Liverpool jak najbardziej był dzisiaj do ukąszenia, na kilkadziesiąt minut kompletnie stracił nawet kontrolę nad meczem, oddał ją rywalowi. Inter nie potrafił jednak zamienić swoich sytuacji na bramki, a w końcówce dała o sobie znać wielkość formacji ofensywnej The Reds, a także głębia składu podopiecznych Jurgena Kloppa. Ciężko mówić, by Anglicy już dzisiaj zabili ten dwumecz, ale jednak skoro nawet na wyjeździe byli lekkim faworytem, to w dwumeczu są nim zdecydowanie większym po dwubramkowej wygranej.
INTER – LIVERPOOL 0:2
Jeżeli goście mieli obejmować prowadzenie, to zdecydowanie bardziej prawdopodobne było to w pierwszej części spotkania. Swoje sytuacje miał przede wszystkim Sadio Mane, który dwukrotnie nie potrafił wycelować swoich strzałów w światło bramki. W jednym przypadku mówimy o główce po stałym fragmencie gry, w drugim o ekwilibrystycznym strzale z przewrotki. Nie były to co prawda wybitne okazje, ale przynajmniej były. Gospodarze do przerwy bramce Alissona zagrozili tylko raz.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC
Mowa o strzale Hakana Calhanoglu, który wylądował na poprzecze bramki strzeżonej przez Brazylijczyka. Aby podsumować pierwszą część gry, wystarczy napisać, że był to strzał, który był najbliżej do nazwania go celnym uderzeniem. Bo takich klasycznych celnych strzałów, które nie lądują na obramowaniu bramki, a zmuszają bramkarzy do interwencji, po prostu zabrakło. Do miana najlepszych postaci na boisku wyrastali za to obrońcy, którzy raz za razem kasowali akcje rywali i oddalali zagrożenie. Przede wszystkim czynili to Virgil van Dijk i Milan Skriniar. Obaj musieli też naprawiać błędy swoich kolegów z defensywy, którym zdarzało się zaczynać akcje przeciwników.
INTER – LIVERPOOL 0:2
Zdecydowanie inaczej sytuacja zaczęła się rysować w drugiej części spotkania. To Inter dość niespodziewanie przejął kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami i raz za razem, głównie dzięki akcjom z lewej strony Ivana Perisicia, szarżował na bramkę Liverpoolu. Skończyło się jednak tylko na niecelnych próbach, bo włoski zespół nie potrafił wycelować między słupki i pod poprzeczkę przez całe dziewięćdziesiąt minut meczu. Najbliżej szczęścia był chyba Lautaro Martinez, który nie zdążył do piłki, zamykając akcję na długim słupku.
A Liverpool wyczekał to całe zamieszanie i skutecznie zaatakował w końcówce. Nie udałoby się to bez zmian, które przeprowadził Klopp. Niemiec już w przerwie zmienił Diogo Jotę na Roberto Firmino, a jeszcze przed upływem godziny wysłał do boju Luisa Diaza, Jordana Hendersona i Naby’ego Keitę. Świeże siły zdecydowanie przydały się jego zawodnikom. Diaz pokazał się z dobrej strony, tworząc sporo zamętu na lewym skrzydle, z kolei Firmino otworzył wynik spotkania, trafiając bardzo precyzyjnie głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Kilka minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego na listę strzelców wpisał się też Mohamed Salah, który sprytnie odnalazł się w polu karnym, wyprzedził wszystkich w wyścigu do piłki w polu karnym i uderzył, zaskakując bezradnego Samira Handanovicia. Słoweniec nie mógł widzieć tego strzału, bo na drodze do piłki stało przed nim zbyt wielu jego kolegów z defensywy. W efekcie piłka wtoczyła się do bramki, a piłkarze Liverpoolu mogli już tylko myśleć o wywiezieniu z Giuseppe Meazza dwubramkowej przewagi, którą będą bronić za trzy tygodnie na wypełnionym po brzegi Anfield. The Reds pozostają więc w tym sezonie z perfekcyjnym bilansem siedmiu zwycięstw w Lidze Mistrzów w siedmiu rozegranych spotkaniach.
Weź udział w konkursie i wygraj bilety na rewanż Real – PSG!
Warto wspomnieć, że arbitrem dzisiejszych zawodów był Szymon Marciniak. Jak możecie się domyślać, gdyby doszło do jakichś kontrowersji z jego udziałem, przeczytalibyście to pewnie na samym początku tekstu. Polski sędzia nie miał jednak żadnych nerwowych decyzji do podjęcia. Zabrakło starć na styku w polu karnym, czy brutalnych wejść. Tomasz Kwiatkowski i Bartosz Frankowski, którzy pracowali dzisiaj na VAR-ze również mieli bardzo spokojny wieczór.
INTER – LIVERPOOL 0:2
R. Firmino 75, M. Salah 83′
Czytaj więcej o Lidze Mistrzów:
- 11 nieobecnych w fazie pucharowej Ligi Mistrzów
- Manchester City faworytem do zdobycia Ligi Mistrzów. To wreszcie sezon Guardioli?
Fot. Newspix