Reklama

Włoska tragedia i pierwsze reakcje

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

25 marca 2022, 11:05 • 7 min czytania 25 komentarzy

Wstyd, hańba, kompromitacja. To wciąż eufemizmy względem tego, co wyczyniła reprezentacja Włoch. Mistrzowie Europy uznali, że mundial w Katarze jest im zbędny i zdecydowali, że w ramach protestu obejrzą go w domu. A tak już zupełnie poważnie, po prostu się skompromitowali i odpadli po sportowej walce. Roberto Mancini świeżo po meczu powiedział, że rozczarowanie jest zbyt wielkie, by o tym myśleć.

Włoska tragedia i pierwsze reakcje

Gorzkie chwile są inspiracją do emocjonalnych i głębokich przemyśleń, które wychodzą zdecydowanie dalej niż na kilka dni do przodu. W takich momentach należy się zastanowić, czy to chwilowe objawy, a może część poważnej choroby? Przyjrzyjmy się, co powiedzieli piłkarze i sztab na gorąco i co do dodania mają włoscy dziennikarze, ale najpierw jesteśmy wam winni krótkie nakreślenie sytuacji.

Jak doszło do tragedii?

Włosi mieli we wtorek rozegrać mecz z Portugalią o wszystko. Zapowiadał się wielki szlagier, hit, który biłby rekordy oglądalności. Zamiast tego Azzurrich czeka spotkanie towarzyskie z Turcją. Na pocieszenie, choć właściwie to złe słowo. Bardziej na wypełnienie kalendarza.

Nie da się w logiczny sposób wytłumaczyć, co stało się wczoraj wieczorem. Nawet niepoprawni optymiście nie wierzyli, że mistrzowie Europy mogą potknąć się na Macedonii Północnej. Po pierwsze Włosi mają ogromny potencjał piłkarski, tradycję, mocną ligę i doświadczenie wielkiego turnieju, który rozegrali w 2021. Wszyscy wówczas zgodnie mówili, że mistrzostwo Europy im się po prostu należało. Zagrali jeden słabszy mecz. Mowa o spotkaniu z Hiszpanią, ale na ogół prezentowali się wzorowo i to miało stanowić początek nowej ery, która ostatecznie nie nadeszła.

Oczekiwania brutalnie zderzyły się z rzeczywistością. Wczoraj Włosi dostali od Macedończyków potężną lekcję pokory i nie jadą na mundial. Przeanalizujmy pokrótce, co się stało. Zacznijmy od statystyki strzałów. Włosi oddali 32 uderzenia na bramkę, z czego tylko 5 celnych. To już pokazuje, że coś było nie tak. Sama liczba prób imponuje, ale wykonanie pozostawiało wiele do życzenia. Dla kontrastu ich rywale uderzyli na bramkę czterokrotnie, dwukrotnie celnie, w tym raz do sieci. Lecimy dalej. Rzuty rożne 16 do 0… Posiadanie piłki? 65:35. Przewaga w wielu aspektach wręcz biła po oczach. Mimo to Włosi nie zrobili z niej użytku i przyjęli gola w doliczonym czasie gry.

Reklama

Powtórka z 2017

Nie pierwszy raz w ciągu ostatnich kilku lat Włosi potykają się w barażach. Ba, właśnie dlatego nie zagrali na mundialu w Rosji. Może zastanawiać brak refleksji. W 2017 dwumecz o mundial przegrali ze Szwedami w podobnych okolicznościach. Włosi przeważali, ale Włosi odpadli. Atakowali, ale brakowało konkretów. Przypominało to walkę szczerbatego z paczką sucharów.

Nie da się zapomnieć momentu, w którym Giampiero Ventura desygnował do gry Daniele De Rossiego. Ten odmówił jednak wejścia na plac gry, tłumacząc: – Po jaką cholerę ja mam wchodzić? Nie chcemy zremisować, tylko wygrać! – wykrzyczał De Rossi, po czym wskazał na siedzącego obok Lorenzo Insigne.

Wówczas zarzekali się, że nigdy już nie dopuszczą do takiej sytuacji. Przypominali, że dopiero po raz pierwszy od 1958 roku nie pojadą na mistrzostwa świata i po raz ostatni coś takiego ma miejsce. Życie przygotowało im jednak inny scenariusz. Zostawmy 2017 i skupmy się na wczorajszym wieczorze.

Co powiedzieli piłkarze, trener i prezes świeżo po meczu?

Jorginho rozmawiał z Rai Sport i krótko skomentował wydarzenia: To ogromne rozczarowanie. To boli, bo za każdym razem tworzyliśmy grę i dominowaliśmy, ale nie byliśmy w stanie zamknąć meczów — przyznał piłkarz, który miał prawo czuć się winny sytuacji, w której znalazł się wraz z kolegami.

W przedostatniej kolejce eliminacji mistrzostw świata Włosi zremisowali w Rzymie ze Szwajcarią 1:1. Karnego, który już wtedy dałby Włochom bezpośredni awans na mundial zmarnował Jorginho. To oznaczało, że najważniejsze rozstrzygnięcia w grupie C miały zapaść w ostatniej kolejce, gdzie Włosi również się nie popisali.

Reklama

Później głos zabrał Marco Veratti:

– Teraz jest ciężko zrozumieć, co się stało, ale to wielkie rozczarowanie. Dominowaliśmy, naszym obowiązkiem była wygrana. Byliśmy lepsi i nie wiem, jak można było tego meczu nie wygrać. Końcówka była największym koszmarem, mogliśmy zrobić to lepiej, ale piłka nożna taka jest. Ciężko to wytłumaczyć […]. Wszyscy dali z siebie wszystko, ale dzisiejszej nocy to nie wystarczyło.

Nieco inaczej do sprawy podszedł Giorgio Chellini. Od razu wyraził pełne poparcie względem trenera:

– Myślę, że znowu zagraliśmy dobry mecz i po prostu nie strzeliliśmy gola. Nie sądzę, aby ktokolwiek mógł powiedzieć, że byliśmy aroganccy. Popełnialiśmy błędy od września do teraz i za nie zapłaciliśmy. Jestem dumny z moich kolegów z drużyny i tej grupy. Wyraźnie jesteśmy zrozpaczeni i musimy zacząć od nowa. Jest w nas teraz duża pustka i mamy nadzieję, że da nam siłę, by iść naprzód w przyszłość. Mam nadzieję, że nadal Roberto Mancini będzie szkoleniowcem. Liczyłem, że awansujemy na mundial, ale niestety przegraliśmy.

Co by nie mówić zawsze po takich spotkaniach dyskutuje się na temat trenera. Zawsze należy się zastanowić, ile winy leży po stronie twarzy projektu, a ile po stronie piłkarzy i sytuacji, w której znalazł się zespół. Nie jest łatwo wyjść przed kamery po blamażu, ale Roberto Mancini rzecz jasna to zrobił i ocenił wczorajsze wydarzenia w następujący sposób:

– Jeśli zwycięstwo w lipcu w mistrzostwach Europy było moją najpiękniejszym momentem w mojej karierze, to ta porażka była moim największym rozczarowaniem […] Mieliśmy pecha, w ostatnich meczach miały miejsce niesamowite rzeczy.

Wiele osób ma prawo się zastanawiać, co dalej z selekcjonerem, dlatego warto rzucić okiem na wypowiedź Gabriele Graviny (prezesa włoskiej federacji) dla Rai Sport:

– To jest piłka nożna i kiedy jesteś sportowcem, musisz zaakceptować też porażki. Jestem naprawdę smutny z powodu smutku naszych kibiców. Byliśmy szczęśliwi zeszłego lata, a teraz musimy przełknąć gorycz porażki. Nie spodziewaliśmy się tego. Ci chłopcy dali naszemu krajowi wspaniały sen zaledwie kilka miesięcy temu. Nie możemy jednak spocząć na laurach, a dzisiejszy wieczór po raz kolejny pokazuje nam, że jest coś, nad czym musimy pracować w naszym piłkarskim fachu. Musimy zrozumieć, co należy zrobić. To rozczarowujące, że chłopcy mieli tylko jeden pełny dzień treningu. To nie pomaga, ale nie chcę wzbudzać kontrowersji. Mam nadzieję, że Mancini będzie nadal szkoleniowcem. Jest z nami zaangażowany w ten projekt i mam nadzieję, że zdoła otrząsnąć się po tej porażce, tak jak wszyscy Włosi, i że pozostanie u steru, aby kontynuować naszą wspólną pracę. Podobnie jak przyjęliśmy pochwałę zeszłego lata, musimy zaakceptować nadchodzącą krytykę. Idziemy do przodu z podniesionymi głowami. Krytyka jest w porządku, ale nie chcemy narażać się na jeszcze większe szkody.

Głos włoskich portali i gazet

Sprawdziliśmy, co pisze się we Włoszech na temat blamażu. O ile panuje wszechobecny smutek, to nie ma ogólnej narracji, by na wariackich papierach pożegnać obecnego selekcjonera. Jest dużo żalu, smutku, ale i refleksji. Na przykład Corriere della Serra nawiązało do przeszłości i poniżej znajdziecie fragment jednego z tekstów, który znajduje się na stronie głównej portalu:

– Cisza ogarnęła publiczność zgromadzoną w Palermo, która w końcu zdołała zapełnić trybuny w 100%. To miała być imprezowa noc, zamieniła się w powtórkę z meczu Włochy-Szwecja. A przecież podeszliśmy do tego wyzwania jako panujący mistrzowie Europy.

Na okładce Tuttosport umieszczono tytuł „Nie!” i poniżej napis „Drogi trenerze, nie odchodź!”. To pokazuje, że w Roberto Mancinim pokładana jest duża wiara. Dziennikarze gazety podkreślają, że tylko on może uratować tę kadrę i reprezentacja Włoch jeszcze nigdy nie potrzebowała go tak, jak właśnie teraz.

W felietonie jednego z dziennikarzy La Gazzetta dello Sport można przeczytać:

– Noc w Palermo niesie ze sobą bezgraniczną gorycz. Żadnych uścisków, ale szerokie i niedowierzające oczy Manciniego i Vialliiego spoglądające w stronę świętujących piłkarzy z Macedonii. Nie jedziemy po raz drugi z rzędu na mundial, bo włoska piłka nożna pozostała peryferią, mimo że łudziliśmy się w lipcu na Wembley, że w końcu odzyskaliśmy swoje miejsce. Tak się nie stało. Miesiąc mistrzostw Europy był tylko radosnym przerywnikiem pośród wielu lat rozczarowań.

Na okładce La Gazzetty dominuje napis „Poza światem”. Oprócz tego wyszczególniono następujące treści: Sensacja w Palermo – bohaterowie z Wembley zostają w domu drugi raz z rzędu, Mancini zdruzgotany. Jeśli odejdzie, nowym selekcjonerem może zostać Cannavaro, zaś Lippi dyrektorem technicznym.

Wczoraj miał więc miejsce jeden z najmroczniejszych dni w ostatniej historii włoskiej piłki. Kto by jeszcze kilka miesięcy temu pomyślał, że Włosi będą w stanie choćby wspominać o odejściu Manciniego?

WIĘCEJ O MACEDONII PÓŁNOCNEJ I WŁOSZECH:

fot. Newspix

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

25 komentarzy

Loading...