28 maja tego roku kibice zgromadzeni w łódzkiej Atlas Arenie zobaczą starcie prawdziwych legend KSW. Mariusz Pudzianowski zmierzy się z Michałem Materlą. Obaj najlepsze lata mają już za sobą, w dodatku Materla nigdy nie walczył w wadze ciężkiej. Jeden i drugi nagle nie podbije świata MMA. Ale czy w walce dwóch tak wielkich nazwisk polskich mieszanych sztuk walki powinniśmy skupiać się wyłącznie ich obecnym sportowym poziomie? Naszym zdaniem, takie podejście mija się z celem, a walka Pudziana z Materlą ma sporo znamion freak fightu. Na szczęście, używając tego terminu, nie mamy na myśli widowiska, które obecnie regularnie serwują nam kolejne patogale.
FREAK FIGHT W STARYM, DOBRYM STYLU
Nie oszukujmy się, że w razie zwycięstwa po tej walce Michał Materla ruszy na podbój wagi ciężkiej, a Mariusz Pudzianowski udowodni, że jest najlepszym zawodnikiem królewskiej kategorii wagowej w Polsce. Gdybyśmy spoglądali na ten pojedynek wyłącznie przez pryzmat czysto sportowy, to serio – za bardzo nie byłoby się czym jarać. Ale w tym momencie, organizatorom KSW należy się mały plusik. Oni sami podkreślają, że starcie dwóch legend polskiego MMA – a Pudzian i Cipao bez wątpienia takimi są – ma być przede wszystkim show. Choć aspekt sportowy jest w nim oczywiście bardzo ważny.
Jednak to głównie pojedynek dwóch wielkich nazwisk, pomiędzy którymi występuje ogromna różnica w masie mięśniowej oraz ogromna różnica w umiejętnościach. Oczywiście wszystko zostanie rozegrane w ramach jednej kategorii wagowej, o ile Michał Materla wniesie na wagę ponad 93 kilogramy, a Pudzian maksymalnie 120,2 kg. Ale Materla nigdy nie był zawodnikiem wagi ciężkiej. Zwykle walczył w kategorii średniej (do 83,9 kg), z kilkoma nielicznymi wyjątkami, w których decydował się wyjść do klatki w umownym, nieco wyższym limicie wagowym.
O opinię na temat walki wieczoru na KSW 70 poprosiliśmy Jacka Adamczyka, dziennikarza MMARocks.pl, który od wielu lat obserwuje polską scenę mieszanych sztuk walki.
– Na tę walkę należy spoglądać z punktu widzenia organizatorów. Wcześniej głośno było o tym, że szykowany jest pojedynek Mameda Chalidowa z Pudzianem. Może jeszcze do takiej walki dojdzie. Pudzian nie raz podkreślał, że będzie walczył dopóki liczby na fakturze będą się zgadzały. A Michał Materla powrócił po nieudanej przygodzie z inną organizacją [EFM – dop. red.] – mówi nam Adamczyk, dzieląc się trafnym spostrzeżeniem:– Ta walka to odpowiedź na to, co dzieje się na rynku polskiego MMA. Rynek zdecydowanie przejmują organizacje freak fightów. Wszystko poszło w kierunku, o który kiedyś „prawdziwi” fani MMA w Polsce obrazili się na KSW, kiedy organizacja doprowadziła do walki Pudziana z Najmanem. Teraz w klatach oglądamy ludzi, którzy w dużej mierze nie zajmowali się wcześniej sportem.
Zaiste, pojedynek Mariusza Pudzianowskiego i Michała Materli można nazwać freak fightem. Ale w dzisiejszych czasach to pojęcie wypaczone. Kojarzące się z patogalami, na których swoje konflikty rozstrzygają cherlawi youtuberzy i gwiazdy Instagrama. Albo po prostu osoby znane z tego, że są znane. Podczas tamtych wydarzeń rozstrzygają się zwady, które są rozpisane – i często nawet wiarygodnie zagrane – na długo przed walką, oraz ciągną się jeszcze po pojedynku. Tam walka w klatce nie raz jest tylko krótkim dodatkiem.
Ale pojedynek Pudzianowskiego z Materlą jawi się jako freak fight w starym, dobrym stylu. Walka z czasów, gdy termin ten zaspokajał ciekawość ludzi ze świata MMA, zadających sobie hipotetyczne pytania, które doprowadziły do powstania i popularyzacji tego sportu. Na przykład, czy lekki zawodnik wywodzący się ze wschodnich sztuk walki jest w stanie pokonać o wiele cięższego rywala, który całe życie uprawiał zapasy? Tego rodzaju pojedynki, które często gościły na kartach walk takich organizacji, jak japońska Pride.
Adamczyk:– Ten pojedynek trochę gra na sentymencie kibiców. Pudzian będzie walczył z Materlą – obaj budowali MMA w Polsce. Ale ja się zastanawiam, czy ci, którzy oglądają freakowe gale, jeszcze szukają sportowych wrażeń. Bo to, co de facto jest najważniejsze podczas tamtych gal, to obrażanie się, obrzucanie błotem czy afery przed walkami. Same pojedynki są dodatkiem. Tutaj tego nie ma – walka ma być głównym wydarzeniem. Z mojego punktu widzenia, jako starego kibica MMA, jest to fajne. Nieco wpisuje się w strategię freak fightu, ale nie przekracza granicy dobrego smaku.
Zatem nie spodziewajmy się walki na niebotycznym poziomie, po której sam Dana White zadzwoni do obu panów, z miejsca proponując im pojedynek o mistrzowski pas UFC. To ma być show. Ale w przeciwieństwie do współczesnych freak fightów, to wciąż rozrywka w której element sportowy ma największe znaczenie. W ten sposób postrzega ją Paweł Kowalik – menadżer grupy MMA Cartel, prowadzący kariery takich zawodników jak Marcin Tybura czy Borys Mańkowski.
– Przede wszystkim myślę, że ta walka będzie ciekawa do oglądania. Ale podchodziłbym do niej bardziej od strony rozrywkowej, bez zagłębiania się w rankingi czy potencjalne rozgrywki o pas. To zestawienie dwóch potwornie mocnych nazwisk w polskim MMA. Nie ma się co oszukiwać – gdyby Pudzian walczył z kimś o umiejętnościach Materli, ale z wagi ciężkiej, to faworyt byłby jasny. Tu mamy zestawienie w którym kilogramy na korzyść Pudzianowskiego mogą zniwelować atrybuty techniczne Michała Materli. Ta walka nie odmieni sportowego oblicza polskiego MMA, ale sam chętnie ją obejrzę – mówi nam Kowalik.
MATERLA FAWORYTEM?
Z jednej strony, ważący około 120 kilogramów Pudzian. Góra mięcha, pod której ciężarem nikt nie chciałby się znaleźć. Ani tym bardziej dostać od takiego gościa w twarz. Ale z drugiej strony będzie miał Michała Materlę. Faceta, który potrafi oddać, a przy tym posiada umiejętności techniczne, których pozazdrościć może mu wielu zawodników z obecnego topu. 38-letni Materla może mieć już nieco słabszą odporność na ciosy. Może już nie być tak szybki, jak dawniej – aczkolwiek w porównaniu do Pudziana, szybkość i tak będzie jego atutem. Ale maestra techniczna wraz z wiekiem nie wyparowuje. Cipao cały czas ją posiada.
Adamczyk:– Oczywiście, że waga będzie miała znaczenie. Ale Michał ma atuty w tym pojedynku. Posiada umiejętności, dzięki którym może zaskoczyć Pudzianowskiego – nawet pomimo różnicy masy. Mariusz jednak jest zawodnikiem specyficznym, walczącym mniej więcej w taki sam sposób. To wciąż strongman, który został ociosany do MMA. Wiadomo, że przez lata bardzo się rozwinął, ale ma swoje ograniczenia, których nie przeskoczy.
Z kolei Kowalik zwraca uwagę, że kluczowym aspektem może być to, jak bardzo Materli uda się zniwelować przewagę fizyczną Pudziana:
– Ta różnica wagi i umiejętności działa w dwie strony. Gdyby Materla bił się z topowym zawodnikiem wagi ciężkiej, to nie miałby szans. Ale jeżeli Michał będzie ważył w dniu walki około stu kilogramów – a moim zdaniem tyle wniesie do klatki – to różnica wadze nie będzie aż tak duża. Ja upatruję zwycięzcę tego pojedynku w Michale. Będzie miał przewagę techniczną, kondycyjną i szybkościową. Z kolei różnica czystej siły na korzyść Pudziana nie będzie aż tak duża, żeby Mariusz mógł wygrać walkę.
Rzecz jasna, Materla nie może przesadzić z tym niwelowaniem różnicy w kilogramach. Ale sam zawodnik mówi, że w końcu nie będzie musiał zbijać wagi, zaś do klatki wniesie właśnie około sto kilogramów. Z tego względu, pomimo że to Michał będzie występował w nowej wadze, wydaje się, że prawie wszystkie atuty przemawiają na jego korzyść, o czym wspominał Kowalik. Za Materlą przemawia również fakt, że Pudzianowski mierzył się już z przeciwnikiem o podobnych gabarytach. I tę walkę przegrał.
Adamczyk: – Należy spojrzeć na walkę Mariusza Pudzianowskiego z Szymonem Kołeckim. Oczywiście, Michał nie jest tak silny jak Szymon. Ale ta walka pokazała, że pomimo rozwoju umiejętności Pudziana, który w MMA już nie jest taktowany zupełnie szyderczo, on pewnych ograniczeń nie przeskoczy. I sam jest tego świadomy. Jednym z takich ograniczeń jest kondycja. Nie możemy mieć pewności, że im dłużej walka będzie trwała, tym Michał będzie lepiej wyglądał na tle przeciwnika. Mimo wszystko uważam, że Mariuszowi powinno zależeć na tym, by jak najszybciej zakończyć pojedynek.
A skoro już padło nazwisko Kołeckiego, postanowiliśmy zapytać samego Szymona o to, jak on zapatruje się na pojedynek Pudziana z Materlą.
– Trudno przewidzieć to, jaki scenariusz będzie miała ta walka. Z jednej strony jest zawodnik doświadczony, duży i silny, ale z niezbyt dużymi umiejętnościami technicznymi w porównaniu do tych, które posiada Michał. Z drugiej strony, Mariusz ma ogromną przewagę fizyczną. Ale jeżeli Materla będzie dobrze przygotowany taktycznie oraz wniesie do klatki te 98 kilogramów, to nie powinien mieć większych problemów ze zwycięstwem. Uznaję Michała za lepszego zawodnika od siebie, a ja z Pudzianowskim poradziłem sobie bez nadludzkiego wysiłku. Oczywiście, to nie był łatwy pojedynek, ale w żadnym momencie nie byłem w nim zagrożony – mówi nam Kołecki.
Zatem kluczem do zwycięstwa Materli będzie zwiększenie siły fizycznej tak, by nie dać się zamęczyć Pudzianowi w przepychankach pod siatką lub w parterze. W ten sposób w czerwcu ubiegłego roku Pudzian rozprawił się z Łukaszem Jurkowskim. Z drugiej strony, Materla musi pamiętać o tym, że jego organizm nie jest przyzwyczajony do walki z tak dużym obciążeniem mięśniowym. Jeżeli szczecinianin przesadzi z masą, sam może mieć problem wydolnościowy.
Kołecki: – Styl robi walkę. Ja byłem fizycznie na tyle dobrze przygotowany, że mogłem się przeciwstawić Mariuszowi, którego siła fizyczna po minucie zaczynała się kończyć. A w związku z tym, że technicznie nie jest najlepszy, to mogłem wywierać na nim presję. Na co dzień pomiędzy mną a Michałem występuje około pięć kilogramów różnicy wagi. Ale myślę, że różnica w sile fizycznej wynosi więcej, niż te pięć kilogramów masy. Ja nie posiadam takich umiejętności technicznych jak on, ale pod względem fizycznym miałem też mniejsze braki w stosunku do Mariusza.
Odnieśmy się jeszcze do walki Pudzianowski-Jurkowski. Z całym szacunkiem do Jurasa – Materla z pewnością pod koniec maja zaprezentuje się w lepszej formie, niż zrobił to spiker warszawskiej Legii.
Poza tym, Michał jest po prostu lepszym zawodnikiem. Stąd Szymon Kołecki obstawia na zwycięstwo szczecinianina.
– Trudno mi powiedzieć, jaką taktykę przyjmie Michał. Nie wiem, czy będzie chciał wejść w klincz, starać się obalić, czy może będzie chciał się bić. Ale prawdę powiedziawszy Michał jest w stanie poddać Mariusza z każdej pozycji. Nawet kiedy sam będzie na plecach. Myślę, że w tym pojedynku Materla ma dużo więcej argumentów i raczej postawiłbym na jego wygraną – mówi nam mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów, po czym dodaje: – Mariusza męczy stres. Jeżeli Michał trafi dwa-trzy mocne ciosy na głowę i Pudzian poczuje, że jest zagrożony, wtedy zacznie go spinać, będzie ciężej oddychać i straci siły. Natomiast jeżeli nie będzie presji ze strony Materli, to Mariusz wcale nie będzie się tak męczył.
– Ta walka może pójść w różnych kierunkach. Wychodząc poza aspekty sportowe, nie mam nic ani do Pudziana ani do Materli. Obaj dostarczali mnóstwo emocji w swoich występach. Jako osoba, która od początku śledzi losy KSW, zawdzięczam im wiele wrażeń. Ale biorąc pod uwagę całokształt ich atutów, postawiłbym na Michała – dodaje Jacek Adamczyk.
MOŻE JEDNAK PUDZIAN?
Zatem Michał Materla wygrywa pojedynek we wskazaniach każdego z trzech naszych rozmówców. Ale to nie oznacza, że pod koniec maja nie będzie warto zaserwować sobie wieczoru z legendami polskiego MMA. Może Pudzianowski nie uchodzi za faworyta w walce z Materlą, ale daleko mu też do odgrywania roli ofiary skazanej na pożarcie.
Owszem, Pudzianowski już nie zmieni swojego topornego stylu walki. Dla wielu zawodników i obserwatorów wciąż pozostanie siłaczem starającym się być wojownikiem MMA. Nawet pomimo faktu, że zawodowo dłużej zajmuje się mieszanymi sztukami walki, niż występami w zawodach strongman. Serio, w pierwszych zawodach siłaczy zadebiutował w 1999 roku, zaś w ostatnich oficjalnie uczestniczył w 2010 roku, co daje 11 lat. Z kolei jego debiutancki pojedynek w KSW z Marcinem Najmanem miał miejsce w 2009 roku. Tak, minęło aż 13 lat.
No i wciąż mówimy o Pudzianie. Człowieku, który lwią część tego samego środowiska przekonał do siebie zapałem do ciężkiej pracy. I zawodniku, który pomimo wad posiada atut prosto ze starej szkoły MMA, pamiętającej Kimbo Slice’a czy Tanka Abbotta. Czyli ogromną siłę fizyczną i kowadło w łapie. Dziś możemy spędzić godziny nad snuciem różnych scenariuszy dotyczących tego pojedynku. Lecz prawda jest taka, że pod koniec maja o wszystkim może zdecydować jeden, celny cios. Nawet szczęśliwy i nie do końca składny technicznie.
– Mariusz posiada masę i ogromną siłę ciosu. Wiadomo, że jak trafi Michała Materlę i go wywróci, to będzie pozamiatane. Tylko pytanie, czy zdoła tego dokonać. Jeśli chodzi o walkę w stójce, to Michał daje się zaskoczyć, ale sam też potrafi zaskakiwać – mówi Adamczyk.
Z kolei Szymon Kołecki zwraca uwagę na to, że Pudzian może chcieć wykorzystać swoją siłę w celu powolnego osłabiania Materli: – Jeżeli Pudzianowski przyciśnie Michała do siatki i będzie starał się go tam przetrzymać, obijać kolanami i próbować przewracać, to Materli może być ciężko tego wyjść. Pod warunkiem, że Mariusz poprawnie go dociśnie, bo nie zawsze to potrafił zrobić.
– Długość walki niekoniecznie musi działać na korzyść Michała. Jeżeli Mariuszowi uda się go przewrócić, spędzić na nim trzy-cztery minuty w parterze, nie dość że dociążając, to jeszcze obijając, to Materla może wyjść z pierwszego starcia bardziej zmęczony. A akurat Pudzian w miarę nieźle potrafi dociążyć rywala w parterze. Wtedy kilka celnych łokci czy kolano w żebra, może odłożyć się do następnej rundy. Ale to tylko jeden z wielu możliwych scenariuszy tego, jak pojedynek może się potoczyć. Równie dobrze może nastąpić sytuacja, w której Michał będzie się dobrze poruszał po oktagonie, trafiał i tak zamęczy rywala – kończy Kołecki.
Podobnego zdania jest Kowalik, który również upatruje szans na zwycięstwo Pudzilli w jego mrówczej pracy, nie w pojedynczym ciosie:– Wydaje mi się, że Pudzianowski będzie chciał zamęczyć Michała pod siatką, albo będzie próbował go przewrócić i kontrolować wszystko z górnej pozycji parteru. Wszystko po to, aby jak najszybciej opróżnić bak paliwa Michała.
Ale nasz ekspert jednocześnie dodaje:- Ta druga taktyka jest o tyle ryzykowna, że Materla jest bardzo dobrym parterowcem. Nie mówię od razu, że będzie w stanie poddać Mariusza, kiedy sam będzie znajdował się na plecach. Ale z pewnością będzie potrafił szybko wracać na nogi. Taki scenariusz może obrócić się przeciwko Mariuszowi, który dał się poznać jako zawodnik o słabej kondycji.
Owszem, to ten pojedynek będzie przede wszystkim show. Obaj zawodnicy już nie podbiją świata mieszanych sztuk walki. Ale w trakcie bogatych karier, oni zrobili już swoje dla polskiego MMA. Jednak ich konfrontacja wciąż wzbudza zainteresowanie. Tak – pod pewnymi względami zahacza ona o freak fight. Ale jeżeli freakowe pojedynki mają mieć takie zestawienia, to my możemy temu tylko przyklasnąć.
SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj także: