Kiedy nie idzie nam na dużym turnieju, zawsze – albo w większości przypadków – słychać podobne wymówki. „Był problem z przygotowaniem fizycznym”, „nogi nie niosły” czy „zabrakło świeżości”. No, legendarnej świeżości brakuje nam naprawdę często, trzeba przyznać. A to przecież najprostsze wytłumaczenie. Nie jakość, nie braki taktyczne – tylko fizyka. I choć mistrzostwa w Katarze są rozgrywane na nieco wariackich papierach, to dostrzegamy przynajmniej jeden plus takiego terminu. Odpada nam argument złego przygotowania fizycznego.
To znaczy spodziewamy się, że będą podnoszone głosy o krótkiej przerwie między pierwszą częścią sezonu a turniejem, ale to będzie coś innego. Warunki dla większości zawodników okażą się bardzo podobne – chwilka przerwy po ligowych spotkaniach i jedziemy dalej. Żadnych długich obozów, treningów potrzebnych do zbudowania formy, a potem – do łapania tej cholernej świeżości. Po prostu gramy.
Europejskie ligi mogą kontynuować swoje zawody do 13 listopada – taka jest wyznaczona data graniczna. 21 listopada zaczyna się mundial, no a 22 listopada na boisko wychodzimy my. Trzeba się zebrać, dolecieć na zbiórkę, potem dolecieć do Kataru, Michniewicz wspomina jeszcze o meczu sparingowym. Jakkolwiek spojrzeć – nie ma tutaj czasu i miejsca na to, by planować zgrupowanie z żonami w Juracie, jak to wcześniej bywało.
Możemy więc troszkę żałować – tego, że nie trafiliśmy do grupy z dalszej części alfabetu. Michniewicz miałby chwilę dłużej na pracę z kadrą, a w końcu on wciąż tę grupę poznaje – za sześć miesięcy to pewnie jeszcze nie będzie ten poziom automatyzmów jak u tych drużyn, które pracują ze swoimi selekcjonerami dłużej. Niemniej: nie jest to żadna wymówka. Ktoś inny po prostu odpocznie dobę czy dwie dłużej – trudno.
Nie to, że wątpimy w ten element pracy Michniewicza, ale na sto procent nie zawalimy przygotowania fizycznego do turnieju (albo nie będziemy mogli rozważać, czy przez to trzeci mecz gramy o honor). Po prostu nie będzie na to czasu.
A jak sobie przypomnicie poprzednie turnieje, to kręciliśmy się wokół tego tematu nieustannie.
Euro 2020
Tomasz Smokowski mówił w Kanale Sportowym: – Mam z dobrych źródeł informację, że dwa dni przed Słowacją były treningowo bardzo trudne. Sousa dostawał sygnały od piłkarzy, aby trochę odpuścić. Nie odpuścił, co mogłoby oznaczać jedno. W meczu ze Słowacją wygrywamy na jednej nodze, bo jesteśmy od nich lepsi. Z Hiszpanią wkalkulowana porażka, bo czego nie zrobimy, to i tak przegrywamy. A na trzeci mecz, bo jest on kluczowy, i na kolejny w 1/8 finału się odkręcamy.
Czy tak było, czy nie, nieważne – rozmawialiśmy o tym. Analizowaliśmy, czy Sousa rzeczywiście mógł w podobny sposób przesadzić. Umykała przy tym choćby idiotyczna decyzja o wyjściu jednym napastnikiem na Słowację, kiedy wcześniej piłowaliśmy grę co najmniej dwójką.
Mundial 2018
Łukasz Piszczek po turnieju: – Nie wyglądaliśmy za dobrze fizycznie i nie potrafiliśmy dobrze współpracować ze sobą na boisku, tak jak to miało miejsce w eliminacjach. Zawsze broniłem się przed mówieniem, że pierwszy mecz jest najważniejszy, ale jednak zostawił ślad w naszych głowach. Czułem się nieprzygotowany fizycznie. Pierwsze 15 minut z Senegalem było OK, ale później było już gorzej.
Być może to był akurat taki turniej, w którym przygotowanie fizyczne odgrywało swoją rolę. Nie ma powodów, by nie wierzyć Piszczkowi, po drugie dobranie bazy w Soczi było powszechnie krytykowane. Niemniej – kompromitowaliśmy się w każdym innym aspekcie. Niepotrzebna zmiana taktyki, bramka na 0:2 z Senegalem, skład od czapy na Kolumbię, niski pressing. “Fizyka” była argumentem, ale czy kluczowym?
Euro 2012
Robert Lewandowski po turnieju: – Nie chciałem narzekać podczas majowego zgrupowania w Austrii, ale widziałem, że coś jest nie tak, że trzeba przystopować z intensywnością. Obciążenia, które mieliśmy, były większe niż w trakcie przygotowań do sezonu. Na Euro nie funkcjonowaliśmy, jak należy. Skoro wiedzieliśmy, że może nam zabraknąć umiejętności piłkarskich, to przynajmniej powinniśmy być idealnie przygotowani fizycznie. Tak, by zabiegać i zamęczyć rywali. Ale i to nie wyglądało jak powinno.
Pamiętamy postać Barry’ego Solana. Smuda reklamował go jako tego, który odpowiadał za przygotowanie reprezentacji Turcji podczas Euro 2008. Problem polegał na tym, że niezwykle trudno było to w jakikolwiek sposób potwierdzić.
Natomiast doskonale kojarzy ten turniej – poza przygotowaniem fizycznym nie mieliśmy właściwie żadnej taktyki w każdym meczu, operowaliśmy na indywidualnych zrywach. A jak już udało się zepchnąć kogoś do defensywy – Greków w pierwszej połowie czy Czechów na początku – to marnowaliśmy swoje okazje.
Ale znów: i tutaj rozmawialiśmy o przygotowaniu fizycznym.
Euro 2008
TVN24 rozważa: Piłkarze często podkreślali, że na obozie przygotowawczym dostają mocno w kość. Takie były założenia: najpierw ostro, a potem stopniowo, coraz lżej. – Po meczu z Danią piłkarze dostaną jeszcze jednego, ostatniego kopa. Potem zwolnimy – mówił na łamach “PS” trener odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne Michael Lindemann. Czy nie zwolnili trochę za późno?
A jak wiemy, nie przegraliśmy przez złe przygotowanie, tylko przez to, że przywieźliśmy na turniej słabych piłkarzy ze słabą taktyką, bo skoro Jop miał bronić na linii środkowej… Przecież nawet najszybszy Jop nie może tak grać.
Mundial 2002
Hajto: – Trener popełnił wtedy olbrzymi błąd. Trzeba było nam się przyjrzeć, przekonać się, w jakim miejscu jesteśmy po sezonie, zindywidualizować przygotowania, a nie wrzucać wszystkich do jednego wora. Trenerzy nie potrafili odpowiednio dobrać ćwiczeń i zindywidualizować zajęć. Ten cały sztab to były marionetki.
Kałużny: – Wykonywaliśmy podbudowę tlenową. To znaczy: bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie. Dwa razy dziennie. Było tak ostro, że miałem problemy z wejściem do hotelu. Miałem prawie dwa metry wzrostu, a faceciki mierzące po 150 spokojnie mnie przeskakiwali. Nie miałem siły, żeby ich gonić. Byłem totalnie zajechany. Nie miałem świeżości, brakowało mi siły. Nie mogłem nawet porządnie wyskoczyć. Robiłem sprint i czułem, że zaraz muszę stanąć. Przemęczenie dawało się we znaki zbyt mocno.
*
Sami widzicie – na sześć przegranych ostatnich dużych turniejów, pięciokrotnie przejawia się mniej lub bardziej gadka o przygotowaniu fizycznym. Czasami miała większe uzasadnienie, czasami mniej, ale zawsze szukaliśmy tam przyczyn naszych niepowodzeń.
Dobrze więc, że teraz tego zabraknie. Sztab reprezentacji nie będzie miał za dużego wpływu na to, jak podejdziemy fizycznie do turnieju, a opinii publicznej trudno będzie dywagować. Oczywiście można założyć, że w przypadku porażki pojawią się gadki o klimacie, jakieś argumenty, że ci grają na co dzień w Europie, a ci nie, jednak ostatecznie powinien to być trzeci plan.
Choć naturalnie mamy nadzieję, że tym razem z radością poszukamy powodów naszych zwycięstw, a nie z niesmakiem przyczyn porażek.
Czytaj więcej o mundialu:
Fot. FotoPyk