Dzisiejszy mecz w Pampelunie był dla Realu Madryt niezwykle ważny. Piłkarze Carlo Ancelottiego mają mistrzostwo Hiszpanii na wyciągnięcie ręki, ale muszą unikać wpadek. Cel na ten wieczór był oczywisty. Wygrać gładko, możliwie najmniejszym nakładem sił, by nie akumulować zbędnego zmęczenia. Łatwo się mówi. Trudniej wykonać plan. Pierwszy mecz tych drużyn zakończył się bezbramkowym remisem. Jak było tym razem?
Osasuna – Real Madryt. Utrzymuj koncentrację
Przeciwko Osasunie gra się naprawdę trudno. Ten zespół charakteryzuje bardzo bezpośrednia gra i mnóstwo wrzutek, które sprawiają, że mecze przeciwko ekipie z Pampeluny bywają bardzo nieprzyjemne i łatwo się w nich przeliczyć. Carlo Ancelotti dał dziś odpocząć Luce Modriciowi i Viniciusowi (wszedł dopiero pod koniec). Szansę gry dostali Dani Ceballos, który w tym sezonie gra bardzo rzadko, a na pozycji Viniciusa wystąpił Rodrygo. Obaj zdali egzamin.
Real doskonale wiedział, że musi szybko napocząć gospodarzy, bo może zrobić nieciekawie. Królewscy zaskoczyli Osasunę jeszcze w pierwszym kwadransie. Koronkowo rozegrali rzut wolny. Kilka szybkich podań i piłka wylądowała w siatce. Dużo wniosło zagranie do boku do Karima Benzemy, który zachował się przytomnie. Wyłożył piłkę Davidowi Alabie i ten na raty pokonał Sergio Herrerę. Bramkarz Osasuny tak się wściekł, że z całej siły kopnął w słupek.
Goście szybko otworzyli worek z bramkami, ale ich rywale nie złożyli broni i nie składali pokłonów faworytom. Gdy Los Blancos byli jeszcze myślami przy golu i zbijali piąteczki, gospodarze wzięli sprawy w swoje ręce i zdobyli gola wyrównującego. Jon Moncayola zdecydował się na przebiegłe podanie krzyżowe do Nacho Vidala, który zagrał futbolówkę wzdłuż linii bramkowej prosto do Ante Budimira i Chorwat się nie pomylił. Niespodziewanie mieliśmy bramkowy remis, a nie minął jeszcze kwadrans!
Później trochę mecz zwolnił. Rzucało się w oczy, że faworyci mieli problemy z przebiciem się przez zasieki Osasuny, która broniła się całym zespołem w pobliżu bramki Sergio Herrery i wyprowadzała bardzo groźne kontry. Czyhała na błędy i nawet niespodziewanie piłka padła do bramki Courtois po raz kolejny, ale Budimir tym razem był na spalonym.
W pierwszej połowie mecz pod względem klarownych sytuacji był całkiem wyrównany. Real prowadził grę, ale nie kreował zbyt wielu okazji. Do pewnego momentu największe zagrożenie spowodował strzał z dystansu Davida Alaby, ale chyba nie taki był plan. No dobrze, ale Real Madryt to jednak Real Madryt. Niczym klasowy bokser potrafi zaskoczyć rywala pod koniec rundy i zaznaczyć swoją przewagę.
Królewscy schodzili do szatni z jednym golem zapasu. Wszystko zaczęło się od zejścia do środka Marco Asensio. Camavinga zagrał piękną wcinkę do Daniego Ceballosa, który uderzył sytuacyjnie, ale bramkarz zdołał skutecznie interweniować. Na dobitkę Marco Asensio nie był już jednak w stanie odpowiedzieć.
Osasuna – Real Madryt. Karim, oddaj karne kolegom
Osasuna szybko zabrała się do odrabiania strat, ale Chimy Avila miał inne plany. Poszedł wślizgiem we własnym polu karnym. Nie trafił w piłkę, nie trafił w Rodrygo, ale postanowił wybić piłkę ręką. Sędzia wskazał na wapno i do karnego podszedł Karim Benzema. Dla Francuza powinna być to formalność, ale Sergio Herrera wyciągnął jego strzał.
El Sadar nie zdążyło jeszcze ostygnąć po pierwszej jedenastce i już Real miał drugiego karnego. Znów zasłużonego. Tym razem Nacho Vidal sfaulował Rodrygo. Do karnego podszedł po raz drugi Benzema. Uderzył w ten sam sposób, co za pierwszym razem. Pewnie chciał być sprytny. Problem polegał na tym, że Herrera się w tym połapał. Ciekawe, czy mecz oglądał Martin Palermo. Jeśli tak, to pewnie już rozpoczął polerkę trofeum za trzy zepsute karne w jednym meczu, ale do przekazania nagrody nie doszło.
Real miał przewagę, ale po dwóch zmarnowanych karnych można zwątpić w swoje umiejętności. Na domiar złego z urazem zszedł Dani Ceballos, który dostał szansę i pokazał się z dobrej strony. Może nie zagwarantował sobie miejsca w składzie na dziesięć kolejnych spotkań, ale pokazał, że powinien dostawać więcej szans.
Osasuna musiała gonić wynik, lecz brakowało konkretów. Nawet jak Chimy Avila posyłał celne dośrodkowania, to jego koledzy nie potrafili zrobić z nich użytku. W ten sposób nie da się ograć przyszłych mistrzów Hiszpanii. Real dobił rywali w doliczonym czasie gry. Akcję ruletą rozpoczął Karim Benzema, który zagrał na wolne pole do Viniciusa. Rozpędzonego Brazylijczyka nie zdołał zablokować Nacho Vidal, więc ten z łatwością obsłużył Lucasa Vazqueza, który dokończył dzieła zniszczenia. Królewscy wygrali w pełni zasłużenie i tylko oni wiedzą, dlaczego nie zdołali wygrać wyżej.
Osasuna – Real Madryt 1:3 (1:2)
A. Budimir 13′ – D. Alaba 12′, M. Asensio 45′, L. Vazquez 90’+5
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
- Inspirująca historia włoskiego self-made mana na hiszpańskiej ziemi
- Pedri. Ambasador elegancji i pomocnik na miarę XXI wieku
- Rodrigo de Paul inny niż w Udinese
- W Hiszpanii przestał strzelać, ale i tak zaraz odejdzie za fortunę
- Królewskie klocki Jenga
Fot. Newspix.pl