Znacie tę historię, gdy piłkarz występujący w Bundeslidze, najczęściej w najlepszym dla sportowca wieku, gdy najbardziej rozkwita jego forma, najczęściej też reprezentant Niemiec, odchodzi do jednego z największych rywali? Pewnie znacie, bo robili tak przecież Mario Goetze, Mats Hummels czy, spośród tych zagranicznych zawodników, chociażby Robert Lewandowski. Taki pociąg zawsze jechał jednak w jedną stronę, w kierunku Munchen Hauptbahnhof, czyli dworca w stolicy Bawarii. Niklas Sule zszokował za to wszystkich: spakował walizki i poszedł na peron z odjazdami…
Transfery na linii Borussia Dortmund – Bayern Monachium
Z DORTMUNDU DO MONACHIUM
Bayern i Borussia to dwa wielkie niemiecki kluby, marki same w sobie na europejskim rynku. Nie ma co do tego wątpliwości. Podobnie jak co do tego, że to Bayern wyprzedza rywala na każdej możliwej płaszczyźnie. Ma więcej tytułów mistrza Niemiec w odniesieniu historycznym, dominuje również w ostatnich latach. Ba, wygrywał to trofeum 30 razy, czyli o 25 więcej niż zespół z Dortmundu. Zdobyte Ligi Mistrzów też wypadają na korzyść Bawarczyków. Budżetu obu klubów także nie ma co ze sobą zestawiać. Nie dziwi więc, że piłkarzy Borussii na pewnym etapie kariery ciągnie do Bayernu. Gra w nim daje większe możliwości, zarówno finansowe, jak i sportowe.
To właśnie dlatego w ostatnich latach byliśmy świadkami transferów na linii Dortmund-Monachium. Gdy tylko Goetze wszedł na swój najwyższy poziom i jawił się jako największy talent niemieckiej piłki, Bayern rzucił na niego swoje sieci i wyciągnął za rekordowe wówczas jak na niemieckiego piłkarza 37 milionów euro. Rok później dokonano transakcji, którą w Monachium będą wspominać przez najbliższe kilkadziesiąt lat, jako jedną z najlepszych w historii futbolu – za darmo zyskano podpis na kontrakcie Roberta Lewandowskiego. W 2016 roku na Allianz Arenę zawitał z kolei Mats Hummels. Wszystkie te ruchy były jednocześnie wzmocnieniem kadry Bayernu oraz osłabieniem swojego największego rywala. Nie tylko pod względem sportowym. Monachijczycy pokazywali nimi, kto tak naprawdę dzieli i rządzi w Bundeslidze.
Podkradanie wyróżniających się zawodników Borussii nie zaczęło się rzecz jasna w poprzedniej dekadzie. Wcześniej, wraz ze startem sezonu 2004/05, w podobnym kierunku powędrował Torsten Frings. Dwanaście lat wcześniej bohaterem kontrowersyjnego transferu na tej samej linii stał się Thomas Helmer. Defensywny pomocnik po spędzeniu sześciu lat w Dortmundzie zdecydował się zmienić otoczenie. Klub nie chciał jednak oddawać go w ręce największego rywala, więc wysłał go do Lyonu. Piłkarz wytrzymał tam jednak tylko trzy miesiące, po czym został kupiony przez… Bayern. Był to w tamtych czasach rekord transferowy klubu. Saga z Helmerem wywołała takie dyskusje, że selekcjoner reprezentacji Niemiec, Berti Vogts, zastanawiał się nad odsunięciem go od kadry na Euro 1992.
BAYERN I SZTUKA ODPUSZCZANIA, GDY JEST ZA DROGO
Z MONACHIUM DO DORTMUNDU
Jak więc widać, w przypadku transferów między oboma klubami, w Monachium zwykle mogą być dumni z przeprowadzonych transakcji i szczycić się nimi gdzie popadnie. Nowych piłkarzy witają szczęśliwi kibice, a zdjęcia z prezentacji lądują na okładkach niemieckich dzienników. Inaczej wygląda sytuacja w kontekście ruchów na linii Monachium-Dortmund. Takie są najczęściej traktowane jak radość z powodu powrotu do domu, a nie pozyskania zawodnika na szczycie swojej kariery. Jest patos, może łezka w oku, ale brak w takich sytuacjach nagłaśniania transferu w całej piłkarskiej Europie. Mało tego, co niektórzy kibice Borussii wciąż mogą w takich sytuacjach pamiętać, co bohater takiego transferu zrobił kilka lat wcześniej.
Jak by nie patrzeć, w ostatnie transfery z Bayernu do Borussii zaangażowani byli Hummels, Goetze, Sebastian Rode i ponownie Hummels. Wszystkie one polegały po prostu na przyznaniu, że piłkarze ci nie są już w stanie grać na poziomie Bayernu, więc muszą zejść piętro niżej. Hummels uczynił to nawet dwukrotnie.
Środkowy obrońca treningi w Bayernie rozpoczął w wieku sześciu lat. Piął się po kolejnych juniorskich szczeblach, wylądował w rezerwach klubu oraz zdążył zagrać w jednym meczu pierwszego zespołu. Wszystko to przed wypożyczeniem do Borussii, które później przerodziło się w definitywny transfer. W 2016 roku piłkarz zdecydował się jednak wrócić do Bayernu, z którego po trzech kolejnych sezonach powędrował z powrotem do Dortmundu. W późniejszym wywiadzie mówił oczywiście, że wrócił między innymi ze względu na atmosferę na Signal Iduna Park, ale musimy wziąć pod uwagę, że w swoim ostatnim sezonie w Monachium zauważył, że Niko Kovac coraz częściej stawia na parę środkowych obrońców złożonych z Jerome’a Boatenga i Niklasa Sule.
Jeszcze bardziej dobitnym transferem na potwierdzenie tezy jest przykład Goetze. W sezonie 2012/13 w barwach Borussii wykręcił double-double w Bundeslidze – 10 bramek i 12 asyst. Jego przejście do Bayernu było wielkim wydarzeniem, którym żyły całe piłkarskie Niemcy. Piłkarz chciał grać pod wodzą Pepa Guardioli i zdobywać kolejne trofea. Jurgen Klopp nie był w stanie go zatrzymać. –Nie mogę nagle stać się niższy o 15cm i nauczyć się hiszpańskiego – mówił w swoim stylu. Późniejsza kariera Gotze stopniowo staczała się po równi pochyłej. Na Allianz Arena pojawił się Carlo Ancelotti, który nie widział go w swoich planach. Piłkarz ze zwieszoną głową postanowił wrócić i odbudować się w Dortmundzie. – Chcę przekonać do siebie wszystkich – zwłaszcza tych, którzy nie witają mnie z otwartymi ramionami. Jego słowa mówią same za siebie o charakterze tego transferu.
Nie cofając się aż do lat 80., do wczoraj mieliśmy jeszcze dwa ruchy przenosin na linii Bayern-Borussia. W 2016 na taki zdecydował się Sebastian Rode. Powód? Cóż, po prostu Monachium to były dla niego za wysokie progi. W trackie swoich dwóch sezonów na Allianz Arena głównie wchodził z ławki albo w ogóle się z niej nie podnosił. Rzadko dostawał miejsce w podstawowej jedenastce. Przejście do Borussii było najzwyklejszym przyznaniem się do własnych słabości. Po całej serii kontuzji ostatecznie wylądował w Eintrachcie Frankfurt.
Warto przypomnieć także przykład Christiana Nerlingera. Urodzony w Dortmundzie piłkarz związał się z Bayernem, gdy był nastolatkiem. Tym samym trafił później do dorosłej drużyny, grając dla niej ponad 200 meczów. Po sześciu sezonach zdecydował się wrócić do miejsca swojego dzieciństwa, występował w Borussii, ale wszystkie triumfy na niemisiej ziemi święcił w Bawarii. Nie ma więc wątpliwości, z gry w którym klubie zostanie zapamiętany. Po karierze również związał się z Bayernem, w którym piastował stanowiska dyrektorskie.
SULE ZSZOKOWAŁ WSZYSTKICH
I w tym momencie wracamy do wczorajszych wydarzeń, gdy Borussia Dortmund poinformowała, że wraz ze startem nowego sezonu, dołączy do nich Niklas Sule, który jest:
- członkiem pierwszej jedenastki Bayernu Monachium,
- 26-latkiem z papierami na grę na najwyższym poziomie przez kilka najbliższych lat,
- 37-krotnym reprezentantem Niemiec.
To absolutnie przełomowy transfer na linii obu klubów. Do tej pory wszystkie transakcje wpisujące się w taki trend dokonywały się w drugim kierunku. Bayern oddawał Goetze, czy Hummelsa bez zbędnych refleksji. Byli to piłkarze mający za sobą swoje najlepsze lata, w dodatku nie zawsze mieszczący się do pierwszego składu zespołu. Odejście Sule może ich za to zaboleć. Teraz to Borussia jednocześnie wzmocniła swój skład i osłabiła najgroźniejszy zespół w stawce.
Obrońca z miejsca wskoczy do podstawowej jedenastki swojego nowego zespołu i będzie jednym z liderów całej drużyny. To zmiana również w stosunku do jego roli w Bayernie, gdzie był po prostu jednym z wielu świetnych zawodników. Piłkarz sam podkreślał, że po rozmowach z działaczami Borussii od razu był przekonany do odejścia, wiedząc jaki plan przewidują dla niego na Signal Iduna Park. – Od pierwszego kontaktu od razu poczułem, że kierownictwo naprawdę chce ze mną współpracować – mówił.
Jego przenosiny wiele znaczą również dla klubu. To nie tylko wzmocnienie sportowej jakości zespołu, ale także sygnał dla wszystkich wokoło, a także piłkarzy Borussii, że warto uwierzyć w ten projekt. Jeśli któryś z nich zastanawiał się nad odejściem w najbliższej przyszłości, przyjście takiego zawodnika może zmusić ich do dodatkowego namysłu. Kolejny sezon może także pokazać, że za dwa, trzy lata, klub może być w dużo lepszym położeniu niż obecnie i może warto poczekać, zobaczyć na ile będzie go stać.
Z odejścia Sule niezadowoleni byli także jego obecni koledzy z zespołu. Po ostatnim weekendowym meczu z RB Lipsk Manuel Neuer nie ukrywał swojej frustracji z tego powodu, ale jeszcze nie wiedział, że od nowego sezonu Sule będzie grał w barwach jednego z największych rywali Bayernu. Być może ruch Dortmundu zmieni pewien trend i sprawi, że w najbliższych latach takich transferów będzie więcej. Na pewno sporo w tej kwestii będzie zależeć od dyspozycji zespołu i kolejnych ruchów. Jak najdłuższe utrzymanie na Signal Iduna Park Erlinga Haalanda na pewno będzie mogło w tym pomóc.
Czytaj więcej o Bundeslidze:
Fot. Newspix