Jose Mourinho jaki jest, każdy widzi. Jedni go kochają, inni nienawidzą. I dobrze. Od początku postawił sobie za cel wygrywanie i polaryzowanie w świecie przezroczystych postaci. Przyznajcie sami, że ludzi z nutą szaleństwa i obłędu najlepiej się wspomina lub po prostu wspomina. Szarych nauczycieli ze szkół nikt nie pamięta. Przeciętni i małowyraziści trenerzy również odchodzą do krainy zapomnienia. Nie zapracowali na szufladki w naszych głowach. The Special One montuje całe meblościanki w pamięci futbolowej społeczności. Latem podjął się misji prowadzenia Romy i poza mocnymi wypowiedziami jego temat jest rzadko wałkowany. W takim razie sprawdźmy co u Portugalczyka.
Jedno było pewne od początku – kibice Romy nie będą mogli narzekać na brak wrażeń. Nawet jeżeli powiało nudą z boiska, to poza nim Jose Mourinho zadbał o to, by temperatura wokół klubu zanadto nie opadła. W tym jest po prostu geniuszem.
Zaraz po ogłoszeniu, że Portugalczyk obejmie stery w Romie, wśród rzymskiej społeczności pojawił się spory entuzjazm, który przekładał się na kreatywność. Ktoś przygotował nawet mural z Jose pędzącym na skuterze. Pewna lodziarnia opracowała lody o nazwie The Special One. Potwierdziło się, że pokłady błyskotliwości włoskich fanów nie mają granic.
Kiedy jego okres pracy w Tottenhamie dobiegał końca, wiele osób uważało, że może być to już jego ostatni poważny klub. Z Kogutami nie zdobył żadnego trofeum (zwolniono przed finałem EFL Cup), co nie zdarzyło mu się od epizodu w UD Leiria. Z tym że wówczas w połowie sezonu przeniósł się do FC Porto.
W Romie dostał idealną posadę, dzięki której może udowodnić, że współczesny futbol nadal mu nie odjechał. Klub miał skorzystać na renomie szkoleniowca, który przyciąga uwagę i nie jest obcy piłkarzom. O ile wielu zawodników w przeszłości na niego narzekało, o tyle wciąż jest spore grono piłkarzy, którzy marzą o pracy z legendą europejskiej piłki, bo tak należy go postrzegać. Poza tym wydaje się, że to klub skrojony na miarę Jose. Spragniony sukcesów, tytułów, który ma wielką markę i jeszcze większe ambicje.
Czy zespół Jose Mourinho się rozwija?
Początek w ekipie z Rzymu miał bardzo dobry. Sześcioma kolejnymi zwycięstwami (wliczając wszystkie rozgrywki) zapracował na zaufanie. Kolejne spotkania pokazały jednak, że praca w klubie ze Stadio Olimpico będzie dla niego jednym z najtrudniejszych wyzwań w karierze. Może i najtrudniejszym?
Jose Mourinho miał problem z przełożeniem swojej koncepcji na poczynania boiskowe zespołu. Drużyna nie potrafiła załapać wskazówek i wizji, przez to całość nie nabierała oczekiwanego kształtu w odpowiednim tempie. Giallorossi grali dość zachowawczo i środek ciężkości był przesunięty ku defensywie. Gra opierała się na mądrym przesuwaniu, ale bez większej agresji, która akurat byłaby wskazana. Brakowało wyższego pressingu i płynnych przejść z obrony do ataku. Problemy Romy przypominały nieco mankamenty jego Tottenhamu. Sprowadzało się to do pewności siebie, której zespół nie miał. Wystarczyło mocniejsze szarpnięcie rywali i fundamenty zaczynały się kruszyć.
Późną jesienią Roma grała na zaciągniętym ręcznym. Portugalski trener nie doszukiwał się zbytnio winy w swojej postawie lub błędach piłkarzy, ale w sędziowaniu. Oczywiście do czasu, bo w kolejnych miesiącach nieco zmienił strategię. Jednak zanim do tego doszło było dość spokojnie i uwaga skupiała się na innych aspektach. Trenerowi sugerowano, że pomimo wzmocnień drużyna nie zmierza w dobrą stronę.
On natomiast wychodził z założenia, że nie miał personalnie lepszego zespołu niż ten, który kończył sezon 20/21. Prawdą jest, że latem dołączyli Shomurodov, Vina, Rui Patricio i Tammy Abraham (pomijamy wykupionych po wcześniejszych wypożyczeniach). I ok, może nie były to wielkie wzmocnienia, ale jednak kadra Romy została zasilona. Z pewnością Mourinho przywykł do nieco innych standardów i bardziej spektakularnych ruchów, ale wydanie ponad 100 milionów w letnim oknie na transfery ciężko nazwać polityką zaciskania pasa. Tym bardziej że Roma wciąż walczy z długami.
Zimą temat transferów powrócił. Mou ocenił działania na rynku w następujący sposób:
– Jestem zadowolony z okienka w naszym wykonaniu. Jeśli jednak zapytasz mnie, czy wolałbym to, co zrobiły inne drużyny, odpowiedziałbym, że tak. Uczestniczyłem w rynku transferowym, będąc w innych klubach o podobnym profilu, ale jestem zadowolony z tego, co osiągnęliśmy. Jesteśmy silniejsi niż 31 grudnia. Straciliśmy graczy, którzy grali mało i przejęliśmy innych, którzy grali częściej – w ten sposób Portugalczyk podsumował ruchy transferowe Romy.
Doszli Sergio Oliveira (dobry piłkarz, ale tylko wypożyczony) i Ainsley Maitland-Niles (na ten moment niewypał), więc niczego wielkiego nie zwojowano podczas zimowego mercato. Nie trzeba być specjalistą do spraw dedukcji, by wyczuć, że entuzjazmu ze strony trenera nie było, natomiast Roma wzięła się w garść.
Jednak zanim do tego doszło, Jose wybuchł po raz pierwszy i to gwałtownie. W szatni po meczu z Interem nie zostawił suchej nitki na piłkarzach.
– Chcę wiedzieć, dlaczego zesraliście się w pierwszych dziesięciu minutach. Od każdego z was chcę to wiedzieć, bez wyjątku. Chcę wiedzieć, dlaczego przez ostatnie dwa lata jesteście tacy mali przeciwko dużym zespołom. Jeśli jesteśmy mali, tak będą nas traktować sędziowie. Inter to super drużyna, ale zamiast znaleźć motywację, zesraliście się – grzmiał w szatni trener AS Roma.
– Najgorszym mankamentem mężczyzny jest brak jaj i osobowości. Boisz się wielkich meczów? To idź grać do Serie C, bez presji, bez mistrzów, bez dużych stadionów. Brak jaj to najgorsza rzecz dla mężczyzny – rugał The Special One.
Męskie słowa podziałały. W lidze Roma notuje serię jedenastu spotkań bez porażki. Jej piłkarze zbierają cenne skalpy, ale chyba najcenniejszym była wygrana z zespołem Maurizzio Sarriego. Gładko ograli Lazio w derbach Rzymu, więc nie powinno im brakować pewności siebie na finiszu tego sezonu.
Jak układają się jego relacje z piłkarzami?
To zależy. Nie da się po prostu wszystkim dogodzić. U Mourinho trzeba ciężko zasuwać i czekać na swoje szanse. Zimą odstrzelił dwóch piłkarzy, którzy wylądowali na wypożyczeniach w hiszpańskich klubach – Gonzalo Villara oraz Borję Mayorala. Nie było zbędnych sentymentów.
Do tematu odejść tych piłkarzy odniósł się ich kolega z drużyny – Carles Perez – w rozmowie z dziennikarzami AS-a: – Nie chcę źle zabrzmieć, ale chodzi o wykorzystywanie okazji. A przecież Hiszpan nie jest pierwszoplanową postacią, ale i tak wbił lekką szpilę i pokazał, jak wyglada kwestia walki o skład. Perez bardzo ceni sobie współpracę Mourinho. – Kiedy jesteś dzieckiem, marzysz o trenowaniu z takimi jak on lub Guardiola. Po roku pracy z nim rozumiem jego filozofię, wymagania, wiem jaki jest i czego chce. Sprawił, że się poprawiłem, mimo że grałem mniej. Motywuje mnie, udziela rad i wzmacnia mentalnie.
Nie jest w tego typu opiniach osamotniony. Kilku innych piłkarzy również wypowiada się bardzo pozytywnie na temat Portugalczyka:
– Nie bez powodu nazywam go najlepszym trenerem na świecie. Wie jak poprowadzić piłkarza, jak sprawić by czuł się wyjątkowy. Motywuje mnie, bym grał jak najlepiej, a gdy myślę, że zrobiłem swoje, on oczekuje jeszcze więcej – powiedział Tammy Abraham po meczu z Sampdorią.
Zagadką jest relacja Portugalczyka z Nicolo Zaniolo, od którego wymaga więcej niż poprzednik, ale to raczej dobrze dla jego rozwoju. Jednak to nie do końca podoba się zawodnikowi. Nie wiadomo co dalej z jednym z największych talentów młodego pokolenia włoskich piłkarzy. Pojawiają się głosy, że może w niedalekiej przeszłości odejść do Juventusu. Włosi lubią podsycać plotki i na ten temat powstało już kilka dłuższych wpisów. Na początku marca Zaniolo polajkował zdjęcia piłkarzy Starej Damy na Instagramie i już La Gazzetta dello Sport zrobiła z tego artykuł i wrzuciła zdjęcie Włocha w koszulce Juve.
Do tego trzy grosze dołożył Tiago Pinto, który stwierdził, że nie może obiecać, że Zaniolo pozostanie graczem Romy. Tę wypowiedź skomentował Mourinho:
– Słowa dyrektora są normalne. Tiago Pinto jest szczery i bezpośredni, dlatego trudno mu było powiedzieć, że Zaniolo zagra u nas w przyszłym sezonie na sto procent. W tej sytuacji potrzeba dojrzałości. To coś kluczowego w naszym rzymskim projekcie.
Jak Mourinho wypada na tle poprzednika?
Zespół Fonseki pod koniec poprzedniego sezonu zaczął się sypać. Jednak poprzedni trener wykręcał podobną średnią punktów i dotarł aż do półfinału Ligi Europy. Dopiero Manchester United okazał się przeszkodą nie do przejścia. W tej edycji drużyna już pod wodzą Jose Mourinho nie zachwyca w europejskich pucharach.
Roma do tej pory nie miała mocnych rywali w Lidze Konferencji. Trabzonspor, CSKA Sofia, Zoria Ługańsk, Vitesse i Bodo/Glimt to nie są zespoły, które wymieniało się w gronie kandydatów do zdobycia trofeum. Mimo to Roma w grupie dostała lanie i zremisowała z Bodo/Glimt. Teraz gra z nimi dwumecz o półfinał LK i w pierwszym meczu znów górą była drużyna z Norwegii.
A tak przecież prezentowały się wyniki Portugalczyka w europejskich pucharach w ostatnich latach:
- 2001/02 (Liga Mistrzów) – 2. faza grupowa
- 2002/03 (Puchar UEFA) – zwycięstwo
- 2003/04 (Liga Mistrzów) – zwycięstwo
- 2004/05 (Liga Mistrzów) – półfinał
- 2005/06 (Liga Mistrzów) – 1/8 finału
- 2006/07 (Liga Mistrzów) – półfinał
- 2008/09 (Liga Mistrzów) – 1/8 finału
- 2009/10 (Liga Mistrzów) – zwycięstwo
- 2010/11 (Liga Mistrzów) – półfinał
- 2011/12 (Liga Mistrzów) – półfinał
- 2012/13 (Liga Mistrzów) – półfinał
- 2013/14 (Liga Mistrzów) – półfinał
- 2014/15 (Liga Mistrzów) – 1/8 finału
- 2016/17 (Liga Europy) – zwycięstwo
- 2017/18 (Liga Mistrzów) – 1/8 finału
- 2019/20 (Liga Mistrzów) – 1/8 finału
- 2020/21 (Liga Europy) – 1/8 finału
Gdyby dziś odpadł to byłaby to chyba jego największa porażka w dotychczasowej karierze, która przebiłaby odpadnięcie jego Tottenhamu z Dinamem Zagrzeb (pierwszy mecz wygrany dwiema bramkami, w rewanżu zebrali łomot).
W lidze Giallorossi zajmują piątą lokatę, poprzedni sezon skończyli na siódmej. Obecnie mają 57 punktów na koncie po 32 spotkaniach, czyli o dwa więcej niż na tym samym etapie poprzedniego sezonu. Dodatkowo Roma traci mniej bramek. Wówczas miała 48 goli straconych, teraz tylko 36. Częściowo jest to zasługa gry obronnej całego zespołu, ale też sprowadzeniu Ruiego Patricio, który broni lepiej niż jego poprzednicy.
Pod względem bramek strzelonych nieco lepiej prezentował się zespół Fonseki, ale to tylko różnica trzech trafień, więc bilans i tak wychodzi na korzyść Jose Mourinho. Pod względem współczynnika goli oczekiwanych Roma w trwających rozgrywkach jest druga w lidze. To pokazuje, że w ofensywie nie jest najgorzej. Jest nad czym pracować, ale efekty pracy są widoczne. Wcześniej wspominaliśmy o poprawie wyników w lidze w ostatnich kilku tygodniach i ma to odzwierciedlenie w tabeli rocznej.
Gdybyśmy utworzyli tabelę uwzględniającą tylko tegoroczne rezultaty, to otrzymalibyśmy taki kształt:
- Juventus – 28 pkt
- SSC Napoli – 27 pkt
- AC Milan 26 pkt
- AS Roma 25 pkt
Prezentuje się to obiecująco, ale też nie należy popadać w nadmierny optymizm. Jest lepiej, są przesłanki ku ciekawszej przyszłości (powroty piłkarzy do zdrowia), ale nie można się tym wszystkim zachłysnąć. Roma znajduje się w niewiele lepszym położeniu niż rok temu. Oczywiście, nikt nie miał prawa wymagać cudów, ale ten moment jest po prostu w porządku. Początek trendu wzrostowego i tyle.
Czy Mourinho stawia na młodych?
Kilka lat temu, kiedy obejmował Manchester United, odniósł się do kwestii wprowadzania młodych. Nie omieszkał powbijać szpilek środowisku trenerskiemu, by przy okazji pokazać, kto ma oko do talentów i kto tak naprawdę potrafi nimi zarządzać.
– Czasami promujesz młodych zawodników, bo nie masz innego wyboru. Ale u mnie zawsze było mało kontuzji, znacznie mniej niż w innych zespołach. Dawałem młodym piłkarzom grać, bo w nich wierzyłem, a nie dlatego, że starsi byli kontuzjowani.
Czas sprawdzić, czy jego słowa nie straciły na wartości. Okazuje się, że w dalszym ciągu reprezentuje nurt rozsądnego wprowadzania zawodników. Wychodzi na to, że część talentów utrzymuje w trybie czuwania. Obserwuje, ale nie daje szans na siłę. Lista debiutantów u Jose nie jest nadzwyczaj długa. Sprowadza się tylko do trzech nazwisk: Dimitrios Keramitsis (wejście na ostatni gwizdek), Cristian Volpato (dwa ogony w Serie A i gol), Felix Afena-Gyan (18 spotkań w pierwszym zespole). Mimo wszystko należy spojrzeć na tę kwestię nieco szerzej i nie zamykać się wyłącznie na debiutantów.
W Romie nie brakuje młodych zawodników. Osobnym tematem jest kwestia skali talentu poszczególnych jednostek. W idealnym świecie wypuszczaliby każdego roku minimum jednego nowego Zaniolo, ale tak dobrze to nie jest. Chyba najzdolniejszym zawodnikiem urodzonym po 2001 roku jest Nicola Zalewski, który też musiał wykazać się sporą cierpliwością, która jest podstawą współpracy z tym szkoleniowcem.
Zawodnicy, którzy zagrali dla Romy pod rządami Jose Mourinho minimum minutę i nie skończyli jeszcze 21 lat:
- Bryan Reynolds (r. 2001)* 91′
- Ebrima Darboe (r. 2001) 229′
- Nicola Zalewski (r. 2002) 533′
- Riccardo Calafiori* (r. 2002) 429′
- Edoardo Bove (r. 2002) 104’
- Felix Afena-Gyan (r. 2003) 676′
- Cristian Volpato (r. 2003) 28′
- Filippo Missori (r. 2004) 11′
Nie jest to szczególnie długa lista, ale kilku z wymienionych pokazało się z dobrej strony. Nicola Zalewski z tygodnia na tydzień prezentuje się coraz lepiej. Błysnął też Afena-Gyan, który popisał się dubletem w meczu z Genoą. Po zdobyciu drugiej bramki wskoczył na plecy Jose Mourinho, który był nieco speszony. Ghańczyk grałby częściej, gdyby w pewnym momencie nie poszedł sobie na balety, kiedy proszono go, żeby doleczył uraz. Za karę zdegradowano go do Primavery, ale już wrócił do treningów z pierwszym zespołem.
Kilka szans na nowej pozycji Zalewskiego otrzymał jesienią Riccardo Calafiori, ale zdecydowano się wypożyczyć go do Genoi. Reszta młodych na ten moment pracuje na swoje szanse i musi uzbroić się w cierpliwość, ale chyba warto. Przykład Zalewskiego to jasno pokazuje.
Czy relacja z klubem przetrwa próbę czasu?
Nie jest tajemnicą, że Jose Mourinho bywa człowiekiem roszczeniowym i rozstawał się z klubami w różnych okolicznościach. Na ten moment jednak nic nie wskazuje na to, by miał opuścić Romę w niedalekiej przyszłości. W lutym przed ośrodkiem treningowym klubu pojawił się transparent z napisem – Nasza wiara, twoja mentalność. Masz klucze do tego miasta – co tylko pokazuje, że wiara w jego pracę jest olbrzymia.
Jego relacja z właścicielami również prezentuje się wzorowo. Wystarczy posłużyć się jego wypowiedziami z konferencji prasowych:
– Mam wiele osobistego i profesjonalnego szacunku do właścicieli Romy. W porównaniu do nich, w świecie biznesu jestem nikim, ale jeśli chodzi o piłkę nożną, jestem na tyle doświadczony – a oni na tyle otwarci – by bez przeszkód rozmawiać o kwestiach sportowych.
Również coraz lepiej rozumie sposób funkcjonowania klubu i możliwości:
– Prawda jest taka, że nie mogę zrezygnować z kilku podstawowych graczy. Ta kadra ma swoje ograniczenia, ale i pole do poprawy. Nie zamieniłbym tego projektu na nic innego. Dałem słowo – zostanę w Romie przez trzy lata.
Gdyby przy okazji udało mu się zdobyć jakiekolwiek trofeum przeszedłby do historii jako bohater i zbawca. To wyzwanie z pewnością siedzi w jego głowie. Poziom trudności wyzwania jest naprawdę duży, ale o ile w lidze na ten moment mu to nie grozi, w Coppa Italia podobnie, to naprawdę warto rzucić wszystkiego siły na Ligę Konferencji.
Wyobraźcie sobie tylko ten głód sukcesu w Romie. Na mistrzostwo Włoch czekają od 2001. Ostatnie wicemistrzostwo zdobyli w 2017. Puchar Włoch w 2008, a po raz ostatni w finale zagrali w 2013. W europejskich pucharach wygrali tylko Puchar Miast Targowych w 1961 roku. Mało, dlatego każdy sukces jest mile widziany i zostanie owiany legendą.
Z tego względu Mourinho nie może sobie pozwolić na odpadnięcie z Bodo/Glimt. To byłaby jego największa osobista porażka, a nie raz zdarzyło mu się upadać. Nie raz jego pomnik był przewracany, dlatego wie, że musi wygrać bez względu na wszystko. Musi to zrobić dla siebie, dla Romy i dla honoru włoskiej piłki, który ostatnio został nadszarpnięty.
WIĘCEJ O LIDZE WŁOSKIEJ:
Fot. Newspix