014-2018 zdobył wszystko, co było do zdobycia. Cztery mistrzostwa, cztery Puchary Rosji oraz cztery tytuły Ligi Mistrzów. Wilfredo Leon był jak swego czasu Mariusz Wlazły w PlusLidze – stanowił receptę na sukces. To już jednak przeszłość. Bo człowiek uznawany za najlepszego siatkarza globu przestał wygrywać. Dlaczego?

Dlaczego najlepszy siatkarz świata przestał wygrywać?

Oczywiście – coś tam do dorobku Leona w ostatnich latach wpadło. Mówimy o dwóch Pucharach oraz dwóch Superpucharach Włoch. Polski siatkarz też regularnie, od momentu, gdy przeszedł do Sir Safety Perugia, sięgał po medal mistrzostw Włoch. Za każdym razem srebrny. Wyjątek stanowi sezon 2019/2020, w którym rozgrywki z powodu pandemii zwyczajnie nie zostały dokończone.

Nie ma jednak co ukrywać, że ambicje prezesa klubu, Gino Sirciego, są większe i dotyczą Ligi Mistrzów oraz dominacji na krajowym podwórku. To człowiek, który rok po roku inwestuje w swój zespół olbrzymie pieniądze. Nie tylko na zawodników, ale też trenerów. Niegdyś uwierzył, że do “ziemi obiecanej” jego zespół zaprowadzi Vital Heynen. Ostatnio natomiast zachłysnął się Nikolą Grbiciem, wyrywając go ZAKSIE.

Ze słynnym Serbem na ławce oraz Wilfredo Leonem na boisku Perugia nie była jednak w stanie sprostać wysokim oczekiwaniom. Bo poległa zarówno w kraju, jak i w Europie.

Reklama

Znowu bez tytułu

Na dobrą sprawę Perugia mogła odpaść już w półfinałach ligi włoskiej. W serii do trzech zwycięstw z Leo Shoes PerkinElmer Modeną przegrywała jeden do dwóch. Zespół Nikoli Grbicia zebrał się jednak na tyle, żeby wygrać dwa następne mecze i awansować do wielkiego finału. W nim jednak przegrał z Cucine Lube Civitanova. Znowu. Tak jak w 2019 oraz 2021 roku.

Jak to natomiast wyglądało w Lidze Mistrzów? Perugia trafiła w półfinale na Trentino Volley. I przegrała, tak jak… w 2021 roku.

Zespół, który ściągnął w lato Nikolę Grbicia, a także Matthew Andersona oraz Simone Giannelliego, czyli największe gwiazdy światowej siatkówki, nie zrobił nawet małego kroku do przodu. Jego kibice mogli wręcz przeżywać “deja vu”.

Gdzie w tym wszystkim był Leon? Polski siatkarz grał stosunkowo dobrze, ale w końcówce sezonu pojawiały się głosy, że ma problemy zdrowotne. Sam o nich zresztą poinformował na Instagramie: – Jeśli chodzi o mnie, w ostatnich miesiącach cierpiałem. Nie mówię wam tego, żeby siebie usprawiedliwić. Wiem, że grałem poniżej swojego normalnego poziomu. Chcę, żebyście zrozumieli, że czasami wydajesz surowe wyroki, bez wiedzy, jaka jest sytuacja – tłumaczył Wilfredo.

Oczywiście – musimy brać kontuzję naszego zawodnika pod uwagę. Ale z drugiej strony: analizujemy cztery lata gry w Perugii, nie jeden sezon. No i jakby nie patrzeć – Leon był na tyle zdrowy, żeby grać bez przerw. Nawet jeśli nie na sto procent.

Reklama

O sytuację Perugii zapytaliśmy Ryszarda Boska, mistrza olimpijskiego z Montrealu. – Na to, żeby zdobywać tytuły, widocznie nie stać całego zespołu. Na pewno nie jest tak, że Leon stanowi przeszkodę. To jest sport zespołowy. Wiadomo, że Perugia ma olbrzymie ambicje, co pokazują transfery. Ale wielka chęć prezesa, presja z góry, często może być utrudnieniem.

A także trenera Jakuba Bednaruka, który w przeszłości grał w lidze włoskiej w barwach Trentino: – Perugia jest na dobrą sprawę jedną z czterech drużyn, które mogą we Włoszech zdobyć mistrzostwo. Dla mnie nie byłoby dużego zaskoczenia, gdyby to nawet nie Lube, a Modena czy Trentino sięgnęły po tytuł. No, może triumf Trentino byłby akurat pewną niespodzianką, bo tam jest trochę biednej pod kątem finansowym. W każdym razie: liga jest mocna, Leon gra w finałach, nie wiem, czy tam jest faktycznie wielki problem.

Inna liga kluczem?

Można więc podejść do tego z takiej strony: Perugia notuje wciąż solidne wyniki. Nie odpada we wczesnej fazie ważnych turniejów. Ale ma też zawodnika nazywanego “Lionelem Messim siatkówki”, który swego czasu nie zajmował niższych miejsc niż pierwsze. Co zatem sprawiło, że już tego nie robi? Przede wszystkim: liga rosyjska a liga włoska to dwa kompletnie inne światy.

– Nie możemy ich porównywać jeden do jednego – tłumaczy Bednaruk. – Liga włoska jest mocniejsza, najmocniejsza na świecie, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie zespoły. Jeśli masz obok siebie Andersona z najlepszych czasów, Michajłowa z tyłu [koledzy z zespołu Leona za czasów gry w Zenicie – przyp. red.], to przewyższasz ligę rosyjską o głowę i łatwiej ci trafić na dobrą formę w Lidze Mistrzów. We Włoszech natomiast co tydzień musisz grać na maksa.

Bednaruk zwraca też uwagę na to, że Perugia wcale nie odstaje finansowo od swoich wielkich rywali: – Jakbyśmy brali pod uwagę budżety, to nie wiem, czy oni nie są na równi z Modeną oraz Lube. Więc który z tych zespołów wygra, to wygra. Lube ma największą gwiazdę na rozegraniu, czyli De Cecco. W ataku Zajcewa. Na przyjęciu Lucarelli. W siatkówce to wygląda tak, że gwiazda zarabia na poziomie 600-700 tysięcy dolarów, do ponad miliona, jak ma Leon. Takich zawodników jest z piętnastu. Porozchodzą się po tych zespołach, bo przecież Modena ma Bruno czy Ngapetha i różnice, jeśli chodzi o poziom sportowy, będą między nimi bardzo małe.

Podobnego zdania jest Ryszard Bosek: – Macerata też posiada zawodników na najwyższym światowym poziomie. Na pewno na takim jak Perugia, a może jeszcze lepszym. Ekipa Leona zatem nie grała ostatnio najlepiej, ale rywale mieli w tym swój udział.

Trudno się nie zgodzić z tym, że Zenit Kazań był w latach 2014-2018 absolutną potęgą. To zespół, który zbudował jedne z najmocniejszych skrzydeł w historii klubowej siatkówki – w postaci Maksima Michajłowa, Matthew Andersona oraz właśnie Leona. Wszyscy mieli na karku poniżej trzydziestu lat, albo niewiele więcej, wszyscy na przestrzeni całej kariery kolekcjonowali nagrody MVP wielkich turniejów. A kto grał w Zenicie poza nimi? Mistrzowie olimpijscy z Londynu.

W tej sytuacji było naturalne, że Leon wygrywał krajowe mistrzostwa oraz puchary. A Liga Mistrzów? Być może coś w tym jest, że Zenit mógł się do niej lepiej przygotować niż włoskie ekipy, które biły się na noże na krajowym podwórku.

Zresztą – co też ustaliliśmy w rozmowie z naszymi ekspertami – Perugia jeszcze w poprzednim sezonie nie była aż tak napakowana gwiazdami. I bardzo, bardzo wiele opierało się na Leonie. Musimy bowiem zwrócić uwagę, że Aleksandar Atanasijević, który pełnił w zespole prowadzonym przez Vitala Heynena rolę drugiej armaty, nie był już tym samym siatkarzem, co za najlepszych czasów (czego świadkami byli w ubiegłych miesiącach kibice PGE Skry Bełchatów, nowego pracodawcy Serba).

Czy to wciąż ten sam Leon?

Jak to natomiast wygląda pod kątem indywidualnym? Jakub Bednaruk mówi, że Leon nie obniżył specjalnie swojego poziomu gry, ale istnieje też limit, w jakim jeden siatkarz może decydować o boiskowych rozstrzygnięciach. – Leon jest świetnym zawodnikiem. Top światowy. Ale nie mówimy o lidze koreańskiej, w której przyjeżdża jeden obcokrajowiec, dostaje osiemdziesiąt piłek w meczu, kończy czterdzieści, więc zdobywa czterdzieści punktów. To tak nie wygląda. Nie możemy oczekiwać, że Leon zrobi taką różnicę, jaką robią Kurek czy Muserski w Korei.

– Dochodziły mnie też słuchy, że ma problem z kolanem. I tej swojej fizyki nie mógł w pełni wykorzystać – kontynuuje Bednaruk. –  No i ponownie: nawet jak Leon może wygrać jeden mecz atakiem czy zagrywką, liga włoska jest na tyle mocna, że trudno uniknąć porażek. Tam nie ma przepaści pomiędzy zawodnikami. Wokół niego też są świetni siatkarze. 

Na inną rzecz uwagę zwraca Bosek. Według mistrza olimpijskiego, który był niegdyś jednym z najlepszych przyjmujących na świecie, rywale w pewnym stopniu znaleźli receptę na polskiego siatkarza: – Leon gra dobrze, ale też rywale nauczyli się przeciwko niemu grać. Każdy zawodnik ma swoje mocniejsze i słabsze strony. Włosi są świetnie, jeśli chodzi o przygotowanie do meczu. Szukali metody i ją znaleźli. Potrafią grać wyblokiem, często to przeciwko niemu stosują. Nie zdobywa aż tylu bezpośrednich punktów, piłka zostaje po stronie przeciwnika.

Statystyki nie powiedzą wszystkiego (jeśli chcemy porównywać formę Leona z ligi rosyjskiej do włoskiej), ale możemy się im przyjrzeć. Polak zagrał w sezonie 2021/2022 w łącznie 33 meczach w fazie zasadniczej oraz play-off. Zdobył w nich 608 punktów – zdecydowanie najwięcej w drużynie (drugi Rychlicki miał ich… 450). Grał na 52% skuteczności w ataku, zaliczył 91 asów (czyli prawie trzy na spotkanie) oraz 48 bloków. Nie musimy chyba tłumaczyć, że to są imponujące liczby.

W czasie ostatniego sezonu w lidze rosyjskiej Leon uzbierał natomiast 405 punktów, ale w 25 meczach. Jego skuteczność w ataku była nieco wyższa, bo wynosiła 55 procent. Zaliczył też 63 asy. Jeśli natomiast chodzi o odbieranie zagrywki: zarówno w Perugii, jak i Zenicie, trzymał poziom perfekcyjnego przyjęcia oscylujący wokół 21% , ale za to w Rosji częściej przyjmował dokładniej (37% a 31%).

Biorąc pod uwagę różnicę w sile obu lig: cyferki stoją po stronie Leona. Czy faktycznie możemy zatem winić za brak sukcesów Perugii jego osobę?

A co z reprezentacją Polski?

Osobną kwestią pozostaje gra w kadrze. Głośnym echem rozniosły się ostatnio słowa siatkarskiego obieżyświata Zbigniewa Bartmana w programie “Misja Sport”: – Odkąd Wilfredo Leon, czyli najlepszy zawodnik na świecie, gra w reprezentacji Polski, to ta reprezentacja niczego nie wygrała. Niczego nie zyskała. Bo jeżeli my mówimy o brązowym medalu mistrzostw Europy, że to jest zwycięstwo, to żeśmy się chyba czegoś naćpali – mówił były reprezentant Polski.

To, że kadra Polski nie zrobiła specjalnego progresu, odkąd dołączył do niej Leon, jest oczywiście faktem. Nawet jak nasza ekipa miała momenty, ba, serię meczów, podczas których wyglądała nie do pokonania, koniec końców rozczarowała zarówno na igrzyskach, jak i dwóch mistrzostwach Europy (sięgając po brązowe krążki). Pytanie: czy naprawdę możemy za to obarczać Wilfredo? W końcu to nie tak, że w Tokio prezentował niski poziom. Obok Bartosza Kurka trzymał grę w ataku biało-czerwonych.

O komentarz poprosiliśmy raz jeszcze Jakuba Bednaruka: – Miejmy nadzieję, że zobaczymy ten krok do przodu w wykonaniu kadry. Liczymy na mistrzostwa świata, liczymy na igrzyska za dwa lata. Oczekujemy tych złotych medali. Matematyka jest nieubłagana. Jeśli patrzysz, że mamy podwójne mistrzostwo globu, przychodzi Leon i nie wygrywamy, to tak jest. Nie można temu zaprzeczyć. Ale to też nie tak, że on jest jakimś problemem. Że przyszedł najlepszy zawodnik na świecie i przez niego gramy gorszą siatkówkę. Poza tym to wielki profesjonalista. Jest gwiazdą nie tylko podczas meczu, ale i na treningu. Jest zaangażowany, pozytywny. Nie mówimy o gwiazdeczce, która wymaga, żeby wszystko się kręciło wokół niej, która może rozwalić zespół od środka, tylko naprawdę pracowitym facecie.

Już wkrótce Wilfredo Leon będzie miał okazję, aby zamknąć swój dłuższy okres bez sukcesów drużynowych. Bo polską reprezentację czeka najpierw Liga Narodów, a potem mistrzostwa świata. Nie mamy jednak wątpliwości, że jeśli biało-czerwoni znowu potknęliby się na etapie półfinałów czy ćwierćfinałów, to tak jak rok temu fala krytyki spadła na Michała Kubiaka i Vitala Heynena, tak teraz kozłem ofiarnym stałby się Leon. To realia, w których znajdują się wielcy sportowcy – oczekuje się od nich wielkich zwycięstw.

KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

W drużynie Guardioli wciąż nie jest kolorowo. Haaland marnuje karnego, City remisuje

Arek Dobruchowski
5
W drużynie Guardioli wciąż nie jest kolorowo. Haaland marnuje karnego, City remisuje

Inne sporty

Polecane

Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Jakub Radomski
10
Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi
Polecane

Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Kacper Marciniak
0
Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Komentarze

12 komentarzy

Loading...