Reklama

Musimy porozmawiać o Puchaczu

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

02 czerwca 2022, 12:22 • 4 min czytania 128 komentarzy

Ostatnio prawie co każde zgrupowanie reprezentacji obserwujemy podobną historię – Tymoteusz Puchacz gra, a kibicom niespecjalnie się to podoba. Widzą w lewym obrońcy w najlepszym razie jeźdźca bez głowy, w najgorszym: kompletnego drewniaka, który nie powinien występować w kadrze narodowej. Niemniej drugi selekcjoner z rzędu widzi Puchacza w swoich planach na zespół. Czy więc zawodnik jest uczciwie oceniany przez opinię publiczną?

Musimy porozmawiać o Puchaczu

Gdyby zapytać widzów, kto wczoraj był najgorszy w naszej ekipie, pewnie spora część fanów wskazałaby właśnie na Puchacza. No bo rzeczywiście, w co najmniej kilku momentach mógł irytować, kiedy nie podnosił głowy przy dośrodkowaniach i albo wrzucał do nikogo, albo piłka zatrzymywała się na pierwszym obrońcy. Przy jednej z takich sytuacji wściekł się też Robert Lewandowski, który był dobrze ustawiony, a Puchacz nie potrafił minąć futbolówką pierwszego defensora.

Statystyka? Ledwie jedna na dziesięć wrzutek dotarła do partnera. Puchacz nie wygrał żadnego pojedynku na ziemi. Podawał na skuteczności 78% (po drugiej stronie Bereszyński miał 81%). Same liczby obrońcy więc nie bronią.

Jednak jest i druga strona medalu. Na spotkanie z Walią lewemu obrońcy przypadła trudniejsza robota niż – wydaje się – powszechnie lepiej ocenianemu Bereszyńskiemu. Bartek mógł skupić się głównie na obronie, zabezpieczyć swoją strefę, a to od Puchacza selekcjoner wymagał ciągłego podłączania się do akcji ofensywnych. Był takim naszym pół-skrzydłowym w taktyce bez skrzydeł.

Ostatecznie: swój konkret ogarnął, kiedy w końcu się nie podpalił, tylko inteligentnie dostrzegł Kamińskiego w polu karnym, a ten strzelił bramkę. Jasne – duża w tym zasługa samego strzelca, bo musiał sobie zrobić jeszcze miejsce firmowym zwodem, niemniej pomoc od Puchacza była wyraźna. Ponadto obrońca mógł i powinien mieć dwie asysty, kiedy dobrym podaniem obsłużył Buksę, ale napastnik nie trafił w piłkę. No i właśnie – statystyki powiedzą, że niecelne zagranie, a boisko jasno powie, że zawalił strzelający, nie podający.

Reklama

Inna historia to ta, kiedy strzelał Zieliński. Puchacz przeciągnął dośrodkowanie na tyle, że obrońca sobie z nim nie poradził i zbił piłkę jedynie na nogę Klicha. Znów: niby niecelne zagranie, ale przecież nie takie, że Walijczycy jechali z kontrą albo wyrzucali aut, tylko wymagające dla defensywy.

I teraz zastanówmy się, czy gdyby podobny mecz rozegrał piłkarz powszechnie lubiany, to zbierałby takie same recenzje, czy jednak opinia publiczna byłaby dla niego łaskawsza? Wydaje się, że ta druga odpowiedź jest poprawna. Puchacz jest dość barwną postacią, nie uprawia samobiczowania, buja się z raperami i tak dalej. No i niektórych po prostu wkurza.

Czy to więc znaczy, że wszyscy się mylą i Puchacz tak naprawdę jest bardzo dobry w swoim fachu, ale padł ofiarą nagonki? Też nie – to zawodnik w gruncie rzeczy mocno przeciętny z wieloma ograniczeniami. Przede wszystkim technicznymi. Rywale lubią go pressować, bo wiedzą, że on może pomylić się w pierwszej kolejności, trudno będzie mu znieść ciśnienie, ponieważ pozostaje z piłką w trudnych relacjach.

Natomiast nie jest też tak, że mocny rywal oznacza automatyczną katastrofę dla Puchacza. Zagrał przecież bardzo dobre spotkanie z Anglią na Narodowym. Pisaliśmy:

TYMOTEUSZ PUCHACZ – 7

Reklama

Jesteśmy bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczeni. Znamy Puchacza nie od wczoraj – serducho, wydolność, brawura, fantazja, ale i gapiostwo w tyłach, łatka tego gościa, który zawsze musi się raz poważnie pomylić. A dziś? Od pierwszych minut w swoim stylu napakowany jak kabanos. Zero obaw, że naprzeciw niego grają wicemistrzowie Europy. „Dawaj Modziu piłę, jedziemy, gdzie to panu dorzucić?”. W tyłach miewał problemy ze Sterlingiem, ale to nie tak, że Anglik wytarł nim podłogę – po prostu przy posturze Puchacza rywal miał przewagę w zwinności. Ale nic nie zawalił, nie dał się mijać jak czasem jeszcze w zeszłym sezonie w Ekstraklasie. Mentalnie – kozak. Poziom koncentracji utrzymany na pełnym baku przez całe spotkanie. Gdyby Buksa zrobił dwa szybsze kroki na początku meczu, to mógł mieć jeszcze kapitalną asystę.

Czy podobne starcie możemy zaliczyć Recy? Nie, on zawsze jest taki sam – przeciętny łamany na słaby. Zdaje się, że popisową partią Recy pozostaje Łotwa i asysta do Lewandowskiego. No właśnie: Łotwa…

A przecież to Reca ma więcej argumentów, żeby się rozwijać. Prawie setka meczów w Serie A to spory kapitał. Puchacz nie przebił się w Bundeslidze i mimo tego jest jednak większą wartością dla reprezentacji.

Choć oczywiście – mówimy o wyborach w sporej biedzie. Można bowiem założyć, że podstawowego lewego obrońcy po prostu nie ma. Nie było w czasach Wawrzyniaka, nie ma teraz, właściwie nie pamiętamy, kiedy był. Drugie miejsce można przyznać Bereszyńskiemu, skoro zagrał tam w kluczowym meczu ze Szwecją. No a trzecia lokata należy właśnie do Puchacza, gdyż ostatnio Rybus w kadrze jest dyskretny.

Cóż, chyba należy zrozumieć, że w najbliższym czasie (a może w ogóle) Puchacz pewnych ograniczeń nie przeskoczy. Będzie w wielu momentach irytować, czasem pewnie i załamywać. Niemniej z drugiej strony nie ma co przesadzać i robić z niego tego najgorszego, który na kadrze znalazł się przypadkiem. Potrafił już pokazać w reprezentacji, że jest przydatny. Żaden parodysta w stylu Boenischa.

A że w 2022 roku nadal mamy problem z obsadą tej strony i zawodnicy z ograniczeniami są tak blisko gry? To już nie jest wina Puchacza.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI: 

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
4
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

128 komentarzy

Loading...