Reklama

Nie ma Adamczyka? Nie ma problemu, bo jest Aleman

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2022, 14:57 • 4 min czytania 12 komentarzy

Arka Gdynia wiosną przerasta pierwszą ligę. Owszem, może nie wygląda to tak, że podopieczni Ryszarda Tarasiewicza rozstawiają po kątach wszystkich rywali, bo choćby te mecze ze Skrą Częstochowa, Puszczą Niepołomice czy GKS-em Jastrzębie, niżej notowanymi rywalami, trzeba było przepchnąć kolanem (za każdym razem kończyło się 3-2), ale całościowy bilans zespołu z Wybrzeża robi wrażenie – siedem zwycięstw, jeden remis, porażka też jedna, no ale to w Pucharze Polski i to z Rakowem Częstochowa. To wyciągnięcie ręki bardzo wysoko w kierunku nieba i zgłoszenie ekstraklasowych aspiracji – o tyle mocniej słyszalne, że dość mocno pogubił się Widzew Łódź. Ale prawdziwą weryfikacją tych ambicji miały być najbliższe cztery kolejki, w trakcie których arkowcy muszą zmierzyć się z trzema drużynami, dla których awans też pozostaje celem – Koroną Kielce, ŁKS-em Łódź i Miedzią Legnica. Pierwszy z tych sprawdzianów wypadł całkiem okazale. 

Nie ma Adamczyka? Nie ma problemu, bo jest Aleman

Ryszard Tarasiewicz przed powrotem do Kielc miał o tyle utrudnione zadanie, że pierwszy skład układał z pominięciem Huberta Adamczyka. Najlepszemu zawodnikowi zaplecza Ekstraklasy w tym sezonie (przynajmniej w naszej ocenie, ale chyba nie tylko w naszej) po meczu z Jastrzębiem groziła dłuższa przerwa, nawet do końca sezonu, jednak uraz barku nie okazał się na tyle poważny, by trzeba było iść pod nóż. No ale w Kielcach Adamczyk usiadł tylko na ławce i jego brak siłą rzeczy był na boisku odczuwalny.

Przynajmniej do momentu, w którym obudził się Christian Aleman i przejął na siebie rolę lidera zespołu. Ekwadorczyk w 2022 roku w końcu zaczął popierać swoją dobrą grę liczbami, w zasadzie co mecz Arka może liczyć na konkret z jego strony (wyjątkami GKS Katowice i Raków Częstochowa) i nie inaczej było tym razem, gdy w 37. minucie obsłużył otwierającym podaniem Karola Czubaka. Gol ten był zwieńczeniem lepszego okresu w wykonaniu gości (wcześniej dość blisko bramki był Kobacki), ale też nie było to pierwsze trafienie w tym spotkaniu.

No bo początek tej bardzo ważnej w kontekście bitwy o Ekstraklasę rywalizacji jednak należał do Korony. Leszek Ojrzyński też miał przed nią swoje problemy, być może nawet poważniejsze niż trener rywala, gdyż kielczanie musieli się ostatnio mierzyć z epidemią grypy w zespole, ale początkowo na boisku nie było tego widać. Czwarta w tej chwili siła ligi pewnie wyszła na prowadzenie – o ile pierwszy gol Jewgienija Szykawki nie został uznany ze względu na rękę asystującego Błanika, o tyle już drugie trafienie Białorusina zostało zatwierdzone przez arbitra. Tym razem bardzo dobry podaniem z głębi pola wykazał się Kyryło Petrow, a jego partner z ataku dołożył do tego przytomność z szesnastce.

Reklama

Ostrzyliśmy sobie zęby na drugą połowę, bo w pierwszej momenty były – to wyglądało jak jeden z tych meczów, który spokojnie można by puścić w piątek o 18 na Canal+ i sama gra pewnie nie zdradziłaby, że nie oglądamy potyczki w ramach najwyższej klasy rozgrywkowej. Ale drugą połową trochę się rozczarowaliśmy – momentami wyglądało to tak, jakby stawka podpowiadała wciśnięcia hamulca.

Ale Arka – jak już zasygnalizowaliśmy na wstępie – potrafi się w takich okolicznościach odnaleźć. Aleman początkowo lekko zbłaźnił się naiwną próbą wymuszenia karnego, za którą dostał żółtą kartkę, ale szybko odegrał też rolę niekomediową i przyklepał tytuł MVP meczu. Dopadł do źle wybijanej z pola karnego piłki, wpadł w szesnastkę i uderzył przy bliższym słupku. Forenc był zasłonięty, czym może się trochę tłumaczyć, ale mimo wszystko popełnił błąd, który dał gościom trzy punkty.

Do końca meczu niby pozostawało prawie pół godziny, ale bardziej śmierdziało trzecim golem dla gości niż wyrównaniem. Szczególnie po kolejnej wrzutce Alemana (formalnie asysta przypadłaby Kobackiemu), ale po strzale Siemaszki piłkę z lini bramkowej wybił jeden z kielczan. Korona miała jeszcze akcję rozpaczy, ale wychodzącego na czystą pozycję Malarczyka (mówiliśmy – akcja rozpaczy) zatrzymał Dobrotka.

Arka dzięki temu zwycięstwu wyprzedziła w tabeli Widzew i jest na miejscu premiowanym bezpośrednim awansem. Teraz można się rozsiąść i w spokoju sprawdzić, jak w meczu z GKS-em Jastrzębie odpowie łódzka zespół.

KORONA KIELCE – ARKA GDYNIA 1-2

Szykawka 16′ – Czubak 37′, Aleman 65′

Reklama

Fot. newspix.pl

WIĘCEJ O PIERWSZEJ LIDZE: 

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...