Reklama

„Niektórzy piłkarze czują się w Jagiellonii zbyt komfortowo”

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

23 grudnia 2021, 12:34 • 10 min czytania 59 komentarzy

Zastanawiam się, dlaczego zawodnicy Górnika Łęczna są zmotywowani do walki o utrzymanie, a nasi nie, by osiągać sukcesy i mieć się czym pochwalić. Spotykam się z opinią z Polski od przedstawicieli klubów, że jesteśmy postrzegani jako fajne miejsce do życia z dobrymi pieniędzmi i dobrą infrastrukturą. Że jest miło i sympatycznie. Ale za tym nie idzie to, czego oczekujemy od zawodników. Stwarzamy odpowiednie warunki, natomiast niektórzy czują się tutaj za komfortowo – mówi Agnieszka Syczewska, prezes Jagiellonii Białystok. Zapraszamy!

Pewnie inaczej wyobrażała sobie pani to pierwsze pół roku prezesury.

Wyobrażałam sobie, że nie będzie to łatwe. Sytuacja wymagała szybkich zmian i decyzji w okresie letnim. A to, co się wydarzyło w pierwszej rundzie, tylko pokazuje, że zmian potrzebnych jest więcej. I cierpliwości, by wyniki drużyny się poprawiły.

„Niektórzy piłkarze czują się w Jagiellonii zbyt komfortowo”

Powiedziała pani w radiu Białystok, że jest zażenowana. Czym najbardziej?

Ostatnimi przegranymi meczami. Spotkaniem z Rakowem, Górnikiem Łęczna, naszą postawą na Legii. To nie miało prawa tak wyglądać. Zabrakło wszystkiego – determinacji, woli walki. Nie chcemy tego więcej widzieć.

Jak piłkarzom w Ekstraklasie może brakować woli walki i determinacji? Nie rozumiem tego.

Ja też tego nie rozumiem. Bardzo dużo o tym dyskutujemy, nie tylko my w klubie, ale całe środowisko wokół Jagiellonii. Zastanawiam się, dlaczego zawodnicy Górnika Łęczna są zmotywowani do walki o utrzymanie, a nasi nie, by osiągać sukcesy i mieć się czym pochwalić. Spotykam się z opinią z Polski od przedstawicieli klubów, że jesteśmy postrzegani jako fajne miejsce do życia z dobrymi pieniędzmi i dobrą infrastrukturą. Że jest miło i sympatycznie. Ale za tym nie idzie to, czego oczekujemy od zawodników. Stwarzamy odpowiednie warunki, natomiast niektórzy czują się tutaj za komfortowo.

Rozmawiała pani o tym z drużyną?

Rozmawiamy od dawna, od pierwszych kryzysowych meczów. I tak jak sygnalizował trener Mamrot, musimy dokonać kilku zmian w szatni, wprowadzić świeżą krew, nowe ambicje. Liczymy na to, że zmienimy drużynę jakościowo i mentalnie, sprowadzając kogoś, kto będzie chciał tutaj wygrywać. Nie jesteśmy byle jakim klubem i nie godzimy się na bylejakość, którą oglądamy tutaj od dwóch lat.

Reklama

Mystkowski, Augustyn, Kwiecień, Żyro – to piłkarze z wolna ręką w poszukiwaniu klubów?

Dokładnie tak.

I Dziekoński na wypożyczenie?

Nie chciałabym o tym mówić. Jesteśmy w kontakcie z agentami piłkarza, ale decyzja co do jego przyszłości jeszcze nie zapadła.

Czyli co do tej czwórki – to im brakowało determinacji?

Można takie wnioski wyciągnąć po mojej wypowiedzi, ale nie zawsze i nie u wszystkich. Uważamy, że ta drużyna potrzebuje innych bodźców, innych ludzi. Podniesienia jakości. Dlatego decyzja jest taka, a nie inna.

Krótko był w klubie Michał Żyro. To też jest zarzut do waszej polityki transferowej.

Nasza skuteczność transferowa jest bardzo słaba. Musimy ją poprawić. Michał Żyro dołączył do nas w ostatnim dniu okna transferowego. Uważaliśmy, że może się przydać i pomóc. Zagrał w wielu spotkaniach, ale to się nie przełożyło na to, za co rozlicza się napastników – czyli na liczby. To też jest częsty zarzut do nas, że szybko rezygnujemy z piłkarzy, ale cóż, tutaj decyzja trenera jest konkretna. Widzi zawodników i wie, czego można się dalej spodziewać, a czego nie.

Jeszcze krócej był Dani Quintana. Nikt nie zweryfikował jego problemów zdrowotnych?

On przeszedł standardowe badania medyczne, które przechodzą wszyscy zawodnicy. To jest dość rozbudowana procedura. Był zdrowy. Oczywiście byliśmy świadomi, że ostatni mecz zagrał dawno, ale decyzja nie była obarczona dużym ryzykiem finansowym. Z jego strony była duża wola, by wrócić i przedstawić się kibicom jako niezmieniony Dani Quintana. Niestety warunki na to nie pozwoliły. Miał problemy, żeby dojść do formy, doszły kontuzje. Zdecydowaliśmy więc, że skoro nie ma szans, by wiosną nam pomógł, to musimy postawić na kogoś innego.

Reklama

Nikt nie zauważył jego nadwagi na badaniach?

Nie chciałabym wskazywać co wyszło, a nie wyszło na badaniach. Dani i my zdawaliśmy sobie sprawę, że musi się odbudować, w ciągu sześciu miesięcy to się nie udało, stąd decyzja.

Mam wrażenie, że doszliście do ściany, jeżeli chodzi o kadrę. O jej sile stanowią zawodnicy wiekowi. Nie ma wyników, to trzeba ich wymienić, a wymiana zawsze jest ryzykiem. Młodzieży aż tak bardzo nie widać.

Zdecydowanie się zgadzam, że doszliśmy do ściany. Kadra nie jest zbilansowana. Mamy wiekowych zawodników, potem dużą przestrzeń i piłkarzy młodzieżowych, którzy jeszcze nie są w stanie rywalizować w pierwszym składzie. Proporcje są więc zachwiane. Z Rakowem mieliśmy sześciu młodzieżowców na ławce plus dwóch na boisku. Musimy się skupić, żeby podnieść rywalizację. To muszą być zawodnicy starsi z odpowiednią jakością, w to celujemy. Okno zimowe jest bardzo trudne z wielu względów, ale nie możemy z tym czekać do czerwca. Zmiany są konieczne, bo bez nich ten sezon dalej będzie wyglądał tak jak jesienią.

Taka przebudowa może trochę potrwać.

Myślę, że tak, ale nie chcę szukać usprawiedliwień. Każdy, kto jest blisko klubu, ogląda mecze, wie, że trzeba się skupić na ciężkiej pracy. Z obecnego materiału wiele więcej nie wyciśniemy. Ostatnich czterech naszych trenerów miało podobne zdobycze punktowe. To też potwierdza, że ten potencjał jest taki, na jaki wskazywały ostatnie dwa lata.

Co popsuło się od sezonu 19/20 poza nietrafionymi transferami i częstymi zmianami trenerów?

Wtedy obchodziliśmy stulecie. Była duża presja i ochota na historyczny sukces. To sprawiło, że sięgnęliśmy bardzo głęboko do kieszeni, wydaliśmy w ostatnich pięciu oknach 14 milionów złotych na wzmocnienia, które się w dużej części nie sprawdziły. Kilka lat temu to była drużyna głodna, młoda, z ambicjami. Wielu zawodników z tej ekipy gra teraz w reprezentacji, zagranicznych klubach. Dla nich Jagiellonia nie była celem, ale środkiem do osiągnięcia celu. Potem chcieliśmy zrobić szybki sukces z dużymi wydatkami, a to nie daje żadnej gwarancji. To się przekładało na kolejne okna. Ponadto każdy trener przychodzi z innym pomysłem i modelem gry. Każdy z tych szkoleniowców brał też odpowiedzialność za określone ruchy transferowe i tak naprawdę mamy drużynę poskładaną według myśli czterech szkoleniowców. To trzeba wyprostować na początek.

Czyli trener Mamrot może spać spokojnie?

Tak. Nasza diagnoza jest taka, że to nie w szkoleniowcu tkwi problem. Zmian potrzebuje drużyna.

Natomiast czy nie zatrudniliście Mamrota na zasadzie sentymentu?

Nie. Środowisko wytyka nam, że wybraliśmy trenera przez komputer, a my po prostu posiłkowaliśmy się rzeczową analizą i dość szczegółowym raportem na temat pracy szkoleniowców. Stwierdziliśmy, że musimy wrócić do modelu funkcjonowania klubu, jakim Jagiellonia była za czasów odnoszenia swoich sukcesów. Czyli klubu, który promował młodzież, rozwijał zawodników, utrzymywał się z transferów, odnosił sukcesy. Z trenerem Mamrotem to wszystko osiągnęliśmy. A że to wymaga innego składu personalnego, to wcześniej panu o tym mówiłam. Pamiętajmy, że Jagiellonia nie ma wielkiego sponsora, nie pomagają nam spółki skarbu państwa, miasto nas nie utrzymuje, więc musimy prowadzić skuteczną politykę transferową.

Czyli można powiedzieć, że komputer odpalił 90minut.pl i sprawdził, kiedy ostatnio było dobrze.

Nie, zresztą szczegóły tego raportu można znaleźć w sieci. Tam były informacje nie tylko związane ze stylem gry trenera, z charakterem, jakimiś wiadomościami z szatni, ale też analizą strategii naszego klubu i jak poszczególni szkoleniowcy do niej podchodzą. Są trenerzy, którzy tylko pięknie opowiadają o tym, jak to stawiają na młodzież. A potem są tłumaczenia i wykręty – nikt się nie nadaje albo ktoś wszedł na dziesięć minut. Tymczasem teraz my jesteśmy na trzecim miejscu jeśli chodzi o Pro Junior System, a na piątym pod kątem grania młodzieżowców w tym sezonie. Zdecydowanie poprawiliśmy te statystyki.

Pytanie o jakość młodzieżowców. Taki Dziekoński ma talent, ale zaczął się palić w meczach i grał nieco na siłę. Oczywiście trzeba pamiętać o kontuzji Steinborsa i potem jego koronawirusie.

Tutaj było wiele okoliczności, które sprawiły, że my tak naprawdę nie zagraliśmy tą samą jedenastką dwóch meczów z rzędu przez całą jesień, o ile dobrze pamiętam. Xavier był pod bardzo dużą presją i między innymi to się na nim odbiło. Wiele osób w Polsce rozmawia o umiejętności wprowadzania nowych zawodników, o ich jakości. Była dyskusja, czy wprowadzając przepis o młodzieżowcu, nie dajemy im czegoś za darmo, bo może powinni to wywalczyć w CLJ czy w drugiej drużynie. Mamy wrażenie, że niektórym z naszych młodszych zawodników Jagiellonia wystarczy. Jest dla nich celem. Tak być nie powinno – ja każdemu młodemu piłkarzowi przy podpisywaniu kontraktu życzę, żeby tej umowy nie wypełnił i po dwóch latach był w klubie swoich marzeń.

Przy zapowiadanych czterech wzmocnieniach, bramkarz będzie jednym z tych wzmocnień?

Tak, pracujemy nad tym. Poza tym mówimy o każdej formacji – obrona, pomoc, ofensywa.

To będą polscy piłkarze czy zagraniczni?

W tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć. Obserwujemy oba rynki i jak wskazywałam, zima to wyzwanie. Zawodników jest mało, kluby nie chcą ich puszczać, mają swoje cele. My też liczymy wiosną na powrót Imaza i Runje, choć to pewnie wydarzy się pod koniec rozgrywek.

Jest pani zadowolona z funkcjonowania działu skautingu?

To będzie można ocenić po tym oknie, bo po jednym nie ocenia się ani dyrektora, ani skautingu. Latem działaliśmy na szybko bez większego przygotowania, trener Mamrot późno dołączył do klubu. Na to okno przygotowywaliśmy się dłużej, ale ocenę transferów przyniesie boisko.

Tego działu skautingu brakowało w klubie.

Nie mieliśmy go, prezes Kulesza pełnił też rolę dyrektora sportowego, zajmował się skautingiem, skupiał to wszystko w jednym ręku i odnosił sukcesy. Od odejścia prezesa te struktury sportowe powstają. Tak jak powstał dział skautingu, zmienił się dyrektor akademii, tak teraz – jak pan pewnie wie – szukamy dyrektora sportowego. To jest dla nas kluczowe.

To będzie Jacek Zieliński?

Tego jeszcze nie mogę powiedzieć.

Ale były rozmowy?

Tak.

Jak duże kompetencje ma mieć dyrektor sportowy? Po jego zatrudnieniu chce się pani usunąć w cień i zająć ogólną organizacją?

Ma odpowiadać za cały pion sportowy. Wyobrażam to sobie tak, że poza pierwszą drużyną zajmie się rezerwami i akademią. Poza kształtowaniem i realizacją polityki transferowej, będzie dbał o funkcjonowanie pierwszej drużyny. Jesteśmy za tym, żeby te kompetencje były duże. To będzie pierwsza osoba w historii Jagiellonii na tym stanowisku.

Kiedy najpóźniej planujecie ogłosić nazwisko dyrektora?

Nie chcemy czekać. Chcemy podjąć decyzje jak najszybciej, skończyć rekrutację, ale to nie zależy tylko od nas. Są osoby, które mają umowy, okresy wypowiedzenia, czy też potrzebują chwili do namysłu. Liczymy, że stanie się to w tym oknie, ale jak to wyjdzie – jeszcze nie jestem w stanie powiedzieć.

Dostrzegła już pani, że rynek dyrektorów sportowych jest w Polsce ograniczony?

Łagodnie pan to ujął, bo tego rynku nie ma. Kilka tygodni poświęciłam na rozmowy z osobami związanymi z polskim futbolem i tak naprawdę przebijały się dwa nazwiska, osób z doświadczeniem i wiele młodych, które jeszcze takiego doświadczenie nie zebrały. Pytanie, czy zbiorą i sobie poradzą. Są plany PZPN-u w kształceniu kadr. To jest zdecydowany i absolutny priorytet, bo uważam, że taka osoba jest niezbędna w każdym klubie.

Jak Jagiellonia potraktuje wiosnę poza tym utartym „chcemy zdobyć jak najwięcej punktów i zobaczymy, co nam to da”?

Chyba właśnie takie podejście musimy mieć. Biorąc pod uwagę to, co chcemy zrobić zimą, ile ruchów wymaga od nas sytuacja. Mimo że ich nie planowaliśmy wcześniej, to te gongi, które dostaliśmy, wymusiły na nas te zmiany. Musimy korzystać z dewizy, którą pan przytoczył.

To jest jednak krótkowzroczne, bo zaraz będzie kolejny sezon.

Piast Gliwice i Warta Poznań po zakończeniu rundy jesiennej ubiegłego sezonu były odpowiednio na jedenastym i dwunastym miejscu w tabeli. Po zakończeniu rozgrywek Warta punktowo zrównała się z czwartym Śląskiem, a Piast zakończył sezon z różnicą jednego punktu do miejsca czwartego. Wiosną można jeszcze dużo ugrać. Przebudowa kadry jest też celem, który pozwoli nam podnieść jakość na kolejny sezon.

Inaczej – rozumiem, ze większy plan będzie po zatrudnieniu dyrektora sportowego?

Oczywiście. Gdy ten zapozna się z naszym funkcjonowaniem, planami sztabu szkoleniowego. Wtedy będziemy mogli rzetelnie podejść do planowania z opinią fachowca. I wziąć się wszyscy do roboty.

Niedawno było stulecie, a Jagiellonię niejako trzeba budować od nowa, co oczywiście trochę wymusiło odejście Kuleszy.

To jest związane z odejściem prezesa, ale też z dojściem do ściany z potencjałem, który obecny skład posiada. Musimy określić swoje cele, być cierpliwym i ciężko pracować.

Rozmawiał PAWEŁ PACZUL

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Skoki

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

59 komentarzy

Loading...