Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Dzisiejsze spotkanie Sevilli z Realem Madryt było najważniejszym meczem ligowym w Hiszpanii. Zapowiadało się święto futbolu i tak w istocie było, ale ogólny obraz znów popsuło koszmarne sędziowanie.
Nie po raz pierwszy Królewscy kiepsko weszli w spotkanie. Grali niemrawo, żeby nie powiedzieć sennie i za taką postawę zostali ukarani, ale zanim do tego doszło, należał się gościom rzut karny. Piłka trafiła w rękę Diego Carlosa, ale gwizdek sędziego milczał. Błąd ewidentny, ale to nic. Za moment Sevilla wyszła na prowadzenie po strzale Rakiticia. Kibice klubu z Madrytu mieli prawo odczuwać złość. Ponadto Real nie zdążył się jeszcze podnieść po pierwszym golu i już dostał drugiego.
Duży błąd popełnił Eder Militao. Wydawało się, że jest na wygranej pozycji, ale dał się ograć jak dziecko Tecatito Coronie. Za chwilę piłka trafiła pod nogi Lameli i zrobiło się 2:0. Koniec meczu i błędów sędziowski? A gdzie tam. Pod koniec pierwszej połowy arbiter powinien wyrzucić z boiska Camavingę za faul na Anthonym Martialu, ale oszczędził młodszego z Francuzów. Starszemu dał kartkę za protesty.
W drugą połowę Real wszedł bardzo zmotywowany. Goście szybko zdobyli gola kontaktowego. Pięć minut po wznowieniu przy trafieniu Rodrygo asystował Dani Carvajal. Królewscy agresywnie gonili wynik i kibice Sevilli mieli prawo mieć obawy, że ich ulubieńcy mogą jeszcze wypuścić zwycięstwo z rąk.
Golem zapachniało na kwadrans przed końcem podstawowego czasu. Vinicius wpakował piłkę do sieci po dośrodkowaniu Lucasa, ale sędzia gola nie uznał. Kilkanaście razy obejrzał sytuację na monitorze i stwierdził, że była ręka, ale można odnieść wrażenie, że futbolówka trafiła Brazylijczyka w bark. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Kilka minut później goście wyrównali. Znów asystował Dani Carvajal, a gola na wagę remisu zdobył świeżo wprowadzony Nacho.
Sevilla prosiła się o nieszczęście. Co więcej, mniej więcej w trzydziestej minucie skończyły się jej argumenty piłkarskie, a to przepis na nieszczęście. W doliczonym czasie gry Vinicius do spółki z Rodrygo wjechali w pole karne jak w masło. Drugi z Brazylijczyków skompromitował Ludwiga Augustinssona i wyłożył piłkę Karimowi Benzemie. To nie był dzień Francuza, ale w kluczowym momencie zrobił swoje. Wpakował piłkę do sieci i podsumował mecz. Los Blancos wygrali bardzo ważne spotkanie i w tym momencie mają już 15 punktów przewagi nad Barceloną (Duma Katalonii rozegrała o dwa mecze mniej od Realu) i tyle samo nad drużyną, która dziś roztrwoniła dwubramkową przewagę. Czy już Real może mówić, że wywalczył mistrzostwo Hiszpanii?
Sevilla FC – Real Madryt 2:3 (2:0)
I. Rakitic 21′, E. Lamela 25′ – Rodrygo 50′, Nacho 82′. K. Benzema 90’+2
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
- Inspirująca historia włoskiego self-made mana na hiszpańskiej ziemi
- Pedri. Ambasador elegancji i pomocnik na miarę XXI wieku
- Rodrigo de Paul inny niż w Udinese
- W Hiszpanii przestał strzelać, ale i tak zaraz odejdzie za fortunę
- Królewskie klocki Jenga
- Eduardo Camavinga, czyli polisa na przyszłość Królewskich
- Stara gwardia Barcelony nie rdzewieje
Fot. Newspix.pl