Gdyby w taki sposób, jak zagrał dzisiaj Bayern Monachium, zagrała ekipa ze środka tabeli Bundesligi, zasłużyłaby ona na ciepłe słowa i wiele pochwał. Od mistrza Niemiec należy jednak wymagać zdecydowanie więcej. Jak na hegemona rozgrywek i zespół z aspiracjami do zdobycia Ligi Mistrzów, Bayern wypadł po prostu kiepsko. I to na wielu poziomach.
Bayern Monachium – Bayer Leverkusen 1:1. Emocje pierwszej połowy
Po pierwszych dwóch kwadransach kibice Bawarczyków nie musieli nerwowo obgryzać paznokci. Gospodarze kontrolowali boiskowe wydarzenia i starali się napocząć rywala, który jest przecież jednym z najgroźniejszych w Bundeslidze. Można było się spodziewać, że nie będzie to klasyczny dla Bayernu spacerek z kilkoma bramkami, więc tym bardziej mogli oni poczuć ulgę po szybko objętym prowadzeniu. Strzelec okazał się bardzo nieoczywisty – Niklas Sule. Dla obrońcy, który latem odchodzi do Borussii Dortmund, była to pierwsza bramka w tym sezonie.
Od tego momentu losy meczu nie zaczęły toczyć się po myśli gospodarzy. Ich pierwszy duży błąd od razu zakończył się utratą bramki. Przez kontuzję Manuela Neuera od jakiegoś czasu nieliczne okazje do gry między słupkami otrzymuje Sven Ulreich. Dzisiejsze spotkanie było jego piątym występem w Bundeslidze w tym sezonie. Dało się to wyczuć przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego w pole karne Bawarczyków. Błąd popełnił co prawda Thomas Mueller, który zupełnie nieatakowany uprzedził bramkarza i wpakował piłkę do własnej siatki, ale można odnieść wrażenie, że z kapitanem między słupkami ryzyko takiego błędu komunikacyjnego byłoby dużo mniejsze.
Od tego momentu Bayern zaczął mieć poważne problemy, a gwizdek na przerwę okazał się dla niego ratunkiem, niczym dla pięściarza, który opiera się na linach i czeka na zakończenie rundy. Piłkarze z Leverkusen w kilka minut zdążyli stworzyć sobie kilka okazji do zdobycia bramki, a swoją cegiełkę do tych sytuacji dokładali obrońcy Bayernu, chociażby w osobie Dalota Upamecano, który mógł zaliczyć bardzo ładną „asystę” przy trafieniu gości. W szatni mistrza Niemiec na pewno nie było wesoło.
Bayern Monachium – Bayer Leverkusen 1:1. Niewidoczny Lewandowski
Druga połowa nie obfitowała w tak wiele wydarzeń boiskowych i pod względem emocji bliżej jej było do telenoweli, niż klasyki z gatunku kina akcji. Kolejne błędy zdarzały się środkowym obrońcom, a z przodu niewiele byli w stanie stworzyć ofensywni pomocnicy i skrzydłowi. Siłą rzeczy cierpiał na tym Robert Lewandowski.
Gdybyśmy mieli ułożyć występy Polaka na niemieckich boiskach od najlepszego do najgorszego, ten dzisiejszy na pewno znalazłby się głęboko w drugiej połowie zestawienia. Jeden strzał celny, dwa niecelne, trzy zablokowane. Ogólnie mówiąc, Lewandowski po prostu nie stworzył dzisiaj zagrożenia pod bramką Lukasa Hradeckiego. Zaliczył bardzo cichy występ, w którym sporo było walki, ale też dużo niedokładności. Brak okazji wynikał częściowo z dobrej opieki ze strony obrońców gości, ale także z braku wykreowanych okazji przez partnerów. Polak niewiele mógł zrobić. Tym samym dopiero drugi raz w tym sezonie zalicza dwa mecze ligowe z rzędu bez strzelonego gola.
Bayern po prostu zawiódł. Dopuścił do zdecydowanie zbyt wielu strzałów rywala, w zasadzie pomógł mu kreować groźne sytuacje. W ofensywie z kolei zabrakło zdecydowania, pomysłu i finezji. Już we wtorek Bayern czeka dużo ważniejsze spotkanie, bo jego wagą będzie awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Po remisie 1:1 na wyjeździe, austriacki Salzburg ma prawo myśleć o sprawieniu sensacji. Jeśli mistrz Niemiec zagra tak jak dzisiaj, będzie o nią zdecydowanie łatwiej.
Bayern Monachium – Bayer Leverkusen 1:1
- 1:0 – N. Sule 18′
- 1:1 – T. Muller 36′ (samobój)
Czytaj więcej o Bundeslidze:
- Wyrwać się z koła chomika. Przypadek Maxa Eberla
- Borussia w końcu odgryzła się Bayernowi. Transfery na linii niemieckich gigantów
Fot. Newspix