Oczekiwania stawiane przed Piotrem Zielińskim były zawsze bardzo wysokie. Jako jeden z nielicznych piłkarzy wychowanych na polskiej ziemi potrafi przyjąć kierunkowo, piłka mu nie przeszkadza i w zasadzie nie robi mu różnicy, czy kopie lewą, czy prawą nogą. Tym właśnie rozbudził nasze nadzieje i przez wiele lat nie był w stanie im sprostać. Byliśmy dla niego jak ojciec, któremu nie udało się zrealizować sportowych aspiracji. Sam sobie tego piwa nawarzył i ostatnio zaczęło mu smakować.
Okazuje się, że jednak ten Piotr Zieliński zaczyna dobijać do poprzeczki, którą mu wywindowaliśmy i stał się piłkarzem, od którego w dużej mierze zależy gra zespołu z Neapolu. Mamy do czynienia z efektem opóźnionej gratyfikacji. Musieliśmy długo czekać, ale wydaje nam się, że było warto. Jednak nie wszystko na raz. Skupmy się na przemianie, która nastąpiła w ostatnich kilku latach.
Piotr Zieliński. Długo rozgrzewał silnik
Weźmy już poza nawias początki Piotra Zielińskiego we Włoszech. Pomińmy okres gry w Udinese i Empoli. Z perspektywy futbolu to już prehistoria. Nie wierzycie, to przypominamy wam, że wówczas królem strzelców Serie A został Gonzalo Higuain, a z pierwszej piątki wyścigu o koronę króla strzelców Serie A we Włoszech pozostał tylko Paulo Dybala.
Początki Ziela w Napoli nie rzucały na kolana. Mówiliśmy przecież o zawodniku, który był bliski przejścia do Liverpoolu, a w Neapolu najpierw grał na zaciągniętym ręcznym. Pierwszego ligowego gola w nowych barwach zdobył dopiero na początku grudnia w starciu z Interem, dołożył też asystę i w dużej mierze za sprawą jego popisów Napoli pewnie wygrało ten mecz.
Liczono, że będzie rozkręcał się szybciej. Talent to jedno, ale druga sprawa, że trafił pod skrzydła Maurizio Sarriego, którego znał z Empoli. Dzięki temu adaptacja powinna przebiegać błyskawicznie. Nie czekał go szok, jedynie musiał spiąć się w walce o skład, bo w środku pola Napoli byli również: Allan, Jorginho i Hamsik. Walczył o miejsce w jedenastce głównie z tym pierwszym. Na początku Polak zazwyczaj wychodził w pierwszych składzie w meczach z nieco słabszymi rywalami.
Układ był dobry na start. Dostawał swoje minuty, mógł się spokojnie rozwijać, bez pośpiechu, ale przy tym pozostawał pod prądem. Docelowo mówiło się, że kiedyś zastąpi Marka Hamsika, legendę klubu ze Stadio San Paolo. Nawet z pozoru nie było to łatwe zadanie, wręcz karkołomne, natomiast Słowak bardzo wspierał nowego kolegę:
– Dlaczego miałby nie zostać wielką gwiazdą całej ligi włoskiej? Jest nowocześnie grającym zawodnikiem, szybkim, nie boi się pojedynków, ryzykownych zagrań. Mimo młodego wieku już jest klasowym piłkarzem, wszystko przed nim – mogliśmy przeczytać w 2016 w Przeglądzie Sportowym.
Jorginho i Sarri out. Ruiz i Ancelotti in
Latem 2018 z klubu odszedł Jorginho, więc powstała luka, z której Zieliński mógł skorzystać. Przez pierwsze lata Polak grał sporo, miewał przebłyski, ale nie potrafił pokazać, że to od niego powinno się zaczynać budowanie środka pola. Rozwijał się na różnych polach, ale eksplozji talentu i pełnej ekspozycji na swoje umiejętności nie był w stanie zaprezentować. Proporcja przeciętnych zagrań do fajerwerków była zaburzona. Tych drugich powinno być zdecydowanie więcej.
Sprzedano Jorginho, ale przyszedł Fabian Ruiz, który miał aspiracje podobne do Polaka. Oprócz lewonożnego cyrkla, doszli też Diawara i Rog, ale ten temat możemy pominąć. Zmienił się też trener, przyszedł Carlo Ancelotti. Włoch szybko się do naszego rodaka przekonał, ale uczulał, że jest zbyt nieśmiały w rozegraniu. Dlatego szukał dla niego odpowiedniej pozycji, roli na boisku, sporo mieszał w ustawieniu, ale efekt kombinowania był przez dłuższy czas przeciętny.
Niestety, ale właściwie jak co sezon, jak co ważny mecz, wracała stara śpiewka.
– Jeśli miałabym wskazać największą wadę Zielińskiego, to zdecydowanie problemy z utrzymaniem równej formy, z grą w najważniejszych meczach. To jest ściśle związane z jego dojrzewaniem mentalnym – musisz mieć niesamowitą siłę psychiczną, wiarę w swoje możliwości, żeby nie przegrać meczu w głowie – powiedziała pod koniec 2018 Raffaella Iuliano, dziennikarka z Neapolu.
W drugiej części sezonu Zieliński się rozkręcił. Ancelotti trafił ze zmianami. Przez to, że Fabian Ruiz miał większy ciąg na bramkę, a to bardziej doświadczony stażem Polak grał nieco niżej i to mu służyło. Swoją drogą wówczas minął już trzeci rok, odkąd Polak nie grał na dziesiątce, a w Polsce nadal niektórzy pchali go na tę pozycję w reprezentacji.
We Włoszech na początku mówiło się, że Zieliński będzie następcą Hamsika i to się do pewnego stopnia sprawdziło, ale raczej nie tak jak zakładano. Po prostu z biegiem lat Słowak zaczął grać niżej i faktycznie Zieliński przejął tę nowszą rolę klubowej legendy.
W pierwszym sezonie pracy Carlo Ancelottiego, Polak zdobył sześć ligowych bramek, czyli ustanowił swój osobisty rekord. Mógł mieć więcej asyst, na co wskazywały współczynniki oczekiwanych asyst, ale partnerzy z zespołu marnowali sytuacje. We Włoszech ceniono od dawna jego umiejętności, ale mocno zaniżali mu noty za mecze we włoskiej elicie. Oceniano go bardziej na podstawie potencjału, aniżeli tego co pokazał w danym meczu.
Pierwsza runda kolejnego sezonu była już burzliwa ze względu na zamieszanie wywołane przez właściciela. Mogliśmy się przekonać, że Napoli ma sporo wad. I nie chodzi już nawet o gorsze wyniki w końcówce pracy Carlo Ancelottiego. Aurelio de Laurentiis wpadł na pomysł zakoszarowania piłkarzy w ośrodku treningowym. Zanim trener się o tym dowiedział, już większość rozgłośni radiowych podała tę informację. Kilka dni później zmieniono trenera, z którym właściciel nie czuł już więzi.
W uniwersum Gattuso
Jaskrawą przemianę Piotrusia w Piotra obserwowaliśmy za sprawą Gennaro Gattuso. Nie było miękkiej gry, Włoch postawił sobie za cel odblokowanie głowy Polaka. Nie uderzał go bejsbolami, nie kazał wisieć do góry nogami na trzepaku. Świadomie pobudził w nim odpowiedzialność.
Pod względem liczb rok 2020 był dla Polaka kiepski i znów łatwo było w niego uderzyć. Przetrwał próbę czasu i drugą część sezonu 20/21 miał świetną. Od piętnastej kolejki Serie A do końca rozgrywek zdobył siedem bramek i zaliczył osiem asyst. W całym sezonie uzyskał rekordowe 8+11. Świetne liczby. Tego potrzebował i my jako kibice mogliśmy odczuwać satysfakcję.
Zerwał też łatę – którą sam sobie przypiął – fajnego zawodnika, ale ze średnimi liczbami. Prezentuje się dobrze bez względu na to, czy ma przykaz gry jako defensywny pomocnik, półlewy środkowy pomocnik i tak dalej. Po prostu się wyrobił i nie trzeba mu szukać wymówek, które powiedzmy szczerze – już męczyły. Przecież wiek juniora skończył już dawno temu i czas było dać coś ekstra.
Siłą rozpędu ze Spallettim
Napoli pożegnało Gattuso, przyszedł Luciano Spalletti, a Zieliński utrzymał formę i odhacza kolejne misje poboczne. Zauważają to również jego koledzy z reprezentacji:
– Nie lubię oceniać kolegów. Muszę jednak powiedzieć o tym, jak bardzo dojrzał w minionych miesiącach Piotr Zieliński. Widać po nim głód tego, żeby mieć więcej goli i asyst. Wreszcie uwolnił swój potencjał. Zrobił wielki progres. To się czuje, grając z nim. Zauważyłem ważną rzecz: im bardziej Piotrek poza boiskiem otwiera się na innych, tym łatwiej potem mu się z innymi gra. Kiedyś był zamknięty prywatnie i w trakcie meczów czegoś mu brakowało. Teraz to się zmieniło. Wszyscy lepiej rozumiemy jego zagrania. Mnie bardzo pomaga, że lepiej poznałem Piotrka, potrafię dzięki temu przewidzieć jego zagranie czy ruchy na boisku – powiedział Robert Lewandowski na łamach tygodnika Piłka Nożna.
Kiedyś Zielu był miękki, może nie przeźroczysty, ale brakowało mu pazura, zdolności przywódczych. Rozwinął je u Gattuso i teraz u Spalettiego je potwierdza. Potrafi wejść w buty lidera, od czasu do czasu założyć opaskę kapitana i ta go nie parzy. Jego wypowiedzi też jakoś bardziej zapadają w pamięć:
– To wielki zaszczyt. Jestem bardzo dumny, że mogę reprezentować ten wspaniały klub jako kapitan – powiedział Zieliński po meczu, w którym przejął opaskę kapitana pod nieobecność Lorenzo Insigne.
Od minimum roku strzela gole i daje asysty w ważnych meczach. W tym sezonie ma na rozkładzie Atalantę, Inter, Lazio. W starciach z tymi rywalami miał bezpośredni udział przy bramkach swojego zespołu i nie możecie tych drużyn nazwać ogórami.
Piotr Zieliński w Serie A 21/22 (w nawiasach, który jest pod tym względem w klubowej hierarchii):
- 5 bramek (4),
- 5 asyst (1),
- 38 strzałów (4),
- 12 strzałów celnych (4),
- 79 akcji prowadzących do strzału (1),
- 242 pressingi (4),
- 19 udanych dryblingów (3).
W tym sezonie dołożył jeszcze jeden istotny element do swojego repertuaru — trafienia w europejskich pucharach. Potwierdzeniem tego jest gol z Barceloną na Camp Nou. Już w poprzednim sezonie sieknął piękną bramkę przeciwko innej hiszpańskiej drużynie, ale Real Sociedad nie działa na wyobraźnię tak jak Barcelona.
GOL DO NAPOLI! ZIELINSKI!
BARCELONA 0-1 NAPOLI #UEL pic.twitter.com/zNsgr9xtsA
— Gols Arruda 2022 (@GolsArruda2) February 17, 2022
Szukajmy nawiązań
Kiedyś miał stać się nowym Kevinem de Bruyne, ale to nie ten typ zawodnika. Dziś przychodzi nam na myśl inne porównanie. Bardzo odważne, ale pewną analogię można dostrzec, tym bardziej że od lat wróżyło się Polakowi grę w lidze hiszpańskiej.
Od dawna chwali się Lukę Modricia za jego wielki wkład w grę Realu Madryt do tego stopnia, że już każdy zapomniał, że nie zawsze było tak dobrze i długo się rozkręcał. Podobnie jest z Zielem w Napoli. Widzieliśmy czystą jakość, ale nie potrafił tego opakować i sprzedać. A to jest w sumie najważniejsze. Czasem można mieć średnie umiejętności, ale tak przykryć wady, że nikt się nie przyczepi. Wychodzi na to, że mimo wszystko trudniej wyeksponować atuty, a to ostatnio Zielu ogarnął.
Bruno Fernandes w maju 2021 mówił, że Zieliński jest lepiej wyszkolony technicznie od niego. A jaka jest rozpoznawalność Portugalczyka, a jaka Polaka? Istnieje duża dysproporcja w ich ekspozycji na światowe rynki. O Zielińskim wielu słyszało, ale bardziej popularnym piłkarzem jest zawodnik Manchesteru United. Może więc czas na transfer? Dobrze byłoby wycisnąć coś więcej z kariery i powalczyć o trofea już może w innym otoczeniu. Do tej pory zdobył tylko Puchar Włoch. Trochę mało.
Detale mają znaczenie
Włosi od dawna są w nim zakochani, a w Polsce wciąż ta miłość jest dość wątpliwa. Szorstka jak papier ścierny o grubych ziarnach. Wielokrotnie mógł dać więcej tej kadrze, ale nie pasował do kontekstu. U nas łatwiej jest entuzjastom odbioru sankami niż technicznym graczom, którzy myślą trzy kroki do przodu. Z prostego względu — u nas często już drugi krok nie dochodzi do skutku. Na szczęście co raz mniej osób uważa, że pozycja siedząca to najlepsza pozycja dla Zielińskiego w reprezentacji Polski.
Zieliński to zawodnik, którego trzeba umieć docenić. Kiedyś spróbujcie prześledzić mecz tylko pod kątem sytuacji, gdy jest on przy piłce. Dostrzeżecie pewne detale, którym brakuje innym reprezentantom. Skanowanie przestrzeni to pierwsza rzecz, która nam przychodzi do myśl. Już przed przyjęciem się rozgląda, piłkę przyjmuje z podniesioną głową i kontynuuje poszukiwania optymalnych rozwiązań. Niby drobiazg, ale w piłce na najwyższym poziomie małe rzeczy tworzą dużą przewagę.
Każdy taki detal mocno podbija cenę. We Włoszech zdają sobie z tego sprawę. Z tego względu nie będzie go łatwo wyciągnąć z Neapolu.
WIĘCEJ O POLAKACH W SERIE A:
- Włoskie powietrze mu służy. Krzysztof Piątek odżył w Fiorentinie
- Praszelik wyrusza na podbój Serie A
- Karol Linetty w uniwersum Torino
Fot. NewsPix.pl