W tym tygodniu w „Niewydrukowanej” bliżej przyglądamy się dwóm meczom – Legii z Wisłą oraz Radomiaka z Lechią. W pozostałych starciach decyzje sędziowskie były dość proste lub po prostu arbitrzy podejmowali optymalne ruchy, ale w wyżej wymienionych spotkaniach zawrzało z uwagi na to, jak były poprowadzone. Czy arbitrzy się pomylili w którejś z sytuacji?
Zaczynamy od możliwej czerwonej kartki dla Patryka Sokołowskiego.
Na stop-klatce wygląda to źle, bo mamy atak korkami na piszczel rywala. Błąd popełnił arbiter w tym kontekście, że nie pokazał w tej sytuacji żadnej kartki. A powinien – naszym zdaniem żółtą. Atak powyżej kostki, korkami, ale ze stosunkową małą dynamiką, bez wyprostowanej nogi i bez charakterystycznego „dociśnięcia”. Przypomina to trochę stempel postawiony wyżej niż na ogół piłkarze stawiają stemple, czyli gdzieś na stopę, na staw skokowy. Kartka na pewno, ale raczej żółta niż czerwona.
Co z golem dla Wisły?
Poważny błąd sędziego Lasyka
To nie jest błąd arbitra. Błędem jest – dajmy na to – zła interpretacja przy ocenie zagrania ręki. A to? No to jest kompromitacja. Sędziom na pierwszych kursach sędziowskich mówi się o tym, jak wygląda kontrolowanie piłki przez bramkarza. A przepisy mówią o tym wyraźnie.
Gruszkowski EWIDENTNIE wybija piłkę z rąk Miszty, którą ten – w myśl rozumienia przepisów – kontroluje. To jest kompromitacja sędziego głównego i kompromitacja VAR, że ten gol został uznany. Sytuacja jest jasna i klarowna. Gol dla gości nie powinien zostać uznany.
A co z bramką Wieteski?
Tutaj też sytuacja jest jasna – nie ma faulu. Pewnie gdyby był to gol na 2:0 w 40. minucie, to nikt by nawet tej sytuacji się nie przyglądał. Ale to bramka na wagę zwycięstwa w doliczonym czasie gry. Natomiast tutaj faulu nie ma – nawet jeśli ręka zawodnika Legii gdzieś tam dotyka twarzy Frydrycha. Wieteska nie korzysta bowiem z łokcia/przedramienia do nieprzepisowej walki o piłkę. Wyskakuje wcześniej, jest w górze wcześniej, wygrał walkę na timing. Jeden piłkarz wyskoczył, drugi został na ziemi, przegrał starcie o górną piłkę. Nie widzimy tu też wspierania się przez Wieteskę na Frydrychu – zwłaszcza pokazuje to pierwsza klatka. Wieteska poszedł w górę, przeskoczył wręcz Frydrycha, który spóźnił się z wyskokiem. Zero argumentów za anulowaniem tego trafienia.
Czerwonej kartki dla Frydrycha w ogóle nie analizujemy – pokazana była po ostatnim gwizdku, a poza tym już Komisja Ligi się nią zajęła. Sprawa nie ma wpływu na końcowy wynik.
Rzuty karne w Radomiu
Sporo działo się w meczu Radomiaka z Lechią – zwłaszcza w polu karnym gdańszczan. Ostatecznie sędzia ani razu nie użył gwizdka i dopiero po VAR dwukrotnie wskazał na jedenasty metr. Czy słusznie?
Tutaj sędzia karnego nie odgwizdał i… dobrze. To jest jakaś przedziwna sytuacja, w której Conrado łapie w pas Angielskiego, a Angielski – będąc na wygranej pozycji – trzyma i ciągnie za koszulkę Conrado. Co chciał osiągnąć obrońca chwytem rodem z zapasów? Cholera wie. Po co Angielski trzymał za koszulkę przeciwnika? Też nie wiemy. Ostatecznie Angielski upadł po kontakcie z kolanem rywala, ale cała chronologia tej przepychanki jest tak dziwna, że tutaj – przy obustronnym łamaniu przepisów – karnego nie ma co odgwizdywać.
Tutaj faul Koperskiego na Machado, gdzie sędzia wapno odgwizdał.
I prawidłowo. Napastnik jest bardzo rozpędzony, wbiega w pole karne, wygrał pozycję. Jest delikatnie stuknięty przez obrońcę w okolice uda, a każdy, kto grał w piłkę wie, że jeśli jesteś w pełnym biegu i ktoś stuknie cię w nogę zakroczną, to na tyle mocno tracisz równowagę, że po prostu się wykładasz. Karny słuszny.
A co do drugiego rzutu karnego dla Radomiaka – tutaj nie ma chyba już nie ma co się rozpisywać. Rondon źle przyjmuje piłkę, ale ostatecznie zagrywa ją przed Kuciakiem, ten jest wolniejszy, podkłada rękę pod nogę. Karny jak z podręcznika.
Zatem ostatecznie nic w tym meczu nie weryfikujemy. Ale dobrze by było, gdyby następnym razem sędzia Jarzębak widział cokolwiek z boiska. Bo jeśli VAR dyktuje mu dwa karne, to równie dobrze sędziować może losowy kibic z trybun.
WIĘCEJ O SĘDZIACH:
- Najlepsi polscy sędziowie – od Mycia do Marciniaka
- Damian Sylwestrzak: Sędziowanie to nie matematyka
- Kulisy pracy sędziów poza Ekstraklasą
- Jarosław Przybył: Jestem ambasadorem Kluczborka!
- Jak wyglądało zgrupowanie sędziów w Turcji?
zrzuty ekranu: Canal+