Nie musieliśmy rozgrywać tego meczu. Gdy już było wiadomo, że nie zagramy z Rosją i w napiętym jak guma terminarzu zrobi się trochę luźniej, mogliśmy w spokoju potrenować, zgrać się, zapoznać z wizją nowego selekcjonera. Michniewicz wolał jednak na starcie swojej przygody z kadrą rozegrać spotkanie kontrolne. Wielu pytało – a tak właściwie to po co? Nie lepiej wypracować w międzyczasie nowe schematy i zagrać finał barażu na świeżości? Wysiłek, jaki polska drużyna włoży w ten mecz, cała podróż i rezygnacja z kilku jednostek treningowych, ma swój jasny cel. Czesław Michniewicz chce w ekspresowy sposób uzyskać odpowiedź na kilka palących pytań, których nie dałyby klasyczne treningi.
W jakiej formie jest Grzegorz Krychowiak?
Sam Krychowiak postawił sprawę dość jasno, mniej więcej tak – jeśli nie zagram w meczu ligowym w nowym klubie, to nawet nie ma sensu mnie rozważać pod kątem pierwszego składu. Świadczy to o dużej świadomości naszego lidera środka pola, ale też o tym, że jego forma to jedna wielka zagadka. Nawet dla niego samego.
Michniewicz oczywiście obejrzał to spotkanie ligowe, o czym mówił na konferencji. Ale mecz Krychowiaka z PAOK-iem Saloniki nie odpowie nam na pytanie, czy piłkarz jest na „international level”. A wątpliwości, by tak sądzić, są naprawdę bardzo duże. Wyjąwszy wspomniany mecz w Grecji, Krychowiak po raz ostatni zagrał… 5 grudnia. Ostatnią jesienną kolejkę opuścił z powodu kartek. A w wiosennych meczach nie grał ze względu na rosyjską inwazję na Ukrainę.
W wymiarze ludzkim, należy naszego reprezentanta wyłącznie chwalić. Przedstawił klarowne stanowisko, nie chcąc grać w lidze kraju, który morduje cywilów. Z czasem zbuntowali się wszyscy obcokrajowcy w Krasnodarze. Niektórym, jak chociażby Remy’emu Cabelli, udało się już rozwiązać kontrakty, inni nad tym wciąż pracują lub skorzystali z furtki umożliwiającej wypożyczenie do końca sezonu (jak właśnie Krychowiak). Raz jeszcze – brawa, brawa, brawa. Natomiast nie ukrywajmy, że forma sportowa polskiego pomocnika to wielka niewiadoma. O tyle duża, że w przeszłości Krychowiak miał największe problemy w kadrze w sytuacjach, gdy nie grał regularnie w klubie.
Kto sprawdzi się na newralgicznych pozycjach?
W głowie Michniewicza od dłuższego czasu jest już narysowany szkielet składu na Czechy bądź Szwecję. Istnieją trzy newralgiczne pozycje, co do których selekcjoner wciąż ma wątpliwości.
- lewe wahadło – mogą zagrać tam Reca, Puchacz, Kun lub Frankowski,
- jeden z trójki stoperów – mogą zagrać Bereszyński, Kędziora, Helik, Wieteska, Salamon, Bielik lub Kamiński
- środek pomocy – jeśli wypadnie Krychowiak, trzeba popatrzeć w kierunku Góralskiego lub Bielika.
Kandydatów – jak widać – jest naprawdę wielu. Ale to oczywiste, że nie wszystkich zobaczymy dziś ze Szkocją. W zasadzie pewnym jest, że zagrają tylko ci, którzy mają realne miejsce na skład. Jeśli np. taki Wieteska czy Kun nie dostaną ani minuty, to selekcjoner raczej nie skorzysta z nich w barażu. – Na newralgicznych pozycjach chciałbym zobaczyć dwóch zawodników, co do których mam wątpliwości, na którego mam postawić – mówi Czesław Michniewicz na konferencji, zatem możliwe jest, że dwóch kandydatów na każdą pozycję dostanie po połówce.
Kto jest w gronie faworytów? Jeśli chodzi o lewe wahadło, szansę dostaną zapewne Reca i Puchacz. Gdy ten pierwszy mierzył się z problemami zdrowotnymi (ostatni mecz Recy w kadrze miał miejsce rok temu), notowania Puchacza w reprezentacji wysoko skoczyły. Ani jeden, ani drugi nie jest jednak pewniakiem. Najciekawiej wygląda jednak sytuacja w środku defensywy, gdzie mamy dwa filary – Glika i Bednarka. Zaletą Kamińskiego jest fakt, że to jedyny lewonożny stoper w kadrze. Bereszyński ma po swojej stronie doświadczenie i choć nie jest nominalnym półprawym obrońcą, za Sousy zdarzało mu się tak grywać. Niewykluczone, że koniec końców załapie się Salamon, który i zapewnia jakość w grze piłką, i przeżywa świetny okres w Lechu Poznań.
Jak wypadną piłkarze z Ekstraklasy?
Paulo Sousa nie cenił piłkarzy z Ekstraklasy. Czy słusznie, czy nie – mocno tym podpadał, bo trudno było oprzeć się wrażeniu, że jego podejście wynika z ignorancji i lenistwa, a nie szerszej myśli szkoleniowej opartej na poznaniu ligowego poziomu. Tak czy siak, teraz na zgrupowaniu mamy pięciu zawodników z ESA, bo za takiego należy uznawać też Tomasza Kędziorę.
Który z nich ma szanse, by zagrać?
Wspominaliśmy już o Salamonie – i pewnie dostanie swoje minuty od Michniewicza, bo choć to Wieteska jest ulubieńcem CM, w ligowej hierarchii znacznie wyżej stoi lechita. Spodziewamy się też Kamila Grosickiego – oczywiście nie od pierwszej minuty, ale na ostatnie dwa kwadranse, dlaczego nie? To też jedna z większych niewiadomych – i nie mamy na myśli bieżącej dyspozycji, a to, jak odnajdzie się w systemie, do którego zwyczajnie nie pasuje. Nawet sam Grosicki ma tego świadomość.
– Dostałem od Sousy szansę, ale zdałem sobie sprawę, że nawet jakbym grał regularnie w klubie, mogłoby nie być dla mnie miejsca w jego systemie gry. Nie jestem wahadłowym, a w ataku mieliśmy wiele innych możliwości. Wiedziałem, że kilku zawodników jest wyżej w hierarchii ode mnie, bo pasuje do tego systemu – mówił nam kilka miesięcy temu w wywiadzie.
Atuty „Grosika” są znane od lat. Jeśli ma trochę miejsca na lewym skrzydle, to prawdopodobnie zrobi z tego sporo wiatru, z którego czasem może się coś urodzić. Ani to jednak wahadłowy, ani gracz, który mógłby grać gdzieś pomiędzy Lewandowskim a Zielińskim. W kadrze ma być dżokerem, który wejdzie w momencie, gdy zacznie nam brakować pary z przodu. Pewną nadzieją dla niego jest fakt, że Czesław Michniewicz zapowiedział na konferencji prasowej, iż rozważa grę systemem 3-4-3. A do niego znacznie łatwiej byłoby wpasować skrzydłowego Pogoni.
Czy dzięki temu meczowi unikniemy klątwy nowej miotły?
Temat poboczy, raczej symboliczny, ale mecz ze Szkocją ma też pewien aspekt psychologiczny. Żaden z selekcjonerów w XXI wieku nie wygrał bowiem w swoim debiucie. Ostatnim, któremu udała się ta sztuka, był Janusz Wójcik. Od tego momentu historia debiutów wygląda następująco:
- Jerzy Engel – 0:3 z Hiszpanią
- Zbigniew Boniek – 1:1 z Belgią
- Paweł Janas – 0:0 z Chorwacją
- Leo Beenhakker – 0:2 z Danią
- Stefan Majewski – 0:2 z Czechami
- Franciszek Smuda – 0:1 z Rumunią
- Waldemar Fornalik – 0:1 z Estonią
- Adam Nawałka – 0:2 ze Słowacją
- Jerzy Brzęczek – 1:1 z Włochami
- Paulo Sousa – 3:3 z Węgrami
To oczywiście tylko statystyczna ciekawostka, która nie musi mieć żadnego logicznego oparcia w obecnej rzeczywistości. A i to, że w debiucie można zagrać naprawdę dobry mecz, udowodnił Jerzy Brzęczek. Jego starcie z Włochami na początku kadencji to… jedno z najlepszych, o ile nie najlepsze ze spotkań w wykonaniu obecnego szkoleniowca Wisły Kraków. Dzięki temu, że w ogóle gramy ten sparing, nie musimy zastanawiać się, czy Michniewicz przedłuży klątwę debiutów. Wynik nie ma tu znaczenia.
Czy Milik zachowa status podstawowego napastnika?
Czesław Michniewicz zapowiadał grą dwoma, płynnie zmieniającymi się systemami: 3-4-3 i 3-4-2-1. Pierwszy zakłada, że Robert Lewandowski zagra na szpicy, a towarzyszący mu napastnicy / ofensywni pomocnicy będą ustawieni bliżej bocznych sektorów. Drugi to gra na dwie dziesiątki lub podwieszonych napastników. Wydaje się, że obok Lewego pewniakiem jest Piotr Zieliński. Gra toczy się o to, kto zagra razem z nimi.
Na ten moment wszystko wskazuje na to, że będzie to Arkadiusz Milik. Michniewicz miał nawet prowadzić rozmowy z Adamem Nawałką na temat tego duetu, a w sprawie współpracy Milika z Lewandowskim prawdopodobnie nie ma lepszego autorytetu. Ogólnie w ofensywnych formacjach nie możemy narzekać na brak pola manewru – nawet w obliczu urazu Karola Świderskiego. Jest przecież jeszcze Krzysztof Piątek, który wreszcie złapał gaz, jest Adam Buksa, jest wreszcie Sebastian Szymański, który wraca do kadry po dłuższej nieobecności i wreszcie nie będzie rozpatrywany jako wahadłowy.
WIĘCEJ O MECZU ZE SZKOCJĄ:
- Lewandowski i Milik. Czy warto do tego wracać?
- Kto na lewym wahadle? Największa zagwozdka Michniewicza
Fot. FotoPyK